Strony

niedziela, 12 października 2014

Immortuorum - rozdział 11

Przyznaję się bez bicia, że czułam się
genialnie, mogąc wrócić do tworzenia opisów xDD
Witam też nową czytelniczkę! Miło mi, że jesteś ze mną
i się odezwałaś :3
Za dwa tygodnie S.P.Y ^^
Enjoy~

* * * 

Mrok jakby zgęstniał, skrywając w ciemnościach okoliczne budynki, drzewa i krzewy. Czerń pełzła ulicami Morteny, sukcesywnie okrywając swym płaszczem kolejne dzielnice miasta; chroniąc zło, czające się w zapomnianych przez Boga zaułkach i nie dopuszczając do nich nawet najmniejszego promienia światła. Mroczne istoty bały się słońca, uciekały przed jego blaskiem jak pies przed dręczącym go panem, desperacko pragnąć pozostać przy życiu. Ludzie wierzyli, że światło niosło owym kreaturom śmierć.
A przynajmniej wmawiali sobie, że w to wierzą.
Zimny, porywisty wiatr gnał szaleńczo przed siebie, wciskając się po drodze w szczeliny ulicznych lamp, naruszając spokój płomieni w znajdujących się w środku świecach. Nieliczne z nich zgasły, pogłębiając wszechobecną ciemność.
Lodowaty podmuch powietrza smagał bezlitośnie stojącego bez nieruchomo inspektora, burzył ład na jego głowie i wzdął płaszcz obserwowanej przez niego postaci, nadal pozostającej w bezruchu.
- Kyuhyun…? – powtórzył Sungmin, nie dowierzając własnym oczom.
Cho drgnął, słysząc jego głos. Mężczyźni spojrzeli sobie w oczy, próbując dociec, o czym myśli drugi. Bez skutku.
Do umysłu detektywa wdzierały się coraz to nowsze, niepokojące myśli, straszliwe teorie i nieprawdopodobne domysły, mrożące krew w żyłach o wiele dotkliwiej niż najsilniejszy wicher.
Lee wiedział, że powinien coś zrobić, ruszyć się z miejsca. Podejść do niego i zapytać, co to wszystko ma znaczyć, jednak nie potrafił. Jego nogi wrosły w ziemię, zlały się w jedną całość z kostką, którą wybrukowano ulice. Mógł tylko mierzyć go wzrokiem, walcząc w duchu z samym sobą, starając się by skostniałe z zimna ciało postawiło krok naprzód.
Światło wydobywające się ze stojącej nieopodal latarni zamigotało, na ułamek sekundy ukrywając hrabiego przed wzrokiem inspektora. To wystarczyło, by to on, Kyuhyun, jako pierwszy ocknął się z marazmu.
Szlachcic przestąpił z nogi na nogę, jak gdyby chcąc się nieco rozgrzać, i nagle pochylił się, łapiąc wyślizgujące mu się z ramion bezwładne ciało. Mężczyzna uklęknął, układając nieprzytomną dziewczynę w ramionach. Podniósł wzrok i rzekł do detektywa:
- Będziesz tak stał, czy mi pomożesz?
Sungmin zamrugał gwałtownie, jakby wyrwany z głębokiego snu. Natychmiast podążył w stronę przyjaciela, jednocześnie starając się pozbyć niestworzonych teorii ze swojego umysłu.
Stróż prawa kucnął przed Draculą, wpatrując się z napięciem w twarz młodej kobiety.
- Jest strasznie blada. – stwierdził Lee. Dotknął palcami jej policzka – I przeraźliwie zimna. Co się stało? – zapytał
- Opowiem ci po drodze, dobrze? Trzeba ją zanieść w jakieś ciepłe miejsce.
Min pokiwał głową, uznając to za rozsądny pomysł. Że też sam na to nie wpadłem, zganił się w duchu.
- Zgoda. Musimy ją czymś okr… Co ty robisz? – inspektor odebrał nieprzytomną od podającego mu ją Cho, który po chwili ściągał swój płaszcz.
- Zamarznie po drodze – stwierdził szlachcic, zawijając dziewczynę w swoje wierzchnie odzienie i ponownie biorąc ją w ramiona – więc trzeba ją czymś przykryć.
- A co z tobą? – spytał Sungmin, lustrując go wzrokiem. Mężczyzna był odziany jedynie w ozdobną kamizelkę.
- Przeżyję. Ona jest ważniejsza. Dokąd ją zabierzemy?
Inspektor odszukał w pamięci mapę miasta, myśląc gorączkowo. Najbliżej znajdował się…
- Mój dom. To zaledwie kilka przecznic stąd.
Kyuhyun wstał i poprawił swój płaszcz tak, by osłaniał twarz kobiety przed wiatrem. Spojrzał na przyjaciela.
- Prowadź.
Obaj wyszli z zaułka, wystawiając się na pastwę żywiołu. Wiatr nie słabł; wręcz przeciwnie, zdawał się jakby przybierać na sile, atakując ich ze wszystkich stron z nieuzasadnioną wściekłością. Ulice stawały się coraz ciemniejsze i Lee zanotował sobie w pamięci, żeby wybrać się następnego dnia do nowego latarnika z prośba o uszczelnienie lamp.
Sungmin przytrzymywał dłońmi kołnierz i szalik, chroniąc się przed zimnem. Co chwilę zerkał przez ramię, upewniając się, że hrabia, wraz z dziewczyną, podąża tuż za nim.
Wkrótce stanęli przed znajomymi już szlachcicowi drzwiami. Inspektor otworzył je szybko i przepuścił towarzysza.
- Połóż ją na razie na kanapie w salonie – poinstruował gospodarz, ściągając swój płaszcz.
Kyuhyun wykonał polecenie. Kładąc nieprzytomną na poduszkach, dyskretnie przyłożył ucho do jej klatki piersiowej. Uderzenia serca były słabe, ale miarowe. Hrabia odgiął nieco rąbek płaszcza, odsłaniając szyję dziewczyny, do której przytknął nos. Zaciągnął się jej zapachem, w skupieniu wpatrując się w pulsującą pod skórą tętnicę. Po chwili odsunął się, ponownie ją okrywając.
- Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, ile miałaś szczęścia, prawda? – szepnął, dwoma palcami dotykając jej czoła. Dziewczyna zmarszczyła brwi na moment, ale po sekundzie rysy jej twarzy wygładziły się. – Grzeczna dziewczynka.
- Co z nią? – zapytał Sungmin, przekraczając próg pomieszczenia.
- Bez zmian.
- Trzymaj – Lee podszedł do hrabiego, wręczając mu kilka koców - okryj ją. Ja rozpalę w kominku.
Cho posłusznie zarzucił koce na bezwładna postać, uprzednio zabrawszy swój płaszcz.
Kilka minut później, gdy ogień trzaskał wesoło w kominku, inspektor usiadł na fotelu nieopodal kanapy, chcąc mieć na oku nieoczekiwanego gościa.
- Chyba odzyskuje kolory – uznał, przypatrując się jej twarzy, na którą faktycznie nieśmiało zaczęły wstępować rumieńce.
- Najwyraźniej.
Min przeniósł wzrok na drugiego gościa, który zajął miejsce w fotelu obok, także obserwując śpiącą kobietę.
- Co się stało?
- Nie rozumiem.
- Dlaczego tam byłeś, Kyuhyun? Przecież mówiłeś mi wcześniej, że masz coś ważnego do załatwienia.
Kyu westchnął ciężko i przetarł oczy palcami, sprawiając wrażenie zmęczonego.
- Nadinspektor poprosił mnie o spotkanie. Twierdził, że to nie zajmie wiele czasu, jednak przeciągnęło się aż do tej pory.
- Czego od ciebie chciał?
- Cóż, mówiąc w skrócie, próbował namówić mnie na sfinansowanie nowego wyposażenia dla komisariatu.
Sungmin pokiwał głową ze zrozumieniem. To nie był pierwszy raz, gdy jego szef prosił o wsparcie finansowe co bogatszych mieszkańców miasta. Z różnym skutkiem.
- A ona? – kiwnął głową w stronę kanapy.
Cho ułożył się wygodniej w fotelu, przeczesując włosy palcami.
- Dostrzegłem ją, gdy w drodze powrotnej przechodziłem tamtą ulicą. Leżała na ziemi, nieprzytomna. Pojawiłeś się tam akurat, gdy ją podniosłem, chcąc sprawdzić, czy nadal żyje.
- Czy nadal żyje? – powtórzył detektyw, unosząc brwi w geście zaskoczenia – Dlaczego założyłeś, że mogłoby być inaczej?
Mężczyzna wykonał nieokreślony ruch ręka w stronę okna.
- W taką pogodę? Gdybym nie musiał, nie wystawiłbym nosa za własny próg.
- No tak, chyba masz rację…
Sungmin zrugał się w duchu za podejrzenia wobec Kyuhyuna. Powinien wiedzieć, że przyjaciel nie byłby w stanie zrobić nikomu krzywdy. A przynajmniej nie komuś, kto nie uczyniłby mu nic złego. Inspektor był pewien, że hrabia gdyby chciał, mógłby się zemścić w bardzo dotkliwy sposób. Zdaniem Lee był to jednak zbyt dobry człowiek, by uczynić coś takiego bez logicznego powodu. Tak samo jak widział w nim tę gwałtowność, dostrzegał także uczciwość i swego rodzaju delikatność. To wystarczyło, by mu zaufał.
Dziewczyna poruszyła się pod warstwą koców i powoli otworzyła oczy, rozglądając się dookoła. Przestraszona, drgnęła gwałtownie, gdy Min dotknął jej ramienia.
- Spokojnie, już dobrze, jesteś bezpieczna – mówił kojącym głosem, uśmiechając się uspokajająco. – Mam na imię Lee Sungmin, jestem inspektorem policji. Jak się nazywasz?
- Lee Chaerin. – szepnęła, podnosząc się. Długie blond włosy opadły jej na ramiona, którymi podciągnęła koce pod samą brodę. – Gdzie jestem?
- W moim domu. Ten gentleman – skinął w stronę zajmującego fotel Kyuhyuna – znalazł cię nieprzytomną na ulicy. Przynieśliśmy cię tutaj z obawy, że zamarzniesz.
Chaerin popatrzyła na drugiego z mężczyzn. Cho odwzajemnił spojrzenie, uśmiechając się delikatnie. Wyglądał na rozluźnionego, jednak trybiki w jego umyśle działały na pełnych obrotach. Dracula obliczał w myślach prawdopodobieństwo swej porażki. Oczywiście wiedział, że jest ono minimalne, jednakże nie lekceważył nawet tych kilku dziesiątych procenta. Dziewczyna mogła sobie przypomnieć, w końcu była nieprzytomna, kiedy postanowił wywrzeć wpływ na jej umysł, gdy ją tu przyniósł. Hrabia zastanawiał się także, co powinien zrobić, jeśli panna Lee powie coś na jego niekorzyść. Zdawał sobie sprawę, że w takim wypadku musiałby zaatakować zarówno ją, jak i Sungmina, a to było ostatnią rzeczą, którą chciał uczynić.
Na szczęście blondynka odwzajemniła uśmiech i wyszeptała ciche „dziękuję, panie”.
- Cała przyjemność po mojej stronie, panienko.
- Chaerin – inspektor ponownie dotknął jej ramienia, chcąc zwrócić na siebie uwagę – pamiętasz może, co się stało
Dziewczyna zmarszczyła brwi, usilnie próbując sobie przypomnieć wydarzenia, które miały miejsce w jednej z bocznych uliczek.
- Wracałam do domu od ciotki. Matka prosiła mnie, żebym w drodze powrotnej wstąpiła do aptekarza po leki na bóle głowy. – opowiadała – Weszłam w alejkę, w której mieszka pan Park…
- Ów aptekarz? – uściślił inspektor.
- Tak.
- I co stało się potem?
- Nie wiem, panie inspektorze. – powiedziała Chae. –Niczego więcej nie pamiętam.
- Absolutnie niczego?
- Nic oprócz ciemności.
Sungmin wstał. Przeczesał włosy palcami i zerknął na przyjaciela, mającego nieodgadniony wyraz twarzy. Prawdopodobnie jest tak samo zdezorientowany jak ja, pomyślał detektyw.
- Zrobię coś ciepłego do picia, dobrze? – Dziewczyna pokiwała energicznie głową, nadal zmarznięta.
- Ja podziękuję. Powinienem wrócić do domu – oznajmił Kyu, podnosząc się z zajmowanego dotychczas miejsca.
- Jesteś pewien? Przeszedłeś całą drogę tutaj w samej kamizelce…
- Nic mi nie jest. – Kyuhyun uśmiechnął się promiennie do wyraźnie zmartwionego inspektora. – Dziękuję za troskę – odwrócił się w stronę obserwującej ich panienki. – Jesteś już bezpieczna, nikt nie zrobi ci krzywdy. – pogłaskał ją po głowie, podniósł swój płaszcz i wyszedł na ulicę.
Parę minut później Sungmin i Chaerin sączyli z filiżanek gorącą herbatę. Dziewczyna wyglądała znacznie lepiej. Skóra przestała być chorobliwie blada, a na policzki wpłynął delikatny rumieniec.
Stróż prawa odstawił na bok swoje naczynie, po chwili robiąc to samo z filiżanką, z której piła blondynka.
- Dobrze się czujesz?
- Dobrze, panie inspektorze.
- Nigdzie cię nie boli?
- Tylko gardło i głowa, inspektorze. Chyba się przeziębiłam – zaśmiała się nerwowo.
Detektyw powtórzył czuły gest Kyuhyuna.
- Kiedy sytuacja na zewnątrz się uspokoi, odprowadzę cię do domu. Podaj mi swój adres, dobrze?

*
Ciężkie drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem. Kyuhyun nie potrafił stwierdzić, czy kocha ten dźwięk, czy też go nienawidzi. Kojarzył mu się z latami dzieciństwa, z domem rodzinnym. Pamiętał, że tamtejsze wrota wydobywały podobny dźwięk, z tym, że ten był znacznie cichszy. Mimo to przywoływał wspomnienia brukowanego podjazdu i pokaźnej wielkości bramy, przez którą należało przejechać na koniu, by powracając z polowania przywitać czekającą na dziedzińcu matkę. Były to dobre wspomnienia, pełne ciepła. Zaraz po nich pojawiały się jednak te złe, pełne okrucieństwa i przemocy wizje przeszłości, które, nawet pomimo upływu lat, nękały go niczym potworna mara. Nie chciał tego pamiętać. Pragnął skupić się na pozytywnych scenach z przeszłości, gdyż zdawał sobie sprawę, że te negatywne go zniszczą, doszczętnie deptując człowieczą część jego jestestwa.
Hrabia ściągnął swoje okrycie i rzucił je na wieszak, nie przejmując się, czy ubranie wylądowało na przeznaczonym mu miejscu. Jeśli nie trafił, trudno, ktoś je zaraz podniesie i powiesi.
Mężczyzna skierował swe kroki w kierunku jadalni, skąd dobiegały go odgłosy rozmowy.
Rozmowy, która ucichła, gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia.
Kilka par oczu śledziło go z napięciem, gdy wolnym krokiem przemierzał pokoju. Opadł na kanapę. Ktoś podał mu kielich, ktoś inny nalał wina. Cho spróbował trunku. Był tak wyśmienity, że aż przymknął oczy, rozkoszując się jego smakiem.
- Następnym razem – przerwał ciszę szlachcic – posprzątajcie po sobie. Nie mam zamiaru ratować was za każdym razem. Zrozumiano? – spojrzał na obecnych spod przymrużonych powiek.
- Tak, panie.
- Na pewno?
- Oczywiście, panie!
Kyuhyun uśmiechnął się lekko i ponownie skosztował wina. Rozmowa znowu rozgorzała. Napięcie zniknęło. Zrelaksowany, spokojny hrabia oznaczał bezpieczeństwo i brak zagrożenia, także z jego strony.
Maria przytrzymała rąbek swojej żółtej sukni, przysiadając obok swego pana. Nie odzywała się jednak, czekając na pozwolenie.
Dracula dopił resztę czerwonego płynu, odłożył kielich na stolik po swojej prawicy i dopiero wtedy spojrzał na gospodynię.
- Tak, Mario? Coś się stało?
Kobieta pokręciła głową, uśmiechając się szeroko.
- Ach, nic takiego. Przyszedł list od pana Kima.
- Doprawdy? Pokaż.
Brunetka podała szlachcicowi kopertę i nóż do listów. Kyuhyun przeciął papier i wyciągnął papeterię. Jego usta wygięły się ku górze.
- Mam przygotować pokój, panie?
Kyu złożył list, ponownie wsuwając go do koperty.
- Owszem. Za kilka dni będziemy mieli gości.
Maria wstała, wydając konwersującemu wesoło przy stole towarzystwu stosowne polecenia. Gdy w pomieszczeniu została tylko ich dwójka, odważyła się zapytać:
- A co z inspektorem, panie? Może zacząć coś podejrzewać, gdy przyjadą pańscy przyjaciele.
Kyuhyun wstał i wolnym krokiem podszedł do okna. Obserwując pogrążoną w ciemnościach śpiącą Mortenę, odparł:
- Sungmin nam nie zagraża.

1 komentarz:

  1. Doskonałe! Przeczytałam wreszcie obie części - tą i poprzednią i bardzo mi się spodobało. A więc Yesio i Ryeowook dołączą wreszcie do obsady <3 :) Czekam, pomimo zawieszenia, na więcej :)

    OdpowiedzUsuń