Udało mi się skończyć ten rozdział. W końcu.
Serdecznie dziękuję za komentarze pod HunHanem, naprawdę podniosły mnie na duchu i już
dziś mogę Wam zapowiedzieć kolejnego, tym razem fluffa :3
Tymczasem we wtorek wyjeżdżam na tydzień za granicę. Odpocznę, naładuję baterię. Trzeba mi tego, bo chociaż są wakacje, to moje nerwy są napięte do granic możliwości.
Rozdział zbetowany dodam jutro, teraz muszę zejść z lapka.
* * *
7 lat temu~
Mężczyzna, który
prowadził wykład, zdecydowanie znał się na rzeczy. Sposób, w jaki omawiał różne
rodzaje broni, wyjaśniając ich działanie i podpowiadając sytuacje wymagające
konkretnego uzbrojenia, wywierał na studentach niesamowite wrażenie. Większość
z nich siedziała wciśnięta w twarde siedzenia, na których przyszło im spędzić
najbliższe kilkadziesiąt minut pozornie nudnego monologu profesora, którego
sposób bycia i aparycja sugerowały, iż odbył wieloletnią służbę w terenie.
Rozlewająca się z wolna pośród czerni jego kosmyków siwizna wraz z twardym
wyrazem twarzy i ostrym spojrzeniem skutecznie ściągały wzrok uczniów na jego
osobę. Nikt nie mógł przed tym uciec. Z jednym wyjątkiem.
Kyuhyun był wyraźnie
rozproszony. Nie patrzył na emerytowanego agenta dłużej niż przez kilka sekund
na raz, choć naprawdę starał się skupić na jego słowach. Zdawał sobie sprawę,
iż ten wykład jest dla niego wielce istotny, może nawet bardziej niż wszystkie
pozostałe. Mimo to, niemal natychmiast spoglądał w każde inne miejsce w zasięgu
jego wzroku- w rogi sali, na krajobraz za oknem, na sylwetki obecnych w
pomieszczeniu… Jednak myśli zaprzątało mu tylko jedno.
Co do cholery jest nie
tak z tą dwójką?
Młody student od
pamiętnego dnia w bibliotece wpadł na nich jeszcze kilkakrotnie.
Następnego ranka po
przyjeździe ledwo zwlekł się ze swego nowego łóżka, które tak nawiasem mówiąc
okazało się być o wiele wygodniejsze niż się tego spodziewał. Przecierając
zaspane oczy, zdjął piżamę i wciągnął na siebie pierwsze czyste ubrania, jakie
wpadły mu w ręce, dopiero po chwili orientując się, że ubrał dwie różne
skarpetki, koszulkę tył na przód a spodnie na lewą stronę. Żeby było zabawniej,
kolory kompletnie do siebie nie pasowały, przez co Cho wyglądał jak nieco
skromniejsza wersja klauna. Naprawiwszy swój błąd, powędrował do znajdującej
się w pokoju niewielkiej acz przytulnej łazienki. Obmył zimną wodą twarz i
spojrzał w lustro.
- To mi się śniło,
prawda?- Zastanowił się na głos- Przecież nikt normalny nie biega po bibliotece
z pistoletem na wodę- skrzywił się lekko- tym bardziej wypełnionym kiślem.
Chłopak westchnął
ciężko i potrząsnął głową, jakby chcąc pozbyć się dziwnych myśli.
- Nikt nie jest aż
takim debilem.- Prychnął.
Pół godziny później
uświadomił sobie, jak bardzo się mylił.
A pomylił się dosyć
boleśnie. Dosłownie.
*
Schodził właśnie po
schodach na dół, za cel obrawszy sobie stołówkę (w końcu od dziś był biednym,
głodującym studentem!), gdy usłyszał jakieś wrzaski. Podszedł ostrożnie do
drzwi jadalni, które po chwili wahania odważył się nieco uchylić, zaglądając do
środka. Pod wpływem impulsu rozwarł je szerzej, chcąc wejść do pomieszczenia i
dowiedzieć się, co się dzieje. I to był jego błąd.
Pierwszym, co
dostrzegł, było latające we wszystkie strony jedzenie, lądujące na ścianach,
meblach bądź uczniach, będących i strzelcami, i celami. Studenci poprzewracali
stoły, tworząc z nich swego rodzaju okopy, w których mogli się schronić przed
atakiem wroga. Rechoczące indywidua przemykały slalomami z jednej barykady do
drugiej, przez co Cho nie mógł stwierdzić, czy była to zorganizowana bitwa, czy
najzwyklejszy na świecie spontan. Nieświadomie postąpił krok naprzód i w
następnej sekundzie leżał na pokrytym mąką skrawku podłogi, jęcząc cicho z
bólu. Chwilę później wrzawa ucichła, a to za sprawą pełnego złości wrzasku:
- MÓWIŁEM, ŻE NIE
RZUCAMY MEBLAMI, MORONY!
Kyuhyun otworzył oczy,
spoglądając na leżące obok krzesło, a następnie na pochylającego się nad nim
chłopaka z biblioteki.
- Nic ci nie jest,
Kyuhyunnie?- Spytał Jongwoon.
Kyu przeniósł wzrok na
mebel, który dosłownie zwalił go z nóg i pokręcił głową z niedowierzaniem. Czy
on śnił? Dojmujący ból w lewym udzie przeczył tej tezie. To z pewnością nie był
sen, tylko jakaś chora, równoległa rzeczywistość, w której poważni studenci atakowali
się nawzajem produktami spożywczymi i krzesłami. Kyuhyunowi przeszło przez
myśl, że może jednak wypadałoby odstawić na trochę Starcrafta. Ta gra miała na
niego najwyraźniej zły wpływ.
- Kyuhyunnie?- Kim
spojrzał na niego z troską w oczach.
- To twój kumpel,
Jongwoon?- Zapytał stojący nieopodal chłopak, bawiący się trzymaną w dłoniach
miską budyniu, prawdopodobnie chcąc go komuś wylać na głowę.
- Ni…- chciał
zaprotestować Cho, w czym przeszkodziła mu dłoń Jongwoona, zasłaniająca jego
usta.
- Owszem.- Potwierdził
starszy.- A w moich przyjaciół się nie rzuca krzesłami.- Warknął, piorunując
kulącego się pod ścianą osobnika, który pod wpływem jego spojrzenia wymamrotał
ciche przeprosiny.
Po chwili studenci
rozeszli się i zaczęli sprzątać jadalnię, postępując według niepisanej zasady,
która mówiła, iż bajzel po wojnie sprzątają żołnierze. Jakkolwiek dziwny by nie
był ten kampus, jego lokatorzy potrafili być porządnymi ludźmi. Czasami.
Kyuhyun odciągnął
zawadzające mu palce od swojej twarzy, piorunując ich właściciela.
- Nie jesteśmy
przyjaciółmi. Nawet się nie znamy.- Zaoponował Cho.
- Kim Jongwoon.
- Wiem, jak masz na
imię, ale…
- A ty jesteś Cho
Kyuhyun- uciął Kim, wzruszając ramionami lekceważąco, po czym uśmiechnął się
szeroko- więc, skoro już się poznaliśmy, mogę się nazywać twoim znajomym.
- Znajomym tak-
potwierdził Kyu- przyjacielem nie.
- A co to za różnica?-
Zdziwił się starszy.
Młodszy chłopak miał
ochotę uderzyć się dłonią w twarz, niedowierzając głupocie swego, bo wszystko
na to wskazywało, hyunga. Czy można być jeszcze dziwniejszą osobą?
Parę godzin później
okazało się, że owszem, można.
*
Znowu szedł do
jadalni, tym razem na kolację. Chcąc uniknąć ponownego uderzenia przez latające
meble, ostrożnie uchylił drzwi i przez wąska szparę zajrzał do środka.
Upewniwszy się, iż bitwa się skończyła a stołówka jest bezpieczna, wszedł do
środka.
Tym razem studenci
siedzieli przy stolikach, zajadając się kanapkami, sałatkami oraz mniej
zdrowymi potrawami, wymieniając się między sobą spostrzeżeniami z pierwszego
dnia spędzonego na uczelni. Co rusz z różnych zakątków sali słychać było głośne
wybuchy śmiechu, kłótnie na temat wykładowców i jęki zawodu z powodu kończących
się dni wolności. Mimo wszystko większość uczniów była nastawiona
entuzjastycznie do kolejnego roku pełnego wrażeń. Bądźmy szczerzy- kto chociaż
raz w życiu nie zapragnął wysadzić czegoś w powietrze i obserwować rosnącej
kuli ognia?
Kyuhyun odprężył się i
zaczął szukać wzrokiem wolnego miejsca. Jednak pierwszego dnia wolał nie siadać
koło obcych mu osób. Nie chciał się narzucać. Postanowiwszy w duchu, iż jutro
na zajęciach postara się zawrzeć nowe znajomości, ruszył w stronę obleganego
przez głodną młodzież szwedzkiego stołu. Nie zdążył przejść nawet połowy drogi,
gdy poczuł silne pociągnięcie za łokieć i uderzenie w bolącą łydkę. Stęknął
cicho.
- Co do…
- Yah, Kyuhyunnie,
zjedz z nami!- Uśmiechnął się Kim Jongwoon.
Cho spojrzał na niego
z niedowierzaniem.
- Niby czemu miałbym z
tobą jeść?- W złości zapomniał o dodaniu „hyung”.
- Bo jesteśmy
przyjaciółmi?
- Nie jesteśmy.-
Warknął nowy student, próbując wstać. Bezskutecznie.
- Hyung, nie
przytrzymuj go tak.- Odezwał się towarzysz Jongwoona z biblioteki, obecnie
zajadający się jajecznicą.
- Właśnie.- Przytaknął
Kyu.- Puść mnie.
- Czemu?- Zdziwił się
starszy Kim.- Chciałem, żeby z nami zdjadł.
- A widzisz, żeby miał
talerz?- Westchnął Ryeowook.
Jongwoon zamyślił się
głęboko, wpatrując się gdzieś w przestrzeń. Nagle krzyknął:
- Faktycznie!
Ryeowook- chłopak poderwał się i podał przyjacielowi rękę zniewolonego Cho-
pilnuj go.
W następnej sekundzie
Kyuhyun obserwował plecy oddalającego się od nich Kima, zagarniającego po
drodze pustą tacę.
- Nie przejmuj się
nim.- Odezwał się młodszy Kim, puszczając jego nadgarstek.- Przywykniesz.
- Nie wiem, czy chcę.-
Skrzywił się Kyu, odwracając się do towarzysza.- On jest dziwny.
- Wiem, że jest.
Słuchaj…
- Kyuhyun.
- Kyuhyun. Jongwoon
hyung jest dość specyficzną osobą, ale da się go polubić.- Uśmiechnął się Ryeo,
widząc niepewne spojrzenie swego dongsaenga.- Zresztą nie wydaje mi się, żebyś
miał inne wyjście.- Zachochotał.
Cho zmarszczył brwi,
skonsternowany.
- Niby czemu?- Chciał
wiedzieć.- Do niczego mnie nie zmusi.
- Nie, ale, mówiąc
wprost, nie odczepi się od ciebie.
- Nie rozumiem…
Ryeowook westchnął
ciężko i odłożył widelec. Pochyliwszy się w stronę Kyuhyuna, z wymalowaną na
twarzy powagą powiedział:
- Tak naprawdę on nie
ma zbyt wielu przyjaciół. Jest powszechnie lubiany i szanowany, jak miałeś
okazję zauważyć dziś rano, ale mało osób dopuszcza do swego bliskiego
otoczenia. To nie tak, że nienawidzi ludzi czy coś w tym stylu.- Zaoponował,
widząc cień obawy w oczach młodszego.- Po prostu w dzieciństwie ktoś go bardzo
skrzywdził i teraz ma ograniczone zaufanie. Starannie selekcjonuje swoich
znajomych. Dlatego też pogratulowałem ci wczoraj przyjęcia do grona jego
przyjaciół.- Uśmiechnął się.
- Skoro tak bardzo
uważa na to, z kim się zadaje- zastanowił się Cho- to dlaczego tak szybko uznał
mnie za przyjaciela?
Kim wzruszył
ramionami, nieco rozbawiony.
- Nie wiem. Musiał
zobaczyć coś w twoich oczach, co go przekonało.
- Wiem, co w nich
dojrzał.- Prychnął chłopak.- Wątpliwości względem jego zdrowia psychicznego.
Ryeowook wybuchnął
gromkim śmiechem, a po chwili dołączył do niego Kyuhyun. Mimo wszystko
sytuacja, w której się znalazł, była dosyć zabawna.
- Yah, z czego się
cieszycie?- Zapytał Jongwoon, zaskoczony wesołością, jaką zastał przy jego
stoliku.- Coś przegapiłem?
- Nie, hyung.- Zaśmiał
się Ryeo, ocierając łzę rozbawienia z kącika oka.- Po prostu sobie z Kyuhyunem
troszkę poplotkowaliśmy.
- O kim?
- O tobie.- Wypalił
Cho, patrząc mu prosto w oczy.- Chciałem wiedzieć, kim jest osoba, która
nieustannie powoduje u mnie obrażenia cielesne.
- Obrażenia?
- Obite biodra z
biblioteki i noga, w którą oberwałem krzesłem.- Przypomniał najmłodszy.
- To nie ja rzuciłem ciebie
tym krzesłem.- Mruknął pod nosem Jongwoon.
- Dobra- Kyu wzniósł
oczy do nieba w geście rezygnacji- za to cię nie obwinię.
Ryeowook ponownie się
zaśmiał, widząc przekomarzającego się z jego przyjacielem nowego kolegę. Przeniósł
wzrok na speszonego, ale uradowanego Kima. Kyuhyun dowiedział się później, iż
Ryeo uznał, że ta znajomość wyjdzie ich hyungowi na dobre.
- Masz, jedz.-
Najstarszy podsunął Kyu pod nos tacę z talerzem kanapek i kubkiem herbaty.-
Rano nic nie zjadłeś, prawda?
Cho zmierzył chłopaka
podejrzliwym spojrzeniem, jakby obawiając się, iż ten dodał do jedzenia
arszenik, jednak po chwili zabrał się do jedzenia.
- Nie zdążyłem.- Potwierdził,
żując kanapkę z serem i szynką.- Dzięki. Ale nie spodziewaj się, że zacznę
nazywać cię hyungiem, bo dałeś mi jeść.
Jongwoon zaśmiał się
cicho, wywołując tym lekki uśmiech na twarzach towarzyszy.
- Zobaczymy.
*
Kyuhyun potrząsnął
głową, ponownie starając się skupić uwagę na wykładowcy. Bezskutecznie. Przed
oczyma stanęły mu sceny z kolejnych dni, podczas których nieustannie wpadał na
poznaną dwójkę. Studenci zaproponowali mu grę w podchody (Cho zastanawiał się,
dlaczego oni w tym wieku chcą się jeszcze w to bawić, ale szybko przekonał się,
że nie o takie podchody im chodziło. A przynajmniej nie na zasadach, które
znał.), wspólne wyskoczenie na basen (w sensie dosłownym…). Wyrazili także
niepokojący Kyuhyuna entuzjazm, gdy wpadli na pomysł, żeby podarować nowemu
koledze jego własny pistolet na wod… kisiel. Cho oczywiście odmówił, zarzekając
się, że nigdy nie weźmie udziału w czymś tak idiotycznym.
Kilka miesięcy później
przekonał się, że jego odmowa została puszczona mimo uszu.
~*~
W mieszkaniu panowała względna cisza, przerywana przez
dźwięk wydobywający się ze ściszonego, starego telewizora. Zasłony na oknach
zaciągnięto, nie pozwalając przedostać się nawet najmniejszemu promykowi
światła słonecznego. Na beżowych ścianach raz po raz ukazywała się kolorowa
smuga, rzucana przez ekran telewizora. Leciała komedia, jednak mężczyzna leżący
na kanapie nie oglądał jej już od dobrej godziny. To nie tak, że ich nie lubił,
wręcz przeciwnie, uwielbiał umilać sobie w ten sposób czas, a ten film był
szczególnie zabawny. Jednakże zaprzątające mu od kilku dni myśli nie pozwalały
skupić się na fabule, która normalnie w przeciągu kilku minut spowodowałaby
bolesne od śmiechu skurcze przepony.
Nie ważne, co robił i jak bardzo się starał, nie potrafił
wyrzucić go z pamięci. Wcześniej jakoś mu się to udawało. Po roku zdawania
sobie i innym pytań, obwiniania siebie, jego, całego świata i ogólnie rzecz
biorąc po całych dwunastu miesiącach cierpienia był w stanie skupić myśli na
czymś innym. Mógł szczerze się uśmiechnąć, normalnie funkcjonować, pracować jak
każdy inny agent. Ba, od większości był nawet lepszy! Czuł dumę, wspominając
zakończone sukcesem misje. Odpoczywał sam lub w gronie rodzinnym, niczym się
nie przejmując. Tym razem było jednak inaczej, a to za sprawą
Kima-Pierdolonego-Jongwoona i jego nagłego powrotu.
Kyuhyun starał się nie zastanawiać, gdzie był, co robił a
także jak i dlaczego zniknął trzy lata temu. To już nie powinno go obchodzić.
Nie teraz, kiedy on zdołał zacząć życie na nowo, bez tego kretyna, pałętającego
się mu pod nogami. Tak, wmawiał sobie
Cho, on mi tylko cały czas przeszkadzał,
a tamto wtedy się nie liczy. Nie liczy….
Podskoczył gwałtownie, gdy z rozmyślań wyrwał go
niespodziewany dzwonek do drzwi. Zwlókł się z kanapy i podszedł do drzwi,
wyglądając przez wizjer. Zmarszczył brwi. Nikogo nie dostrzegł. Otworzył drzwi,
wychylając się na zewnątrz i spoglądając na schody, które okazały się być
puste.
Cofając się do mieszkania, kątem oka zauważył coś białego,
leżącego na wycieraczce. Pochylił się, by podnieść kopertę i zatrzasnął drzwi.
Przyjrzał się swemu imieniu i nazwisku, zapisanymi starannie
na białym papierze, który po chwili rozerwał, chcąc wyjąć list. Jego oczy
zwęziły się groźnie, a z ust wydostał się złowieszczy syk:
- Chyba sobie, kurwa, kpisz!
Kyuhyun w złości rzucił kawałkiem papieru i szybkim krokiem
podążył do kuchni. Czując narastającą furię, kopnął stojący pod ścianą kosz na
śmieci, przewracając go z głośnym hukiem. Starał się wyrzucić z pamięci podrzucony
mu liścik.
Kyuhyunnie,
porozmawiaj ze mną. Tęskniłem za Tobą, tak bardzo tęskniłem. Cieszę się, że
mogłem Cię znów zobaczyć i że będziesz moim partnerem w czekającej nas misji.
Modliłem się, żebyś to był Ty i moja prośba została wysłuchana. Więc może teraz
mi wybaczysz? Jongwoon.
- Nigdy w życiu.- Warknął Kyuhyun, wracając do przedpokoju,
by podrzeć kartkę, wyrzucić i zapomnieć, jakby nigdy jej nie dostał.
I jakby nigdy nie rozdrapała starych, wciąż otwartych, ran.
Cholera, znowu zaniedbałam Twój blog unni :( * możesz mi dać wpierdol* Ale myślę,że nie jest za późno na rehabilitację ;) No to do rzeczy :
OdpowiedzUsuńNajbardziej na świecie kocham Twoje opisy, nawet jeśli są długie to nie ucieka wątek, nie są nużące i powplatane tam gdzie potrzeba co tworzy naprawdę wspaniałą całość. Lubię również Twoje poczucie humoru, nie jest przesadzone, ale czasami naprawdę zwijam się ze śmiechu ><. Podoba mi się to, w jaki sposób przedstawiasz postacie, każda jest unikalna i ma jakaś swoja historię. Ciekawi mnie jak rozwinie się sprawa z Yesungiem i czy Kyu mu wybaczy, bo z nim to nigdy nic nie wiadomo ;)
Piszesz naprawdę wspaniałe opowiadania, więc więcej wiary w siebie, bo ilość komentarzy czy wejść na bloga nie odzwierciedla Twojego potencjału <3 Jestem pewna, że ktoś niedługo doceni talent, który w sobie nosisz i nie cierpliwie na to czekam ^^
Czekam na następne rozdziały, życzę ci duuuuuuuuuuuuużo weny i żeby wszelkie kryzysy poszły w pizdu daleko od ciebie <3
Okropna dongsaeng
Kyu__Yeol