I tak oto kończymy "Gejmisję".
Dziękuję wszystkim tym, którzy mimo ewidentnego braku sensu tej historii
nie porzucili czytania GM (chociaż było to jak najbardziej wskazane xD)
Bardzo się cieszę, że mam to już za sobą xDD
Mam nadzieję, że nie zepsułam za bardzo końcówki xd
Do zobaczenia przy czymś bardziej ambitnym!
* * *
PUNKT „NIKOGO JUŻ NIE
OBCHODZI KTÓRY” – CIESZ SIĘ SUKCESEM ALBO IDŹ SIĘ POWIESIĆ NA KLAMCE, JEŚLI
ZRYPAŁEŚ
Kolejny tydzień
minął w miarę spokojnie. Poziom wody w Seulu wrócił do normy i służby
porządkowe z pomocą poczuwających się do obowiązku obywateli zajęły się
sprzątaniem miasta. Specjaliści mieli ręce pełne roboty, ponieważ w każdym
zakątku stolicy znajdowało się coś, co wymagało naprawy i domostwo wręcz
krzyczące o remont. Ludzie starali się, w miarę możliwości, przejść nad
powodzią do porządku dziennego. Zaczęli ponownie wychodzić z domów, spacerować
po ulicach, chodzić do pracy, przekonani, że wraz z przeprowadzoną generalną renowacją
ich życia wrócą do normy.
Ktoś jednak nie
potrafił się tym wszystkim cieszyć.
Od tamtego
pamiętnego spotkania nie było chwili, by Lee Donghae nie myślał o tym, co
powiedział mu Heechul. Słowo "męski" nieustannie obijało mu się o
ściany czaszki, nieznośnie raniąc jego biedny, rybi móżdżek niczym wredny
szerszeń, który nie ma nic lepszego do roboty niż wkurzanie niewinnych ludzi.
Hae chciałby mieć coś na kształt sprayu na owady, którym mógłby się choć na
chwilę opędzić od nie dających mu spokoju wspomnień. Nie zrozumcie go źle,
chłopak był w siódmym niebie. Kto by się nie cieszył, gdyby jego crush w końcu
spojrzał na niego jak na potencjalnego partnera? Chłopak latał pod sufitem. Na
początku. Potem emocje opadły i choć radość pozostała, do głosu doszedł
rozsądek. Co najbardziej zaskakujące, nie w postaci Hyukjae. Tym razem był to
zdrowy rozsądek należący do Lee Donghae. Albo raczej chłodna kalkulacja
pomieszana z nagłą irytacją.
Donghae z dnia na
dzień stawał się coraz bardziej zniecierpliwiony. Całą sytuację pogarszało to,
że codziennie gdzieś z Heechulem wychodził, który wyraźnie traktował go inaczej
niż wcześniej. Chętniej go dotykał i często rzucał mu długie, w mniemaniu Hae
dwuznaczne, spojrzenia. Ale nic poza tym i chłopak już zaczynał mieć tego
wszystkiego dość. Któregoś wieczora sięgnął po "Gejmisjowy" zeszyt
Kyuhyuna i zaczął przeglądać plan działania. Utknął na punkcie czwartym, a projekt
młodszego przewidywał jeszcze kilka etapów, między innymi wybadanie stosunku
Hee do homoseksualistów (i ewentualne udowodnienie mu plusów należenia do
takiej społeczności) oraz pokazanie się jako dobry i troskliwy partner. Było
tego jeszcze więcej, Cho się przyłożył, ale Lee nie miał w sobie tyle
cierpliwości, by przebrnąć przez całość.
Ostatnim
katalizatorem, który popchnął go do działania, był film "Titanic".
Chłopak obejrzał go z Hyukjae i miał totalnie w dupie, że i kumpel i jego pies
patrzą się na niego jak na debila, kiedy ten ryczał przez pół filmu jak bóbr.
Jak mógłby zwracać na nich uwagę, skoro oczyma wyobraźni na miejscu Jacka
widział Heechula, a siebie jako Rose?
Tego samego
wieczora, kiedy pojawiły się napisy końcowe a Hae wydmuchał nos, Lee Hyukjae
usłyszał coś przerażającego.
- Chcę powiedzieć
Heechulowi hyungowi.
Ręka Eunhyuka,
dumnie dzierżąca kanapkę, zamarła w połowie drogi do jego ust.
- Co mu chcesz
powiedzieć?
- Że go kocham.
Pomidor zsunął się
z powrotem na talerz z wrażenia.
- Ale jak to?
Przecież jeszcze nie doszedłeś nawet do połowy tych punktów od Kyuhyuna! Chcesz
wszystko zepsuć?
- Mam już dość
czekania, Hyukkie - westchnął Donghae - jestem już zmęczony.
- Ale... -
próbował protestować Hyuk, jednak przyjaciel przerwał mu, kręcąc głową.
- Nie, Hyukkie. Wystarczy
już czekania. Teraz albo nigdy.
- Wiesz, że możesz
się rozczarować, prawda? - spytał starszy chłopak. - Może się okazać, że tym
pośpiechem wszystko zepsujesz.
- Wiem, ale nawet
jeśli, to trudno. Co mi hyung zrobi? Wyrzuci przez okno?
Żaden z nich tego
nie skomentował, ponieważ obydwaj wiedzieli, że jest to jak najbardziej
możliwe.
- Dobra -
skapitulował Hyukjae - idź. Powodzenia. Ale nie myśl sobie, że będę potem
wysłuchiwał twoich ryków, jak zjebiesz całą sprawę.
- Po prostu
trzymaj kciuki, Hyukkie – rzucił Donghae i opuścił mieszkanie najlepszego
przyjaciela.
Chłopak następne
parę godzin snuł się bez celu po mieście, usiłując zebrać jakoś myśli i znaleźć
sposób na powiedzenie wszystkiego Heenimowi bez ryzyka dostania kosza. Był tak
pogrążony we własnych rozmyślaniach, że nie dostrzegał panującego dookoła
bałaganu po powodzi, pracujących mimo późnej pory robotników i gigantycznego
truchła Krystyny, której wielkie cielsko zablokowało jeden z największych
skrzyżowań w Seulu. Zresztą co w tym dziwnego? Kim Heechul był ważniejszy od
jakiejś wielkiej, śmierdzącej już ryby.
Było już bardzo
późno w nocy (o ile dziesiątą wieczorem można nazwać późną nocą, ale nie
wchodźmy zbyt głęboko w psychikę naszego głównego kretyna tej opowieści), gdy
nogi same zaprowadziły go pod drzwi mieszkania. Donghae z zaskoczeniem
odnotował fakt, iż znalazł się nie przed wejściem do swojego domu, lecz przed
drzwiami Heechula. Stał tam chwilę, niepewny co zrobić - czy zapukać, czy uciec
z krzykiem… albo bez krzyku, żeby starszy się nie zorientował, że tu był?
Ostatecznie
chłopak wziął głęboki wdech i podniósł swą drżącą dłoń, by zapukać do drzwi.
Teraz
albo nigdy…!
Kilka sekund
później stanął przed nim facet jego marzeń. Na dodatek…
- Donghae? Co tu
robisz o tej porze? – spytał Heechul, a widząc spojrzenie swego ulubionego
dongsaenga wbite w jego mokre włosy, dodał – właśnie brałem prysznic.
- Uhm… Nie chcę
przeszkadzać, hyung – wymruczał pod nosem nagle speszony Hae.
Hee machnął ręką
lekceważąco.
- Daj spokój, już
skończyłem. Właź.
Młodszy z
przyjaciół przekroczył próg mieszkania i skierował się do salonu, gdzie obydwaj
usiedli na dużej kanapie.
Donghae zapatrzył
się na kroplę wody, która subtelnie gładziła heechulowy policzek, potem szyję,
następnie musnęła jego prawy obojczyk i zniknęła pod koszulką, skrywającą górne
partie ciała Kima. Chłopak pomyślał, że chciałby tak jak ta kropelka móc badać
fakturę skóry Heenima. Pragnął dowiedzieć się, czy jest tak gładka i
nieskazitelna, jak się wydawała, czy…
- Hae?
Młodszy potrząsnął
głową, starając się nie pozwolić rumieńcowi wpłynąć na jego lico, gdy ujrzał
badawczy wzrok swego hyunga.
- T-tak?
- Co się stało? –
chciał wiedzieć Heechul. – Nigdy nie przychodziłeś do mnie na noc.
- Dlaczego myślisz,
że zostanę na noc? – zapytał drżącym głosem Hae.
- Cóż… - kącik ust
Hee uniósł się nieznacznie – nazwijmy to przeczuciem.
Donghae spuścił
wzrok i zaczął bawić się rąbkiem swej koszulki z uśmiechniętą rybą Nemo.
Heechul miał jednak inne plany. Chwycił swego dongsaenga dwoma palcami za brodę
i zmusił go do spojrzenia sobie w oczy.
- Powiedz mi, o co
chodzi – rzekł w domyśle pokrzepiającym głosem, który jednak sprawił, że
drugiego ze strachu przeszedł dreszcz.
Jak miał mu
wyznać, że od kilku miesięcy jest w nim zakochany po uszy? Przecież te
wszystkie objęcia i muśnięcia dłoni mogły nic nie znaczyć, Heechul jest
dotykalski. A przeszywający go na wylot wzrok? Od zawsze tak na niego patrzył,
więc to nic niezwykłego!
Ale Donghae sobie
obiecał. Przyrzekł samemu sobie, że dzisiaj mu powie, że nie wycofa się,
cokolwiek by się nie działo.
- Jesteś moim
ukochanym hyungiem – wypalił, a Hee uśmiechnął się na te słowa.
- Wiem o tym.
- Nie, nie
rozumiesz – pokręcił głową Lee. – Jesteś moim ukochanym hyungiem. Dosłownie. –
podkreślił ostatnie słowo coraz bardziej trzęsący się chłopak.
Zapadła cisza,
której nie przerywało nawet tykanie stojącego w rogu pokoju zegara. Czy był
zepsuty? A może tak jak Hae czekał na odpowiedź Heechula?
Ten moment był
zwieńczeniem wielotygodniowego wysiłku Donghae. Właśnie ta chwila miała stać
się końcem dotychczasowej katorgi ukrywającego swe uczucia licealisty, bądź
początkiem kolejnej, tym razem znacznie dotkliwszej tortury, jaką było życie ze
złamanym sercem.
Nagle chłopak
poczuł dotyk drugiej dłoni, tym razem na swoich włosach. Brązowe pasma
przesuwały się swobodnie między palcami siedzącego obok Heenima. Starszy
spoglądał na niego z wyraźną czułością w oczach, której nawet tak tępy osobnik
jak Lee Donghae nie mógł przeoczyć czy źle zinterpretować.
- Ja ciebie też,
Hae – powiedział cicho Heechul
- A-ale jak to…? –
zająknął się Donghae, nie wierząc własnym uszom.
- Po prostu –
odparł Kim, po czym przysunął się do oniemiałego towarzysza, by złożyć na jego
ustach delikatny pocałunek.
* * *
Ranek nadszedł
stanowczo zbyt szybko. Jednak to nie budzik wyrwał Donghae z krainy snów, a
trzy zupełnie niezwiązane ze sobą rzeczy.
Po pierwsze,
promyki słońca postanowiły zatańczyć sobie kankana akurat na jego powiekach. Cholerna gwiazda, niech ją szlag.
Po drugie, zimno.
Najwidoczniej złośliwość przedmiotów martwych jest wyjątkowo prawdziwa, kiedy
chodzi o kołdry, gdyż ta Heechula jakimś cudem znalazła się po drugiej stronie
pokoju, skazując ubrane inaczej ciało Hae na zamarznięcie.
Po trzecie, hałas.
Zupełnie jakby w salonie siedziała jakaś zgraja bandytów, urządzająca sobie
after party po napadzie na sklep całodobowy z chemią gospodarczą.
Ostatecznie
Donghae zdecydował się wstać, nie mogąc dłużej zdzierżyć wszystkich tych rzeczy,
które uniemożliwiały mu dalszy sen.
Poruszając się
wyjątkowo ostrożnie, czego powód był chyba bardziej niż oczywisty, ubrał się w
pierwsze rzeczy, które wpadły mu w łapki i poczłapał do salonu, gdzie wbrew
swoim oczekiwaniom w postaci świętujących rabusiów zastał…
Całą swoją paczkę.
- O, Donghae! –
zawołał Heechul. – W końcu wstałeś!
- Uhm… - on jednak
jedynie wodził bezmyślnie wzrokiem po kilkunastu siedzących na wszelkich
obecnych w pomieszczeniu meblach i podłodze chłopakach.
- Chodź do mnie,
skarbie. – Hee przywołał do siebie go gestem dłoni, a ten, jeszcze bardziej
odurzony przez słowo na „s”, posłusznie usiadł swemu nowemu kochankowi na
kolanach.
- Nie sądziłem, że
dożyję tego dnia. – Eunhyuk pokręcił głową z niedowierzaniem, na co jego
najlepszy przyjaciel oblał się rumieńcem
- Jakiego dnia? –
spytał Heechul, gładząc wolnymi ruchami plecy Hae.
- Tego, w którym
Donghae sprawi, że zmienisz orientację.
- Nie zmieniłem
orientacji – prychnął Chul. Wyciągnął rękę w kierunku leżącego na stole zeszytu
i, przeczytawszy tytuł, spojrzał na Kyuhyuna – Serio, Cho? „Gejmisja”?
Myślałem, że stać cię na więcej.
Kyu oczywiście,
jak to on, natychmiast rzucił jakąś ripostą, przez co zdecydowana większość
towarzystwa nie zauważyła pełnego lęku spojrzenia Donghae wbitego w rękę Hee,
która machała wte i wewte gejmisjowym notatnikiem. Czy Chul będzie na niego zły
i go zostawi, skoro o wszystkim się dowiedział?
- Zamknij mordę,
gówniarzu – warknął Heechul – powinieneś był wymyślić coś ambitniejszego, a nie
jakąś z dupy wziętą „Gejmisję”!
- Wal się,
musiałem działać spontanicznie! Nie myśl sobie, że skoro kazałeś mi to zrobić,
to ja będę ślęczał całe dnie i noce, próbując spełnić twoje zachcianki!
- Tak właśnie
myślałem!
- Czekajcie, stop.
– Sungmin przerwał sprzeczkę. – Jak to „kazałeś”?
Heenim oparł się
wygodnie i odetchnął głęboko, zanim odpowiedział:
- Normalnie
kazałem. Poza tym – tu pomachał zeszytem – mission failed, panowie.
- Jak to? – chciał
wiedzieć Hyukjae. – Tłumacz się, hyung!
Zamiast niego
odezwał się Kyu, który już nie mógł dłużej wytrzymać:
- Hyung mnie
szantażował i kazał ułożyć „Gejmisję”, żeby Donghae hyung się o niego postarał,
bo jaśnie księciuniowi nie chciało się ruszyć dupy. – Widząc pytające
spojrzenia przyjaciół, dodał. – No kurde no, ludzie! Heechul od cholera jedna
wie, kiedy ma mega crusha na Hae, ale mu się palcem nie chciało kiwnąć, więc gdy
ukradłem mu karmę dla kota, on dał mi bana w grze i powiedział, że mi go nie
cofnie, póki czegoś z tym nie zrobię.
- Tak pokrótce. – Przytaknął
Chul. – A tak gwoli ścisłości – mission failed, bo nie jestem gejem, tylko bi.
Ale dosyć o wspaniałym mnie! Jungsu –
zwrócił się do najstarszego, który w dalszym ciągu przetwarzał otrzymane
informacje – jak tam twój komornik?
Leeteuk zamrugał
kilkukrotnie oczyma, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Cóż – zaczął
wolno – chyba dał mi spokój, bo już ni dostaję żadnych wiadomości…
Siedzący obok
Kangin zgiął się nagle wpół i krzyknął:
- Nie mogę już
dłużej…! – podniósł przesłonięte łzami spojrzenie na najstarszego –
Przepraszam, Jungsu hyung!
- Za co?
- To ja jestem
komornikiem. – Wszyscy przyjaciele jak jeden mąż odwrócili się w stronę Kangina
z zaskoczenie wymalowanym na twarzy. – To ja wysyłałem te listy i wszystko…
- Ale dlaczego? –
zapytał zszokowany Teuk.
- Od jakiegoś
czasu mi się podobasz… Poza tym słyszałem, że dostałeś w spadku fermę arbuzów…
- A nie
przypadkiem plantację…? – wtrącił Zhou Mi, za co natychmiast został zamordowany
spojrzeniem Youngwoona.
- FERMĘ, ONE CZUJĄ!
ARBUZY ŻYJĄ, CZEMU TY TEGO NIE ROZUMIESZ?!
Tymczasem Donghae
i Heechul, kompletnie olewając resztę towarzystwa, obdarzali się czułymi
spojrzeniami, uściskami i wyznaniami.
- Naprawdę mnie
kochasz? – uśmiechnął się Hae.
- Oczywiście –
potwierdził Heenim, przyciągając drugiego chłopaka bliżej siebie. – Przepraszam
za tę całą intrygę, ale kiedy zobaczyłem, jak na mnie patrzysz, to przyszło mi
do głowy, że byłoby ciekawiej, gdybyś to ty miał się o mnie starać, a nie na
odwrót.
Donghae zaśmiał
się jedynie i cały szczęśliwy, wtulił się mocno w migdała swego życia.
*
* *
Podczas pisania opowiadania nie ucierpiały żadne
migdały, żarłacze białe, obywatele
Korei
Południowej czy grające w Pou w krzakach ninja – jedynie umysł autorki i jej
bety.
Biedni mieszkańcy Seulu XDDD. HAHAHAHAHA BOŻE WYOBRAZIŁAM SOBIE HAE OGLĄDAJĄCEGO TITANICA I HYUKA PATRZĄCEGO NA NIEGO JAK NA DEBILA XDDDDD.
OdpowiedzUsuń" Nigdy nie przychodziłeś do mnie na noc.
- Dlaczego myślisz, że zostanę na noc? – zapytał drżącym głosem Hae.
- Cóż… - kącik ust Hee uniósł się nieznacznie – nazwijmy to przeczuciem." Heechul mistrz, on już ma wszystko zaplanowane z góry XDDD. "Ja ciebie też, Hae – powiedział cicho Heechul
- A-ale jak to…? – zająknął się Donghae, nie wierząc własnym uszom.
- Po prostu – odparł Kim, po czym przysunął się do oniemiałego towarzysza, by złożyć na jego ustach delikatny pocałunek." AWWWWW To było przesłodkie <3 *-----*. Biedny Kyu, Heechul powinien bardziej docenić jego wyobraźnię XDD. HHAHAHHAAHA LEE I SPADEK W FORMIE ARBUZÓW XDDDD. O Boże, jebłam z Kangina, w końcu każdy sposób jest dobry XDDD. I końcówka oczywiście przeurocza <3. Oky, rozdział skomentowany to czas na inną sprawę. A więc, rozumiem, że wkurza cię brak odzewu z strony czytelniczek (Tak, weszłam sobie wczoraj na twojego Twitta, przepraszam jeśli tego nie lubisz ;-;). Jedyne o czym mogę cię zapewnić to to że czytają, tylko może po prostu nie lubią pisać komentarzy. Ja też nie lubiłam, ale napisałąm jeden a skoro to jest taki motywujący kopas w dupas dla autorek, to się zoobowiązałam przed samą sobą napisać choć kilka słow. Więc decyzja należy do ciebie. Osobiście nie chciałąbym żebyś usuwałą/przestała dodawać rodziały. Bo ja i kilka moich przyjaciółek bardzo je lubimy. Wiem jak trudno napisać yaoi, sama przez to przechodziłam, ale twoje śą naprawde świetne. Ale jak pisałąm wcześniej, to ty tu decydujesz czy nadal chcesz pisać. Dobra, koniec mojego przynudzania XDD. Trzymaj się, unnie, Fighting! :*
Tsuki~
Dziękuję za komentarz, cieszę się, że się podobało <3
UsuńNiczego usuwać nie będę ani porzucać opowiadań. Pisać będę dalej, to na pewno, ale w swoim tempie. Skończę Immortu i S.P.Y, tego wszyscy mogą być pewni. Kiedy - to się okaże, bo zaczynam studia.
A stalczenie TT mnie nie denerwuje xD Przeglądaj go sobie, ile chcesz, to najlepsze źródło informacji o postępach moich ficzków xDD
Co do komentarzy to masz rację, to jak mocny kopniak w stratosferę, szczególnie dla autorów, którzy trochę w siebie wątpią. Pisząc choćby głupie "podobało mi się, czekam na kolejny part", co zajmuje max 5s, pokazuje się, że chociaż trochę docenia się te godziny, które ktoś spędził na pisaniu.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz :) I pozdrów koleżanki :3