czwartek, 26 lutego 2015

S.P.Y - Rozdział 7

Annyeonghaseyo~!

Przepraszam za tak długą przerwę, ale musiałam się ogarnąć i dać sobie odpocząć.
Chcę także podziękować za te wszystkie wyświetlenia podczas mojej nieobecności,
to dla mnie wiele znaczy, że ktoś wraca do mojej radosnej twórczości :)
Mimo wszystko w mojej głowie dalej panuje niezły bałagan, więc
byłabym wdzięczna za Wasze wsparcie. Dodałam opcję "opinii" pod notkami,
więc jeśli nie jesteście w stanie napisać mi kilku słów, czy rozdział się spodobał,
 to chociaż dajcie o sobie znać, klikając w jedno z tych okienek ^^
Na chwilę obecną nie jestem w stanie obiecać regularnych publikacji,
sporo zależy od Was :)

Rozdział z dedykacją dla Kyu, Mirou i Kimiiko, które ostatnimi czasy
regularnie mnie wspierają i dodają otuchy <3

Zapraszam~

~* * *~



 


Samotny promień wschodzącego słońca przedarł się przez szczelinę między zasłonami i zatańczył na twarzy młodego mężczyzny, wyrywając go z ramion Morfeusza. Kyuhyun zacisnął powieki i przewrócił się na drugi bok, uciekając przed światłem. Nie chciał wstawać. Pragnął zakopać się w ciepłej pościeli, owinąć nią całe ciało i znów zasnąć. Zanurzyć się w marzeniach sennych i zapomnieć gdzie jest, dlaczego, i – przede wszystkim – z kim.


Młody agent westchnął ciężko, chowając twarz w poduszce. Nie spodziewał się, że utrzymanie nerwów na wodzy będzie takie trudne. Poprzedniego dnia przynajmniej kilka razy złapał się na myśli, że chętnie rozkwasiłby twarz starszego szpiega na chodniku. Tak, był zły. Ogarniała go wściekłość, gdy Jongwoon choćby na niego spojrzał, a już szczególnie, gdy próbował z nim rozmawiać. Kyuhyun był dumny ze swojej samokontroli, pozwalającej mu grać chłodnego i zdystansowanego dupka. Uśmiech wpłynął na jego usta, kiedy przypomniał sobie, jak bezosobowo potraktował wczoraj Kima w kawiarni.


Na dobrą sprawę mógłbym być taki cały czas, pomyślał, siadając na łóżku. Mógłbym zachowywać się jak zimny drań. Może wtedy dałby sobie spokój?


Szatyn odrzucił kołdrę na bok i opuścił przytulny azyl, jakim na kilka godzin stało się dla niego hotelowe łóżko. Przeciągnął się, stękając cicho. Wolnym krokiem podszedł do okna i rozsunął nieco kotary, zamierzając rzucić okiem na to, co działo się na zewnątrz. Widok rozpościerający się za taflą przezroczystego szkła do złudzenia przypominał mu Seul. Wyprzedzające się na ulicach samochody, dźwięk brutalnie wciskanego klaksonu, rosnący tłum spieszących gdzieś ludzi na chodnikach. Kyu uśmiechnął się delikatnie. Polubił to miasto. Szkoda tylko, że jeszcze dziś musiał je opuścić.


Wyciągając z walizki czyste ubrania, które po chwili na siebie włożył, Kyuhyun przypomniał sobie, dokąd mają się teraz udać. Na tę myśl rozweselił się jeszcze bardziej.


Pekin.


Agent wyniósł swój bagaż z pokoju i zszedł do recepcji, gdzie oddał klucz i poprosił o zamówienie taksówki, którą zupełnie jak dzień wcześniej dostał się na lotnisko.






~ 6 lat wcześniej ~






Kim Jongwoon nie był zbyt postawnym mężczyzną. Był bardziej drobny i smukły niż napakowany. Zazwyczaj nosił się oryginalnie, ale elegancko i ze smakiem. Miał swój charakterystyczny, nieco mroczny styl, dzięki któremu bardzo szybko stał się rozpoznawalny wśród studenckiej społeczności. Do tego dochodził jeszcze jego nietuzinkowy charakter. Wielu studentów twierdziło, że wystarczy jedno spojrzenie Jongwoona, by oblał ich zimny pot, inni z przekonaniem rozpowiadali, jakoby dostrzegli ciągnącą się za Kimem mroczną aurę. Uczniowie się go nie bali, czuli jedynie swego rodzaju respekt przed niewielkim chłopakiem z wielką głową, noszącego niekiedy ciemne okulary, które według Kyuhyuna wyglądały potwornie kiczowato. Kim Jongwoon był szanowanym studentem seulskiego uniwersytetu, wzbudzającym powszechną ciekawość, jednak to nie zmieniało faktu, że stojąc naprzeciw ponad dwumetrowego, umięśnionego chłopaka, sprawiał wrażenie malutkiej, słabiutkiej istotki, którą przy pomocy jednego palca można złamać w pół.


– Stawiam dziesięć tysięcy won, że Kim wygra – wyszeptał Kyuhyun, nachylając się do ucha siedzącego obok przyjaciela.


- Hyung może mieć jakieś szanse… chyba – odrzekł Ryeowook, chcąc uwierzyć we własne słowa.


- Nie hyung… Mówiłem o tym drugim Kimie. – Skinął głową w stronę ludzkiej kupy mięsa, obecnie rozciągającej mięśnie ramion. – Jongwoon wyląduje w szpitalu.


Ryeo zmierzył krytycznym wzrokiem najlepszego przyjaciela i nagle odwrócił się twarzą do Kyuhyuna, zrozumiawszy sens jego słów.


- Yah! Nawet tak nie mów! – zbulwersował się, na co młodszy jedynie wzruszył ramionami.


- To tylko obiektywna ocena sytuacji, hyung. To…


- Kim, Cho, przestańcie gadać!


- Tak jest! – studenci wymienili porozumiewawcze spojrzenia i przenieśli wzrok na wykładowcę.
Nauczyciel przyłożył palec do ust, patrząc na dwójkę wymownie, po czym skupił swoją uwagę na parze stojącej na ringu. Studenci właśnie skończyli się rozgrzewać i czekali na znak. Mężczyzna zlustrował obydwu wzrokiem, w duchu zmuszając się, by zachować otwarty umysł i nie spodziewać się przegranej mniejszego chłopaka, choć wszystko na to wskazywało. Wykładowca westchnął cicho i podszedł bliżej.


- Proszę was, byście potraktowali te ćwiczenia poważnie. Ale też bez przesady – tu trener zerknął na ponad dwumetrowego ucznia z przestrogą w oczach – nie mam zamiaru wzywać tu karetki.
- Będzie dobrze, panie profesorze – odparł z uśmiechem Jongwoon.


Trener otworzył usta, by coś powiedzieć, ale jedynie machnął ręką i cofnął się pod ścianę.


- Pamiętajcie: na poważnie, ale z umiarem.


Studenci spojrzeli sobie w oczy, próbując odgadnąć, jaki będzie pierwszy ruch przeciwnika. Drobniejszy Kim przekrzywił lekko głowę na bok, upodabniając się do zaciekawionego małego dziecka. Rywal zmrużył groźnie oczy.


- Przegra – szepnął Kyuhyun do Ryeowooka.


Gdy Jongwoon zerknął w stronę przyjaciół, w sali rozległ się przenikliwy dźwięk gwizdka. Chłopak upadł gwałtownie na ziemię, nie zdążywszy uniknąć silnego ciosu w szczękę. Potrząsnął głową, pozbywając się latających mu przed oczyma gwiazdek. Silnym kopniakiem podciął przeciwnika, który z okrzykiem zaskoczenia wylądował na posadzce. Korzystając z okazji, Jongwoon wstał, rozcierając sobie bolącą żuchwę. Przyjął odpowiednią pozycję – ugiął nogi w kolanach i osłonił twarz zwiniętymi w pięści dłońmi. Tym razem żaden cios już go nie zaskoczy.


Mięśniak podniósł się i wyprowadził silny cios w ramię przeciwnika, powalając go na ziemię. Mniejszy student przeturlał się między nogami rywala za jego plecy. Podniósł stopę, chcąc uderzyć chłopaka w strategiczne miejsce, lecz w ostatniej chwili zrezygnował, słysząc ostrzegawczy krzyk nauczyciela. Zamiast tego uderzył go mocno w kolana i gdy przeciwnik upadł, podniósł się szybko i pochylił, chcąc założyć mu dźwignię. Rywal uderzył go z pięści w brzuch i Jongwoon zatoczył się do tyłu, zamroczony, z dłońmi na bolącym miejscu. Dwumetrowy student uśmiechnął się i pewien triumfu powoli zbliżył się do niższego chłopaka, by zadać ostateczny cios. Szczuplejszy wyprostował gwałtownie nogę, w zemście nokautując przeciwnika ciosem prosto w żołądek. Obserwujący pojedynek studenci skrzywili się, widząc grymas bólu na twarzy swego faworyta.


Umięśniony mężczyzna rzucił mordercze spojrzenie emanującemu spokojem rywalowi. Z dzikim rykiem rzucił się w jego stronę, gotowy zmiażdżyć mniejszego chłopaka. Jongwoon w ostatniej chwili odskoczył na bok i, chwyciwszy go mocno, przerzucił sobie przez ramię.


- Bardzo dobrze, Jongwoon! – krzyknął trener, widząc jak wątły chłopak zakłada pokonanemu dźwignię – Możesz go puścić. Właśnie w ten sposób – nauczyciel odwrócił się do reszty uczniów - można wykorzystać siłę i temperament przeciwnika na swoją korzyść. To, że jesteście mniejsi lub słabsi od napastnika nie znaczy, że jesteście z góry skazani na porażkę.


Zwycięzca podszedł spokojnym krokiem do swych milczących przyjaciół. Przyjąwszy od Ryeowooka ręcznik, wytarł nim spoconą twarz, po czym rzekł:


- Wisisz mi dziesięć tysięcy won, Wookie. – starszy Kim przeniósł wzrok na oniemiałego Kyuhyuna i spoglądając mu głęboko w oczy, dodał – A ty podwójnie, Kyunnie.






* * *






Kyuhyun chwycił rączkę swojej walizki, przeczesał włosy palcami, obdarzył szerokim uśmiechem znajomą mu pracownicę ochrony i ostentacyjnie zignorował partnera, mijając go w drodze do wyjścia. Zaśmiał się cicho pod nosem, gdy kątem oka dostrzegł minę Kima. Wymalowany na jego facjacie szok był dla Kyu bardziej wartościowy od worka najcenniejszych kryształów świata. Cudownie!


Cho zerknął w szybę mijanego sklepu by sprawdzić, czy starszy za nim idzie. Szedł.


Co za kretyn.


Młodszy agent wyciągnął komórkę i w ekspresowym tempie wystukał wiadomość:


Tamta czerwona Toyota pasuje do koloru twojej koszuli. Może sobie taką kupisz i zejdziesz mi z oczu?


004 zatrzymał się gwałtownie, najwyraźniej próbując przetworzyć czytane słowa. Kyu westchnął i pociągnął walizkę do wyjścia z lotniska.


- I ty niby masz dłuższy staż ode mnie – prychnął, usiłując odszukać w swoim smartfonie dawno nieużywany kontakt. – No dalej, odb… Yah, przyjacielu! Cześć! Jak tam twoja żona? Gotowa do porodu?


- Jak nigdy wcześniej! – zachichotał jego rozmówca. – Ubrała nawet tę swoją ulubioną czarną sukienkę, żeby dobrze wyglądać w szpitalu. Wiesz, tę z nadrukiem konia na piersiach.


- Jak zawsze elegancka. Ktoś z nią jest?


- Ja jestem! Miałbym zostawić swoją lubą samą? – Po chwili ciszy dodał – a jak tam twoja małżonka?


- Wkurwiająca przylepa, która nie chce dać mi rozwodu. – Stanął przed budynkiem lotniska i rozejrzał się wokoło. Natychmiast dostrzegł czarne Porsche zaparkowane po drugiej stronie ulicy. Obrócił się delikatnie za siebie, jakby podziwiając okolicę i ruszył w stronę podstawionego mu auta tuż po tym, jak upewnił się, że Jongwoon wsiadł do swojej Toyoty. – Nie chcę o niej rozmawiać.


Kyuhyun pozostawił swój bagaż kierowcy i wsiadł na tylne siedzenie, gdzie natychmiast został schwytany w długie, smukłe ramiona.


- Kui Xian! Tęskniłem!


013 oddał uścisk, po czym odsunął się od przyjaciela, na którego twarz wpłynął chyba najszerszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widział.


- Ja za tobą też, Mimi. Fajna ta twoja „żona”. Nie obrazisz się, jak ją sobie trochę pomacam? – zażartował, przeciągając dłonią po skórze na fotelu.


- A macaj, ile chcesz! Mogę ci nawet podobną załatwić na urodziny, jeśli chcesz. Podobno ma wiele sióstr – odparł Chińczyk.


Kyuhyun roześmiał się i z lekkim westchnieniem opadł na oparcie, przymykając jednocześnie oczy.


- Zmęczony?


- Trochę – odpowiedział, nie uchylając powiek.


- Twój ukochany aż tak daje ci w kość?


- On nie jest moim ukochanym – warknął Koreańczyk.


- Skoro tak uważasz…


Cho podniósł się gwałtownie i przekręcił na siedzeniu tak, by móc swobodnie spoglądać na starszego przyjaciela.


- Ile razy mam ci to powtarzać, Mi? – powiedział niskim głosem 013 – Nic. Nie. Czuję. Do. Tego. Debila. – wycedził.


Chińczyk westchnął i spojrzał na niego z politowaniem.


- To dlaczego tak się wściekasz?


- Przecież wiesz!


- Kiedyś mówiłeś coś zupełnie innego – przypomniał Zhou Mi.


- Kiedyś go nie było. – Kyu wyjrzał za okno, obserwując mknące obok auta. – I tak powinno zostać.
Starszy mężczyzna już nic nie powiedział, uznając to za bezcelowe. Kyuhyun był zły – delikatnie mówiąc – więc każda próba przekonania go, że tak naprawdę myśli inaczej, skończyłaby się fiaskiem. I awangardowym czerwonym odciskiem dłoni na jego policzku.


Kilkanaście minut później wjechali na podjazd sporych rozmiarów posiadłości. Maleńkie białe kamyczki chrzęściły pod butami przechadzającego się wzdłuż samochodu Koreańczyka.


Kyu rozglądał się na wszystkie strony, chcąc dostrzec jak najwięcej szczegółów wznoszącego się przed nim domu.


- Stary – zaczął, wielkimi oczyma spoglądając na przyjaciela – to twoja chata?


- Moja, moja. – Zhou Miego niezmiernie bawiła reakcja młodszego kolegi, zachowującego się jak małe dziecko, któremu z daleka pokazano Disneyland.


- O rzesz w mordę…


- Doprawdy, imponujący budynek, ale czy mógłbym zapytać, co tu robimy?


Mi odwrócił się powoli do nowoprzybyłego. Stanął przed nim niewysoki, szczupły brunet o przenikliwych brązowych oczach. Jego postawa kazała przypuszczać, że jest dość poważnym mężczyzną, z którym nie należy zadzierać. Biła od niego również specyficzna, mroczna aura, dzięki której Chińczyk zyskał pewność co do tożsamości niższego Koreańczyka – jednak Zhou Mi ani przez chwilę nie pomyślał, że ów człowiek stanowi jakiekolwiek zagrożenie dla niego lub jego podwładnych. Nie, kiedy widział spojrzenia rzucane w stronę swego przyjaciela.


Najwyższy uśmiechnął się szeroko i wyciągając dłoń w stronę Kima, rzekł:


- Mam na imię Zhou Mi, kryptonim 014.


Jongwoon zlustrował podawaną rękę spojrzeniem, lecz jej nie dotknął.


- Agent 004 – odparł sucho. – Podawanie panu ręki, w widocznym dla wszystkich miejscu nie wydaje mi się rozsądnym posunięciem.


- Ty gnoju, to jest… - zaczął Kyuhyun, ale Mi uciszył go, zakrywając mu usta dłonią, a drugą ręką obejmując w pasie. Kim zmarszczył brwi.


- Zapewniam, że to miejsce jest całkowicie bezpieczne – powiedział wesoło Chińczyk. – Zapraszam do środka.


004 z nieukrywaną dezaprobatą przyglądał się nowopoznanemu agentowi, który bezceremonialnie ciągnął jego partnera w stronę drzwi. W końcu postanowił się odezwać.


- Sądzę, że Kyuhyun potrafi samodzielnie chodzić również tutaj, agencie 014.


Mi zatrzymał się i posłusznie puścił przyjaciela, który natychmiast naskoczył na swego współpracownika.


- Jungsu hyung nie nauczył cię podstaw grzeczności, Kim? – prychnął najmłodszy szpieg. – Co kraj to obyczaj, więc jak ten człowiek będzie chciał mnie gdzieś zawlec wbrew mojej woli, to to zrobi, a tobie nic do tego!


- Czy ty właśnie zaproponowałeś bycie moim niewolnikiem? – zażartował Zhou Mi, na co Kyu odpowiedział szerokim uśmiechem, który jeszcze bardziej rozdrażnił Jongwoona.


- Tylko, jeśli zaoferujesz w zamian coś fajnego.


Gdy przekraczali próg posiadłości, Mi śmiał się do rozpuku, bez skrępowania pozwalając łzom rozbawienia płynąć po jego policzkach.


- Brakowało mi ciebie, Kui Xian – przyznał, przyjmując od przyjaciela chusteczkę.


- Też tęskniłem, Mimi. – Kyuhyun siłą woli powstrzymał się od obrzucenia Kima nienawistnym spojrzeniem, mówiącym „A za tobą nie!”, jednak uznał, że byłoby to co najmniej dziecinne.


Zhou Mi poprowadził swych gości do kuchni, oferując im poczęstunek, na co obaj chętnie przystali. Gdy skończyli jeść i 014 podał im kawę, pokrótce streścili mu cel swej wizyty w Pekinie.


- Czyli mówicie, że informacje są niekompletne, a ich brakującą część znajdziecie tutaj? – dwaj agenci zgodnie pokiwali głowami. – Niestety, mylicie się, panowie.


- Jak to? – wypalił Jongwoon, pochylając się nad blatem. – Według tego, co znaleźliśmy przy byłym agencie w Busan, brakujące dane powinny znajdować się…


- Nie w Pekinie. – wtrącił Mi, odkładając ostrożnie filiżankę na podstawkę. – Przykro mi wam to mówić i przepraszam, że nikt nie poinformował was wcześniej, ale tych plików nie ma w Chinach.


- Skąd o tym wiesz? – dopytywał Kyuhyun.


- Pan Park parę dni temu przesłał nam wszystkie niezbędne informacje, chcąc zaoszczędzić waszego czasu. Uznał, że skoro wy jedziecie do Busan po pierwszą część układanki, my możemy zająć się kolejną, żebyście szybciej mogli ruszyć dalej.


Cho spuścił na moment wzrok na własne ręce. Jeszcze będąc w Seulu wiedział, że misja jest poważna i będą musieli sporo podróżować, by ją wypełnić, jednak dopiero słowa starego przyjaciela uświadomiły mu, że nieprędko wróci do domu.


- Skoro nie ma ich tutaj, to gdzie? – chciał wiedzieć 004. – Udało wam się to odkryć?


Zhou Mi pokiwał głową.


- Gdzie?


- W Singapurze.


- W Singa… Chryste, nadłożyliśmy tyle drogi na darmo… - jęknął 013.


- Zarezerwuję wam bilety lotnicze, a tymczasem odpoczniecie trochę tutaj – oznajmił Chińczyk.


- Mogę wziąć prysznic? – spytał szybko Kyuhyun, a gdy uzyskał zgodę, ruszył we wskazanym kierunku.


Potrzebował chwili samotności.

sobota, 29 listopada 2014

Facebook Conversations

To jest jeden z tych nielicznych fanficków mojego autorstwa, który naprawdę mi się podoba xD
Bez kitu, pisząc te konwersacje, banan nie schodził mi z twarzy xDD
Jestem z tego dumna, niech mnie szlag xDD

Tytuł:  Facebook Conversations
Pairing: Eee... Wszystkiez SuJu? xDD 
Gatunek: Komedia
Beta: Yep xD
 

* * *


Lee Donghe
O 23:40

Ten tego, a ten tamtego, łohohoho… ŁOHO!
Lee Sungmin, Cho Kyuhyun i 8 innych lubią to.
               
                Park Jungsu: Donghae, o co chodzi?
                Lee Hyukjae: Kyuhyun mu coś dał!
                Cho Kyuhyun: Nie prawda!
                Lee Hyukjae:  Musiał coś zeżreć od ciebie! Tylko ty tutaj dilujesz!
                Cho Kyuhyun: Tak i nie :D
                Kim Youngwoon: Co tak i nie?
                Cho Kyuhyun: Tak, zjadł coś ode mnie (pizzę, głąby…) i nie, nie tylko ja tu diluję ^^
                Kim Youngwoon:
                Lee Hyukjae:
                Park Jungsu: Kto. Jak. Kiedy.
                Cho Kyuhyun: Who knows, who knows… *w*
                Park Jungsu: Kyu, mów.
                Cho Kyuhyun: Nie chcę :<
                Kim Youngwoon: ALE JUŻ!
                Cho Kyuhyun:
                Lee Hyukjae: To teraz nie istotne! Ważny jest Hae! Co mu jest?! Jak mu pomóc?!
                Lee Sungmin: Może sam go spytasz?
                Lee Hyukjae: Niby jak…
                Cho Kyuhyun: Człowieku, on siedzi 4 metry od ciebie -,-
                Lee Sungmin: Hyukkie xd
                Lee Hyukjae: Ale on podskakuje na krześle! I ślina mu cieknie! I się dziwnie uśmiecha do monitora!
                Lee Sungmin: Dobra, bo mnie to już wkurza…
                Cho Kyuhyun: Stanowczy Min… Mrauu *w*
                Lee Hyukjae: Please, not now… Hae… Hae! TT.TT
                Park Jungsu: Kyu, Min, co z Hae?
                Lee Sungmin: No właśnie chciałbym to wyjaśnić…
                Kim Youngwoon: Też chciałbym wiedzieć, jeśli można.
                Lee Hyukjae: POWIE MI KTOŚ, CO Z HAE?!
                Lee Sungmin: Tak, sam ci powie! Lee Donghae!
                Lee Donghae: Co?
                Cho Kyuhyun: Czego się ślinisz do monitora?
                Lee Hyukjae: Hae, Kyu coś ci dał, prawda?
                Cho Kyuhyun: Nie dałem -,-
                Lee Donghae: Nie dał.
                Park Jungsu: Więc o co chodzi?
                Kim Youngwoon: Właśnie. Masz wściekliznę?
                Lee Donghae: Skąd! Po prostu zarąbałem Hyukowi porno.

Kim Heechul
O 00:03

Tam, gdzie zawsze, za 15 minut — z Cho Kyuhyun

                Cho Kyuhyun: Nie zdążę.
                Kim Heechul: Musisz.
                Cho Kyuhyun: Ale nie zdążę.
                Kim Heechul: Ale ja ci mówię, że musisz zdążyć.
                Cho Kyuhyun: Sam sobie zdążaj. Ja w 15min tam nie dojadę.
                Lee Sungmin: Gdzie idziesz?
                Cho Kyuhyun: Nigdzie, bo i tak nie zdążę.
                Kim Heechul: Do mnie. I owszem, zdążysz!
                Lee Sungmin: Dlaczego Kyu ma do ciebie przyjechać, hyung…?
                Kim Heechul: Bo ma mi pomóc.
                Cho Kyuhyun: Teraz ci się zachciało… Zrób to sam, masz dłuższy staż ode mnie!
                Lee Sungmin: …co?
                Cho Kyuhyun: Nico. Poradzi sobie sam.
                Kim Heechul: Nie poradzę ;-;
                Lee Sungmin: W czym?
                Kim Heechul: You don’t wanna know, Sungminnie…
                Lee Sungmin: A właśnie, że wanna!
                Cho Kyuhyun: Wanna? O tej porze? Z tobą zawsze, bejbe…
                Kim Heechul: Odłóż sobie sexy times na później, młody.
                Cho Kyuhyun: Wolę iść w tym momencie do wanny z Minem, niż do ciebie.
                Kim Heechul: …zdrajca TT.TT
                Lee Sungmin: Jezu, powie mi ktoś, o co tutaj chodzi? Kyu!
                Choi Siwon: Czemu się kłócicie?
                Kim Heechul: A ty tu skąd? O.o
                Choi Siwon: Poczułem, że jakaś zagubiona duszyczka wezwała imię Pana, więc przybyłem.
                Lee Sungmin:
                Kim Heechul:
                Cho Kyuhyun: To się nazywa wejście konia! Whoa!
                Lee Sungmin: Kyuhyunnie ^^”
                Choi Siwon: Mogę być koniem, który na swym grzbiecie zaniesie was Domu Pana.
                Kim Heechul: Choi Siwon, czy ty grozisz nam śmiercią?
                Choi Siwon: Ależ skąd! Ja wam oferuję zbawienie!
                Cho Kyuhyun: Możemy wrócić do tematu KyuMina w wannie? Proszę?
                Lee Sungmin: Kyunnie… Tak na forum…
                Kim Heechul: NIE! Cho, masz się w tej chwili u mnie stawić!
                Cho Kyuhyun: Ugryź się. Nie chcę.
                Kim Heechul: Ja wiem, że ty chcesz…
                Cho Kyuhyun: Nie wezmę w tym udziału.
                Lee Sungmin: W czym…? Q.Q
                Kim Heechul: W czymś wielkim… Wspaniałym… Pięknym.
                Cho Kyuhyun: … hyung ;-; To jest zbyt…
                Lee Sungmin: Ale co? I jakie?!
                Kim Heechul:  Widzę, że się łamiesz.
                Cho Kyuhyun: No bo…
                Kim Heechul:  To leży w twojej naturze, Kyuhyunnie :3 Po prostu się temu poddaj. Wiem, że tego pragniesz!
                Lee Sungmin: Cho Kyuhyunie, masz mi to wyjaśnić w tej chwili!
                Cho Kyuhyun: Masz rację, hyung. To moje przeznaczenie!
                Kim Heechul:  Czyli przyjdziesz? :D
                Choi Siwon: Och nie, znowu…
                Cho Kyuhyun: Właśnie ubieram buty. Wait for me *w*
                Lee Sungmin: CO ZNOWU?!
                Kim Heechul:  Ok
                Lee Sungmin: POWIE MI KTOŚ, DLACZEGO CHO IDZIE DO HEENIMA?!
                Choi Siwon: Prawdopodobnie planują dominację nad światem. Znowu.
                Kim Heechul:  Obiecałem naszemu kochanemu maknae Europę i obydwie Ameryki *w*

Zhou Mi
O 10:45

Kto idzie ze mną na zakupy? ^^

                Lee Sungmin: Czemu nie pójdziesz sam?
                Zhou Mi: Bo byłoby mi smutno samemu :<
                Kim Heechul:  Stary, tu nikt nie jest samobójcą xD
                Zhou Mi: Jesteś okropny, hyung Q_Q
                Kim Heechul:  Life is brutal, Mi :D
                Zhou Mi: …zadzwonię do Kui Xiana, on się zgodzi!
                Lee Sungmin: Kyu śpi.
                Zhou Mi: Śpi? O tej porze?
                Lee Sungmin: Yep. Po północy poleciał do Heechula hyung, a kiedy wrócił, od razu usiadł do Starcrafta.
                Zhou Mi: Do Heechula? Od kiedy Kui Xian gra na trzy fronty?
                Kim Heechul:  Opracowywaliśmy plan dominacji nad światem, kretynie. I tak, gra na trzy fronty, jeśli liczyć was dwóch i jego lapopa.
                Zhou Mi: …no comment x.x
                Lee Sungmin: Przywykniesz ^^”
                Zhou Mi: Wracając do tematu- kto idzie ze mną na małe polowanko po galerii? ^.^
                Kim Heechul:  Dlaczego nie poprosisz Kibuma?
                Zhou Mi: Jakiego Kibuma?
                Kim Heechul:  Kima.
                Zhou Mi: Co Kima?
                Lee Sungmin: Raczej jakiego Kima.
                Kim Heechul:  Kim Kibuma!!
                Zhou Mi: Którego Kim Kibuma?
                Kim Kibum: Co który ja gdzie ma iść?
                Kim Heechul:  Nie ty, Kibummie… A tak poza tym, to to zdanie było kompletnie bez sensu xDD
                Kim Kibum: Sorry bejbe, sorry bejbe… Wczoraj skończyłem kręcić dramę i jedna noona zorganizowała szampana ^^
                Kim Heechul:  Z wiekiem masz coraz słabszą głowę, Bummie, skoro rzucasz takimi tekstami po samym szampanie.
                Kim Kibum: Stary, gdyby to był sam szampan…
                Kim Heechul:  Zmieszaliście?
                Kim Kibum: Yep.
                Kim Heechul:  Z czym? :D
                Kim Kibum: Ktoś znalazł w reżyserce polską wódkę.
                Kim Heechul:  Polską? O.o Wow…
                Kim Kibum: Więcej alkoholu na raz to widziałem chyba tylko w monopolowym…
                Kim Heechul:  Ile wy tego znaleźliście?
                Kim Kibum: Wyszło tak po 1,5l na głowę.
                Kim Heechul:  A było was…?
                Kim Kibum: Koło 30 osób… Max 40, licząc lud od światła i dźwięku.
                Kim Heechul:  Ojaciepierdole…
                Lee Sungmin: Nie pisz tak, bo Hankyung może się dowiedzieć xD
                Kim Heechul:  Fuck ;x
                Kim Kibum: Tak byś mu to wynagrodził, co, Heenim? xD
                Kim Heechul:  No ba. I polską wódką ^^
                Kim Kibum: Biedny Han, nie wstałby na drugi dzień xD
                Kim Heechul:  Prawdopodobnie… *w* *cholernie z siebie dumny, bo już kiedyś tak zrobił*
                Lee Sungmin: Serio? I co? :D
                Kim Heechul:  Bite dwa dni w łóżku Istny paradajs x3
                Zhou Mi: To idzie ktoś ze mną…?
                Lee Sungmin: Mówiliśmy, Kibuma zaproś.
                Zhou Mi: Co…?
                Kim Heechul:  No Kima Kibuma, ale tego drugiego.
                Zhou Mi: Nie ogarniam was.
                Kim Kibum: No tego od Lśniących -,-
                Zhou Mi: Dobra, nie ważne, już napisałem do Key.
                Kim Heechul:  <facepalm>
                Kim Kibum:  <facepalm>
                Lee Sungmin:  <facepalm>
                Zhou Mi:…co? O.o
                Kim Heechul:  Nic. Po prostu jesteś idiotą.

Kim Jongwoon
O 18.57

Q_Q

                Kim Ryeowook: Kochanie, nie płacz :<
                Kim Jongwoon: ...będę TT.TT
                Kim Ryeowook: Nie płacz, bo ja też będę…
                Kim Jongwoon: Ale to ciebie nie dotyczy, Wookie.
                Kim Ryeowook: Wszystko, co smuci ciebie, smuci też mnie!
                Kim Ryeowook:… Yesungie? :c
                Kim Jongwoon: Jak tak mówisz, to jeszcze bardziej chce mi się wyć.
                Kim Ryeowook: Przepraszam! Q.Q
                Kim Jongwoon: Idę się powiesić na klamce…
                Kim Ryeowook: NIIIIEEEEE!!!!!!!!!
                Kim Jongwoon: Nie chce mi się żyć…
                Kim Ryeowook:NIE UMIERAJ, JA CIĘ KOCHAM!
                Kim Heechul:  Stary, ja nie chcę nic mówić, ale są łatwiejsze sposoby na wyciągnięcie nóg. Przedawkowanie chociażby :3
                Cho Kyuhyun: Wołał mnie ktoś? ^^
                Kim Heechul:  Yesiek chce umrzeć, proponowałem mu przedawkowanie.
                Cho Kyuhyun: Odpada, ktoś mógłby na czas wezwać pogotowie.
                Kim Heechul:  Fakt x.x Co proponujesz?
                Cho Kyuhyun: Kulka w łeb?
                Kim Heechul:  Nie, bo będzie zdychał jak Werter xD
                Cho Kyuhyun: xDD
                Cho Kyuhyun: Skok z wieżowca?
                Kim Heechul:  Do basenu z krokodylami?
                Cho Kyuhyun: Pływającymi w wódce!
                Kim Heechul:  Nago!
                Cho Kyuhyun: Krokodyle?
                Kim Heechul:  Yesung!
                Cho Kyuhyun: Aha xD O! A krokodyle będą tak naprawdę napalonymi Clouds *w*
                Kim Heechul:  O stary, to zgon na miejscu :D
                Kim Ryeowook: Przestańcie! On nie może umrzeć!
                Kim Jongwoon: Życie nie ma sensu…
                Kim Ryeowook: Kochanie, a co ze mną?!
                Kim Jongwoon: Robię to też dla ciebie, Wookie. Kto chciałby być z chłopakiem w głębokiej depresji?
                Kim Heechul:  Ryeo by sobie z tym poradził. Dogłębnie ^w^
                Kim Ryeowook:
                Cho Kyuhyun: Nie, żebym cię powstrzymywał czy coś, ale tak w ogóle to czemu chcesz się zabić?
                Kim Heechul:  Mam nadzieję, że spisał testament.
                Kim Ryeowook: Hyung! Q.Q
                Cho Kyuhyun: Więc…?
                Kim Jongwoon: To… to okropne! Nie chce mi się żyć!
                Kim Heechul:  Booo…?
                Kim Jongwoon: Bo mam limit na Twitterze! Q__Q