sobota, 28 września 2013
Immortuorum- rozdział 2
piątek, 6 września 2013
Immortuorum- Prolog + 1 rozdział
Dobra. Denerwuję się xD
Jest to moja pierwsza seria, tak jakbym miała być szczera xD
Pomysł wpadł mi w czerwcu, gdy czytałam Draculę. O ile pamiętam, Drakuś właśnie sobie kogoś gryzł (albo rozmawiano o tym, że gryzie xD) i nagle pomyślałam sobie "A co by było, gdyby Kyuhyun był Draculą?" O.o Potem lawina pomysłów, koncepcji i dominujące nad tym wszystkim hasło KYUMIN xD Pisarska blokada jako tako mi minęła i chciałabym się z wami podzielić prologiem i pierwszym rozdziałem Immortuorum (wielbię ten tytuł xD)
Będzie to oczywiście fantasy, jako że osobiście wielbię ten gatunek xD
Rozdział dedykuję Dilli-chan, która pomogła mi wybrać tytuł :3 Dzięki wielkie! Także, ten tego...
Zapraszam ^^"
***
Wokół panowała pustka i nieprzenikniona cisza. Mrok rozświetlały nieliczne lampy naftowe, których światło odsłaniało fragmenty względnie czystej ulicy. Wiatr zmuszał do ruchu potargane strony porannej gazety, szarej i nudnej, której połowę artykułów stanowiły nekrologi mieszkańców dość dużego jak na te czasy miasteczka, jakim była Mortena.
W każdym wydaniu „Daily Mortena” można było przeczytać od pięciu do ośmiu nekrologów. Była to jedna z codziennych rozrywek morteńczyków- siadając co rano do śniadania, z kubkiem kawy w ręce wczytywali się w życiorys zmarłego, co jakiś czas zerkając na jego uśmiechniętą twarz, widniejącą na burej fotografii nad kolumną. Nikogo w mieście nie dziwiły tak częste zgony. Już nie. Śmierć była w Mortenie na porządku dziennym.
Płomień w jednej z lamp zadrgał i zniknął na moment, niby gasnąc i skrywając w mroku kroczącą samotnie dziewczynę.
Ogień odnalazł ostatnie krople nafty, na nowo rozświetlając fragment szarej ulicy.
Na bruku leżała nieprzytomna, najwyżej siedemnastoletnia, panienka. Błękitny berecik zsunął się z ciemnobrązowych włosów, niczym wachlarz rozrzuconych wokół bladej twarzy nieznajomej. Płaszczyk, kolorem odpowiadający beretowi i pantofelkom, nadal ciasno opatulał drobne ciało dziewczyny, chroniąc ją przed chłodem nocy. Spomiędzy rozwartych warg niewiasty uciekał jeden z jej ostatnich oddechów…
Po drugiej stronie alei, w mroku skrywał się tajemniczy mężczyzna. Rzucając ostatnie spojrzenie swej ofierze, otarł palcem z kącika ust życiodajną krew…
… za pierwszymi wiosennymi promieniami słońca, roztapiającymi śnieg i lód.
… za szczęściem, które być może zbyt wcześnie utraciliśmy.
… za starymi, dobrymi latami, kiedy wszystko było proste i nie zajmowało niepotrzebnie naszych i tak już zszarganych nerwów.
… za bliskimi, których przedwcześnie utraciliśmy i których z bólem serca musieliśmy żegnać wraz z dobrodusznym pastorem.
Jak poradzić sobie z tęsknotą?
Wszystko ma swój kres.
Wiosenne ciepło wypiera letni skwar, ten z kolei usuwa się w cień, widząc na horyzoncie bogatą w kolory i delikatny chłód jesień, której obecnie doświadczamy. Ta jednak także przeminie, ustępując miejsca mroźne, białej zimie, ale nie zrażajmy się- po niej znów nastąpi wiosna a razem z nią nowa nadzieja.
Szczęścia, co prawda, nigdy za wiele, jednakże nie powinniśmy się do niego zbytnio przywiązywać. W życiu nie ma niczego za darmo. Dostatni byt dla siebie i swojej rodziny, także istnienie najbliższych, należy okupić odpowiednią ilością ran, tych na ciele jak i duszy, łez, czasem nawet złamanym sercem. Nie poddawajmy się jednak! Nasze chęci, praca i wiara zawsze zostaną docenione i prędzej czy później otrzymamy odpowiednie wynagrodzenie.
Czasu nie da się cofnąć. To, co było kiedyś, już nie minie. Nie da się zmienić przeszłości, nie potrafią tego nawet najznamienitsi magicy, nie ważne, jak usilnie próbują nam to udowodnić- nigdy im się nie udało i pozostanie to niezmienione. Nie oznacza to jednak, że nie możemy próbować naprawić starych błędów czy wcielić w życie ongiś wyznawanych idei. Jeśli się sprawdzały- dlaczegóż by nie? Nie rozpamiętujmy przeszłości. Uczmy się na błędach i wyciągajmy wnioski, aby czynić świat coraz to lepszym i lepszym. Sprawmy by przyszłe pokolenia mogły być z nas dumne.
Śmierć to straszliwe zjawisko, szczególnie, kiedy dotyka ona niewinne dzieci i naszą radość jako rodziców w postaci młodych dorosłych. Każde pozbawione energii życiowej dziecko to tragedia, z którą, mimo wszystko, należy się pogodzić i iść przez życie z podniesioną głową tak, aby te biedne duszyczki mogły spoglądać na nas z nieba z dumą w oczach.
- Cóż za brednie!
Mężczyzna w szarej koszuli i czarnej kamizelce siedział za średniej wielkości drewnianym biurkiem, przeglądając poranną gazetę. Jego migdałowe, czekoladowe oczy z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem zwężały się złowieszczo, nadając jego łagodnej twarzy groźny wyraz. Ciemne włosy w trakcie czytania zsunęły się z czoła zdenerwowanego człowieka, przysłaniając mu widok na znienawidzoną rubrykę. Zdmuchnął grzywkę z oczu i przeczytał jeszcze raz ostatni fragment, usiłując dojrzeć w nim jakiś głębszy sens. Bez skutku.
- Do diabła z tym szmatławcem!- krzyknął, gwałtownie rzucając gazetę na blat
- Wszystko w porządku?
Do pomieszczenia wszedł wysoki szatyn o śmiejących się oczach. Brązowa koszula delikatnie podkreślała jego sylwetkę, której zazdrościł mu niejeden mężczyzna. Ciemne włosy, ułożone w artystycznym nieładzie, zdradzały, iż ich właściciel nie pokusił się tego ranka, by je ułożyć. Prawdopodobnie jedynie przeczesał je palcami, po czym uznał, że wyglądają na tyle dobrze, aby móc spokojnie wyjść do ludzi.
- Nic nie jest w porządku, Donghae- nadal nieco czerwony na twarzy osobnik wskazał drżącą dłonią brutalnie potraktowaną gazetę- Oni znowu to robią!
- To znaczy, co?- spytał nieco zdezorientowany Lee Donghae
- Szerzą znieczulicę! Słuchaj- zamaszystym ruchem zgarnął plik szarych jak jego koszula stron, z których składała się gazeta- „Śmierć to straszliwe zjawisko, szczególnie, kiedy dotyka ona niewinne dzieci…”
- To akurat prawda- wtrącił Hae
- To tak, ale czekaj! „Każde pozbawione energii życiowej dziecko to tragedia, z którą, mimo wszystko, należy się pogodzić…”
- To też racja…
- Racja?!- zbulwersował się brunet- To brzmi tak, jakby namawiali do przechodzenia nad śmiercią młodych ludzi do porządku dziennego! Jakby mieli się tym nie przejmować! I już to robią!
- W końcu każdy umrze- powiedział Donghae spokojnie- i nikt nie ma na to wpływu. Taka jest kolej rzeczy.- chłopak uśmiechnął się. To była jedna z tych nielicznych sytuacji, kiedy udało mu się powiedzieć coś mądrego przy przyjacielu. Był z siebie naprawdę dumny, co można było zaobserwować, gdy niczym starożytny bohater wypiął swą pierś.
- Donghae- odparł nieco ciszej siedzący za biurkiem mężczyzna- Spójrz.- przewrócił kilka stron i zatrzymał się na ostatniej- W dzisiejszym numerze zamieścili osiem nekrologów. Tylko dwie są poświęcone osobom w podeszłym wieku. Jedna osoba zginęła w wypadku. I taka liczba wspomnień w tej gazecie to norma. A oni sugerują, żeby nie zwracać na to większej uwagi! Pogrzeb i koniec żałoby! Żadnych śledztw, dociekania prawdy. I właśnie to mnie tak denerwuje! Jak oni mogą?!
- Uspokój się.
- Aresztuję ich, przysięgam!
- Nie masz podstaw. Denerwujący felieton nie jest wystarczającym powodem, żeby kogoś zamknąć- odrzekł Hae, stawiając trzymany dotychczas kubek z parującą kawą obok plakietki opatrzonej napisem:
Inspektor Lee Sungmin
Sungmin westchnął. Jego przyjaciel miał zupełną rację.
- Faktycznie… Ale popatrz na to- dotknął dłonią pozostałych zdjęć zmarłych- Ta piątka była zbyt młoda. Najstarszy chłopak miał 19 lat, najmłodsza dziewczynka 14. Nie mogę tego tak zostawić- powiedział stanowczo starszy Lee- Dowiem się, dlaczego stracili życie. Obiecuję na wszystko, co mi na tym świecie drogie, że odkryję prawdę, kryjącą się za ich śmiercią!
niedziela, 1 września 2013
7. Cho Kyuhyun i Ulica Pokątna
Ekhm… xDD
Oddaję w wasze ręce to dziwne coś xD Napisałam te teksty podczas #sassywriting . Jednym z zadań było odwrócenie sytuacji z poprzedniego tekstu. W moim przypadku była to scenka, gdzie Harry Potter ma oprowadzić Kyuhyuna po Pokątnej. Czyli w następnej miniaturze (bo wychodziły mi miniatury, nie one-shoty…) to Kyu miał oprowadzać Pottera xDD Wyszło mi to właśnie tak… Trochę poprawiłam, trochę dopisałam… Daję to razem, bo są powiązane :) Enjoy!
***
Gdyby ktoś go teraz zobaczył, zacząłby się poważnie zastanawiać nad udzieleniem mu pomocy.
Wyglądał niczym zagubiony, bezbronny szczeniaczek, którym trzeba się zaopiekować w trybie natychmiastowym. Jemu by się to nie spodobało, ha- taka osoba prawdopodobnie otrzymałaby przywilej wyczyszczenia podłoża swoją twarzą, co nie byłoby zbyt przyjemne.
Był zły. Zagubiony- też. Ale przede wszystkim zły.
Trafił na Ulicę Pokątną przez ścianę w Dziurawym Kotle. Wyszedł na wybrukowaną drogę, lustrując wzrokiem pobliskie sklepy, wystawy i, przede wszystkim, czarodziei. Ci interesowali go najbardziej. Przez chwilę przyglądał się temu wszystkiemu z podziwem i zainteresowaniem. Nie kryjąc entuzjazmu, wyszedł na środek ulicy, po raz kolejny próbując ogarnąć wszystko wzrokiem. Jednak nie było to możliwe a jego samego szybko zaczęło to wszystko przytłaczać. Był koreańskim idolem. Gwiazdą k-popu, która nagle otrzymała propozycję, by zwiedzić słynną Ulicę Pokątną, Bank Gringotta i (być może, jeśli będzie się dobrze sprawował) sam Hogwart, Szkołę Magii i Czarodziejstwa, o której dotychczas jedynie czytał w serii książek J.K. Rowling. Na dodatek, miał go oprowadzić nie kto inny, jak…
-Pan Kyuhyun Cho?- spytał Harry Potter
-Cho Kyuhyun- poprawił go automatycznie Koreańczyk
- Przepraszam, nie znam zwyczajów, panujących w pana kraju, panie Cho…- tłumaczył się gorliwie angielski czarodziej, który istniał jedynie w powieściach fantasy… a przynajmniej do jakichś piętnastu sekund wstecz
-Nic nie szkodzi, panie Potter- powiedział szybko Kyuhyun, nie chcąc wprawiać swego przewodnika w niepotrzebne zakłopotanie
Czarodziej z błyskawicą na czole odetchnął z ulgą.
-Byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że chcą tu pana przyprowadzić, panie Cho.- oznajmił Potter z nieśmiałym uśmiechem- No wie pan, generalnie nie zapraszamy tu mugoli. Wyjątkami są rodzice…
-Tak, wiem.
Kyuhyun z przyjemnością słuchał historii z życia czarodziejów, ich historii, dziejów. Był, mimo wszystko, człowiekiem ciekawym świata i rozmowa z Harry’m sprawiała mu radość.
Jedna opowieść szczególnie przykuła jego uwagę.
Opowieść, której z ust Pottera nawet nie usłyszał.
- Sam-Wiesz-Kto… Jak to z nim było w rzeczywistości. Harry zatrzymał się przed Bankiem Gringotta i zlustrował Koreańczyka badawczym wzrokiem.
- Po co mnie pytasz, skoro już wszystko wiesz?- powiedział chłodno, po czym odsłonił swoje czoło, ukazując bliznę w kształcie błyskawicy- Takie potwierdzenie ci wystarczy?
Kyuhyun nie odpowiedział.
***
I teraz sytuacja odwrotna… Tu radzę wyłączyć mózg xDD
***
Czekał na niego z zegarkiem w ręku. Spóźniał się. Ewidentnie się spóźniał. W liście od sowy, którą otrzymał z Ministerstwa Magii, było wyraźnie napisane, czarno na białym- 13:00 przy wyjściu z Dziurawego Kotła. 13:00. Teraz była 13:20. No ile można czekać na jakiegoś mugola, no błagam…
13:21. Zaraz go szlag trafi.
13:22. Zaraz coś rozwali.
13:23. Zaraz użyje Avada Kedavra na czyjejś ropusze… Albo szczurze, obojętnie.
13:24. Zaraz…
-Pan Cho? Wnerwiony Cho spojrzał na stojącego przed nim mugola.
Był średniego wzrostu mężczyzną o zielonych oczach, czarnej czuprynie, zatkniętych na nos okrągłych okularach i braku poczucia czasu. Już wiedział, że go nie polubi.
- Cho Kyuhyun.- przedstawił się czarodziej, postanawiając zachować pozory grzeczności- Pan to zapewne Harry Potter?
- Tak, zgadza się, to ja.- pokiwał z entuzjazmem głową, czym pobudził do życia swój o kruczym odcieniu fryz.
-Ekhm… A więc, panie Potter, najpierw przejdziemy się Ulicą Pokątną, żeby pan co nieco ogarnął… znaczy zrozumiał- w ostatniej chwili poprawił swój język. Nie płacą mu za bycie niegrzecznym wobec „klienta”.
„Klient” zaklaskał z uciechy w dłonie.
- Wybornie! Czy wejdziemy do jakiegoś sklepu? Czy mógłbym coś sobie kupić? Czy mugole umieją latać na miotłach? Zawsze chciałem mieć Nimbusa 2001!-paplał mugol Kyuhyuna zalewała krew, ale nie dał po sobie tego poznać. 10 000, pamiętaj, Cho, powtarzał sobie w duchu, żeby się uspokoić. Ogarnij się i po prostu zajmij czymś tego kretyna na najbliższe trzy godziny. Potem ci zapłacą. Na myśl o wypłacie uśmiech sam wpłynął mu na twarz, więc w miarę wiarygodnie mógł się do Pottera zaśmiać.
- Tak, wejdziemy do sklepu. Nie, nie sądzę, żeby mugole umieli latać. Do tego potrzebna jest magia. Jednakże jako eksponat może pan zakupić miotłę…
- A ta blizna na pańskim czole! Czy to jest pamiątka po walce z Czarnym Panem?- piszczał nadpobudliwy człowiek
Miarka się przebrała.
Kyuhyun podszedł do Pottera i teraz dzieliły ich jedynie centymetry. Cho zmrużył groźnie oczęta i uśmiechając się złowieszczo, wysyczał:
-JA jestem Czarnym Panem.
***