niedziela, 1 grudnia 2013

Immortuorum- rozdział 4

Hej, cześć i czołem! :D
Tęskniliście? *łudzi się*
Pewnie nie ;__;
Tak, muszę Was wszystkich przeprosić za moją trwającą ponad miesiąc nieobecność.
Muszę to zwalić na szkołę, która w dalszym ciągu daje mi nieźle w kość, na przeziębienie,
z którym na szczęście udało mi się poradzić i na wenę, która łaskawie zgodziła się do mnie wrócić.
Tak więc, jeszcze raz przepraszam i zapraszam do czytania czwartego rozdziału Immortu.
Podoba mi się? Nie bardzo, ale to nic nowego xD
Trochę mi wstyd, że wracam do Was z czymś takim, ale cóż, w trakcie takiej nagonki w szkole
po prostu nie jestem w stanie napisać nic lepszego xd Oby to się wkrótce zmieniło.
Dedykacje, dedykacje! xD
Jak zwykle- Hikari, która, nie dając się odstraszyć mojemu marudzeniu na Twitterze, stale
motywowała mnie do dalszej walki;  Estoir, która dobrze wie, za co (a jak nie wie, to niech się dowie XD) ; no i w końcu osóbka, która zrobiła dla mnie tą śliczną okładkę @Sehunun <33
Patrzcie, jaka cudowna! 

Dziękuję, dziękuję <333 Kocham ją ^^
No dobra, nie przedłużając.
Enjoy (chyba ._. )

***

(fragment dziennika inspektora Lee Sungmina)
2 wrzesień 1898 rok, godzina 02:40

Nie mogłem zasnąć, nie ważne jak bardzo się starałem. Sen po prostu nie chciał przyjść. Ramiona Morfeusza są dziś dla mnie zamknięte.
Może to wina nadmiaru zajęć?
Zdaję sobie sprawę jak bardzo jest to irracjonalne, biorąc pod uwagę, iż w takim wypadku powinienem w tym momencie spać niczym niemowlę. Dużo pracy także ostatnio nie miałem, jedynie rutynowe wypełnianie dokumentów, przywoływanie podwładnych do porządku, gdy zapominali, na czym polega ich praca. Czasami wybierałem się także na patrole po ulicach Morteny. Nic nadzwyczajnego, po prostu codzienne obowiązki stróża prawa.
Jedyne, co mogłoby spędzać sen z mych powiek, to ta seria tajemniczych zgonów, nad którą obecnie pracuję. Jest to niezwykle trudne dochodzenie, ponieważ nie natrafiłem na żadne ślady sugerujące walkę ani na dowody popełnionego morderstwo.
Tak było przynajmniej do dzisiejszego (wczorajszego?) wieczora, kiedy to odnalazłem zakrwawioną błękitną wstążkę Kim Mayi. Chwilę po tym goniłem tę tajemniczą postać w białej sukni. Było to niezwykle podejrzane, ponieważ w drodze w tamto miejsce nie zauważyłem absolutnie nikogo w okolicy. Nie widziałem twarzy tej osoby, zbyt szybko biegła, nawet jak dla mnie. Niestety zgubiłem ją przy posiadłości hrabiego Draculi.
Właśnie… Hrabia.
Cóż za intrygująca postać. Od razu, gdy go ujrzałem, wiedziałem, że jest poważnym i ambitnym mężczyzną, mimo że, jak się później okazało, jest ode mnie nieco młodszy.
Zaciekawił mnie. Skromny jak na szlachcica strój, postawa możnego pana, twarz niesfornego młodzieńca… Słowem, człowiek pełen sprzeczności.
Na dodatek język, którym się posługiwał w rozmowie ze mną i nadinspektorem, wskazywał na jego niezwykłą inteligencję i oczytanie.
Jednakże największe wrażenie wywarły na mnie jego oczy.
Ten wzrok, to głębokie spojrzenie, którym mnie obdarzył…
Gdybym nie widział przed sobą młodzieńca, to bez wahania rzekłbym, iż rozmawiam z wiekowym starcem.
Coś mnie w tym spojrzeniu niepokoi…
~*~
2 września 1898 roku, godzina 4:25
Udało mi się zasnąć na parę chwil. Czuję się bardzo rozbity z tego powodu… Skoro zdążyłem już zasnąć, to dlaczego się obudziłem? Czy mój mózg nie może obdarować mnie tymi paroma godzinami snu? Naprawdę tego potrzebuję… Tylko kilka godzin, to jedyne, o co proszę…
Oh… Zaczynam wylewać swoje żale do dziennika. Muszę być naprawdę zmęczony. Spróbuję zasnąć…
(później)
Nie mogę. Nie umiem. Chcę. A może nie chcę? Jeśli chcę, to dlaczego nic nie idzie po mojej myśli? Dlaczego nic mi się nie udaje? Dlaczego świat jest przeciwko mnie?
Nikt nie bierze pod uwagę moich obaw. Nikt mi nie pomaga. Nikt nie chce mnie nawet wysłuchać. Muszę zmagać się z tym wszystkim sam.
Z niepewnością.
Z frustracją.
Z gniewem.
Z lękiem.
O co się lękam?
O mieszkańców Morteny. Ich bezpieczeństwo, spokój… Życie.
Tylko dlaczego oni są na to tak obojętni? Przecież ja chcę ich chronić! Zapewnić im to poczucie bezpieczeństwa, którego ongiś tak desperacko potrzebowali. Dałem im to, czego chcieli. Do dnia dzisiejszego, gdy tylko rozmowa schodzi na temat tamtych wydarzeń, mam ochotę wyjść z pomieszczenia. Chwalą mnie, mają za bohatera. Schlebia mi to… Chociaż nie. Wcale tak nie jest. Cieszę się, że im pomogłem, ale w żadnym razie nie jestem z tego dumny, jakkolwiek to brzmi. Nie jestem i chyba nigdy nie będę.
~*~
2 września 1898 roku, godzina 5:45
Zastanawiam się, co jest gorsze- mieć koszmary czy w ogóle nie śnić? Nocna mara napawa przerażeniem, niepewnością, skłania do przemyśleń i często motywuje do ucieczki. Z drugiej strony, czyż brak snów nie jest objawem choroby? W końcu, każdy normalny i zdrowy człowiek śni. O miłych, radosnych wydarzeniach lub całkiem odwrotnie, o tym, co wywołuje u niego dreszcz przerażenia, nieustający nawet po przebudzeniu lęk, a nawet późniejszą traumę?
Ja sam miewam sny. Kiedyś bywały one całkiem niewinne. Ot, marzenia nieokrzesanego, nieznającego życia młodzieńca. Kariera, dom, rodzina. Szczęśliwe życie u boku ukochanej osoby.
Te miłe wizje bardzo szybko zastąpiły koszmary, potworne koszmary, przez które budziłem się w nocy z krzykiem na ustach. Byłem sam, zupełnie sam. Przerażony, samotny… Desperacko potrzebujący czyjegoś ciepła.
Jednak co zamiast tego otrzymałem? Płytkie słowa pocieszenia i bezgraniczną wdzięczność, którą szczerze gardziłem.
I nadal gardzę.
~*~
2 września 1898 roku, godzina 06:30
Czas wstawać. Słońce już wzeszło, za parę chwil miasto zacznie się budzić, witając nowy dzień. Ludzie rozpoczną codzienne wędrówki do miejsc zatrudnienia, starając się zarobić na utrzymanie swoich rodzin.
Ja również będę musiał się za chwilę zbierać. Nie mam siły, żeby zejść z łóżka. Która to już nieprzespana noc z kolei? Druga? Trzecia? Ah, Donghae mnie zabije, kiedy mnie zobaczy na komisariacie. O ile sam po drodze nie wyzionę ducha.
Dopiero 6:35. Może nic się nie stanie, jeśli położę się jeszcze na pół godzinki? Raczej nie, skoro Hae i tak zapewne zamierza na mnie nakrzyczeć za to, że nie zostałem dłużej w domu. Znowu.
Nic się nie stanie, jeśli ten jeden raz wykorzystam troskę moich podwładnych. Ten jeden, jedyny raz… To nic, prawda?
~*~
2 września 1898 roku, godzina 07:25
Zasnąłem nad dziennikiem… Czy mi lepiej? Szczerze mówiąc, to nie bardzo. Paradoksalnie, im dłużej tej nocy śpię, tym gorzej się czuję.
Ponadto, śniło mi się coś dziwnego. Jakaś postać, której zarys przysłaniała mi gęsta, mlecznobiała mgła. Obłok po chwili zamienił się przeraźliwie jasne światło, zmuszające mnie do zaciśnięcia powiek. Gdy blask nieco osłabł, otworzyłem nieco oczy i dostrzegłem wysokiego mężczyznę, odzianego w niedrogi płaszcz podróżny. Hrabia Dracula. Cho Kyuhyun. Człowiek o dwóch nazwiskach, preferujący, gdy nazywało się go tym po matce.
Dlaczego nawiedził mój umysł? Dlaczego przyśnił mi się, chociaż poprzedniego wieczora rozmawiałem z nim przez zaledwie przez parę chwil? Może to przez tę aurę tajemniczości, którą wzbudzał? I uśmiech, który skłaniał to tego, by mu bezgranicznie zaufać? Albo spojrzenie, wywołujące dziwny dreszcz podniecenia zmieszanego z przemożną potrzebą ucieczki?
Nie rozumiałem tego, ale coś w głębi serca mówiło mi, że hrabia jest inny niż reszta mieszkańców Morteny. Sam nie wiem, co mam przez to na myśli, ale on jest… Inny. Po prostu inny.
~*~
2 września 1898 roku, godzina 10:45
W końcu zmusiłem się do opuszczenia mojego jakże wygodnego posłania w moim jakże cudownym mieszkanku (oj, źle z tobą, Sungmin, nigdy wcześniej nie używałeś sarkazmu) i poszedłem na komisariat, gdzie zastałem względny spokój. Żadnych rozbitych butelek, żadnych płonących ławek… Chyba powoli zaczynam przesadzać, to nie jest banda chuliganów, tylko poważni (w większości) policjanci. Muszę się uspokoić…
W gabinecie przywitał mnie zdenerwowany Donghae. Krzyczał na mnie, wymachiwał rękoma na wszystkie strony (jestem pełen podziwu dla tego szarego kubka- jakim cudem on jeszcze się nie rozbił?) i prawił mi kazania, jaki to ja jestem nieodpowiedzialny, bo nie dbam o własne zdrowie i powinienem trochę dłużej zostać w łóżku, w końcu nikt nie miałby mi tego za złe, gdybym raz przyszedł parę godzin później. Zamilknął na moment, gdy zwróciłem mu uwagę, która jest godzina. Spytał, czy przez ten czas spałem. Odparłem, że próbowałem i wtedy on wznowił swe tyrady, złoszcząc się, że powinienem wziąć dzień wolnego. Albo nawet dwa. I że on poradziłby sobie przez ten czas ze wszystkim. Powstrzymałem się od komentarza, że gdybym rzeczywiście zostawił komisariat pod jego zwierzchnictwem na dłużej niż 12 godzin, to po powrocie prawdopodobnie nie znalazłbym cegły stojącej na innej cegle. Uwielbiałem Lee, ale ten człowiek był nieprzewidywalny w swojej dziecinności.
~*~
2 września 1898 roku, godzina 13:40
Sam nie wiem, dlaczego wziąłem ze sobą ten dziennik. Powinien leżeć sobie spokojnie na dnie mojej szuflady, czekając aż wieczorem go wyciągnę, by zapisać swoje najskrytsze przemyślenia. A tymczasem jest tutaj, na komendzie, narażony na kradzież ze strony Hae. Gdyby ten chłopak go znalazł… Nawet nie chcę o tym myśleć. To zbyt straszna perspektywa, jeśli mam być szczery.
Wbrew pozorom nie jestem zbyt zmęczony. To znaczy, najchętniej położyłbym się do łóżka i nie wychodził z niego przez tydzień, kompletnie zapominając o reszcie świata, o Mortenie, jej obywatelach, którzy mieli za nic moje obawy, o hrabim, o tajemniczej serii zgonów, o panu Draculi, o stale przybywających na moje biurko aktach zgonu, o młodzieńcu o nazwisku Cho…
Weź się w garść, Sungmin. To tylko kwestia przemęczenia. W końcu to nie jest normalne, żeby po wymianie paru zdań coś z tyłu głowy szeptało, że hrabia jest w jakiś sposób zamieszany w tą całą farsę. Ha! Chyba Donghae ma racje i rzeczywiście powinienem wziąć parę dni wolnego.
Jestem wyczerpany. Nie tylko fizycznie. Moja psychika… Czuję, że jeśli nie zrobię chociaż małego kroku naprzód, to w końcu oszaleję.
Chociaż mógłbym określić „krokiem naprzód” odnalezienie krwi na wstążce Mayi… prawda?
~*~
2 września 1898 roku, godzina 15:20
Przed chwilą wpadł tu Donghae, każąc mi, cytuję, ogarnąć burdel, bo zaraz przyjdzie tu nadinspektor. Żeby było weselej, przyprowadzi gościa. Coś mi mówiło, kogo mogę się spodziewać, ale postanowiłem nie zgadywać. Nigdy nic dobrego z tego nie wychodzi.
No cóż, zaraz się przekonamy.
~*~
W pomieszczeniu panował mrok, rozpraszany przez liche światło nielicznych świec, poustawianych w dość dużych od siebie odległościach. Wosk spływał leniwie po srebrnych świecznikach, znacząc je wąskimi, białymi ścieżkami, by ostatecznie zastygnąć na troskliwie wypolerowanych kobiecą ręką mahoniowych blatach.  Płomienie rzucały upiorne cienie, tańczące na ciemnofioletowych ścianach niczym podniecone upiory, czyhające na swą ofiarę, aby zatopić w niej swoje spragnione życiodajnej krwi kły.
Przy masywnych, drewnianych drzwiach, stała młoda kobieta. Zdenerwowana, bawiła się materiałem swej jadowicie zielonej sukni. Misterna fryzura rozpadła się, uwalniając z ciasnego koka kruczoczarne kosmyki, zasłaniające otwarte szeroko oczy o ładnym, czekoladowym odcieniu, w których obecnie gościła panika. Krwistoczerwone wargi drgały lekko, zupełnie jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Panie…- szepnęła cicho, wbijając wzrok w plecy stojącego przy oknie mężczyzny
Nie patrzył na nią. Nie odpowiedział jej. Nie zareagował w żaden sposób, jednak ona wiedziała, że jej słucha. Słucha i żąda wyjaśnień.
- Panie mój- ponowiła próbę, starając się zapanować nad drżącym głosem- Panie ja przepraszam…
- Zamilcz – przerwał jej ostrzejszy niż brzytwa głos
Natychmiast zamknęła usta, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy.
Mężczyzna odwrócił się powoli, obdarzając kobietę pierwszym tego wieczora spojrzeniem, pod którego wpływem miała ochotę wybuchnąć płaczem, a potem zapaść się pod ziemię.
- Zawiodłaś mnie, Mario- powiedział, tym razem spokojnie, co jednak wcale nie uspokoiło Marii
- Wiem…- szepnęła cichutko, mrugając gwałtownie, by ani na sekundę nie stracić go z oczu- Proszę, wybacz mi…
- Miałaś ich pilnować.
- Wiem- powtórzyła łamiącym się głosem-, ale one tak bardzo chciały się panu przypodobać, gdy pan wróci, hrabio…
- To nie usprawiedliwia ani ciebie, ani ich, Mario.
Głos hrabi był w tym momencie mroczniejszy od pokoju, w którym się znajdowali. Mogła wyczytać z niego tak wiele- gniew, smutek, ale przede wszystkim zawód. Przed tym ostatnim wzbraniała się najbardziej. Za nic na świecie nie chciała go zawieść, a właśnie to zrobiła.
Maria zwiesiła potulnie głowę i skuliła się, czekając na karę. Zasłużyła na nią i dobrze o tym wiedziała. Tak samo jak o tym, że jej pan nigdy ich jej nie wymierzał.
O nie. Robił coś znacznie gorszego.
- Napraw to, Mario. W najbliższych dniach chcę widzieć poprawę, zrozumiano?
- Tak… Tak, mój panie.

5 komentarzy:

  1. Chizu~!
    Na początku - dzięki wielkie za dedykację, nie spodziewałam się i tak miło <3 A okładka rzeczywiście genialna, idealna do tego opowiadania.
    Prawie cały ten rozdział został opisany w formie wycinków z pamiętnika, tak inaczej! Ciekawie, ciekawie. Kurczę, aż nie wiem, do czego się odnieść. xD Problemy Mina ze spaniem - tak bardzo ja i moje życie. Obserwujesz mnie czy co? *^* A ten to już w ogóle maniak jakiś, biedny. Trafił na ślady i ta wizja go męczy, doskonale go rozumiem. Jak mnie coś męczy, to też cholera spać nie mogę ><.
    Taak, Hrabia to bardzo ciekawa postać tutaj. Jakbym nie patrzyła, to nie wiem, z której strony ugryźć (.... TO DOPASOWANIE CO DO TREŚCI IMMORTU, pls. Czujesz to?). Jego sposób wypowiadania się jest o wiele bardziej dojrzalszy, niż on sam. Cóż, Min jest coraz bliżej rozwikłania całej zagadki :D
    Tak patrząc - w domu względny spokój, a potem idziesz na komisariat i taki wariat Donghae Cię nawiedza... z dwojga złego wolałabym ciszę i spokój u siebie w domu, ale co ja tam wiem....
    Nadinspektor z gościem.. czy ten gość to ten, o którym ja mogę myśleć? :D
    O, i tu zaczyna się bardzo kontrowersyjna część, jak dla mnie. Nie w formie pamiętnika, a zwykłego opisu, aż się zdziwiłam. Na dodatek to nie jest z perspektywy Sungmina *^*
    "Płomienie rzucały upiorne cienie, tańczące na ciemnofioletowych ścianach niczym podniecone upiory, czyhające na swą ofiarę, aby zatopić w niej swoje spragnione życiodajnej krwi kły." You made my day, Chizu~ <3
    I ten fragment.. taki mroczny i tajemniczy, zupełnie nie mam pojęcia, o co chodzi, ale zapewne się dowiem w najbliższym rozdziale.. *^* Oschły hrabia, głos ostry jak brzytwa... widzę to! *^*
    Zakończyłaś tak.. tak... TAK ŹLE, że aż się zwijam. Mam nadzieję, że z kolejnym rozdziałem pójdzie Ci szybciej i bez zbytniego narzekania, które i tak mnie nie rusza. Wiem swoje i zapamiętaj to sobie :D
    Hwaiting, promyczku. ♥
    Hikari.

    Ps. Dziękuję za komentarz do mojego EunHae. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Onee-san ^^
    To jest na prawdę świetny rozdział :) jak to dobrze że w końcu dodałaś kolejny rozdział XD
    Hmm.. ciekawe dlaczego Sungmin tak często w swoim dzienniku wspomina o panu hrabi XDD
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabije cię -.-' Kobieto przestań pisać, że nie umiesz pisać !!! No a tak w ogóle mam nadzieję, że nie przeszkadza ci za bardzo to jak ubogie są moje komentarze ale nie widzę sensu w analizowaniu każdego zdania skoro mi się podoba ;-) Mogę tylko napisać, że ja strasznie tęskniłam i tak jak zwylkle udało ci się rozbudzić moją ciekawość i czekam na ciąg dalszy :-P Czemu jak podejrzewam co może być dalej okazuję się coś zupełnie innego ? Jesteś naprawdę mistrzem budowania napięcia :-)
    VitaMin
    Ps: Więcej wiary w swoje zdolności pisarskie :-P

    OdpowiedzUsuń
  4. Uu dziennikie Sungmina. Nieźle się gościu rozpisał by w ciągu dnai tyle pisac Xd A w ostatnim wpisie aż 3 razy myślą o Kyu, niesamowite, juz czuje ten romans . Yay wtrącenie watki z Hrabią <3 Ten klimat panujący w tym kawałku tekstu<3 Omn czuje ten mrok ^_^ Fajny rozdział. Zaczęłaś kilka wątków i teraz każesz nam czekać aż się wszytko rozwiąże... Osz ty mała! To czekam, czekam na dalszy rozwój akcji. Udany rozdział nie powiem :D + biedny Sungmin nie może spać.. To okropne. Ale nieogarniety ten komentarz, przepraszam Xd Weny, weny i jeszcze raz weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oke, wiem, że moje komentarze zazwyczaj są krótkie, bo nie potrafię się rozpisać... W każdym bądź razie rozdział bardzo mi sie podobał i już nie mogę się doczekać co będzie dalej~ Biedny Sungmin T^T Za chwilę zostanie pożarty przez własne myśli i poczucie winy. Jestem ciekawa cóż takiego w najbliższym czasie uczyni zły hrabia Dracula-Cho.
    Życzę ci weny Unnie <3 A tym czasem biegę czytać kolejny rozdział ^.^

    OdpowiedzUsuń