poniedziałek, 28 lipca 2014

Gejmisja- rozdział 4

Wróciłam! :D
Niby nie miałam weny, by kończyć pisanie tego rozdziału, ale odwiedziła mnie
przyjaciółka i chcę mieć już tego ficka z głowy, bo jest głupi xDD
Rozdział dedykowany Deulim.
Gdyby nie nasze schizy, to w życiu bym tego teraz nie napisała xDDD
Rozdział nie został zbetowany! 
Poza tym...
WELCOME BACK, LEETEUK! <333


* * *

Punkt 3- Spędzaj z nim czas i dowiedz się, jak bardzo cię lubi!


 

- Dobra, starczy, oddawaj- westchnął zrezygnowany Sungmin, próbując odebrać Donghae zdjęcie jego miłości.
- Nie! Mój ci on!- Zapłakał chłopak.
- Donghae!
- NIEEEEE!
Min uklęknął przed przyjacielem i złapał za antyramę, próbując wyrwać przedmiot z rąk cały czas krwawiącego z nosa chłopaka. Ten jednak nie chciał dać tak łatwo za wygraną. Zaparł się nogami o podłoże i pociągnął zdjęcie w swoją stronę. Wydawał przy tym dźwięki porównywalne do jęków towarzyszących rodzeniu dziecka… bądź innej potrzeby fizjologicznej wymagającej parcia.
Sungmin zacisnął wargi w prostą linię i również pociągnął przedmiot sporu. Uważał, że jeśli jego kolega dalej będzie się w nie wpatrywał, to wkrótce się wykrwawi i będzie po nim. Lee tego nie chciał. Pogrzeby sprawiały, że był potem przygnębiony. Nie lubił być smutny. To było… smutne. Tak, bycie smutnym było dla Mina smutne, więc robił wszystko, by smutku nigdy nie doświadczyć.
Donghae oparł stopy o kolana przyjaciela i szarpnął mocniej antyramę. Sungmin zachwiał się gwałtownie i upadł na Hae, przewracając ich obydwu na ziemię.
- NIEEEE, NIE RÓB TEGO, JA CIEBIE NIE CHCĘ, CHCĘ HEECHULA HYUNG, NIE GWAŁĆ…!- Wydzierał się młodszy Lee.
Reszta obserwujących potyczkę przyjaciół spojrzała po sobie ze zdziwieniem w oczach.
- Czy on właśnie powiedział, że chce zostać zgwałcony przez Heenima?- Spytał Yesung.
- To nie byłby już gwałt- pokręcił głową Kyuhyun.
Hyukjae zerknął na najmłodszego z zaciekawieniem.
- Czemu nie?
- Bo Donghae by mu jeszcze pomagał- westchnął chłopak, rozczarowany- Co to za gwałt, jak ofiara jest bardziej niż chętna?
Jongwoon pokiwał głową ze zrozumieniem.
- No tak, to już nie gwałt- uznał Yesung.
- Jaka szkoda…
Sungmin zwlókł się z przyjaciela i rzucił mu karcące spojrzenie. Dlaczego on nie może się zachowywać jak dorosły? Przecież niedługo nim będzie, mógłby chociaż udawać!
W tej samej chwili Minowi przypomniało się, że to przecież był Donghae- człowiek, który jest za głupi nawet na stwarzanie pozorów inteligencji.
No i co zrobisz, westchnął w duchu Lee, kręcąc głową na tulącego zdjęcie Heechula kumpla, nic nie zrobisz.
- No dobra- odezwał się nagle Hyukjae, wstając z trawy- zbieramy się. Aish, głupie zielsko.- Zaklął pod nosem, otrzepując spodnie z trawy.
- Po co?- Spytał Kyuhyun, którego nagle ogarnęło wielkie lenistwo.
- Przejdziemy się do Jungsu do domu i obmyślimy, jak doprowadzić do rozdziewiczenia Hae przez jego ukochanego hyunga.
Każdy z przyjaciół natychmiast podniósł się z zajmowanego miejsca, podzielając entuzjazm Hyuka. Jedynie najmłodszy Lee pozostał pod drzewem, sparaliżowany wizją niezbyt grzecznie zajmującego się nim Heechula. Chłopak wielkimi oczyma wpatrywał się w przestrzeń, nie zdając sobie sprawy, iż jego pokaźnych rozmiarów rumieńce przyciągają wzrok wypoczywającej w okolicy lokalnej społeczności, na którą składały się przede wszystkim nieświadome powodu jego osłupienia dzieci. Bogu niech będą dzięki, że tego nie wiedzą. To by je zniszczyło.
Hyukjae westchnął ciężko i skinął dłonią na Yesunga, by pomógł mu podnieść Hae. Wsunęli ręce pod pachy nadal półprzytomnego przyjaciela i poderwali go do pionu.
- Chodź, Donghae.- Westchnął zmęczony życiem Jongwoon. Nie po to zgłębiał w tajemnicy mroczne sekrety morderczych ninja, żeby teraz wieść życie zwykłego śmiertelnika.
Zerknął na Kyuhyuna, wpatrzonego w ekran swego smartfona. Przynajmniej tyle dobrego, że miał komu tą wiedzę przekazać, nie tracił więc tak całkowicie swojego cennego czasu.
Po kilkunastu minutach, podczas których Hae zdążył odzyskać cząstkę swego wątpliwego rozumu, chłopcy stanęli pod drzwiami mieszkania najstarszego członka ich paczki- Park Jungsu.  Chłopak był zdecydowanie najbardziej ogarniętym i odpowiedzialnym człowiekiem z nich wszystkich. Potrafił doprowadzić ich do porządku (przynajmniej na chwilę), podnieść na duchu w chwilach zwątpienia, zrugać za złe zachowanie i chronić przed zgubnymi wpływami reszty populacji ludzkiej, która prawdopodobnie za punkt honoru obrała sobie rozbicie tej grupy, mając ją za potencjalny gang rozbójników. Sprawiał, że stanowili zgrany zespół. Nie bez kozery nazywali Parka liderem.
Sungmin wyciągnął rękę w stronę dzwonka do drzwi. Wyjął urządzenie ze ściany, przystawił usta do dziury i wydarł się:
- RING DING DONG, RING DING DONG,RIN DIGI DI DI DI~!
Po czym szybko odsunął się od drzwi, które po paru sekundach otworzyły się z rozmachem, krusząc klamką tynk na ścianie.
- WARA WAM OD MOJEJ LODÓWKI, SĘPY JEDNE, NIC WAM BEZ NAKAZU NIE DAM, PADALCE PRZEBRZYDŁE…!
- Cześć, hyung!- Hyukjae pomachał nieco czerwonemu na twarzy przyjacielowi ręką Hae.
- Cześć, chłopaki!- Z twarzy Jungsu jak za dotknięciem różdżki zniknęła głęboka niczym Rów Mariański nienawiść, zastąpiona szczęściem, radością i braterską miłością.- Wejdźcie.
- Dzięki, Jungsu.- Uśmiechnął się do niego Jongwoon, wchodząc do środka.- Czemu tak wrzeszczałeś?
Park westchnął ciężko.
- Dostaję listy z pogróżkami…
- Z pogróżkami?- Zdziwił się Sungmin.- Od kogo?
- Od komornika.
Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem za ostatnim z gości lidera. Przez chwilę panowała absolutna cisza i nawet Kyuhyun oderwał się od telefonu, wyczuwając powagę sytuacji.
- Dlaczego komornik miałby ci wysyłać listy z pogróżkami?- Chciał wiedzieć Hyukjae.
Jungsu rozłożył ręce w geście bezradności.
- Ja mam to wiedzieć? Przychodzą tak co dwa, trzy dni- jęknął, wbijając palce we włosy- i każdy wygląda tak samo.
- Czyli?- W odpowiedzi na pytanie najstarszy machnął ręką w stronę komody zasłanej listami od komornika.
-„Drogi panie Park.”- czytał Yesung- „Niedługo pana odwiedzę w pańskim mieszkaniu. Prawdopodobnie zabiorę panu lodówkę, tak więc proszę się do niej nie przywiązywać. Z poważaniem, komornik.”
- Jakiś pojeb.- Skwitował najmłodszy, za co oberwał w głowę od Sungmina.- Za co?!
- Słownictwo, gówniarzu! Ała!- Wydarł się Min, pocierając bolące ramię.- Czego?!
- Słownictwo.- Wysyczał Cho z nieskrywaną satysfakcją w głosie.
- Spokojnie, hyung, to pewnie tylko jakiś kretyn robi sobie żarty.- Pocieszał przyjaciela Hyuk.- Nie przejmuj się.
- Myślisz?- Park spojrzał z nadzieją na kumpla, który pokiwał głową.- To świetnie! Mogę znowu zainstalować dzwonek w drzwiach!
- Ten?- Spytał Sungmin, podnosząc rzeczony przedmiot.- Właściwie po co go zepsułeś?
- Żeby komornik mnie nim nie wkurzał?
- Brzmi logicznie.
Cała grupa roześmiała się radośnie z zaistniałej sytuacji, a śmiali się jeszcze głośniej, gdy Jungsu oznajmił, że jeśli to jednak nie był żart, to oni oddają swoje lodówki. A w życiu, pomyślał każdy z osobna, gdzie będą trzymali jedzenie?
- Co was tu sprowadza?- Chciał wiedzieć  lider, majstrując przy dzwonku. Chyba będzie musiał wezwać elektryka…- I co mu jest?- Wskazał na przypominającego kupę nieszczęścia Donghae.
Hyukjae odchrząknął.
- W skrócie: Hae zakochał się w Heechulu i odrzucił Minniego, woląc zostać zgwałconym przez Heenima, ale zupełnie nie ma nadziei na jakikolwiek związek z hyungiem, więc się w duchu poddał.
Donghae wbił przestraszony wzrok w lidera. Hyukkie, Yesung, Min i Kyu go zaakceptowali, ale co z Parkiem? Co z jego autorytetem życiowym? Lee chciał być jak on. Pragnął być dojrzały, odpowiedzialny, kochany, mądry… Ale gdyby się takim stał, to już nie nazywałby się Lee Donghae.
Reszta chłopaków także wpatrywała się z napięciem w swego hyunga. Jongwoon posadził przyjaciela na podłodze, oczekując na genialne pomysły Jungsu.
- Zaproś go gdzieś.- Rzucił lekko Leeteuk, wracając do dzwonka.
- Zaproś?- Odezwał się pierwszy raz od wyjścia z parku Donghae.
- Podobno się ostatnio nudził i miał jakiś pro…
- POMOOOOCYYYYYYY!- Wypowiedź Teuka przerwał nagły wrzask, huk otwieranych gwałtownie drzwi i głośne łupnięcie, któremu towarzyszył zduszony okrzyk zaskoczonego Hae.
- H-hyung…?
Najmłodszy Lee wpatrywał się z szokiem w rdzawo rudą czuprynę na swoich kolanach, poruszającą się nieco w rytm cichego skomlenia jej właściciela. Głowa podniosła się i Donghae spojrzał w piękne brązowe, nieco załzawione, oczy swego migdała… to znaczy miłości.
- Pomóż…- szepnął cichutko Heechul, wywiercając w głowie swego dongsaenga dziurę.
- Co się stało, Heenim?- Jungsu odłożył na chwilę śrubokręt, zmartwiony stanem przyjaciela.
- Zhou Mi się stał!- Zakwilił Chul.
- Mimi?- Zdziwił się Kyuhyun, słysząc imię innego członka ich paczki.
- Tak! Mimi!
- Co zrobił?
- Co zrobił?- Zapytał z niedowierzaniem Kim, mordując wzrokiem Yesunga.- CO ZROBIŁ?!  Na zakupy mnie zabrał! I Z CZEGO SIĘ GNOJKU ŚMIEJESZ?!- Wydarł się w stronę najmłodszego w towarzystwie.
- Bo cię ostrzegałem, hyung! Tydzień temu zaciągnął tam mnie, pamiętasz? Powinieneś był mnie posłuchać.
- Obiecał mi zajebistą karmę dla kota.- Jęknął załamany kociarz.- Matko, trauma, trauma… Muszę odreagować…
Kyuhyun spoglądał to na Heechula, to na Donghae, wyczuwając idealną okazję na pierwszą, co prawda nieoficjalną, randkę. Trybiki w jego matematycznym umyśle pracowały na pełnych obrotach. Nagle nad głową chłopaka zapaliła się niewidzialna lampka.
- Idźcie z Donghae do wesołego miasteczka.- Rzucił jakby od niechcenia.
Chul przestał moczyć Hae nogawkę łzami fustracji, odwracając się do maniaka komputerowego.
- Do wesołego miasteczka?- Powtórzył, zaintrygowany.- Z Hae?
Kyu pokiwał głową twierdząco.
- Ty się trochę uspokoisz, a on i tak nie ma nic lepszego do roboty… Prawda, hyung?- Sporzał na Lee znacząco, więc ten zaczął myśleć.
Jeśli pójdzie z ukochanym do parku rozrywki, będzie mógł się do Chula zbliżyć, dowiedzieć się, jaki ten ma do niego, Donghae, stosunek. Będzie wiedział, czy ma jakieś szanse, czy lepiej dać sobie spokój już na stracie i spróbować zapomnieć.
Jeśli odmówi, będzie do końca życia żałował straconej szansy, wyobrażając sobie, jak pięknie mogłoby być, gdyby niczego tego dnia nie spierdolił.
- Prawda.- Uśmiechnął się lekko Donghae.- I chętnie wyjdę z domu.
Hyukjae otarł ukradkiem łzę wzruszenia. Jego mały Haeś się przełamał. Był tak cholernie z niego dumny, że by go teraz wyściskał, gdyby to nie groziło późniejszym odrzuceniem młodszego przez Heenima.
- Wyśmienicie!- Heechul klasnął w ręce, uradowany i poderwał dongsaenga do góry, natychmiast ciągnąc o w stronę nadal otwartych drzwi.- To cześć wszystkim!- Zawołał, zbiegając z Hae po schodach.
- Już idziemy?- Zdziwił się Donghae, a Hee pokiwał radośnie głową.
- Tak dawno nie byłem w wesołym miasteczku, że nie mogłem się doczekać.- Oznajmił Kim, uśmiechając się szeroko, gdy stanęli w kolejce, oczekującej na wejście do parku rozrywki.- A Hannie się na mnie ostatnio wypiął i poszedł do pracy. Woli charować, niż włóczyć się z najlepszym przyjacielem! Rozumiesz to? Bo ja nie bardzo. O, nasza kolej!
Donghae z zachwytem wpatrywał się w paplającego hyunga, który najwyraźniej zapomniał, że dalej trzyma dłoń młodszego. To nie przeszkadzało Hae, ba, wręcz przeciwnie, był z tego niezwykle zadowolony. Czuć jego dłoń na swojej… Palce zaciskające się na jego palcach…
Wspaniałe uczucie. Chciałbym, żeby tak było już zawsze…
Heechul kupił im bilety, tłumacząc chcącemu oddać mu pieniądze Hae, że to prezent z okazji zdania do następnej klasy. Lee odchrząknął cicho. Nie można być orłem ze wszystkiego… Ważne, by być dobrym w czymś konkretnym. Na przykład… WF. Albo muzyka. Lekcja wychowawcza.
Dwaj przyjaciele spacerowali wolno alejkami, korzystając z co ciekawszych atrakcji. Kim niestety schował ręce do kieszeni, więc młodszy już nie mógł cieszyć się jego dotykiem.
Donghae parę razy próbował zapytać swego hyunga, jak wielką (lub niewielką) sympatią go darzy, jednak zawsze w takich momentach starszy niemal siłą wpychał go do kolejnej kolejki, wsadzał mu do ust następnego szaszłyka lub raczył go następną wielce fascynującą historią swego jeszcze cudowniejszego życia. Chłopak chętnie ich słuchał, ale nie ukrywał, że zaczynał się niecierpliwić. Miał już powoli dość tej niepewności.
Do zamknięcia wesołego miasteczka została zaledwie godzina, gdy chłopcy skierowali się w stronę nawiedzonego domu. Heenim zerknął na młodszego kolegę.
- Wchodzimy?- Spytał zachęcająco, widząc cień strachu na twarzy towarzysza.
- Eee… uhm… niech będzie…- wydukał w końcu Lee.
- Czemu to tu wisi?- Hee przekrzywił głowę, spoglądając z ukosa na wielki krzyż, zawieszony nad wejściem do domu strachów.
- Bo to kaplica.
Obydwaj spojrzeli na wyłaniającą się z mroku postać. Kim podskoczył i chwycił się za serce.
- Chryste, Siwon…- sapnął, wpatrując się w przyjaciela- Co ty tu robisz, do cholery? I czemu wyglądasz jak ksiądz?
- Pracuję tu.- Wyjaśnił Choi, wzruszając ramionami. Uśmiechnął się lekko.- A ty, hyung, zaczynasz dojrzewać do nawrócenia, jak widzę.
- Co? Do niczego nie dojrzewam- prychnął- chyba że do przywalenia ci w ten pusty łeb.
- Szkoda…
- Czemu wyglądasz jak ksiądz?- Powtórzył pytanie swej miłości Hae, równie ciekawy odpowiedzi.
- Myślałem, że to kapliczka, w której można usiąść i wyciszyć się przy modlitwie- oznajmił Siwon- ale się pomyliłem. To faktycznie ma być kaplica, jednak…
- Dom strachów w kaplicy. Łapię.- Powiedział Heechul, popychając Donghae w stronę drzwi.- To my się rozejrzymy, a ty tu czekaj, Panie Wielebny.
W środku panował półmrok, mający wprowadzić zwiedzających w stan zaniepokojenia. Na ścianach wisiały zniszczone, poplamione sztuczną krwią symbole religijne. Chłopcy lawirowali pomiędzy powalonymi ławkami i rzeźbami, trzymając się wyznaczonej ścieżki. Tak na wszelki wypadek.
Hae wczepił się w ramię Heenima, gdy z sufitu spadł pomalowany fluorescencyjną farbą szkielet.
- Pewnie wolałbyś przyjść tu z kimś odważniejszym, prawda, hyung?- Szepnął Lee.
- Nie, czemu? Z tobą jest mi tu bardzo przyjemnie.
- Naprawdę?- Donghae podniósł głowę, spoglądając w oczy Kima, z których biła łagodność.
- Tak. Jesteś moim ulubionym dongsaengiem, czemu miałbym chcieć bawić się tu z kimś innym?- Zaśmiał się lekko Chul, szczypiąc delikatnie policzki Hae.- Zobacz, ale to lamerskie!- Chłopak pociągnął nogę szkieletu, która po chwili oderwała się od miednicy.- Ups…
Paręnaście minut później przyjaciele opuścili nawiedzony dom, zanosząc się śmiechem. Po tym, jak Heenim powiedział, że spośród młodszych kolegów lubi najbardziej Donghae, ten nie bał się już niczego, wspólnie ze swoją sympatią wyśmiewając miejsce pracy Siwona.
- O, przebrałeś się!- Zauważył Hae, wskazując na normalny ubiór etatowego księdza.
- Było mi niewygodnie… Hyung, co robisz?!- Krzyknął Choi, uginając się pod ciężarem starszego chłopaka.
- Wiśta wio!- Darł się Kim, uderzając piętami w łydki Siwona.- Do domu, galopem!
- Zejdź ze mnie!
- WIIIIOOOOOO!!!
Donghae przyglądał im się z lekkim politowaniem w oczach.
- W kim ja się zakochałem?- Szepnął pod nosem, po czym podążył za swą ujeżdżającą kumpla jak konia miłością.

3 komentarze:

  1. ja perdziele xD dobrze ze nikogo w domu nie ma jak to czytalam bi byla niezla jazda xD to jest genialne xDD ja chce kolejny rozdzial xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, jak dobrze poczytać coś głupiego o suju, można się uśmiać xd" mam nadzieję, że nie zabraknie ci pomysłów i skończysz gejmisję w wielkim stylu <3

    OdpowiedzUsuń
  3. w końcu trafiłam na twojego bloga (zdolne dziecko nie umie szukać tak tak brawo wiem,że jestem zdolna) opowiadanie czytałam na SuJuPoland (niestety nie komentowałam bo nie jestem zapisana tam) mam ogromną nadzieję, że wrócisz do tego opowiadanie bo jak tak dalej będzie to zamiast działać na mnie antydepresyjnie będzie pogłębiać smutki bo nie wiem co się dalej stanie T_T
    także tentego weny dużo ^_^

    OdpowiedzUsuń