sobota, 2 maja 2015

S.P.Y - Rozdział 8

Dziękuję, że czekaliście i przepraszam, że tak długo to trwało.
Witam także nowe czytelniczki :) Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej i dacie znać, co myślicie o rozdziałach ^^

Rozdział z dedykacją dla Mirou. Wiesz, za co :)

Enjoy~

Ps Trzymajcie za mnie kciuki przez najbliższe trzy tygodnie ;--;

* * *



- Wcześnie pan wstał.
Jongwoon odwrócił się powoli od okna, zza którego obserwował powoli rozjaśniające się niebo. Palce bruneta zacisnęły się lekko na trzymanym w dłoniach kubku.
-Nie mógł pan zasnąć? – zapytał Zhou Mi.
- Jak widać – odparł chłodno Kim, przenosząc wzrok z twarzy Chińczyka na horyzont.
Wyższy z nich przestąpił z nogi na nogę, nie do końca wiedząc, co powinien powiedzieć lub zrobić.
- Czy… - przerwał ciszę Mi - …czy zrobiłem coś nie tak?
- Dlaczego? – Koreańczyk zmarszczył brwi, stając przodem do drugiego agenta.
- Od samego początku traktuje mnie pan z widocznym dystansem – wyjaśnił 014. – Zastanawiałem się, czy to może moja wina…
- Nie, pan w niczym nie zawinił – zaprzeczył Kim. – Po prostu…
Jongwoon zamilkł i zacisnął usta, sfrustrowany.
Tak naprawdę nie wiedział, dlaczego jest taki zimny wobec Chińczyka. Mężczyzna był bardzo serdeczną i pozytywną osobą, dobroć aż od niego biła, ale jednak…
- Chodzi o Kui Xiana, prawda?
Zaskoczony brunet spojrzał na Mimiego.
- Dlaczego?
- Nie jestem ślepy.
Zhou Mi z ciężkim westchnieniem opadł na stojącą pomiędzy nimi kanapę, gestem wskazując miejsce obok.
- Posłuchaj – rzekł wyższy, porzucając formalny język – znam Kui Xiana od dziecka. Można powiedzieć, że razem się wychowywaliśmy. Od podstawówki byliśmy nierozłączni. Studiowalibyśmy razem, gdybym po zakończeniu liceum nie musiał wracać do Chin. I mimo to cały czas byliśmy w kontakcie.
- Dlaczego mi to mówisz? – chciał wiedzieć 004.
- Znam go na wylot…
- Do czego zmierzasz? – zirytował się Kim.
Mi bardzo powoli pochylił się, i wbijając w Jongwoona pełen powagi wzrok, powiedział wolno:
- Chcę się dowiedzieć, co doprowadziło mojego najlepszego przyjaciela na skraj załamania nerwowego.
- Załamania nerwowego? – prychnął brunet. – Chyba nie jest z nim aż źle, skoro przez większość dnia jest w stanie warczeć na mnie albo grozić mi bronią.
- Trzy lata wystarczyły, żebyś zapomniał, jak ten chłopak reaguje na zranienie? Naprawdę zapomniałeś? – Jongwoon milczał. – Pozwól więc, że ci przypomnę. Kiedy ktoś go skrzywdzi, Kyuhyun zachowuje się jak osaczone, dzikie zwierzę, które bez namysłu rzuca się z pazurami na wszystkich dokoła!
Kim wbił wzrok w swoje dłonie, nie będąc w stanie spojrzeć Chińczykowi w oczy. Wiedział, że długonogi mężczyzna miał rację i to sprawiało, że czuł się jeszcze gorzej.
- Nie chciałem go skrzywdzić – odezwał się w końcu.
- Ale to zrobiłeś.
- Wiem. Gdybym mógł cofnąć czas…
- Co byś zrobił?
- Zostawiłbym go wcześniej.
Zhou Mi uniósł brwi, zaskoczony. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- Dlaczego? Myślałem, że…
- I nie mylisz się – uciął Kim. – Jeśli o mnie chodzi, nic się nie zmieniło.
- Więc czemu tak nagle zniknąłeś? – zapytał Chińczyk, wbijając zatroskane spojrzenie w czarną czuprynę siedzącego obok mężczyzny.
- Jak wiele wiesz?
- Tyle, ile powiedział mi Kui Xian – odparł Mi. – Jednego dnia wszystko było w porządku, a następnego większość twoich rzeczy zniknęła, a ty razem z nimi.
Jongwoon wyjrzał przez okno. Jasna tarcza słońca właśnie wschodziła ponad widnokręgiem, rozświetlając panujący wszem i wobec półmrok. Wszystko stawało się lepiej widoczne, a przez to jakby prostsze. Niestety nie dla każdego.
- Chciałbym mu wyjaśnić, dlaczego wtedy odszedłem – rzekł Kim z niemal namacalnym bólem w głosie. – Chciałbym przeprosić i powiedzieć, że nawet po tej rozłące dalej kocham go jak wariat. Ale on mnie nie chce słuchać…
- Jeśli mu nie wyjaśnisz, dlaczego to zrobiłeś – szepnął Zhou Mi – to nawet „kocham cię” nie pomoże.
- Wiem.
- To mu powiedz. Mnie nie musisz, ale jemu jesteś to winien.
- Nie mogę. Jeszcze nie teraz.

* * *

- Masz wszystko? – spytał Chińczyk, idąc obok ciągnącego walizkę w stronę wyjścia przyjaciela.
- Przecież się nie rozpakowywałem, Mi.  – odparł Kyuhyun, zerkając na wyższego z rozbawieniem.
Jongwoon szedł parę metrów za nimi, przysłuchując się ich rozmowie, ale nie biorąc w niej udziału. Po rozmowie z Zhou Mim postanowił się nie wychylać. Na razie. Kiedyś będzie musiał szczerze porozmawiać z Kyu i zdawał sobie z tego sprawę, jednak na samą myśl o tej konwersacji oblewał go zimny pot. Uznał, że najlepszą decyzją, jaką może teraz podjąć, będzie odwlekanie nieuchronnego i jednoczesne przyzwyczajanie Cho do swojej obecności. Chińczyk miał rację – jego nagły powrót zbił młodszego z tropu, a przymus wspólnej misji przycisnął go do ściany i przyłożył nóż do gardła. Chłopak bez wątpienia czuł się zdezorientowany, zagubiony i, co nie pozostawiało najmniejszych wątpliwości, wściekły. Kim nie powinien go winić za jego zachowanie, w końcu młody agent bronił się jak mógł, zareagował instynktownie na nagłą zmianę sytuacji. 004 nie złościł się na niego, było mu jedynie przykro, że Kyu nie chce nawet wysłuchać tego, co ma mu do powiedzenia.
Brunet zmarszczył brwi, z widoczną niechęcią obserwując, jak Mi zamyka Kyuhyuna w przyjacielskim uścisku. To nie tak, że był zazdrosny, on po prostu… Był cholernie zazdrosny. Wiedział, że mężczyźni są dla siebie niemalże jak bracia, jednak nie mógł powstrzymać rozlewającej się w jego sercu fali irytacji, gdy Chińczyk przytulił jego współpracownika. Jego partnera. Jego…
- Cieszę się, że mogliśmy się spotkać. – Zhou Mi wyciągnął w stronę niższego dłoń w geście pożegnania. – Szkoda tylko, że w takich okolicznościach – dodał nieco ciszej.
- Informujcie nas na bieżąco o postępach. I ciebie również miło było poznać.  – Jongwoon oddał uścisk i posłał w jego stronę słaby uśmiech.
Mi roześmiał się radośnie i odszedł w stronę posiadłości, dłonią niszcząc uprzednio fryzurę Kyuhyunowi.
- Co za imbecyl – mruknął pod nosem Cho.
- Ale go lubisz – rzucił lekko Kim, wyczuwając szansę na rozmowę bez ryzyka kłótni.
- Oczywiście, że tak. Mimiego nie da się nie lubić. Jest jak słońce w pochmurny dzień. – Wargi Kyu delikatnie się uniosły, nadając jego twarzy promienny wygląd.
Kyunnie, czy kiedyś uśmiechniesz się tak i do mnie?, pomyślał ze smutkiem Jongwoon, zatrzaskując drzwi bagażnika pożyczonego od Mimiego samochodu.
W drodze na lotnisko nie odezwali się do siebie ani słowem. Kyuhyun wyciągnął telefon i do reszty przepadł, grając w jakąś grę, a 004 postanowił milczeć i nie psuć mu nastroju. Obserwował go tylko ukradkiem, mimowolnie przypominając sobie te wszystkie dnie i noce, które spędzili w niemal identycznej sytuacji zarówno na uczelni, jak i w akademiku. Doskonale pamiętał, że potrafił siedzieć obok niego całymi godzinami, w ciszy obserwując jak gra. Oczywiście, przebiegowi samej gry poświęcał najmniej uwagi, ale tak czy inaczej, nie uważał tego czasu za stracony.
Jongwoon zaśmiał się w duchu. Masz się za bardzo spostrzegawczą osobę, Kyunnie, ale byłeś wtedy naprawdę ślepy…

~5 lat wcześniej~

Kim Jongwoon był osobą, od której większość populacji trzymała się z daleka. To nie tak, że był złą osobą. Nigdy nie przejechał nikomu kota, nie potraktował bagnetem psa, a i gołębie mogły czuć się bezpieczne, gdy wychodził na dwór z bronią w ręku. Przemoc stosował jedynie w obronie własnej. Śmiało można było powiedzieć, że to pacyfista – nie aż taki, jak Ryeowook, ale w dalszym ciągu pacyfista. To z kolei skłaniało ludzi do zadawania mu pytania, co takiego sprawiło, że postanowił stać się częścią wywiadu. Przecież agenci wielokrotnie musieli podejmować decyzje o obezwładnieniu kogoś, kto nawet nie zdążył zarejestrować ich obecności bądź o wysadzeniu czegoś w powietrze…
Jongwoon nienawidził nieuzasadnionej przemocy z całego serca. Brzydził się ludźmi, którzy dla własnej przyjemności sprawiają komuś ból lub są do tego stopnia uzależnieni od wszelkich używek, że przestają nad sobą panować i wyładowują swą frustrację na niewinnych ofiarach.
Mężczyzna był przekonany, że każdy człowiek powinien, w miarę swoich możliwości, bronić słabszych od siebie przed każdą formą przemocy. Dlatego po odebraniu dyplomu ukończenia szkoły średniej złożył aplikację do akademii policyjnej.
Nie spędził tam wiele czasu. Szybko okazało się, że Kim ani trochę nie nadaje się na policjanta. Zbyt się wyróżniał, wyłamywał z szeregu i, przede wszystkim, uważał regulamin za stek bzdur. Wytrzymał tam jedynie dwa semestry, choć w rzeczywistości to wykładowcy nie mogli go dłużej znieść. Mimo to czas spędzony w szkole policyjnej nie poszedł na marne.
Jeden z profesorów zaproponował mu zmianę kierunku. Zapytany, gdzie mógłby się sprawdzić, odparł, że widziałby go jako szpiega. Jongwoon przyznał, że przemknęło mu to kiedyś przez myśl. Wielokrotnie słyszał, że porusza się jak duch, bezszelestnie i szybko, co niewątpliwie było zaletą tajnego agenta.
Ostateczną decyzję podjął po rozmowie ze swym najlepszym przyjacielem. Ryeowook właśnie kończył liceum i któregoś wieczora oznajmił mu, że zamierza pracować w wywiadzie jako osoba odpowiedzialna za komunikację. Bardzo się ucieszył na wieść o przenosinach swego hyunga. Zawsze był odrobinę nieśmiały, a mając u boku kogoś, kogo mógłby określić mianem starszego brata, było mu łatwiej przystosować się do nowego środowiska.
Studenci czuli się w obecności Jongwoona… dziwnie. Roztaczał wokół siebie specyficzną aurę. Ludzie byli go ciekawi, chcieli podejść i porozmawiać, ale obawiali się jego reakcji. Będzie miły czy chamski? Jest dobrą osobą czy sadystą? Nie potrafili zrozumieć, jak Ryeowook, który z miejsca skradł wszystkim serca swym uroczym uśmiechem, może czuć się tak swobodnie w towarzystwie takiego indywidualisty.
Ostatecznie wszyscy uznali, że Kim Jongwoon nie stanowi zagrożenia. Studenci przywykli do jego niecodziennego sposobu bycia, który w dalszym ciągu niektórych przerażał, ale wiedzieli, że w razie kłopotów mogą zwrócić się do niego o pomoc.
Ryeowook cieszył się, że jego przyjaciel jest zadowolony z życia. Jedyne, co go martwiło, to fakt, że nie nawiązał wielu przyjaźni. Tak naprawdę „przyjaźnił się” jedynie z nim. Co prawda, miał jeszcze paru kolegów, jednak reszta studentów nie znaczyła dla niego zbyt wiele. Nawet ci, z którymi się spotykał.
Nigdy nie przeszkadzała mu inna orientacja hyunga. Dlaczego miałaby? Miłość to miłość. Bał się tylko, że Jongwoon nie był w stanie tak naprawdę się zakochać. Wszystkie jego poprzednie związki, których nie było wiele, przeradzały się jedynie w przelotne romanse. Nigdy nikomu nie powiedział „kocham cię” i Wookie wielokrotnie modlił się, by kiedyś trafił na osobę, która stopi lód w jego sercu. Z każdym kolejnym dniem tracił nadzieję.
I wtedy pojawił się Kyuhyun.
Już od samego początku przykuł uwagę Jongwoona. Zaciekawił go. Zdawał się być inny niż wszyscy dookoła. Na początku chciał się z nim tylko zaprzyjaźnić, poznać go, dowiedzieć się czegoś więcej, co lubi, a czego nienawidzi, jakie ma nawyki, czego się boi…
Ryeo był zachwycony. Po Jongwoonie na pierwszy rzut oka widać było fascynację chłopakiem. Zawsze, gdy Cho pojawiał się w polu widzenia, starszy Kim nie mógł przestać wodzić za nim wzrokiem. Sam z siebie podchodził do niego, chcąc wymienić parę zdań bądź po prostu go zobaczyć. Ryeowook też bardzo go polubił, dlatego postanowił przystopować przyjaciela, gdy Kyuhyun zaczął narzekać na swojego osobistego stalkera. Nie zamierzał pozwolić przyjacielowi zaprzepaścić takiej szansy. Uważał, że Kyu byłby dla niego idealny. Twardo stąpający po ziemi, stanowczy, nieco wredny, ale i wierny i kochający – właśnie tego w partnerze potrzebował najstarszy.
Wook upewnił się, że jego hyung się zakochał, gdy zobaczył obu przyjaciół siedzących na ławce przed uczelnią. Kyuhyun był pogrążony w nowej grze na PSP, którą kupił mu siedzący obok Kim. Studenci nie odzywali się do siebie ani słowem – Kyu grał, a Jongwoon dotrzymywał mu towarzystwa… którego młodszy zdawał się w ogóle nie zauważać.
- Co robicie? – spytał Ryeowook.
- Kyunnie gra, ja się wygrzewam na słoneczku – odparł czarnowłosy.
- Ale ty się nigdy nie opalasz…
- Czasem trzeba, to podobno zdrowe dla cery. Siadaj. – Najstarszy poklepał miejsce obok siebie.
Ryeo usiadł, a Jongwoon znów skierował swój wzrok na najmłodszego z całej trójki.
- Kyuh…
- To nic nie da – przerwał mu ze śmiechem brunet. – Nie usłyszy cię. Całkiem odpłynął. Musiałbyś mu zabrać PSP, żeby zwrócił na ciebie uwagę.
Wookie przez moment lustrował hyunga wzrokiem.
- Hyung, ty…
- Hm?
- Ty i Kyuhyun… - szepnął mu do ucha. – Wyglądasz, jakbyś go…
- Kochał? – odgadł Jongwoon, uśmiechając się delikatnie. – Aż tak to widać?
Ryeo pokiwał energicznie głową.
- Powiedziałeś mu?
- Nie, no co ty. Niby jak mam to zrobić? – zakpił. – „Ja, Kim Jongwoon, jestem po uszy zakochany w tobie, Cho Kyuhyunie”?
- Hyung… - Ryeowook zerknął na Kyu, zaniepokojony, że ten mógł dowiedzieć się o uczuciach swego przyjaciela w tak niedelikatny sposób.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? – kontynuował. - Przecież to Kyuhyun. Wyśmiałby mnie i kazał spadać na drzewo – oznajmił, a widząc wystraszone spojrzenie Wookiego, westchnął. – Nie usłyszy, spokojnie.
Na moment zapadła cisza. Najstarszy student ponownie zajął się obserwowaniem Cho rozmarzonym wzrokiem, natomiast Ryeowook wodził oczyma od jednego do drugiego, nie mogąc się nadziwić zaistniałej sytuacji. Przecież…
- To pierwszy raz – szepnął młodszy Kim. – Pierwszy raz, gdy ty…
- Wiem. To zabawne, prawda? – Jongwoon uśmiechnął się smutno.
- Powiedz mu. Nie marnuj takiej szansy, proszę cię…
Najstarszy objął Wookiego, wzruszony troską, jaką otaczał go jego przyjaciel. Brązowowłosy tak bardzo chciał, by w końcu zaznał trochę szczęścia. To wiele dla niego znaczyło.
Nagle roześmiał się głośno.
- Co? – zmieszał się Ryeo.
- No popatrz na niego. Ja powiedziałem na głos, że go kocham… teraz drugi raz!... a ten sobie siedzi i gra! – Jongwoon nie mógł przestać się śmiać.
Po chwili Ryeowook też się uśmiechnął. Dobrze było widzieć szczerze śmiejącego się „brata”.

~*~

Kazano im czekać w hotelowej restauracji. Sala była na dobrą sprawę pusta. Za barem stał jakiś mężczyzna, zajmując się wycieraniem zakurzonych kieliszków. Kelnerka, nie mając nic innego do roboty, odkurzała i tak już czyste stoliki, grzebiąc jednocześnie w swoim nowiutkim smartfonie. On i Kyuhyun byli jedynymi klientami. Zerknął na młodszego kątem oka. Cho patrzył prosto przed siebie, pogrążony we własnych myślach. Jongwoon westchnął w duchu. Ostatnie słowa zamienili ze sobą w Chinach. Tęsknił za jego głosem, za patrzeniem mu w oczy, za dotykiem jego ust, ciała…
Tęsknił za Kyuhyunem.
Nie wątpił, że niełatwo będzie z powrotem wkupić się w jego łaski, ale nie zamierzał się poddawać. Nie po to ubłagał Jungsu o przydzielenie mu 013 na partnera, wcześniej kłócąc się z nim o to przez przeszło miesiąc. Pluł sobie w brodę, że dał się ponieść emocjom przy pierwszym spotkaniu z Cho, ale minęły trzy lata i musiał go zobaczyć… Nie, to żadna wymówka. Powinien był zachować się zupełnie inaczej, przecież wiedział, że młodszy będzie wściekły…
Drzwi do sali otworzyły się i obaj podnieśli głowy.
- Ryeowook hyung! – Kyu podszedł do przyjaciela z uśmiechem na twarzy. – Co ty robisz w Singapurze?
- Pracuję, a co mam robić? – Wook objął Kyuhyuna. – A gdzie twój partner?
Cho skrzywił się i skinął głową w stronę podnoszącego się z miejsca Jongwoona. Ryeowook spojrzał na niego zaskoczony, po czym uśmiechnął się szeroko i krzyknął:
- Hyung! Wróciłeś! – agent rzucił się przyjacielowi w ramiona, mocno go ściskając.
- Miło cię widzieć, Wookie. – 004 odwzajemnił uścisk. Za nim też się stęsknił.
Jongwoon otworzył oczy i popatrzył na Kyuhyuna, wpatrującego się w nich z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy.

2 komentarze:

  1. Droga unnie~ Mogę się tak do ciebie zwracać ? Znalazłam twojego bloga dzięki forum jakoś tak w czerwcu ( wybacz, że tak długo się nie odzywałam), a że jest tu Kyusung to od razu wzięłam się do czytania <3. Całe opowiadania bardzo mi się podoba, szczególnie ten rozdział pisany z perspektywy Yesia. To było takie kochane <33. Piszesz teraz maturę, po części wiem jak się czujesz bo moja siostra również. Ale pamiętaj - YESUNG WRACA WE WTOREK XD.
    I na zakończenie: piszesz naprawdę niesamowite yaoi, wiec nie zniechęcaj się. Kto wie ile jest takich czytelniczek które się nie ujawniają?
    PS. To mój pierwszy jakikolwiek komentarz, wybacz że był taki.... ;--;. I oczywiście trzymam kciuki na maturze, zdasz to na 10000000000000 procent! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę spóźniona ale jestem^^
    Ten rozdział był taki wzruszający,perspektywa Yesunga nieszczęśliwie zakochanego w Kyu...T.T
    Ten fragment tak bardzo mi się spodobał:
    ,,Jeśli mu nie wyjaśnisz,dlaczego to zrobiłeś-szepnął Zhou Mi-to nawet ,,kocham cię" nie pomoże"Mimi<3Umieram z niecierpliwości,co będzie dalej!? Wg podoba mi się jak stopniowo odsłaniasz przeszłość Yesia.Przepraszam że krótko,ale piszę z telefonu.No i oczywiście trzymam kciuki na maturach;)Życzę ci umiejętności matematycznych Kyu,jego opanowania i umiejętności językowych Henrysia xD I pomyśl sobie że Yesio wraca<3<3<3<3
    Hwaiting!
    EvilPegasus

    OdpowiedzUsuń