środa, 26 lutego 2014

Szable jelonka Bambi, czyli dlaczego należy trzymać się z dala od kotletów mielonych

Dobry~
Dzisiaj serwuję Wam coś, co powstało przez pewne dwie rozkminy, które
miałam jakiś czas temu, jedząc kotlety mielone xd
Te dwa teksty są zawarte w miniaturce a żebyście mogli je rozpoznać, to
je Wam podkreśliłam XDD
Ficzek jest dedykowany wyjątkowej osóbce, która zawsze mnie wspierała, choć
osobiście się nie poznałyśmy- Hikari
Hope you like it... ^^"
Rozdział nie jest zbetowany :<

* * *

 
- AAAHHH…! Opowiedzcie nam!
Członkowie Super Junior rozejrzeli się po sobie i po fankach siedzących w wynajętej przez nich sali. Chyba nie powinni… to nie ich sprawa…
- Oppa~!
Jedenastu idoli prowadziło wewnętrzną walkę. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Oto jest pytanie.
- Moje drogie- zaśmiał się Leeteuk- to nie nasza sprawa, raczej nie powinniśmy…
- Ah, liderze nasz złoty, kochany- lamentowały ELF- tak ładnie prosimy!- Dziewczyny zrobiły przesłodkie aegyo
Chłopcy byli w trakcie nadprogramowej trasy koncertowej, obejmującej również fanmeetingi w miejscach ich pobytu. Ponieważ owa trasa zaplanowana została z uwzględnieniem krajów, w jakich jeszcze nie śpiewali, było to co najmniej ciekawe doświadczenie.
Tego dnia spotkali się z polskimi ELF, które, ku ich bezgranicznemu zdumieniu, okazały się być jednymi z najlepszych fanek, jakie dane im było dotąd spotkać. Słodkie, uprzejme, oddane. I ładne. Nawet jak oni mówili po koreańsku, to one rozumiały ich świetnie. Przygotowały się? A może to po prostu ta niezwykła więź między Super Junior a ELF?
Były także strasznie ciekawskie, dlaczego nie pojawili się dwaj członkowie zespołu i bynajmniej nie chodziło im o Hangenga i Kibuma.
- Sungmin-ssi i Kyuhyun-ssi są, ekhm, zajęci- uśmiechnął się lekko Shindong, starając się uratować przyjaciół od udzielania odpowiedzi
Fanki prychnęły jednak lekceważąco.
- Oppa, nie jesteśmy głupie! Domyślamy się, co się dzieje!- na chwilę zapadła cisza- Heechul oppa, jesteś najlepszy, najcudowniejszy i najmądrzejszy! Opowiesz nam, prawda?
„Najlepszy, najcudowniejszy i najmądrzejszy oppa” wyprostował się w swym krześle z dumą. Lubił być doceniany, szczególnie przez ładne dziewczęta a te przed nim były naprawdę bardzo ładne. „Jednak Polki są najlepsze”, pomyślał rozbawiony.
- Chcecie wiedzieć?- Hee uśmiechnął się kącikiem ust
- Heechul hyung…
- TAAAK! Oppa~
- Daj spokój, za dużo fanfiction mają na co dzień, żeby dać się wywieść w pole!
Kim zaśmiał się cicho i pochylił do przodu, rzucając na boki konspiracyjne spojrzenia. Cała sala zamarła w oczekiwaniu.
- Wszystko zaczęło się w trakcie spektakli „Trzech muszkieterów”, z Sungminem-ssi w roli głównej…
~*~
Sungmin pokłonił się publiczności ostatni raz, zanim kurtyna opadła. Z ciężkim westchnieniem poszedł za kulisy. Lubił występować na scenie, jednak trzeci raz w ciągu jednego dnia był dla niego dosyć ciężki. Głośna muzyka, reflektory skierowane prosto w jego oczy i sama gra stały się uciążliwe dla każdego aktora, który brał udział w spektaklu. Lee przeciągnął dłonią po twarzy. Był strasznie zmęczony i chciał już iść do domu. Oby nikt go nie zauważył, jak będzie się wymykał…
- Hyung!
Ming jęknął cicho i odwrócił się, spodziewając się któregoś z aktorów, jednak ku swemu zdziwieniu ujrzał Kyuhyuna i Siwona, idących w jego stronę. W sumie powinien się spodziewać przyjścia któryś z jego przyjaciół. Uśmiechnął się lekko.
- Siwon-ah, Kyuhyun-ah- przywitał się
Choi posłał mu pełen uznania uśmiech. Kyuhyun tylko patrzył z nieodgadnionym wzrokiem. Min postanowił nie wnikać.
- Przyszliśmy na występ. Jestem pod wrażeniem, Sungmin- powiedział Siwon
Sungmin podziękował mu i przeniósł wzrok na młodszego chłopaka. Szczerze mówiąc to na jego opinii zależało mu najbardziej, w końcu Kyuhyun również odgrywał tę rolę.
Maknae uśmiechnął się łagodnie.
- Dobrze zagrałeś.
Lee odwzajemnił uśmiech, zadowolony. Nagle Kyu zaśmiał się niemal szyderczo i dodał:
- Ale mnie nie przebijesz. Sorry not sorry, Sungmin. Jestem po prostu najlepszy!- Cho zachichotał pod nosem
- Kyuhyun-ah, opanuj się- westchnął Siwon- Idę po auto, czekajcie na zewnątrz.
Gdy zostali sami, Min spojrzał na Kyuhyuna ze złością w oczach.
- Ty…- przerwało mu ramię chłopaka, obejmujące go za szyję
- Byłeś świetny, naprawdę- szepnął mu do ucha dongsaeng, owiewając jego skórę ciepłym oddechem
Sungmin zarumienił się delikatnie.
- Kyuhyunnie…
- Spokojnie, jesteśmy w miejscu publicznym, przecież cię tu nie pocałuję- zaśmiał się lekko- Chociaż bardzo bym chciał…
Lee walczył z uśmiechem, wpływającym mu na usta.
- Tak, wiem…
~*~
- Och, jakie to słodkie- westchnęły Polki- Ale oppa, to nie wyjaśnia, dlaczego ich tu teraz nie ma!
Heechul zaśmiał się i podnosząc swą dłoń, nakazał dziewczynom milczenie. Oczywiście posłuchały, a jakże inaczej…
- Wyjaśni się, jak wam opowiem ich rozmowę, którą przeprowadzili już w dormie…
~*~
Piosenkarze przekroczyli próg dormu i, zdjąwszy buty, od razu skierowali się do kuchni.
- Jest już późno- oznajmił Siwon- ale Ryeo na pewno coś dla ciebie zostawił, Sungminnie.
- Ty nie jesz?- Spytał Lee, kiedy jedynie on i Kyuhyun usiedli przy stole
Choi pokręcił głową.
- Jestem zmęczony. Dobranoc.
Pożegnali się i zostali we dwójkę. Sungmin chciał wstać i odgrzać jedzenie, ale zatrzymała go ręka młodszego, wpychająca go powrotem na krzesło.
- Siedź, podam ci.
Lee wytrzeszczył na niego oczy, zszokowany. Cho Kyuhyun jest miły? Wow, to coś nowego…
Niemniej, zrobiło mu się miło.
- Dziękuję, Kyuhyunnie.
Kyu posłał mu uśmiech znad ramienia.
- Jesteś zmęczony, siedź sobie.
- Mhm… Co jemy?
- Uhm…- Cho zajrzał do mikrofalówki- Chyba kotleta mielonego.
~*~
- I to ich zgubiło- oznajmił grobowym głosem Heechul
- Kotlet mielony? Dlaczego, oppa, miałby ich zgubić kotlet?
- Bo to czyste zło.
~*~
Kyuhyun nastawił mikrofalówkę i podszedł do starszego z nieodgadnionym wzrokiem. Objął dłonią jego policzek, głaszcząc go lekko kciukiem.
- Tam nie mogłem… A tu?- Przechylił lekko głowę na bok niczym ciekawskie dziecko
Sungmin jedynie pokiwał głową i już po chwili czuł delikatne wargi chłopaka na swoich własnych. Odwzajemnił pocałunek, obejmując młodszego lekko za kark.
Tu należy wspomnieć, że byli parą krótko, bo zaledwie miesiąc i wciąż nieco krępowało ich okazywanie sobie czułości. Co prawda chwytali się ukradkiem za dłonie, wymieniali stęsknionymi spojrzeniami a na osobności składali na swych policzkach i ustach delikatne pocałunki. Jednak jeszcze ani razu nie pozwolili sobie na nic więcej.
Kyuhyun odsunął się od swojego chłopaka dopiero, gdy mikrofalówka zaczęła wydawać z siebie przenikliwy pisk, informując wszem i wobec, iż skończyła odgrzewać kotlety. Młodszy postawił je przed nimi i obydwaj zaczęli jeść, nie odzywając się do siebie słowem, uśmiechali się do siebie jedynie z lekkim zakłopotaniem.
Po paru chwilach Cho przerwał milczenie.
- Tak sobie pomyślałem, Minnie…
- Hmm?- Sungmin podniósł wzrok znad talerza
- Bo wiesz… Pamiętasz tą bajkę? O jelonku?
- O Bambi? No pamiętam, a co?- Zdziwił się starszy
Kyu wziął głęboki wdech i wypalił:
- Jelonek Bambi jest biseksualny.
Lee zakrztusił się żutym kotletem.
- Słucham?
Cho spojrzał na niego z przejęciem w oczach i bananem na twarzy.
- No weź, nie czujesz tego? BamBI!- Roześmiał się radośnie- Bam…BI!
Sungmin także zachichotał. I z żartu Kyuhyuna, i z jego rozpromienionej buźki.
~*~
Na sali znów zapanowała cisza. ELFy starały się przetrawić to, co usłyszały a SuJu… Oni zastanawiali się, jak z tego wybrną, jeśli to wycieknie. A wycieknie na pewno, tylko nie wiedzieli, pod jaką postacią.
Ah, pomyśleli naraz, fanficki…
- Uhm, oppa…- odezwała się jedna z fanek- Jaki to ma związek z naszym pytaniem? I kotletami mielonymi?
Heechul westchnął ciężko.
- Kyuhyun miał taką rozkminę przez te kotlety!
- Dlaczego tak myślisz?
-…bo chwilę później miał lepszą.
Nikt nie zauważył, jak Leeteuk schował twarz w dłoniach, załamany.
~*~
Para konsumowała powoli swoje kotlety mielone, w międzyczasie rzucając sobie zagadkowe spojrzenia. Czy to była wina późnej pory czy tego, że byli już ze sobą od pewnego czasu i nadal ograniczali kontakt fizyczny?
- Minnie- powiedział nagle Kyuhyun miękkim głosem
- Tak, Kyunnie?
- Minnie… Obydwaj graliśmy w „Muszkieterach”- zaczął Kyu tajemniczym tonem
- I ?
- Tak się zastanawiam…
- Nad czy?- Niecierpliwił się Lee
Kyuhyun zniżył głos do szeptu i, pochyliwszy się do swego hyunga, wymruczał:
- Ja mam szablę. Ty masz szablę. Ciekawe, którego zaboli bardziej, jeśli nadzieje się na szablę tego drugiego?
Sungmin zachłysnął się powietrzem, patrząc na ukochanego z szokiem wymalowanym na twarzy. Przebiegł wzrokiem najpierw po facjacie młodszego, potem po reszcie jego ciała i uśmiechnął się lekko.
- Skończmy te kotlety i chodźmy się wykąpać… Dobrze, Kyunnie?
Na usta Cho wpłynął szeroki uśmiech.
- Jak sobie życzysz, słonko…
~*~
W pomieszczeniu rozległo się przepełnione słodyczą „aww” polskich ELF. Niektóre z nich szeptały do siebie „Ah, wiedziałam, że KyuMin jest prawdziwy!” albo „To było słodkie, ale współczuję Mimiemu…” lub „Czy to wszystko przez te kotlety?”. Ostatnią uwagę usłyszał członek zespołu, który opowiadał ową historię.
- Tak!- Krzyknął z przejęciem- Bo kotlety mielone to zło! Jak się je je i stara się o niczym nie myśleć, to do głowy wpadają najróżniejsze i niepokojące myśli! Unikajcie mielonych, moje słodkie dongsaengi!
- Dobrze, oppa!- Odpowiedziały, po czym jedna z nich dodała- A gdzie są teraz Kyuhyun oppa i Sungmin oppa?
Przyjaciele nieobecnych wzruszyli ramionami.
- Na randkę poszli.
- Ej- wtrącił nagle Zhou Mi- ale czy Kui Xian nie mówił przypadkiem, że zabiera Minniego do tradycyjnej polskiej knajpki?
- Tam serwują kotlety mielone- zauważył z przestrachem w oczach Henry
Po tym już nikt nic nie powiedział.

wtorek, 18 lutego 2014

Immortuorum- rozdział 7

Okay, zajęło mi to dwa dni, ale rozdział jest xD
Jakoś nie mam weny na rozległą notkę autorską, więc napiszę tylko, że mi smutno :<
A jest mi smutno, bo nie komentujecie ;-;
Sami wiecie, jak opinie wpływają na autora. Dodają skrzydeł,
podtrzymują na duchu, sprawiają, że nam po prostu chce się pisać bardziej niż zwykle.
Nie wymagam jakichś epopei narodowych pod każdym fickiem xd
Ale ze dwa, trzy zdania miło by było przeczytać.
Tyle ode mnie.
Rozdział z dedykacją dla VitaMin- dlatego, że Cię osobiście nie znam
(chciałabym poznać ^^) a Ty dalej czytasz Immortu i
wyrażasz swoją opinię pod każdym rozdziałem :3 
Dziękuję Ci! 
Również z pozdrowieniami i dedykacją dla Hikari <3 
Ja się kiedyś do tego Krakowa do rodziny wybiorę, zobaczysz... xD
Enjoy~

***

Sungmin otworzył oczy, gdy ostre światło słoneczne, przedarłszy się przez zasłony, spoczęło na jego powiekach, wyrywając go bezlitośnie z krainy snów.
Zamrugał gwałtownie, odwracając głowę od okna. Oddychał głęboko i, rozglądając się wokoło, usiłował dociec, gdzie jest i jak się tu znalazł.
Po paru sekundach rozpoznał swoje meble, nieco stare i podniszczone. Poczuł pod sobą coś miękkiego. Łóżko? Tak, łóżko. Leżał na łóżku i był przykryty kocem.
Jak się tu znalazł? Sam wszedł?
Nie, pomyślał Lee, zaciskając gwałtownie powieki, nie sam.
Nagle przed oczyma stanęła mu twarz hrabiego Draculi.
Ah tak, przypomniał sobie, spotkaliśmy się w parku, rozmawialiśmy trochę, potem odprowadził mnie pod drzwi. Otworzyłem je a później… Co dalej?
Nie pamiętał, co się stało po pożegnaniu z Cho. Musiałem stracić przytomność.
Sungmin skrzywił się na tą myśl. Zemdlałem a on wniósł mnie do środka. Cóż za wstyd…
Detektyw usiadł na łóżku, chwiejąc się nieco. Był osłabiony, czuł to wyraźnie, nawet mimo tych kilku godzin snu. Właśnie… Ile on właściwie był nieprzytomny?
Inspektor zerknął na wiszący naprzeciw łóżka zegar. Było grubo po czwartej po południu, więc spał blisko dwanaście godzin.
Zaraz…
Czwarta po południu?!
- Cholera!- Krzyknął spanikowany, momentalnie odrzucając na bok okrywający go dotąd koc- Nie, nie… Oni mnie pozabijają… Spóźnić się tyle godzin…- mamrotał pod nosem gorączkowo, szybko ściągając wczorajsze ubranie i wkładając czyste
Właśnie był w trakcie trzeciej próby zapięcia kamizelki, gdy usłyszał przenikliwy dzwonek jego telefonu. Niemal biegiem skierował się do salonu, gwałtownym ruchem podnosząc słuchawkę.
- Słucham?- Powiedział, jedną ręką nadal walcząc z małymi guziczkami
- Sungmin? Jak się czujesz?
- Donghae?- Zdziwił się Lee, słysząc głos przyjaciela
- Tak, to ja. Dzwonię, żeby spytać, co u ciebie.
- Ah, dobrze, już dobrze… Zaraz będę na komisariacie…
- Co? Nie żartuj sobie, Lee- prychnął Donghae do słuchawki- Masz urlop.
- Jaki znowu urlop?- Palce Minga zatrzymały się przy środkowym guziczku. O czym on mówi?
- Normalny urlop. Wiesz, taki dzień wolny od siedzenia w pracy za biurkiem.
- Kpisz ze mnie?- Żachnął się starszy Lee
- Ależ skąd. Wczoraj, jakieś trzy godziny po twoim wyjściu, przyszedł tu ten hrabia, jak mu tam… Nieważne. W każdym razie przyszedł i chciał ze mną rozmawiać, ale akurat wszedł nadinspektor i faceta zgarnął- tłumaczył nieco znudzonym tonem Hae- Stali jednak na tyle blisko, że słyszałem całą rozmowę. Hrabia, jakkolwiek go tam na chrzcie nazwali, powiedział, że cię spotkał w mieście, że wyglądałeś jak chodzące zwłoki i że nie sądzi byś był w stanie jutro, to jest dzisiaj, przyjść do pracy.
- Hrabia powiedział, że wyglądam jak zwłoki?- Lee uniósł bezwiednie brwi w geście zaskoczenia
- No nie do końca… Ubrał to w ładniejsze i bardziej patetyczne słowa, ale sens jest ten sam.
Sungmin westchnął ciężko, przeciągając dłonią po twarzy. Wciąż był zmęczony, mimo wszystko.
- I co dalej?- Chciał wiedzieć
- Jak to, co? Szef powiedział, że masz dzisiaj wolne a gdyby to nie wystarczyło, to jutro też możesz zostać w domu.
- Coś takego…
- Facet ma niezłą siłę perswazji… Chociaż tobie nadinspektor dnia wolnego w życiu by nie odmówił- zachichotał młodszy- Ale lepiej ci już?- Przyjaciel powrócił do pełnego troski tonu, na który Ming mimowolnie się uśmiechnął
- Tak, Hae, dziękuję.
- Odpoczywaj, Ming. Może przyjść do ciebie po pracy?
- Nie musisz, ale skoro chcesz, to zapraszam.
- Zrób mi coś do jedzenia!
- Chciałbyś- roześmiał się Sungmin, po czym pożegnał się z przyjacielem i odłożył słuchawkę
Inspektor oparł się o ścianę i drugi raz tego dnia westchnął.
Otrzymał dzień wolny, a nawet dwa, jeśli by tego potrzebował. Czy to oznacza, że szef się o niego martwił? Nie, uznał Min po namyśle, to Donghae się o mnie martwi. Zadzwonił, zaproponował wizytę… Prawdziwy przyjaciel.
Ming uśmiechnął się delikatnie. Ktoś przejmował się jego losem. Hae, nadinspektor zaniepokoił się stanem jego zdrowia… Hrabia…
Lee wolnym krokiem skierował się do sypialni, chcąc zaścielić łóżko, rozmyślając jednocześnie nad postępowaniem szlachcica. Oczywiście był mu wdzięczny za zapewnienie mu bezpieczeństwa, jednak policjant zdawał sobie sprawę, że Cho wcale nie musiał tego robić. Miał wyższą pozycję społeczną od detektywa, więc mógł go zostawić samego jeszcze w parku, szczególnie że miał prawdopodobnie własne obowiązki do wypełnienia.  I ten koc… Sungmin starał się pozbyć myśli, iż jest to oznaka troski.
Za bardzo brakuje mi czyjegoś ciepła, pomyślał z rozgoryczeniem, tak bardzo, że w najprostszym i najmniej znaczącym geście doszukuję się drugiego dna.
Inspektor skrzywił się, wymierzając sobie mentalny policzek. Nie wolno mu tak myśleć a już na pewno nie w stosunku do takiej osoby, jak hrabia Dracula. Ktoś taki jak on z reguły nie przejmuje się pospolitymi detektywami w miastach pokroju Morteny. Prawdopodobnie pomógł mu tylko po to by zachować czyste sumienie. I choć Lee bolała ta myśl, to wolał się jej kurczowo trzymać. Nie chciał się do nikogo przywiązywać. Po co? Prawdopodobnie znów by się zawiódł, znów by cierpiał…
Podchodząc do znajdującego się w opłakanym stanie posłania (za co pomyślał, że powinien któregoś razu hrabiego przeprosić), kątem oka dostrzegł coś białego na swoim biurku.
List?
Sungmin wziął kartkę do ręki. Pismo na niej widniejące było schludne, jednak dało się poznać, iż autor listu pisał w pośpiechu.
W pomieszczeniu powoli robiło się ciemno, więc Lee podszedł do okna by odczytać wiadomość.

~*~


Drogi panie Lee.
Mam nadzieję, że wszystko z Panem w porządku. Niezmiernie martwi mnie pana omdlenie i modlę się w duchu by był to jednorazowy wypadek. Naprawdę nie wyglądał Pan dobrze i, proszę wybaczyć moją zuchwałość, uważam, iż to wina przepracowania. Dlatego pozwolę sobie na krótki spacer na komisariat i poinformuję nadinspektora lub, jeśli go nie zastanę, Pańskiego podwładnego o Pana stanie. Ponownie przepraszam za moją arogancję, ale nie wyobrażam sobie, że mógłby Pan jutro z samego rana wstać do pracy. Dlatego proszę spokojnie odpoczywać a ja z nadinspektorem porozmawiam, na pewno zrozumie sytuację.
Mam szczerą nadzieję na ponowną rozmowę. Jest Pan bardzo intrygującą osobą i z wielką chęcią kontynuowałbym tę znajomość. Jeżeli podziela Pan mój entuzjazm, to zapraszam któregoś dnia na lampkę wina. Słyszałem, że w pobliżu parku, w którym się spotkaliśmy, znajduje się wspaniała restauracja z piwnicą pełną wybornych win.
Z życzeniami powrotu do zdrowia,
Cho Kyuhyun


~*~

Sungmin jeszcze kilka razy przebiegł wzrokiem po zgrabnym piśmie hrabiego. Hrabiego? W pewnym momencie do policjanta dotarło, że w myślach w dalszym ciągu nazywa chłopaka (już mężczyznę?) per „hrabia Dracula”, chociaż jest świadom faktu, iż sam zainteresowany sobie tego nie życzy. Mimo wszystko Lee nie potrafił się przestawić.
Hrabia Dracula?
Już nie Dracula. Cho.
Ming nie dowierzał, ile jeden krótki list był w stanie zmienić w jego postrzeganiu osoby owego szlachcica. Czyż to nie ta sama osoba, która unika posługiwania się nazwiskiem swego ojca, preferując to po matce, nie powiedziała mu jako pierwsza, że wierzy w jego obawy? Czyż nie ten sam hrabia, prawdopodobnie jedyny człowiek w całej Mortenie, tak jak on wyrażał się z niemal nabożną czcią o ludzkim życiu? Czyż nie ten sam Dracula, niemalże obca dla niego osoba, udzielił mu pomocy, kiedy stracił przytomność w progu własnego domu?
Sungmin skarcił się w duchu. Jak mógł tak o nim wcześniej myśleć, wątpić w dobre intencje szlachcica? Jednak nawet trzymając w dłoni namacalny dowód, nie mógł uwierzyć w jego troskę. W końcu, kimże on był, co zrobił, aby na nią zasłużyć? Absolutnie nic. I właśnie to sprawiło, że w głębi duszy zaczął odczuwać irracjonalną radość. Uśmiechnął się lekko do listu.
Po paru minutach włożył kartkę bezpiecznie do szuflady i udał się do kuchni. Pochłaniając spóźnione śniadanie, rozmyślał o propozycji pana Cho. Tak, Cho. Lee zrezygnował z nazywania go Draculą, jeśli on sam tego nie chce. Miał do tego prawo, prawda? Sungmina zżerała ciekawość, dlaczego Kyuhyun tak nie lubi imienia ojca, jednak postanowił w dalszym ciągu powstrzymywać się od zadawania niewygodnych pytań. Nie byli jeszcze przyjaciółmi, więc…
Ming zamarł.
„Jeszcze” nie byli przyjaciółmi? Czy to oznaczało, że chciał, aby się to zmieniło?
Lee uświadomił sobie, że tak.
Detektyw parsknął śmiechem. Jego nagła chęć nawiązania z hrabim nici przyjaźni zakrawała o kpinę, jednak… Czy można się mu dziwić? Po tym, co przeszedł…
Sungmin umył w pośpiechu naczynia i wyszedł z mieszkania. Słońce wisiało jeszcze wysoko, rozgrzewając spacerujących spokojnie Morteńczyków, którzy na widok szanowanego stróża prawa kłaniali się z szacunkiem, posyłając pozornie uprzejme uśmiechy. A może naprawdę chcieli być mili i rzeczywiście darzyli Lee sympatią?
Inspektor odwzajemniał uśmiechy, kierując się w stronę posiadłości należącej do Kyuhyuna. Faktycznie czuł się o niebo lepiej po odespaniu kilku ostatnich dni. Może Cho miał rację? Może za dużo pracuje?
Uśmiech na twarzy Lee zbladł, gdy ten przypomniał sobie, dlaczego spędza tyle czasu na komendzie. Ponownie stanęły mu przed oczami te sterty nekrologów, niewyjaśnione sprawy, zgony tak wielu młodych ludzi… Ludzi niekiedy w jego wieku! Nie zostawi tak tego, o nie. Dotrze do sedna tej tajemnicy, rozwiąże zagadkę i uratuje kolejne niewinne istnienia! Żeby już nikt nigdy nie musiał cierpieć…
Do tego stopnia pogrążył się w rozmyślaniach, że nie dostrzegł, kiedy zbliżył się do posiadłości Draculi. Ocknął się dopiero wtedy, gdy ujrzał hrabiego we własnej osobie, wychodzącego na ulicę.
Lee przyspieszył kroku.
- Dzień dobry.
Cho podskoczył lekko, zaskoczony nagłym powitaniem, jednak ujrzawszy Sungmina od razu się rozpromienił.
- Dzień dobry panu. Jak się pan dzisiaj czuje?
Inspektor odwzajemnił uśmiech, tym razem całkowicie szczerze.
- O wiele lepiej, bardzo panu dziękuję za pomoc- skrzywił się delikatnie i dodał- i przepraszam za kłopot.
Kyuhyun machnął lekceważąco ręką.
- Żaden kłopot, niech pan nie wymyśla.
- Mimo wszystko zapewne panu w czymś przeszkodziłem…
- Ależ skąd!- Obruszył się szlachcic, patrząc na policjanta z wyrzutem. Nagle brązowowłosy parsknął śmiechem- Mówiłem panu wczoraj, że nie chcę mieć na sumieniu stróża prawa. Zostałbym zlinczowany!
Sungmin zawtórował mu, śmiejąc się radośnie. Kiedy był ostatni raz, gdy roześmiał się tak szczerze?
Kyuhyun natomiast obserwował go z wyraźną przyjemnością. Lubił go, choć wiedział, że nie powinien. To mogło stać się dla niego niebezpieczne- przyjaźń z inspektorem miejscowej policji. Zawsze go ostrzegano przed zawieraniem takich znajomości. Oczywiście wiedział, że powinien utrzymywać z policją w miarę dobre stosunki by nie ściągać na siebie podejrzeń, jednak ich zacieśnianie było lekkomyślne. Lee mógłby któregoś dnia odkryć prawdę a wtedy Cho musiałby podjąć odpowiednie kroki. Hrabia wzdrygnął się w duchu na samą myśl o tym, co musiałby zrobić. Nie chciał tego czynić. Nie jemu.
Ponadto Kyuhyun nie należał do osób, które bronią się rękami i nogami przed łamaniem jakichkolwiek zasad. O nie, wręcz przeciwnie. Uwielbiał działanie na własną rękę, nie przejmując się konsekwencjami. Co nie znaczyło, że był głupi, w żadnym wypadku. Był inteligentny i właśnie to umożliwiało mu bezkarne postępowanie wbrew wszelkim regułom, panującym w jego środowisku.
Cho Kyuhyun był po prostu inny od swych pobratymców i było mu z tym bardzo dobrze.
Dlatego postanowił zaprzyjaźnić się z Lee Sungminem. Coś go do tego detektywa ciągnęło, choć nie był na tę chwilę świadomy, co dokładnie. Chętnie jednak się tego dowie. Kto wie? Mogło być zabawnie.
- Oj tam, od razu zlinczowany. Nie przesadzajmy- zażartował Lee
Zanim Cho zdążył mu odpowiedzieć, okno tuż nad jego głową otworzyło się gwałtownie, ukazując urodziwą brunetkę w jedwabnej, błękitnej sukni.
- Panie, ja…- zaczęła, jednak zamilkła na widok policjanta. W jej oczach mignął strach. A może to Sungminowi się przywidziało…?
Kyuhyun odwrócił się gwałtownie i powiedział:
- Wracaj do środka, Mario.
- Ale…- zaoponowała kobieta, ponownie zerkając na stojącego obok jej hrabiego Lee
- Wracaj, zaraz przyjdę- uciął Cho
Maria pokiwała głową i zatrzasnęła okiennice.
- To pańska żona?- Spytał uprzejmym tonem Sungmin- Uraziłem ją…?
- Nie, to moja gospodyni- hrabia uśmiechnął się nerwowo. Nie chciał, żeby policjant ją zobaczył… Jeszcze nie- Ah, ona po prostu jest bardzo nieśmiała w stosunku do obcych.
- Rozumiem- skłamał Lee
Cho uścisnął mu dłoń, ponownie przyklejając do twarzy uśmiech i obiecując sobie, że jeśli to nic ważnego, to będzie musiał Marię ukarać za przerywanie ich rozmowy.
- Pan wybaczy, obowiązki wzywają.
- Oczywiście- pokiwał głową Min
- Do zobaczenia w restauracji. Nie przepuszczę panu tego wina- zaśmiał się szlachcic, znikając w swej posiadłości.
 

niedziela, 16 lutego 2014

Gejmisja- rozdział 2

Cześć wam~
Miałam pisać w czwartek/piątek, ale byłam tak wyczerpana, że musiałam sobie
dać dwa dni na odespanie miesiąca w szkole. Mam nadzieję, że się nie gniewacie ^^" 
Oświadczam wszem i wobec, że za trzy godziny oficjalnie rozpoczną mi się
ferie zimowe! Co to oznacza?
Poza nauką (bo oczywiście musieli mi zawalić ferie -,-)
oznacza to oglądanie anime, seriali, dram, czytanie książek, ffów i mang <3
Ale przede wszystkim- pisanie eventowych fanficków!
Tia, bo event dzisiaj się kończy tak by the way xDD
Nevermind. Szkoła siłą wyższą x.x
Poza tym nie mogłabym czegoś tutaj nie napisać...
GRATULUJĘ KAMILOWI STOCHOWI, JUSTYNIE KOWALCZYK
I ZBIGNIEWOWI BRÓDCE! 
Kamil, Justyna, Zbyszek- jesteście cudowni <3
Dzisiaj prawie mi serce stanęło, jak dwa razy odgrywano Mazurka Dąbrowskiego...
Ahh, cóż za cudowne uczucie <3
Jeszcze raz gratulacje!
A Was, moi drodzy, serdecznie zapraszam na drugi rozdział GM xD
Nadal nie potrafię zrozumieć, jakim cudem to coś
ma więcej komentarzy, niż niektóre party Immortuorum...
Przy Immortu ja się przynajmniej staram a przy GM po prostu piszę jak leci
i przejmuję się tylko powtórzeniami i literówkami, czasem składnią xDD
No nic, enjoy ^^"

* * *


Punkt 1: Zaakceptuj siebie- inaczej wszystko spierdolisz!


Czasami bywa tak, że nawet poparcie przyjaciół nic nie zmienia. Albo inaczej- zmienia dużo, ale nie zawsze na lepsze. Nawet jeśli ich słowa miały za zadanie podnieść cię na duchu i sprawić, byś poczuł się lepiej, bywa tak, że twoje samopoczucie znacznie odbiega od stanu, w jakim powinno się znajdować. Mówiąc krótko- zamiast czuć się zajebiście, czujesz się jak gówno. Wiecie, takie rozmiękłe i rozciapane na asfalcie. Efekt rozwolnienia jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego ssaka. Śmierdzi, leży plackiem i dosłownie jest gównem.
W każdym razie, Donghae właśnie tak się czuł, siedząc w swoim pokoju i wpatrując się przez okno w zachodzące za horyzontem słońce. Miało kolor krwistej czerwieni. Prawie jak włosy Heechula, pomyślał Hae. Chociaż nie… Teraz są bardziej bordowe. Ale i tak wygląda cudownie.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, rozczuliwszy się na samą myśl o ukochanym.
W gruncie rzeczy sam nie wiedział, co go w Kimie tak pociąga. Poznali się parę lat temu, kiedy Donghae, Hyukjae, Sungmin i paru innych kolegów jeszcze tkwiło w piek… gimnazjum a Heechul i Jongwoon, wraz z dwoma kumplami, właśnie je kończyli. Cała banda szybko się zaprzyjaźniła i zgrała, siejąc postrach wśród rówieśników. To nie tak, że kopali hydranty czy kradli starszym paniom torebki, lejąc nimi młodsze dzieciaki po łbach. Zwyczajnie byli zbyt zajebiści dla ogółu społeczeństwa, które nie mogło dociec źródła ich fejmu. Ich problem, nie? Tak czy owak, grupa kochała się i dalej kocha jak bracia. Z tym, że Donghae granicę tej braterskiej miłości jakiś czas temu przekroczył, nie mogąc, mimo najszczerszych chęci, wrócić do starego sposobu myślenia. Do diabła, nawet myśl o półnagiej sąsiadce Hyukjae, seksownej Park Bom, nie pomagała! Serce nie biło mu szybciej, dłonie się nie pociły. Co innego, gdy pomyślał o tym, jak dwa tygodnie temu przypadkowo zobaczył Heenima bez koszulki…
Hae potrząsnął gwałtownie głową, usiłując pozbyć się niepotrzebnych myśli i rumieńca z policzków.
- A niech cię szlag, Kim Heechulu- jęknął, chowając twarz w dłonie- i was, jego diabelskie obojczyki… Takie seksowne obojczyki… Gaaah! Nie! Dość! Wystarczy! Przestań!- Wydzierał się, waląc czołem o ścianę, aż nie zakręciło mu się w głowie i nie upadł na wznak na podłogę
Chłopak wpatrywał się w sufit, usiłując zrozumieć, jakim cudem z jednej lampy nagle zrobiły się trzy, z trzech śladów po zwierzątkach-glutkach dziewięć i z zerowej liczby zakonnic trzy.
…zakonnic? Co?
- Czy ja już umarłem, siostro?- Spytał z trwogą, starając się skupić wzrok na najbliżej stojącej personifikacji pingwina.
- Wstawaj, kretynie- warknęła zakonnica głosem łudząco podobnym do tego Kyuhyuna i poderwała Hae do pionu, po chwili sadzając go na łóżku
Donghae zamrugał parę razy i świat w końcu przestał wirować. Zacisnął na chwilę powieki i wystękał cicho:
- Skoro umarłem, to dlaczego nie przyszedł po mnie anioł, tylko siostra zakonna?
- Bo Jungsu jest zajęty a Heechul przyjdzie później- wyjaśniła zakonnica-Kyuhyun- chociaż Hee to raczej anioł zagłady jest…
Hae otworzył oczy i spojrzał na stojących przed nim czterech przyjaciół. Przebranych za zakonnice.
Przez chwilę milczał, próbując ogarnąć sytuację.
Wodził wzrokiem od jednego kumpla do drugiego, aż w końcu nie wypalił:
- Czy coś mnie ominęło?
- Nie, czemu?- Spytał Sungmin, zdziwiony
- No bo wyglądacie jak zakonnice…
- Wiemy, sami się tak ubraliśmy- oznajmił Yesung, uśmiechając się łagodnie
- Z własnej, nieprzymuszonej woli?- Upewnił się Hae
- Stary, nikt by mnie nie zmusił do ubrania habitu- prychnął Hyukjae, patrząc na przyjaciela z wyrzutem
Donghae odetchnął z ulgą.
- Kurde, to dobrze. Już myślałem, że mroczne moce Siwona was opętały czy coś…- chłopak zaśmiał się nerwowo, przeczesując włosy palcami
- No dobra, koniec tej gadki-szmatki- zarządził Cho, prychając niczym kot Heechula, Heebum- Chłopaki, na miejsca!
Czwórka przyjaciół ustawiła się w równym rzędzie przed siedzącym na łóżku Donghae, patrzącym na nich z niezrozumieniem w oczach.
- Ej, ale o co chodzi?
Hyukjae odchrząknął po czym spojrzał na kolegę z udawaną powagą w oczach.
- Kiedy w zeszłym tygodniu oznajmiłeś nam, żeś gej, zauważyliśmy, że chyba trochę ci z tym faktem jest źle- oznajmił Eunhyuk
- A przecież nie poderwiesz Heechula, jeśli nie zaakceptujesz własnej orientacji seksualnej!- Wykrzyknął z przejęciem Sungmin
- I właśnie dlatego tu jesteśmy- dodał Yesung- Pomożemy ci pogodzić się z twoim gejowskim ja!
- Co kuźwa?- Spytał z niedowierzaniem Hae
- To, co słyszałeś- uciął Hyuk, machając lekceważąco dłonią- A że Kyu ma ostatnio fazę na chóry, zrobimy to w iście gospelowym stylu.
- Dobra. Raz, dwa, trzy, i…
Chłopcy wzięli głęboki wdech, po czym, uniósłszy dłonie ku niebu (lub lekko poszarzałemu sufitowi Hae), zaczęli show.
- SAY HALLELUHAY!- Zaśpiewali, kręcąc nadgarstkami „żaróweczki”
Po chwili zaczęli w równym tempie kiwać się na boki, wyjąc na całe gardło:
- IT’S OKAY TO BE GAY, LET’S REJOICE WITH THE BOYS IN THE GAAY WAAAY!
Donghae nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Jego kumple ubrali się w przypominające worki po ziemniakach habity i śpiewając piosenkę o gejach, wkręcali dłońmi niewidzialne żarówki, tańczyli kaczuchy i Makarenę, robiąc z siebie kompletnych kretynów. Nawet nie umiał zacząć się z nich śmiać. To było tak niedorzeczne, że po prostu nie potrafił. Tylko patrzył.
Z drugiej strony, czy właśnie nie okazywali mu swojego wsparcia i zrozumienia? W końcu nie na co dzień człowiek dowiaduje się, że jego kolega jest homoseksualistą, na dodatek po uszy zakochanym w innym członku (bez skojarzeń…) tej samej paczki. Czy to właśnie oznacza mieć prawdziwych przyjaciół?
O ile akceptacja chłopaków z zeszłego tygodnia wpędziła Hae w dołek i sprawiła, że wbrew ich intencjom poczuł się fatalnie, o tyle ten gest momentalnie podniósł go na duchu. No, może pomijając fakt, że w pierwszym odruchu Lee pomyślał, iż jego kumple uderzyli się w te puste łby mocniej niż on sam jakieś piętnaście minut temu. Swoją drogą, głowa zaczynała go powoli boleć…
Po paru minutach czterej debile skończyli z byciem debilami (chociaż nie do końca, bo habitów dalej nie zdjęli) i, ukłoniwszy się głęboko, usiedli obok przyjaciela na pościeli.
- I co, i co?- Chciał wiedzieć zarumieniony Ming
- To było… to było…- wydukał Donghae, zanim nie wybuchnął gromkim śmiechem, zginając się w pół
Koledzy zawtórowali mu radośnie, ucieszeni, że zdołali rozbawić przyjaciela. Wymienili między sobą uśmiechy i pełne satysfakcji spojrzenia.
- Lepiej ci już, Hae?- Hyukjae objął go troskliwie ramieniem
- Tak- odparł młodszy Lee, ocierając z kącika oka samotną łzę- Dziękuję wam.
- Nam to naprawdę nie przeszkadza, wiesz to, prawda?- Zapytał Jongwoon, poklepując kumpla po kolanie
- Wiem, wiem.
- Jedno nam przeszkadza!- Oznajmił Kyuhyun
Reszta odwróciła się do niego z zaskoczeniem w oczach. Hae stanęło serce. Czyżby Kyu był innego zdania?
- Na przykład?- Warknął Eunhyuk
- Na przykład fakt, że Hae hyung nadal ma status związku na Facebooku „wolny”- prychnął najmłodszy w towarzystwie- Jak dla mnie to tam powinno widnieć imię i nazwisko Heechula hyung!
- Gdzie powinno widnieć moje nazwisko i czemu wyglądacie jak banda wyrośniętych, zmutowanych pingwinów?
Cała piątka podskoczyła na łóżku, słysząc głos Heenima, który obecnie stał w progu pokoju Donghae i mierzył ich wzrokiem pod tytułem „ja pierdolę, z kim ja się zadaję”.
Chłopcy myśleli gorączkowo, jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Kim nie mógł się teraz dowiedzieć o uczuciach Hae! Ten dopiero zaakceptował swój homoseksualizm a to zaledwie pierwszy punkt w ich iście genialnym planie! Jeśli teraz się zorientuje, to mają, delikatnie mówiąc, przejebane.
Na szczęście razem z nimi siedział Kyuhyun, numer 2, jeśli chodzi o wymyślanie na poczekaniu wytrącających z uwagi ripost. Numer 2- bo mistrz właśnie stał przed nim i oczekiwał na w miarę logiczną odpowiedź.
- Na twoim nagrobku- warknął Kyu, mrużąc groźnie oczy- jeśli nie cofniesz mi bana w Starcrafcie!
- Chciałbyś, ty mały gnojku! Najpierw oddaj mi karmę dla mojego kota!
- To cofnij mi bana!
- Nie! A o co chodzi z tymi zakonnicami?
- A słyszałeś kiedyś o fetyszach?!
Reszta wymieniła między sobą pełne ulgi spojrzenia. Udało się! Będzie trzeba później kupić małemu nołlajfowi jakąś fajną grę w ramach rekompensaty za uratowanie mi dupy, pomyślał Hae.
Tymczasem Hyuk wstał z miejsca i, wygładziwszy czule niewidzialne fałdki na swym habicie, rzekł:
- Moi drodzy, my już musimy iść. Chór gospel nas wzywa. Donghae, Heechul hyung- chłopak kiwnął w ich stronę głową, po czym wyszedł, a za nim Kyu, Min i Yesung.
Hae i Hee patrzyli jeszcze chwilę za nimi w milczeniu.
- To była jedna z najbardziej popierdolonych rzeczy, jakie widziałem w moim zajebistym życiu- oznajmił grobowym głosem Heechul, nadal nie patrząc na przyjaciela
- Taa, ja też- zgodził się Lee, kiwając głową, czego od razu pożałował- Auć… Szlag by to…
- Co jest?- Kim od razu odwrócił się w jego stronę- Co ci się stało w głowę?- Spytał, podchodząc szybko do młodszego
- Waliłem czołem w ścianę…- wydukał, starając się zignorować akt, iż miłość jego żałosnego życia właśnie się nad nim pochyla ze zmartwieniem w oczach
- Dlaczego?- Hee wystraszył się, że straci ostatniego, poza Jungsu, normalnego przyjaciela
- Miałem rozkminę… Au!- Krzyknął chłopak, kiedy palce Chula przejechały po ranie, z której powoli sączyła się ciemna krew
- Chodź, trzeba to przemyć- zadecydował starszy, ciągnąc Hae w stronę łazienki, gdzie usadził chłopaka na wannie, samemu sięgając po wodę utlenioną i opatrunki
- Ja sam mogę… Auu!- Zawył cienko Lee, kiedy Hee przycisnął mu do czoła nasączony środkiem odkażającym wacik
- Nie ruszaj się przez chwilę, okej?- Poprosił łagodnie Kim, który był tak skupiony na udzielaniu pomocy swemu dongsaengowi, że nie zauważył jego rumieńców i uważnego spojrzenia
Postanowił być opiekuńczy. Donghae powinien być mu wdzięczny.
I był. A kociarz nawet nie miał pojęcia, jak bardzo. I na razie nie miał się dowiedzieć. Jeszcze nie. To za wcześnie. W końcu przed nimi jeszcze kilka punktów iście szatańskiego w swym geniuszu planu!

* * *

Ps Takie małe pytanko. Nie miałby ochoty ktoś zrobić dla mnie okładki
Gejmisji? ^^"
Jakby ktoś chciał, to piszcie do mnie w komentarzach albo najlepiej na Twitterze xp  Na TT na 100% odpiszę :3