Wróciłam! :D
Niby nie miałam weny, by kończyć pisanie tego rozdziału, ale odwiedziła mnie
przyjaciółka i chcę mieć już tego ficka z głowy, bo jest głupi xDD
Rozdział dedykowany Deulim.
Gdyby nie nasze schizy, to w życiu bym tego teraz nie napisała xDDD
Rozdział nie został zbetowany!
Poza tym...
WELCOME BACK, LEETEUK! <333
Poza tym...
WELCOME BACK, LEETEUK! <333
* * *
Punkt 3- Spędzaj z nim
czas i dowiedz się, jak bardzo cię lubi!
- Dobra, starczy, oddawaj- westchnął zrezygnowany Sungmin,
próbując odebrać Donghae zdjęcie jego miłości.
- Nie! Mój ci on!- Zapłakał chłopak.
- Donghae!
- NIEEEEE!
Min uklęknął przed przyjacielem i złapał za antyramę,
próbując wyrwać przedmiot z rąk cały czas krwawiącego z nosa chłopaka. Ten
jednak nie chciał dać tak łatwo za wygraną. Zaparł się nogami o podłoże i
pociągnął zdjęcie w swoją stronę. Wydawał przy tym dźwięki porównywalne do
jęków towarzyszących rodzeniu dziecka… bądź innej potrzeby fizjologicznej
wymagającej parcia.
Sungmin zacisnął wargi w prostą linię i również pociągnął
przedmiot sporu. Uważał, że jeśli jego kolega dalej będzie się w nie wpatrywał,
to wkrótce się wykrwawi i będzie po nim. Lee tego nie chciał. Pogrzeby
sprawiały, że był potem przygnębiony. Nie lubił być smutny. To było… smutne.
Tak, bycie smutnym było dla Mina smutne, więc robił wszystko, by smutku nigdy
nie doświadczyć.
Donghae oparł stopy o kolana przyjaciela i szarpnął mocniej
antyramę. Sungmin zachwiał się gwałtownie i upadł na Hae, przewracając ich
obydwu na ziemię.
- NIEEEE, NIE RÓB TEGO, JA CIEBIE NIE CHCĘ, CHCĘ HEECHULA
HYUNG, NIE GWAŁĆ…!- Wydzierał się młodszy Lee.
Reszta obserwujących potyczkę przyjaciół spojrzała po sobie
ze zdziwieniem w oczach.
- Czy on właśnie powiedział, że chce zostać zgwałcony przez
Heenima?- Spytał Yesung.
- To nie byłby już gwałt- pokręcił głową Kyuhyun.
Hyukjae zerknął na najmłodszego z zaciekawieniem.
- Czemu nie?
- Bo Donghae by mu jeszcze pomagał- westchnął chłopak,
rozczarowany- Co to za gwałt, jak ofiara jest bardziej niż chętna?
Jongwoon pokiwał głową ze zrozumieniem.
- No tak, to już nie gwałt- uznał Yesung.
- Jaka szkoda…
Sungmin zwlókł się z przyjaciela i rzucił mu karcące
spojrzenie. Dlaczego on nie może się zachowywać jak dorosły? Przecież niedługo
nim będzie, mógłby chociaż udawać!
W tej samej chwili Minowi przypomniało się, że to przecież
był Donghae- człowiek, który jest za głupi nawet na stwarzanie pozorów
inteligencji.
No i co zrobisz,
westchnął w duchu Lee, kręcąc głową na tulącego zdjęcie Heechula kumpla, nic nie zrobisz.
- No dobra- odezwał się nagle Hyukjae, wstając z trawy-
zbieramy się. Aish, głupie zielsko.- Zaklął pod nosem, otrzepując spodnie z
trawy.
- Po co?- Spytał Kyuhyun, którego nagle ogarnęło wielkie
lenistwo.
- Przejdziemy się do Jungsu do domu i obmyślimy, jak
doprowadzić do rozdziewiczenia Hae przez jego ukochanego hyunga.
Każdy z przyjaciół natychmiast podniósł się z zajmowanego
miejsca, podzielając entuzjazm Hyuka. Jedynie najmłodszy Lee pozostał pod
drzewem, sparaliżowany wizją niezbyt grzecznie zajmującego się nim Heechula.
Chłopak wielkimi oczyma wpatrywał się w przestrzeń, nie zdając sobie sprawy, iż
jego pokaźnych rozmiarów rumieńce przyciągają wzrok wypoczywającej w okolicy
lokalnej społeczności, na którą składały się przede wszystkim nieświadome
powodu jego osłupienia dzieci. Bogu niech będą dzięki, że tego nie wiedzą. To
by je zniszczyło.
Hyukjae westchnął ciężko i skinął dłonią na Yesunga, by
pomógł mu podnieść Hae. Wsunęli ręce pod pachy nadal półprzytomnego przyjaciela
i poderwali go do pionu.
- Chodź, Donghae.- Westchnął zmęczony życiem Jongwoon. Nie
po to zgłębiał w tajemnicy mroczne sekrety morderczych ninja, żeby teraz wieść
życie zwykłego śmiertelnika.
Zerknął na Kyuhyuna, wpatrzonego w ekran swego smartfona.
Przynajmniej tyle dobrego, że miał komu tą wiedzę przekazać, nie tracił więc
tak całkowicie swojego cennego czasu.
Po kilkunastu minutach, podczas których Hae zdążył odzyskać
cząstkę swego wątpliwego rozumu, chłopcy stanęli pod drzwiami mieszkania
najstarszego członka ich paczki- Park Jungsu.
Chłopak był zdecydowanie najbardziej ogarniętym i odpowiedzialnym
człowiekiem z nich wszystkich. Potrafił doprowadzić ich do porządku
(przynajmniej na chwilę), podnieść na duchu w chwilach zwątpienia, zrugać za
złe zachowanie i chronić przed zgubnymi wpływami reszty populacji ludzkiej,
która prawdopodobnie za punkt honoru obrała sobie rozbicie tej grupy, mając ją
za potencjalny gang rozbójników. Sprawiał, że stanowili zgrany zespół. Nie bez
kozery nazywali Parka liderem.
Sungmin wyciągnął rękę w stronę dzwonka do drzwi. Wyjął
urządzenie ze ściany, przystawił usta do dziury i wydarł się:
- RING DING
DONG, RING DING DONG,RIN DIGI DI DI DI~!
Po czym szybko odsunął się od drzwi, które po paru sekundach
otworzyły się z rozmachem, krusząc klamką tynk na ścianie.
- WARA WAM OD MOJEJ LODÓWKI, SĘPY JEDNE, NIC WAM BEZ NAKAZU
NIE DAM, PADALCE PRZEBRZYDŁE…!
- Cześć, hyung!- Hyukjae pomachał nieco czerwonemu na twarzy
przyjacielowi ręką Hae.
- Cześć, chłopaki!- Z twarzy Jungsu jak za dotknięciem
różdżki zniknęła głęboka niczym Rów Mariański nienawiść, zastąpiona szczęściem,
radością i braterską miłością.- Wejdźcie.
- Dzięki, Jungsu.- Uśmiechnął się do niego Jongwoon,
wchodząc do środka.- Czemu tak wrzeszczałeś?
Park westchnął ciężko.
- Dostaję listy z pogróżkami…
- Z pogróżkami?- Zdziwił się Sungmin.- Od kogo?
- Od komornika.
Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem za ostatnim z gości
lidera. Przez chwilę panowała absolutna cisza i nawet Kyuhyun oderwał się od
telefonu, wyczuwając powagę sytuacji.
- Dlaczego komornik miałby ci wysyłać listy z pogróżkami?-
Chciał wiedzieć Hyukjae.
Jungsu rozłożył ręce w geście bezradności.
- Ja mam to wiedzieć? Przychodzą tak co dwa, trzy dni-
jęknął, wbijając palce we włosy- i każdy wygląda tak samo.
- Czyli?- W odpowiedzi na pytanie najstarszy machnął ręką w
stronę komody zasłanej listami od komornika.
-„Drogi panie Park.”- czytał Yesung- „Niedługo pana odwiedzę
w pańskim mieszkaniu. Prawdopodobnie zabiorę panu lodówkę, tak więc proszę się
do niej nie przywiązywać. Z poważaniem, komornik.”
- Jakiś pojeb.- Skwitował najmłodszy, za co oberwał w głowę
od Sungmina.- Za co?!
- Słownictwo, gówniarzu! Ała!- Wydarł się Min, pocierając
bolące ramię.- Czego?!
- Słownictwo.- Wysyczał Cho z nieskrywaną satysfakcją w
głosie.
- Spokojnie, hyung, to pewnie tylko jakiś kretyn robi sobie
żarty.- Pocieszał przyjaciela Hyuk.- Nie przejmuj się.
- Myślisz?- Park spojrzał z nadzieją na kumpla, który
pokiwał głową.- To świetnie! Mogę znowu zainstalować dzwonek w drzwiach!
- Ten?- Spytał Sungmin, podnosząc rzeczony przedmiot.-
Właściwie po co go zepsułeś?
- Żeby komornik mnie nim nie wkurzał?
- Brzmi logicznie.
Cała grupa roześmiała się radośnie z zaistniałej sytuacji, a
śmiali się jeszcze głośniej, gdy Jungsu oznajmił, że jeśli to jednak nie był
żart, to oni oddają swoje lodówki. A w życiu, pomyślał każdy z osobna, gdzie
będą trzymali jedzenie?
- Co was tu sprowadza?- Chciał wiedzieć lider, majstrując przy dzwonku. Chyba będzie
musiał wezwać elektryka…- I co mu jest?- Wskazał na przypominającego kupę
nieszczęścia Donghae.
Hyukjae odchrząknął.
- W skrócie: Hae zakochał się w Heechulu i odrzucił
Minniego, woląc zostać zgwałconym przez Heenima, ale zupełnie nie ma nadziei na
jakikolwiek związek z hyungiem, więc się w duchu poddał.
Donghae wbił przestraszony wzrok w lidera. Hyukkie, Yesung,
Min i Kyu go zaakceptowali, ale co z Parkiem? Co z jego autorytetem życiowym?
Lee chciał być jak on. Pragnął być dojrzały, odpowiedzialny, kochany, mądry…
Ale gdyby się takim stał, to już nie nazywałby się Lee Donghae.
Reszta chłopaków także wpatrywała się z napięciem w swego
hyunga. Jongwoon posadził przyjaciela na podłodze, oczekując na genialne
pomysły Jungsu.
- Zaproś go gdzieś.- Rzucił lekko Leeteuk, wracając do
dzwonka.
- Zaproś?- Odezwał się pierwszy raz od wyjścia z parku
Donghae.
- Podobno się ostatnio nudził i miał jakiś pro…
- POMOOOOCYYYYYYY!- Wypowiedź Teuka przerwał nagły wrzask,
huk otwieranych gwałtownie drzwi i głośne łupnięcie, któremu towarzyszył
zduszony okrzyk zaskoczonego Hae.
- H-hyung…?
Najmłodszy Lee wpatrywał się z szokiem w rdzawo rudą
czuprynę na swoich kolanach, poruszającą się nieco w rytm cichego skomlenia jej
właściciela. Głowa podniosła się i Donghae spojrzał w piękne brązowe, nieco
załzawione, oczy swego migdała… to znaczy miłości.
- Pomóż…- szepnął cichutko Heechul, wywiercając w głowie
swego dongsaenga dziurę.
- Co się stało, Heenim?- Jungsu odłożył na chwilę śrubokręt,
zmartwiony stanem przyjaciela.
- Zhou Mi się stał!- Zakwilił Chul.
- Mimi?- Zdziwił się Kyuhyun, słysząc imię innego członka
ich paczki.
- Tak! Mimi!
- Co zrobił?
- Co zrobił?- Zapytał z niedowierzaniem Kim, mordując wzrokiem
Yesunga.- CO ZROBIŁ?! Na zakupy mnie
zabrał! I Z CZEGO SIĘ GNOJKU ŚMIEJESZ?!- Wydarł się w stronę najmłodszego w
towarzystwie.
- Bo cię ostrzegałem, hyung! Tydzień temu zaciągnął tam mnie,
pamiętasz? Powinieneś był mnie posłuchać.
- Obiecał mi zajebistą karmę dla kota.- Jęknął załamany
kociarz.- Matko, trauma, trauma… Muszę odreagować…
Kyuhyun spoglądał to na Heechula, to na Donghae, wyczuwając idealną
okazję na pierwszą, co prawda nieoficjalną, randkę. Trybiki w jego
matematycznym umyśle pracowały na pełnych obrotach. Nagle nad głową chłopaka
zapaliła się niewidzialna lampka.
- Idźcie z Donghae do wesołego miasteczka.- Rzucił jakby od
niechcenia.
Chul przestał moczyć Hae nogawkę łzami fustracji, odwracając
się do maniaka komputerowego.
- Do wesołego miasteczka?- Powtórzył, zaintrygowany.- Z Hae?
Kyu pokiwał głową twierdząco.
- Ty się trochę uspokoisz, a on i tak nie ma nic lepszego do
roboty… Prawda, hyung?- Sporzał na Lee znacząco, więc ten zaczął myśleć.
Jeśli pójdzie z ukochanym do parku rozrywki, będzie mógł się
do Chula zbliżyć, dowiedzieć się, jaki ten ma do niego, Donghae, stosunek.
Będzie wiedział, czy ma jakieś szanse, czy lepiej dać sobie spokój już na
stracie i spróbować zapomnieć.
Jeśli odmówi, będzie do końca życia żałował straconej
szansy, wyobrażając sobie, jak pięknie mogłoby być, gdyby niczego tego dnia nie
spierdolił.
- Prawda.- Uśmiechnął się lekko Donghae.- I chętnie wyjdę z
domu.
Hyukjae otarł ukradkiem łzę wzruszenia. Jego mały Haeś się
przełamał. Był tak cholernie z niego dumny, że by go teraz wyściskał, gdyby to
nie groziło późniejszym odrzuceniem młodszego przez Heenima.
- Wyśmienicie!- Heechul klasnął w ręce, uradowany i poderwał
dongsaenga do góry, natychmiast ciągnąc o w stronę nadal otwartych drzwi.- To
cześć wszystkim!- Zawołał, zbiegając z Hae po schodach.
- Już idziemy?- Zdziwił się Donghae, a Hee pokiwał radośnie
głową.
- Tak dawno nie byłem w wesołym miasteczku, że nie mogłem
się doczekać.- Oznajmił Kim, uśmiechając się szeroko, gdy stanęli w kolejce,
oczekującej na wejście do parku rozrywki.- A Hannie się na mnie ostatnio wypiął
i poszedł do pracy. Woli charować, niż włóczyć się z najlepszym przyjacielem!
Rozumiesz to? Bo ja nie bardzo. O, nasza kolej!
Donghae z zachwytem wpatrywał się w paplającego hyunga,
który najwyraźniej zapomniał, że dalej trzyma dłoń młodszego. To nie przeszkadzało
Hae, ba, wręcz przeciwnie, był z tego niezwykle zadowolony. Czuć jego dłoń na
swojej… Palce zaciskające się na jego palcach…
Wspaniałe uczucie.
Chciałbym, żeby tak było już zawsze…
Heechul kupił im bilety, tłumacząc chcącemu oddać mu
pieniądze Hae, że to prezent z okazji zdania do następnej klasy. Lee
odchrząknął cicho. Nie można być orłem ze wszystkiego… Ważne, by być dobrym w
czymś konkretnym. Na przykład… WF. Albo muzyka. Lekcja wychowawcza.
Dwaj przyjaciele spacerowali wolno alejkami, korzystając z
co ciekawszych atrakcji. Kim niestety schował ręce do kieszeni, więc młodszy
już nie mógł cieszyć się jego dotykiem.
Donghae parę razy próbował zapytać swego hyunga, jak wielką
(lub niewielką) sympatią go darzy, jednak zawsze w takich momentach starszy
niemal siłą wpychał go do kolejnej kolejki, wsadzał mu do ust następnego
szaszłyka lub raczył go następną wielce fascynującą historią swego jeszcze
cudowniejszego życia. Chłopak chętnie ich słuchał, ale nie ukrywał, że zaczynał
się niecierpliwić. Miał już powoli dość tej niepewności.
Do zamknięcia wesołego miasteczka została zaledwie godzina,
gdy chłopcy skierowali się w stronę nawiedzonego domu. Heenim zerknął na młodszego
kolegę.
- Wchodzimy?- Spytał zachęcająco, widząc cień strachu na
twarzy towarzysza.
- Eee… uhm… niech będzie…- wydukał w końcu Lee.
- Czemu to tu wisi?- Hee przekrzywił głowę, spoglądając z
ukosa na wielki krzyż, zawieszony nad wejściem do domu strachów.
- Bo to kaplica.
Obydwaj spojrzeli na wyłaniającą się z mroku postać. Kim
podskoczył i chwycił się za serce.
- Chryste, Siwon…- sapnął, wpatrując się w przyjaciela- Co
ty tu robisz, do cholery? I czemu wyglądasz jak ksiądz?
- Pracuję tu.- Wyjaśnił Choi, wzruszając ramionami.
Uśmiechnął się lekko.- A ty, hyung, zaczynasz dojrzewać do nawrócenia, jak
widzę.
- Co? Do niczego nie dojrzewam- prychnął- chyba że do
przywalenia ci w ten pusty łeb.
- Szkoda…
- Czemu wyglądasz jak ksiądz?- Powtórzył pytanie swej
miłości Hae, równie ciekawy odpowiedzi.
- Myślałem, że to kapliczka, w której można usiąść i
wyciszyć się przy modlitwie- oznajmił Siwon- ale się pomyliłem. To faktycznie
ma być kaplica, jednak…
- Dom strachów w kaplicy. Łapię.- Powiedział Heechul,
popychając Donghae w stronę drzwi.- To my się rozejrzymy, a ty tu czekaj, Panie
Wielebny.
W środku panował półmrok, mający wprowadzić zwiedzających w
stan zaniepokojenia. Na ścianach wisiały zniszczone, poplamione sztuczną krwią
symbole religijne. Chłopcy lawirowali pomiędzy powalonymi ławkami i rzeźbami,
trzymając się wyznaczonej ścieżki. Tak na wszelki wypadek.
Hae wczepił się w ramię Heenima, gdy z sufitu spadł
pomalowany fluorescencyjną farbą szkielet.
- Pewnie wolałbyś przyjść tu z kimś odważniejszym, prawda,
hyung?- Szepnął Lee.
- Nie, czemu? Z tobą jest mi tu bardzo przyjemnie.
- Naprawdę?- Donghae podniósł głowę, spoglądając w oczy
Kima, z których biła łagodność.
- Tak. Jesteś moim ulubionym dongsaengiem, czemu miałbym
chcieć bawić się tu z kimś innym?- Zaśmiał się lekko Chul, szczypiąc delikatnie
policzki Hae.- Zobacz, ale to lamerskie!- Chłopak pociągnął nogę szkieletu,
która po chwili oderwała się od miednicy.- Ups…
Paręnaście minut później przyjaciele opuścili nawiedzony
dom, zanosząc się śmiechem. Po tym, jak Heenim powiedział, że spośród młodszych
kolegów lubi najbardziej Donghae, ten nie bał się już niczego, wspólnie ze
swoją sympatią wyśmiewając miejsce pracy Siwona.
- O, przebrałeś się!- Zauważył Hae, wskazując na normalny
ubiór etatowego księdza.
- Było mi niewygodnie… Hyung, co robisz?!- Krzyknął Choi,
uginając się pod ciężarem starszego chłopaka.
- Wiśta wio!- Darł się Kim, uderzając piętami w łydki
Siwona.- Do domu, galopem!
- Zejdź ze mnie!
- WIIIIOOOOOO!!!
Donghae przyglądał im się z lekkim politowaniem w oczach.
- W kim ja się zakochałem?- Szepnął pod nosem, po czym
podążył za swą ujeżdżającą kumpla jak konia miłością.