piątek, 2 maja 2014

S.P.Y- rozdział 2

Cześć.
Przepraszam, że tak długo mi to zajęło. Minął ponad miesiąc od ostatniej publikacji xd
Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście Q^Q
Mam także nadzieję, że cieszycie się na mój comeback ^^"
Zdecydowałam się na S.P.Y, bo dotychczas opublikowałam tylko
jeden krótki rozdział, poza tym już dwie osoby mnie o to prosiły...
Z długości jestem zadowolona. 6 stron, ponad 2000 słów ^w^
Rozdział z dedykacją dla prezenterki Radia Aoi, Woobinnie.
Cieszę się, że czytasz mojego bloga! <3
Co do treści... Wy oceńcie :3
Tylko bądźcie wyrozumiali, miesiąc fanficków nie pisałam ;;;
Także tego...
Enjoy~!

* * *


Yesung.
Czy to jest jakiś żart?
Kyuhyun z niedowierzaniem wpatrywał się w ciemnowłosego, który nadal stał w progu i patrzył na niego z lekkim uśmiechem na ustach.
Uśmiechem, przez który wracały wspomnienia.
Te, które Cho desperacko pragnął wyrzucić z pamięci…


~*~
7 lat wcześniej

Młody, wyraźnie zestresowany chłopak stał przed drzwiami jednego z najlepszych uniwersytetów w kraju. Uniwersytetu, o którym marzył przez całe swoje życie. Uniwersytetu, przez który prawie wylądował w szpitalu przed egzaminami końcowymi w szkole średniej, kiedy po dziesięć razy dziennie przerabiał cały materiał, odmawiając sobie w nocy snu. Uniwersytetu, który stał się jego celem życiowym numer jeden.
Uniwersytetu, na który ostatecznie został przyjęty.
Ciemnowłosy ściskał nerwowo pasek swojej torby, w której trzymał niezbędne pierwszego dnia edukacji przedmioty. Nadal stał w miejscu, jakby w obawie, iż budynek na niego skoczy, jeśli ten spróbuje do niego podejść.
Czekał na ten moment tyle czasu, iż teraz, gdy w końcu mógł tam wejść, kiedy spełniło się jedno z jego największych marzeń, wydawało mu się to irracjonalne. Stanie w tym miejscu. Możliwość przekroczenia progu tej uczelni. Udało mu się, w co nie mógł uwierzyć.
Przełknął głośno ślinę i wymierzył sobie mentalny policzek.
- Nie bądź tchórzem, Cho Kyuhyunie- szepnął i postawił pierwsze kroki naprzód.
Zatrzymał się dopiero przed drzwiami. Nieco drżącą dłonią pociągnął za klamkę i wszedł do środka.
Wnętrze było urządzone w bardzo gustownym stylu. Czarnobiałe sofy, stoliki i fotele stały w stosownych od siebie odległościach na przypominającej szachownicę lśniącej, wypastowanej podłodze, w której Kyuhyun mógłby się spokojnie przejrzeć, gdyby nie wlepiał wzroku w pokaźnych rozmiarów żyrandole, których szklane fragmenty lśniły w porannym słońcu niczym diamenty. A może rzeczywiście nimi były…?
Młody student spojrzał na stojące pod śnieżnobiałą ścianą regały, których czarne półki niemal uginały się pod ciężarem znajdujących się na nich książek. Chłopak podszedł do nich wolnym krokiem, po drodze mierząc wzrokiem szerokie, okryte ciemnym dywanem schody prowadzące na wyższe piętra. W końcu przyjrzał się bliżej tytułom, jak się okazało, podręczników. „Jak rozpoznać szpiega”, „ABC dobrego agenta”, „Najlepsze trucizny i odtrutki świata”. Ten ostatni, nie wiedzieć, czemu, przywodził mu na myśl lekcje eliksirów u profesora Snape’a z „Harry’ego Pottera”. Spojrzał niżej. „Historia konfliktów zbrojnych świata” brzmiała co prawda nudniej, ale zdecydowanie normalniej niż „10 sposobów na zamordowanie geniusza zła”, aczkolwiek Cho sądził, że to któryś z uczniów umieścił tę książkę na tej półce, prawdopodobnie dla żartu. Wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko. W sumie, dlaczego nie? Nie można być wiecznie śmiertelnie poważnym, to niezdrowe.
Przysięgając sobie w duchu, że jeszcze tu przyjdzie, skierował się do położonego po drugiej stronie obszernego pomieszczenia sekretariatu. Zawahał się. A może to jakaś pomyłka, pomyślał, i zaraz powiedzą mi, że mam wracać do domu i szukać innej szkoły? Przełknął ślinę, czując rosnącą w gardle gulę. Przypomniały mu się słowa ojca, twierdzącego, iż Kyuhyun na marne starał się o prawo do studiowania na tej uczelni. Starszy Cho uważał, że jego syn powinien udać się na kierunek związany z bankowością lub administracją. Chłopak pamiętał rozmowę, którą odbył z ojcem zanim złożył papiery do Seoul Agents Academy. Dyskusja szybko zmieniła się w ostrą wymianę zdań, którą ostatecznie przerwała matka Kyuhyuna, błagając męża, by przestał krzyczeć na ich syna i po prostu mu na to pozwolił, skoro jest to jego marzenie. Ojciec ostatecznie zgodził się na finansowanie jego edukacji, ale pod warunkiem, że chłopak nie zawali ani jednego egzaminu- w takim wypadku natychmiast zabrałby jego rzeczy z akademika w S.A.A., przepisując go na bankowość. Kyuhyun ochoczo przystał na takie warunki. Na dobrą sprawę nie miał innego wyboru.
Biorąc głęboki wdech, podniósł rękę i zapukał, może nieco za bardzo energicznie. Po chwili nacisnął klamkę i wszedł do środka, gdzie uprzejma kobieta za biurkiem wręczyła mu plan szkoły, rozkład zajęć i klucz do jego pokoju, informując go również, że jego rzeczy już tam na niego czekają a on sam może się spokojnie rozejrzeć, bo wykłady zaczynają się dopiero jutro rano. Podziękowawszy jej, opuścił sekretariat i wlepił wzrok w mapkę, szukając na niej biblioteki. Od zawsze lubił książki. I komputery. Tak nowoczesna akademia musiała mieć komputery w bibliotece, prawda?
Po paru minutach stanął przed masywnymi dębowymi drzwiami. Przekraczając ich próg, w jego nozdrza uderzył charakterystyczny zapach tuszu drukarskiego, kojarzący się Kyuhyunowi z najlepszymi latami jego dzieciństwa. Z delikatnym uśmiechem na ustach, kiwnął głową na powitanie wiekowej bibliotekarce, która pomimo sporej różnicy wieku oblała się soczystym rumieńcem. Chłopak poszedł dalej, w podobny sposób witając się z nielicznymi w owym pomieszczeniu studentami. Cóż, na początek musi być dla wszystkich miły, prawda? Jakieś wsparcie zawsze się przyda, a przyjaciół raczej nie znajdzie, na starcie plując jadem na lewo i prawo. Nie, żeby faktycznie to robił, ale prawdą było, że Cho Kyuhyun do najmilszych na świecie osób zdecydowanie nie należał. I to mu w żadnym wypadku nie przeszkadzało.
Uśmiech na jego twarzy poszerzył się, gdy dostrzegł na końcu pomieszczenia rządek ukochanego sprzętu elektronicznego. Podążył szybszym krokiem w tamtą stronę, jednak kątem oka dostrzegł między regałami coś, co sprawiło, że stanął jak wryty.
Na podłodze kucał chłopak. Miał ciemne włosy, grzywka opadała mu na czekoladowe oczy, przez co co chwilę musiał odgarniać ją drobną dłonią, żeby nie ograniczała mu pola widzenia. Tajemniczy osobnik, zarzuciwszy na głowę kaptur burej bluzy, który zdaniem Cho był zdecydowanie za mały dla jego głowy, kulił się pod działem z literaturą piękną, jakby w obawie przed prześladowcą. I w zasadzie Kyhyun mógłby po prostu go minąć, mając w głębokim poważaniu jego pozę, gdyby nie fakt, że chłopak w prawej dłoni dzierżył różowo niebieski pistolet na wodę. Który był, jakby to idiotycznie nie brzmiało, nabity.
Podejrzany student w końcu dostrzegł obserwującego go chłopaka. Patrząc mu w oczy, podniósł powoli palec do ust, nakazując mu ciszę. Cho uniósł brwi, coraz bardziej zdziwiony. Otworzył usta, chcąc zapytać, o co mu chodzi, jednak tamten szybko chwycił go za ramię i pociągnął na podłogę.
- Ała…- jęknął Kyu, rozcierając obite biodro- Co do diabła…
- Ciii- syknął chłopak w kapturze, wyglądając ostrożnie zza regału- bo nas namierzy…
- Kto?- Spytał skonsternowany Cho, wbijając wzrok w zabawkowy pistolet- Czemu czaisz się po kątach z pistoletem na wodę?
- Jestem agentem. A teraz łaskawie się zamknij, mam misję w terenie.
Kyuhyun spojrzał na niego jak na kompletnego debila. Pierwszy dzień w nowym miejscu, ba, pierwsza godzina, a on trafia na takie indywidua… Za jakie grzechy, jęknął w myślach.
Nagle zmarszczył brwi. Sięgnął do zabawki zakapturzonego i prawdopodobnie nie do końca normalnego studenta, chcąc jej się przyjrzeć.
- To nie woda…- stwierdził z niemałym zaskoczeniem- Czy mi się zdaje, czy to…
- KIIIISSIIIIIIEEEEEELLL!!!
Nagle zza regału wyskoczył drugi chłopak, strzelając w ciemnowłosego wspomnianą substancją w twarz. Kyuhyun odskoczył gwałtownie na bok, przy okazji obijając sobie drugie biodro. Zbulwersowany, wbił wzrok w nowoprzybyłego drobnego chłopaka o kasztanowych włosach, zaśmiewającego się w najlepsze z zaskoczonej miny swojej ofiary.
- Dopadłem cię, hyung! Nareszcie mi się udało!
Starszy podniósł się z ziemi, ściągnął za mały kaptur i otarł twarz chusteczką.
- Cytrynowy?- Zdziwił się, oblizując usta- Zawsze brałeś truskawkowy.
- Skończył mi się- chłopak wzruszył ramionami. Po chwili wyszczerzył się i z satysfakcją powiedział- Pokonałem cię, hyung!
- Tym razem ci się udało, Ryeowook- przyznał przegrany- ale tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś mi przeszkodził- spojrzał na wciąż siedzącego na podłodze Kyu
- Kto to?- Zapytał Ryeo
- Nie wiem.- Starszy pochylił się i podał mu rękę, stawiając go na nogi. Przechylił głowę na jedną stronę, przyglądając mu się niczym zaciekawione dziecko. Naraz uśmiechnął się lekko i uznał- Ale będzie moim przyjacielem.
- Słucham?
- Jak masz na imię?
- Kyuhyun… Cho Kyuhyun.
- Jestem Jongwoon.- Odparł chłopak, potrząsając nadal trzymaną dłonią- Miło cię poznać, Kyuhyunnie.
 To powiedziawszy, wyszedł z biblioteki, uprzednio poklepując Kyu po policzku.
Drugi chłopak podszedł do niego i uścisnął mu dłoń.
- Kim Ryeowook- przedstawił się uprzejmie- Nie przejmuj się tym- pomachał pistoletem na wodę. Lub na kisiel, którym, jak się okazało, też można było strzelać- To taka nasza tradycja.
- Macie jeszcze jakieś dziwaczne zwyczaje, o których powinienem wiedzieć?- Skrzywił się nieco Cho, co wywołało u Ryeowooka cichy śmiech
- Pewnie! Zresztą, sam się niedługo przekonasz.- Chłopak odwrócił się, na odchodne rzucając przez ramię- I gratuluję przyjęcia do grona przyjaciół Jongwoona hyung. To niemal zaszczyt!
Kyuhyun zmarszczył brwi, nie będąc pewnym, czy powinien z owego zaszczytu czerpać radość, czy może odczuwać rozpacz.
~*~
Kyuhyunowi w końcu udało się oderwać wzrok od mężczyzny w progu i przenieść go na nieco zdumionego szefa za biurkiem. Tak było lepiej. Nie chciał na niego patrzeć. Wolał udawać, że go tam wcale nie ma.
- Och, więc wy się znacie, tak?- Tak jak Cho lubił swego przełożonego, tak miał ochotę mu w tym momencie przywalić
- Tak- odparł Kim, podchodząc do nich bliżej i opadając na siedzenie obok Kyuhyuna- Prawda, Kyuhyun?
- Być może- głos agenta 013 był beznamiętny, a on sam wbijał wzrok w widok za oknem, uparcie odmawiając nawiązania kontaktu wzrokowego z którymkolwiek z obecnych
- Gdzie się poznaliście?- Chciał wiedzieć Leeteuk, nagle zaciekawiony
- Chodziliśmy przez pewien czas razem do szkoły.
- Naprawdę? I ty go nie pamiętasz, Kyuhyun?
- Poznałem wtedy sporo osób, nie jestem w stanie pamiętać każdego- uciął szybko Cho- To ile dostanę tego wolnego?- Chciał się stamtąd jak najszybciej ulotnić.
- Tydzień, a potem…- Kyuhyun wyrwał podawany mu dokument z ręki szefa, podpisał w wyznaczonym miejscu i położył go na biurku, natychmiast się podnosząc.
- W takim razie widzimy się za tydzień.
- Wszystko w porządku…?- Zmartwił się Jungsu.
- Tak, jestem tylko zmęczony- rzucił w stronę strapionego mężczyzny cierpki uśmiech.- Do widzenia.
Nie czekając na odpowiedź, wypadł z gabinetu i szybkim krokiem podążył w stronę wyjścia z budynku. Wbił dłonie w kieszenie i zacisnął je w pięści. Oddychał ciężko, starając się przejąć kontrolę nad powoli opanowującym jego ciało gniewem.
Nie, nie, nie, to niemożliwe, powtarzał w duchu, to nie mógł być on, przecież on zniknął, rozpłynął się w powietrzu, zostawił wszystko, co miał i przepadł. Nie było opcji, żeby tak nagle sobie wszedł do biura Leeteuka i się z nim przywitał, jakby minął co najwyżej miesiąc, nie całe trzy lata…
Ale to był on i Kyuhyun to wiedział. Wszędzie poznałby tę charakterystyczną posturę ciała, ten lekko zachrypnięty głos, te ciemne oczy o kolorze przywodzącym na myśl gorzką czekoladę…
Cho warknął pod nosem i w ostatniej chwili skręcił, zamiast w lewo do wyjścia, w prawo do piwnic. Złość aż z niego kipiała i uznał, że dla Bogu ducha winnych mieszkańców Seulu lepiej będzie, jeśli wyżyje się w bezpieczniejszy sposób.
W pośpiechu przeskakiwał po kilka schodków, zbiegając do strzelnicy. Zatrzasnął za sobą drzwi z głośnym hukiem, mając głęboko w poważaniu, czy ktoś go ochrzani za brak manier. W tym momencie liczyły się tylko ochraniacze na jego uszach, papierowe tablice przed nim i chłodna broń w dłoni. Wycelował w sam środek i już miał nacisnąć spust, gdy…
- Uciekasz przede mną?
Kyuhyun zamarł na chwilę, po czym opuścił ręce.
- Bynajmniej- odparł chłodno, nie odwracając się.
- Tęskniłeś za mną?- Spytał, a gdy nie dostał odpowiedzi, dodał- Ja za tobą bardzo…
- Czego chcesz, Jongwoon?- Przerwał mu Cho.
- Och, więc jednak mnie pamiętasz- ucieszył się Kim- A już się bałem, że o mnie zapomniałeś.
- O nieprzyjemnych znajomościach ciężko się zapomina.
- Nieprzyjemnych?- Powtórzył Jongwoon z zaskoczeniem w głosie.- Ja tam nie uważam, że nasza relacja była nieprzyjemna. Wręcz przeciwnie…
Palce Kyuhyuna zacisnęły się na nadal dzierżonej przez niego broni.
- Wynoś się stąd- oznajmił spokojnym, aczkolwiek zimnym niczym lód tonem.
- Dlaczego? Chcę porozmawiać.
- Wyjdź albo cię zastrzelę.
- Już to widzę- prychnął Kim, po chwili czując na czole chłód lufy pistoletu. Korzystając z okazji, spojrzał Kyuhyunowi w oczy. Tlił się w nich ledwo powstrzymywany gniew.
Jongwoon odsunął się nieco i zerknął na broń. Po chwili z uśmiechem na ustach przysunął się do niej z powrotem.
- Nauczyłeś się strzelać z zabezpieczonej broni czy to prototyp jakiegoś nowego modelu?- Zaśmiał się cicho.
Nie spuszczając z niego wzroku, Kyuhyun przysunął do siebie pistolet i, odbezpieczywszy go, ponownie wymierzył nim w mężczyznę przed nim. Z dziką satysfakcją odnotował błysk niepokoju w jego oczach.
- Wynoś się.- Powtórzył 013.
004 jeszcze raz rzucił okiem na broń, a potem na stojącego naprzeciw Cho.
- Nie strzelisz.- Stwierdził Kim.
- Chcesz się złożyć?- Zakpił młodszy.
W końcu Jongwoon westchnął ciężko i odsunął się. Kyuhyun obserwował uważnie, jak wolnym krokiem zmierza w stronę drzwi i naciska klamkę. Gdy opuszczał broń, Kim odwrócił się do niego ostatni raz i powiedział:
- Porozmawiamy, jak trochę ochłoniesz, Kyuhyunnie.
Kroki na schodach ucichły, a Cho osunął się wolno na ziemię. Odłożył broń, uprzednio ją zabezpieczając i schował twarz w dłoniach. Wziął głęboki wdech, chcąc się uspokoić.
Nie, nie będzie z nim rozmawiał, w żadnym razie. Poprosi Leeteuka o zmianę partnera. Albo odmówi wykonania misji. Weźmie inną, taką, która nie będzie wymagała obecności drugiej osoby, a tym bardziej pewnej konkretnej osoby.
Bo z Kimem Jongwoonem Kyuhyun nie chciał mieć nic wspólnego.
Już nie.
 

 

3 komentarze:

  1. gak bardzo Yeslaw i kisiel xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie czytałam po polsku :-D Cieszę się z twojego comeback'u :-) Coraz bardziej interesuje mnie to opowiadanie, chociaż wolę klimaty fantasy :-P
    VisaMin

    OdpowiedzUsuń
  3. Płaczę rzewnymi łzami, bo to takie poruszające jakieś, tyle feelsów ;__; I w ogóle uwielbiam takie szpiegowskie klimaty i mam nadzieję, że będzie jeszcze pełno dramatycznych scen, bo przy tym rozdziale serio prawie płaknęłam ;__; Żądam kolejnego rozdziału~~ Woobinnie

    OdpowiedzUsuń