niedziela, 31 sierpnia 2014

S.P.Y- Rozdział 4



Czy tylko ja umieram z powodu Mamacity? xDDD
Samo MV jest według mnie prześmieszne, szczególnie
fragment z arbuzem xD
Biedny Kangin... Już widzę te ffy Kangin x arbuz xD
I wiecie co? Jestem przekonana, że arbuz był seme *w*
Może powinnam uhonorować jakoś Mamacitę, skoro tego ficka nazwałam po "SPY"...
Dobra, nie przedłużam już bardziej.
Enjoy~!

 * * *
Wolne dni mijały Kyuhyunowi stanowczo za szybko. Spędzał je sam, zamknięty w czterech ścianach własnego mieszkania, narażając swojego laptopa na przegrzanie i siebie na wysokie rachunki za prąd. Zabijał czas grając w ukochanego Starcrafta. Jeśli jakimś cudem udało mu się wyłączyć komputer, siadał na kanapie w salonie, brał do ręki pilota i przez następne godziny nie odrywał wzroku od emitowanych w telewizji dram. Usiłował jak najbardziej wczuć się w emocje bohaterów, zrozumieć rozterki nieszczęśliwie zakochanych nastolatek, gniew żądnych zemsty mężczyzn. Wszystko, byle nie myśleć o liściku, który otrzymał parę dni wcześniej.
Chodził spać wcześnie rano, a budził się po południu. Ignorował głębokie cienie pod powiekami, szarzejącą cerę, przekrwione oczy. Uczesał się tylko raz, gdy wychodził do pobliskiego spożywczaka, by mieć czym zapełnić świecącą pustkami lodówkę. Stojąca za ladą ekspedientka o mało nie wyzionęła ducha na jego widok. Kobieta nie chciała go wypuścić ze sklepu, święcie przekonana o tym, że Cho zemdleje i umrze, gdy tylko wyjdzie na zewnątrz. Ostatecznie dała się przekonać, że jego stan to wynik przepracowania. Mimo to pani Kim jeszcze długo wyglądała za nim przez szybę - tak na wszelki wypadek, gdyby jednak zaszła potrzeba wezwania karetki.
Młody agent nie otrzymał więcej próśb o rozmowę. Nikt nie pukał do jego drzwi, nikt nie zostawiał listów na wycieraczce. Do skrzynki na listy Kyu nawet nie zaglądał z obawy, że ten ktoś postanowił być kulturalny i zaczął wrzucać wiadomości do reszty poczty.
Kyuhyun nie miał najmniejszego zamiaru kontaktować się z Kim Jongwoonem. W momencie, w którym podarł otrzymany liścik, przysiągł sobie, że zrobi wszystko, by ten trzymał się od niego z daleka. Nie chciał zmarnować ani sekundy swojego życia na patrzenie na niego, słuchanie jego głosu i oddychanie tym samym powietrzem, twierdząc, iż prawdopodobnie straci wzrok, ogłuchnie a następnie się udusi. Starszy agent stał się w oczach 013 zagrożeniem, czymś na wzór zarazy, nieznanej dotąd plagi egipskiej, dręczącej jego niewinną osobę.
Szpieg wielokrotnie podnosił telefon i wpatrywał się w zielona słuchawkę, widniejącą przy nazwisku jego szefa. Pragnął zadzwonić do Jungsu, wycofać się i jak najszybciej wszystko odwołać ale za każdym razem tchórzył. Leeteuk bez wątpienia zacząłby zadawać pytania. Jego podwładny rzadko odmawiał wypełnienia misji, ale kiedy już to robił, zawsze miał dobry powód. Co miałby odpowiedzieć Teukowi? „Przepraszam, hyung, nie mogę się na to zgodzić, bo nie zamierzam być w jednej drużynie z pewnym skurwysynem, na którego widok mam ochotę strzelić w łeb najpierw jemu, a potem sobie”? Taka opcja zdecydowanie odpadała. Przecież Kyuhyun nie zna Jongwoona, co oznacza, że nie ma najmniejszych powodów, by go nienawidzić. Ani rezygnować z zadania.
Od tych i wielu innych myśli Kyu uciekał w świat gier lub dram, zamykał się w swoich czterech ścianach i nie wyściubiał nosa za drzwi ani na sekundę. Chciał chociaż na chwilę przestać myśleć o zbliżającym się nieuchronnie wyjeździe (za dużo czasu spędził w tym środowisku, żeby wiedzieć, że hasła „partnerzy” oraz „niebezpieczeństwo” odnoszą się tylko i wyłącznie do misji zagranicznych) oraz mężczyźnie, który ma mu towarzyszyć. Najchętniej wykupiłby połowę sklepu monopolowego i upił się jak nigdy wcześniej, ale perspektywa olbrzymiego kaca w czasie powrotu do pracy skutecznie wybiła mu ten pomysł z głowy. Dlatego wolał sukcesywnie zmieniać się w zombie, tracąc wzrok przez nieustanne wpatrywanie się w ekran.
Nawet mając w pamięci wszystkie mniej lub bardziej racjonalne powody robienia z siebie żywego trupa, agent postanowił ostatni dzień przeznaczyć na doprowadzenie się do porządku. Oznaczało to wyłączenie wszelkich sprzętów elektronicznych poza lodówką, zasłonięcie każdego okna w mieszkaniu, zakopanie się po uszy w pościeli i odpłynięcie w ramiona Morfeusza na tak długo, jak się dało. Nie chciał, żeby ktokolwiek w biurze martwił się jego stanem. No, może poza Kim Jongwoonem. Zawsze mógłby mu wmówić, że jego obecność jest toksyczna i robi mu krzywdę, przebywając w pobliżu.
Jednak Kyu nie miał gwarancji, że Jongwoon się nim przejmie. Wszystko wskazywało na to, że będzie wręcz odwrotnie. Przecież gdyby coś dla starszego szpiega znaczył, nie zniknąłby wtedy bez śladu. Zostawiłby chociaż krótką notkę, jakąkolwiek informację…
Tak się jednak nie stało i Kyuhyun nie zamierzał dłużej o tym rozmyślać. Już dawno temu postanowił zostawić przeszłość za sobą i nie oglądać się przez ramię. Nie chciał być postrzegany jako niepewny, uzależniony od drugiej osoby gówniarz, tak jak kilka lat temu.

~7 lat temu

- Daj mi spokój – warknął młody student na idącego obok hyunga. – Kiedy przestaniesz udawać mój cień?
- Nie udaję twojego cienia – zaprzeczył Jongwoon, spoglądając na młodszego kolegę z zaskoczeniem.
- To dlaczego za mną leziesz?
- Nie chodzę za tobą, tylko z tobą.
- Po co?
- Tak robią przyjaciele, prawda?
Kyuhyun zatrzymał się gwałtownie, stając na środku korytarza. Odwrócił się do starszego chłopaka z zaciętym wyrazem twarzy. Z jego oczu ciskały gromy.
- Od kiedy niby jesteśmy przyjaciółmi, hm? Bo ja jakoś sobie nie przypominam, żebym dawał ci zgodę na nazywanie się moim przyjaciele - zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie był za ostry, ale w tamtym momencie kierowała nim chęć pozbycia się natręta.
Jongwoon westchnął ciężko i spojrzał na dongsaenga z politowaniem.
- Przecież powiedziałem dwa tygodnie temu na stołówce, że jesteśmy przyjaciółmi. – przypomniał. – Tak samo jak dzień wcześniej w bibliotece.
Młody Cho spoglądał na towarzysza z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wokół nich zaczęła gromadzić się niewielka grupka osób liczących na urozmaicenie bójką ich nudnego, studenckiego dnia. Spotkało ich jednak rozczarowanie, gdyż po chwili Kyuhyun po prostu odwrócił się i odszedł, jakby nigdy nic się nie stało.
Chłopak zszedł w pośpiechu po schodach i wyszedł na dwór. Za uczelnią, do której uczęszczał, znajdował się średnich rozmiarów park, do którego tylko uczniowie i pracownicy placówki mieli dostęp. Było to miejsce, w którym samoistnie wracały siły. Kyu przymknął powieki, gdy ostre światło słoneczne poraziło jego oczy. W budynku było o wiele ciemniej niż na zewnątrz.
Nogi same skierowały go pod wiekowy dąb. Jego konary rzucały sporych rozmiarów cień, umożliwiając nieprzepadającemu za słońcem studentowi ukrycie się przed jego promieniami.
Kyuhyun opadł na trawę z głośnym westchnieniem. Przymknął oczy, chcąc się choć na chwilę zdrzemnąć i zapomnieć o chodzącym za nim niemal krok w krok, hyungu.
Niestety nie było mu dane zbyt długo cieszyć się ciszą i spokojem.
Zmarszczył brwi, słysząc zbliżające się w jego kierunku kroki.
- Odwal się, hyung, i przestań za mną łazić – warknął chłopak, nawet nie otwierając oczu – bo zrobię ci krzywdę!
- To może ja przyjdę później… - niepewny głos dobiegający jego uszu zdecydowanie nie należał do Jongwoona. Kyu spojrzał na intruza.
- Ryeowook hyung, co tu robisz? – spytał zaskoczony jego obecnością. – Myślałem, że jesteś na wykładzie.
- Właśnie się skończył. Chciałem z Toba porozmawiać, ale to chyba nie najlepsza pora…
- Nie, siadaj – Kyuhyun poklepał miejsce obok siebie. W przeciwieństwie do Jongwoona, towarzystwo młodszego Kima mu nie przeszkadzało.
Ryeowook usiadł na trawie i, oparłszy się uprzednio plecami o drzewo, wbił w dongsaenga wyczekujące spojrzenie.
- Więc… O co chodzi? – zapytał ostrożnie młodszy chłopak.
- Ty mi powiedz. – uśmiechnął się Ryeo.
- Ale to ty chciałeś ze mną porozmawiać, hyung…
- Myślę, że z nas dwóch to ty będziesz mówił, a ja słuchał.
Kyuhyun spojrzał na kolegę zbity z tropu. Najpierw go szuka, żeby z nim porozmawiać, a potem to jemu każe mówić? Cho nie rozumiał intencji starszego i nie omieszkał podzielić się z nim tym spostrzeżeniem.
- Od kilku dni chodzisz po kampusie rozdrażniony – wyjaśnił Wook. – Domyślam się, dlaczego, ale chcę to usłyszeć od ciebie.
Kyu westchnął ciężko. Powinien się domyślić, o co mogło mu chodzić.
- Czy on się zawsze tak zachowywał? Jongwoon hyung? – spytał z nutą irytacji w głosie.
- Sprecyzuj.
- Odkąd się poznaliśmy, łazi za mną, jakby go ktoś łańcuchem przykuł – Kyuhyun założył ręce na piersi, wyraźnie zdenerwowany. – Prawie nie odstępuje mnie na krok! Zastanawiam się, jak długo pozwoli mi chodzić to toalety bez swojej asysty!
- Lubi cię – powiedział Ryeowook. – To chyba normalne, że chce spędzać z tobą czas i zaprzyjaźnić się?
- On nie spędza ze mną czasu, hyung – zaprzeczył młodszy. – To, co my dwaj robimy, na przykład w tej chwili, to jest spędzanie ze sobą czasu! Siadamy razem na stołówce, czasami przespacerujemy się korytarzem, co parę dni usiądziemy wspólnie przed laptopem, żeby obejrzeć film. To jest spędzanie ze sobą czasu i to określiłbym mianem „zaprzyjaźniania się” – Kyu nakreślił palcami w powietrzu cudzysłów, po czym zwinął dłonie w pięści i uderzył nimi w uda. – A Jongwoon zachowuje się prawie jak jakiś pieprzony stalker!
- Wyrażaj się – zrugał dongsaenga Wook –Może faktycznie trochę przesadza…
- Trochę? – przerwał mu Kyuhyun. – Trochę?! Czy ty słyszysz, co ludzie mówią dookoła?
- Co mówią? – Kim doskonale to wiedział, ale postanowił dać koledze się wygadać.
- Że niczego bez niego nie potrafię zrobić! Ciągle potrzebuję pomocy starszego kolegi, bo jestem taki nieporadny i sam nie dam sobie rady! Naprawdę, czy on musi to wszystko robić? Ktoś mnie przypadkiem na korytarzu potrąci – słowa same wydostawały się z ust sfrustrowanego chłopaka, zbyt długo duszącego w sobie złość – a on już leci za tym kimś i każe mnie przepraszać! Ktoś krzywo na mnie spojrzy, to samo! Na stołówce zawsze mi coś przynosi, sam zresztą widzisz! Na litość boską, jak chce być moim przyjacielem, to niech nie zachowuje się jak ochroniarz czy służący, do cholery!
Ryeowook ze spokojem wysłuchiwał monologu młodszego studenta, od czasu do czasu potakując głową na znak, że słucha, gdy ten kierował pełne rozdrażnienia spojrzenie na jego osobę. Widział to wszystko, o czym mówił Kyu i rozumiał jego złość. Podejrzewał również, co mogło być powodem specyficznego niż zazwyczaj zachowania ich hyunga, jednak na tę chwilę wolał nie wyciągać żadnych wniosków. Uważał, że lepiej porozmawiać z przyjacielem i dowiedzieć się wszystkiego od niego. Tymczasem, jego głównym celem stało się uspokojenie siedzącej obok żywej bomby zegarowej.
- Kyuhyun-ah, rozumiem twoje rozdrażnienie, naprawdę rozumiem – oznajmił kojącym tonem młodszy Kim. – Znam go od dziecka i widziałem już u niego takie zachowanie. Przesadził, to fakt – podkreślił, widząc grymas na twarzy dongsaenga - ale to wszystko tylko dlatego, że zyskałeś jego sympatię. Mówiłem ci już, jakie ma problemy ciężko z zawieraniem nowych znajomości, pamiętasz? – Kyu pokiwał głową. – Porozmawiam z nim później. Powiedz mi – zagadnął – naprawdę tak bardzo nie lubisz Jongwoona?
- To nie tak, że go nie lubię – Kyuhyun podrapał się po karku, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nagle cała złość jakby z niego wyparowała. – Po prostu drażni mnie jego zachowanie. To wkurzające, gdy ktoś chodzi za tobą krok w krok i wszystko chce robić za ciebie.
- A gdyby przestał i zaczął zachowywać się normalnie?
- Normalnie? – parsknął śmiechem młodszy chłopak.
- Normalniej niż teraz – Ryeo też się zaśmiał. Normalność nie pasowała do jego hyunga. – Mógłbyś go wtedy polubić?
- Nie powiedziałem, że go nie lubię – zaprzeczył Kyu. – Lubię go, ale tylko wtedy, kiedy nie stara się o stanowisko mojej niańki.
- Przekażę mu, że jesteś za duży na opiekunkę – powiedział rozbawiony  Ryeowook.
Kyuhyun uśmiechnął się i położył na trawie, rozluźniony. Wpatrując się w czyste, błękitne niebo, rozmyślał o swojej przyszłości w Akademii i przyjaźni z Kim Jongwoonem. Może nie będzie aż tak źle?

~*~

Młody mężczyzna stał dokładnie w tym samym miejscu, gdzie tydzień temu i obserwował masywny budynek przed nim. Jednak tym razem nie cieszył się z powrotu w to miejsce. Jego oczy lustrowały okolicę w poszukiwaniu wroga. Choć wiedział, że jego były hyung nie zrobi mu krzywdy, to od kilku dni właśnie w ten sposób o nim myślał. Tak, Kim Jongwoon stał się dla Kyuhyuna wrogiem numer jeden i nic, ani nikt, tego nie mógł tego zmienić.
Agent pokręcił głową z rezygnacją i skierował się do wejścia. Nie pozwoli, żeby nienawiść wpływała na jego pracę. Był profesjonalistą, umiał oddzielić życie prywatne od zawodowego. Ta sytuacja nie stanowiła wyjątku. Poradzi sobie z Jongwoonem. Musi.
- Och, Kyuhyun. Wróciłeś już? – przywitał go szef, gdy tylko przekroczył próg jego gabinetu.
- Urlop mi się skończył, nie miałem wyjścia – zażartował agent, siadając na krześle przed biurkiem.
- Odpocząłeś trochę?
- Owszem. Masz coś dla mnie, hyung, czy mogę dalej się obijać w swoich czterech ścianach? – szpieg liczył na krótką pamięć zwierzchnika i podpuszczał go, by ten przydzielił mu nowe zadanie.
- A co, już nie chcesz jechać z Jongwoonem na ekstremalnie niebezpieczną misję? – widząc, jak Kyu oklapł, dodał szybko – No dobrze, jest po prostu niebezpieczna. Chyba mi nie powiesz, że się boisz. – Mężczyzna był zaskoczony. 013 nigdy nie bał się ryzykownych zadań, wręcz przeciwnie, przyjmował je z entuzjazmem. Jungsu nie potrafił więc zrozumieć, skąd ta nagła niechęć.
- Nie, skąd – zaprzeczył Kyuhyun. – Po prostu… nie nadaję się do pracy w parze. Działam sam. Ewentualnie w grupie. – skoro nie mógł jechać w pojedynkę, to niech chociaż szef przydzieli im kogoś jeszcze. Przynajmniej nie będzie z Kimem sam.
Park opadł na swój fotel z westchnieniem. Potarł palcami skronie, przymykając oczy. Na jego twarzy widoczne było zmęczenie. Spojrzał ze znużeniem na młodszego agenta. Nie miał siły z nim dyskutować.
- Ani ty, ani on nie możecie jechać na własną rękę. W pojedynkę żaden nie da sobie rady. Gdyby było was więcej niż dwóch, za bardzo rzucalibyście się w oczy. Dlatego przydzieliłem cię do Jongwoona.
- Dlaczego akurat ja? – chciał wiedzieć Kyu. – Przecież istnieje wielu agentów z większym doświadczeniem ode mnie.
- Jesteś jednym z najlepszych. – Szef posłał mu nikły uśmiech. – Poza tym, 004 sam o ciebie prosił.
Kyuhyun otworzył usta, by coś powiedzieć, ale był zbyt zaskoczony, żeby cokolwiek z siebie wydusić. Jongwoon wybrał go na swojego partnera? Ten kretyn osobiście poprosił Jungsu, żeby to właśnie on, Kyu, mu towarzyszył?!
- Rozumiem. – Cho przybrał maskę, której nie powstydziłby się nawet mistrz gry w pokera. – Pójdę trochę postrzelać.
Opuszczając gabinet przełożonego, Kyuhyun przysiągł sobie, że nic nie zrobi. Absolutnie nic. Ten człowiek jest mu obcy. Przestał być mu bliski trzy lata temu i tak już pozostanie, niezależnie od tego, co się stanie podczas czekającej ich wyprawy.
Nie da się ponownie zwieść.

4 komentarze:

  1. … Kyu znowu będzie chciał postrzelić Yesia ? xD
    … nie wiem co ci napisać ;( więc naapisze tylko tyle… hwaiting !

    OdpowiedzUsuń
  2. Na bloga trafiłam przez pewne forum, całkiem niedawno i muszę stwierdzić, że jest to jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam!
    Strasznie mi się podoba to jak piszesz i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Czy mogłabym dostawać jakieś informacje, kiedy będą pojawiać się nowe?
    Podsumowując: ogromne AWW.
    Życzę weny i czasu na pisanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję <3 Naprawdę zrobiło mi się bardzo miło ^^
      Notki dodaję co dwa tygodnie w niedzielę, a ponieważ zajmuję się dwoma seriami na raz, wrzucam rozdziały na przemian- raz Immortu, raz S.P.Y :3 Także kolejna część KyuSunga pojawi się 31.09. Informuję o notkach na moim Twitterze (link u góry strony) oraz na Facebooku na grupie Fanfiction Pl. Czy będę informowała czytelników bezpośrednio, nie wiem, może kiedyś się zdecyduję na taki krok :)

      Usuń
    2. Nie ma za co :3
      Miło, że tak szybko odpowiedziałaś.
      Cóż, na razie taka forma musi wystarczy.
      Zapomniałam wcześniej o podpisie .-.
      / Ryuu

      Usuń