niedziela, 14 września 2014

Immortuorum- rozdział 10

10ty rozdział po roku od publikacji 1ego.
Jednak jestem leniem, nawet jeśli chodzi o pisanie xd
Ale spokojnie, to się zmienia, bo w końcu mnie ktoś pilnuje xD
Dzięki, beciu :3
Czekałam na ten rozdział od samego początku, bo od sceny na samym końcu
COŚ SIĘ ZACZNIE W TYM FFIE DZIAĆ XDDD
Yup, od następnego rozdziału będzie już ciekawiej. Mam nadzieję.
Rozdzialik krótszy niż poprzednie. 
Jednak maturalna wysysa wszelkie siły już w pierwszych dniach nauki x.x
Coś czuję, że nie dożyję maja. 
Ale nevermind.
Rozdział z dedykacją dla Kyu, bo obiecałam xD
Musimy się kiedyś spotkać, dongsaengu :<
Enjoy! 
Liczę na Wasze komentarze~

* * * 

W pomieszczeniu panowała cisza, przerywana miarowym dźwiękiem wydobywającym się ze stojącego w rogu zegara. Zabytkowy, nieco zniszczony przez czas mebel mimo swego wieku działał sprawnie. Jego wskazówki z wolna przesuwały się po tarczy, nad którą umieszczone zostały malutkie drzwiczki, otwierające się równo co godzinę, uwalniając niewielkiego drewnianego ptaszka, który wysuwając się na zewnątrz na cienkiej deseczce, poruszał radośnie skrzydełkami. Trybiki wewnątrz maszyny uruchomiły dzwonek, którego dźwięk rozbrzmiewał donośnie w gabinecie inspektora, niesamowicie go tym irytując.
Sungmin wbijał mordercze spojrzenie w dębowy mebel. Co z tego, że to pamiątka po jego świętej pamięci prababce. Co z tego, że przez wzgląd na sentyment swojej matki do zabytkowego przedmiotu raz na miesiąc sprawiał, że jego drewniana powierzchnia lśniła, zupełnie jakby zegar dopiero opuścił witrynę sklepową. Mężczyzna nie darzył go sympatią i najchętniej zapakowałby naszpikowane żelazem pudło do powozu, wioząc je na jarmark, gdzie z pewnością znalazłby się bogaty i chętny do kupna kolekcjoner.
Mimo to detektyw nie miał sumienia, by sprzedać zegar. Chociaż wydawany przez niego dźwięk wywoływał w nim niczym nieuzasadnioną agresję, nie potrafił się go pozbyć. Za dużo wspomnień.
- Jak długo zamierzasz mordować ten biedny zegar wzrokiem?
Sungmin westchnął i odwrócił się powoli w stronę drzwi. Zaplótł ręce na piersi i pełnym dezaprobaty spojrzeniem zmierzył stojącego w drzwiach przyjaciela.
- Jeśli nadal chcesz mnie straszyć, musisz przyjąć inną strategię. – oznajmił znudzonym tonem starszy Lee – Skradanie się na palcach do mojego gabinetu przestało się sprawdzać trzy tygodnie temu.
- Hmm… - zastanowił się Donghae, pocierając palcami brodę – Więc może następnym razem wpuszczę ci tu konia?
- Konia? – spytał z niedowierzaniem Min – Żeby mnie stratował?
- Silny jesteś, przeżyjesz. Poza tym, twoja mina, gdy cię zaskakuję, jest warta całego złota Ameryki Południowej.
- Wiesz chociaż, gdzie leży ten kontynent? – detektyw oparł się biodrem o kant zawalonego dokumentami mebla, wpatrując się w nagle zmieszanego Hae – Czy ty kiedykolwiek przyswoisz podstawy geografii?
Donghae machnął lekceważąco ręką.
- Nie chcę. To nie jest mi potrzebne do życia.
- Ale do zachowania pozorów inteligencji w towarzystwie już tak. – Zauważył Sungmin
- To ty musisz chodzić na bankiety, nie ja. – uciął młodszy Lee, po czym z nagłym błyskiem w oku dodał – Podnieść ci ciśnienie?
- Co masz na my… Och, na litość boską – warknął Ming, dostrzegając w dłoni podwładnego poranne wydanie „Daily Morteny” – co ona znowu wysmarowała?
- Coś, po czym przez najbliższy tydzień nie będziesz musiał pić kawy. – Donghae odnalazł szybko artykuł znienawidzonej przez swego zwierzchnika felietonistki i uśmiechnął się chytrze – mam czytać, czy chcesz to zrobić sam?
Sungmin, w obawie przed rychłym upadkiem na twardą, drewnianą podłogę, usiadł wygodnie w swym fotelu. Zacisnął palce na podłokietnikach, czując nagły przypływ złości. Sama myśl o tej kobiecie i jej publikacjach wywoływała u niego nieuzasadnioną agresję.
- Czytaj.
- Ale obiecaj, że nie pobiegniesz do jej mieszkania, żeby ją aresztować.
Inspektor prychnął, zirytowany.
- Sam mówiłeś, że to wbrew prawu. Czytaj, Lee.
Hae podszedł do biurka i usiadł naprzeciwko przyjaciela. Podniósł nieco gazetę, odchrząknął i zaczął czytać:
- „Dusza. Czymże jest dusza? Nieśmiertelnym tworem naszego Pana, prawdziwą istotą człowieka, która jedynie tymczasowo zamieszkał w starzejącym się ciele, skazanym na śmierć i rozkład? Niewidzialną, nienamacalną materią gdzieś głęboko w nas? A może jest to jedynie wytwór naszej wyobraźni, wymysł chcących omamić nasze umysły szarlatanów?”
- Sama jesteś szarlatanią, wmawiając wszystkim dookoła, że jesteś inteligentna. – mruknął pod nosem podirytowany Sungmin
- Uspokój się i słuchaj, dalej jest jeszcze lepiej – zapewnił Hae, ignorując wpływający na twarz przyjaciela grymas. – „Szczerze wierzę w istnienie duszy. Moi drodzy, to nie podlega wątpliwości, iż na nasze jestestwo składają się w równej mierze ciało i dusza. Przez te wszystkie lata, które dane nam jest spędzić na ziemskim padole, stanowimy nierozłączną całość. Ach, jakże to cudowne uczucie – mieć duszę! Moi mili, też czujecie to subtelne drganie i ciepło rozlewające się pod sercem, gdy tworzycie lub czytacie moje teksty?”
- Ja czuję tylko mdłości. I chęć sięgnięcia po kajdanki. Dobrze, już nic nie mówię – inspektor uniósł dłonie w obronnym geście, gdy Donghae rzucił mu nakazujące ciszę spojrzenie.
- „Wiem, że czujecie; niejednokrotnie pisaliście o tym w listach do mnie. To jest właśnie dusza. Reaguje na piękno, na sztukę, na Boga. Stanowi kwintesencję naszego charakteru, naszej dobroci, człowieczeństwa. Bez niej bylibyśmy jak te zwierzęta, łasi na przyjemności cielesne, ignorujący cuda Bożego świata. Niestety, przychodzi taki dzień, w którym te dwie tak różne materie, żyjące w symbiozie, muszą się pożegnać. Ziemia woła ciało, niebo wzywa duszę, by ta stawiła się przed obliczem Pana. Jednak nie ma się czego bać! To powód do radości! Nasza świadomość jest w naszej duszy, nie umrze, nie rozłoży się jak nasze śmiertelne ciało. Cieszmy się z podróży naszych bliskich na drugą stronę, to lepszy świat, zamieszkany przez istoty pełne światła!”
Podczas gdy Donghae czytał artykuł, co jakiś czas, chcąc podkreślić dramatyzm poszczególnych fragmentów, w komiczny sposób modulując swój głos, Sungmin osunął się w swoim fotelu, niemalże z niego spadając. W tym momencie nie czuł złości, jedynie bezsilność. Absolutną rezygnację.
Jednakże spod warstwy negatywnych emocji powoli wyłaniał się podziw.
- Jakim cudem ta bujająca w chmurach, wzbraniająca się od racjonalnego myślenia kobieta uchowała się w tym świecie? – starszy Lee oderwał wzrok od sufitu, przenosząc go na podwładnego. – Przecież fragmenty tego tekstu brzmią jak hasła promujące nową religię.
- Draculonizm… - mruknął pod nosem Hae.
Min uniósł brew, zdziwiony.
- Co proszę?
- Draculonizm. Tak nazwałaby tą swoją nową religię?
- Dracu… Co?
Donghae uderzył się gazetą w twarz i przeczytał:
- „Niemniej, jestem zdania, iż istoty święte, niemalże boskie, można spotkać także na Ziemi. Nawet tu, w naszej Mortenie! Na pewno go zauważyliście, moi kochani. Nasi mężczyźni prawdopodobnie wyczuli zagrożenie. Widzę, jak na ich twarze wpływa zdenerwowanie. Panowie, nie musicie się obawiać, że stracicie swoje kobiety. Wasze małżonki są tylko i wyłącznie wasze. A wy, drogie panie, nie zastanawiajcie się, czy stosownym jest patrzyć. Możecie to robić. Wodzenie wzrokiem za tym, co piękne i powabne, leży w naszej naturze. Jestem pewna, iż nowy obywatel naszego ukochanego miasteczka nie ma nic przeciwko byciu adorowanym.” – policjant parsknął śmiechem
Detektyw milczał przez chwilę, odmawiając w duchu modlitwę o spokój szlachcica. Polubił go i nie chciał, by ten miał jakiekolwiek nieprzyjemności.
- Biedny. – odezwał się w końcu Sungmin
- Czemu? – chciał wiedzieć Hae – Przynajmniej wiedziałby, że…
- Że jestem taki przystojny? Zawsze byłem tego świadomy, ale i tak dziękuję.
Donghae odwrócił się gwałtownie w stronę, z której dobiegł go głos hrabiego i po chwili leżał na posadzce, wygięty w dziwny sposób, z nogami na fotelu i resztą ciała na podłodze.
Inspektor policji wstał z miejsca i pochylił się, chcąc sprawdzić, czy z przyjacielem wszystko w porządku. Niemal natychmiast ryknął gromkim śmiechem, prawie przewracając leżące na blacie stosy dokumentów.
Dracula uśmiechnął się delikatnie. Widok radosnego Sungmina sprawiał, że i jemu poprawiał się nastrój.
- Nic ci nie jest, Donghae? – starszy Lee otarł palcem łezkę z kącika oka
- Nie… - Hae podniósł się do siadu i warknął w stronę Cho – niezależnie od statusu społecznego, tu się puka!
Kyuhyun uniósł brwi, udając głębokie zaskoczenie i spojrzał na Donghae. Nie odrywając do niego wzroku, uniósł dłoń i zapukał lekko we framugę.
- To panu wystarczy, panie Lee? – spytał uprzejmie hrabia.
Ming przysłonił usta dłonią i zakaszlał, chcąc ukryć kolejną salwę śmiechu.
- Śmiej się, śmiej – syknął Hae, po czym wyszedł z gabinetu, nie obdarzając pozostałych mężczyzn ani jednym spojrzeniem.
Szlachcic zamknął drzwi za policjantem i podszedł do biurka.
- Chyba mnie nie lubi – stwierdził.
- Najwyraźniej… chociaż nie wiem, dlaczego. Nie zna cię.
Mężczyźni podali sobie dłonie, uśmiechając się przy tym do siebie nawzajem. Minęły dwa miesiące od ich pierwszego spotkania. Przez ten czas wielokrotnie spotykali się w parku lub restauracji, dając się pochłonąć rozmowie, tym samym lepiej się poznając. Po pewnym czasie Kyuhyun zaproponował porzucenie formalnego języka. Sungmin z początku nie chciał się na to zgodzić, twierdząc, że to niestosowne, by zwykły stróż prawa zwracał się po imieniu do hrabiego, jednak Cho się nie poddawał.
Na chwilę obecną detektyw cieszył się z decyzji, jaką podjął. Dzięki uporowi Draculi zniknęła ostatnia bariera powstrzymująca Mina przed nazywaniem hrabiego przyjacielem. Czuł, że mu zaufał prawie całkowicie. Prawie, bo wiedział, że nie powiedziałby mu wszystkiego. Jeszcze nie teraz.
Po niedługim czasie szlachcic pożegnał się i wyszedł, tłumacząc się czekającymi na niego obowiązkami. Inspektor nie miał nic przeciwko. Sam musiał zająć się resztą papierkowej roboty, której nie udało mu się skończyć poprzedniego dnia. Z ciężkim westchnieniem pochylił się nad dokumentami.
Parę godzin później chował uzupełnioną już w całości teczkę na przeznaczone jej miejsce. Zerknął na zegar. Zbliżała się północ.
Detektyw ściągnął z wieszaka swój płaszcz i opuścił gabinet, ubierając się w pośpiechu. Pół godziny temu powinien rozpocząć obchód zachodniej części miasta.
- Henry, wychodzę – rzucił do dyżurującego przy wejściu policjanta
Na zewnątrz panował chłód. Zimny wiatr z północy smagał bezlitośnie po twarzy każdego, kto odważył się opuścić choć na chwilę ciepłe mury swego domostwa, pozostawiając na ich policzkach głęboki rumień. Z nieba coraz częściej spadały nieduże płatki śniegu, lśniąc w świetle latarni niczym drogie diamenty. Min opatulił się ciaśniej swym płaszczem, dziękując w duchu Bogu za przeczucie, które nakazało mu rano ubrać cieplejsze odzienie.
Detektyw szybkim krokiem przemierzał przydzielone mu ulice Morteny. Rozglądał się bacznie na boki, mimo dojmującego zimna pozostając czujnym. Według raportów koronera, tajemnicze zgony miały miejsce przeważnie od północy do drugiej nad ranem, co oznacza, że morderca może być w pobliżu.
Mijając sklep starego pana Kim, zatrzymał się na moment, wpatrując się w umieszczone na wieszakach futra. Inspektor stanął przed wystawą, zastanawiając się nad kupnem nowego wierzchniego okrycia. Jego obecne nie nadawało się już na zimę.
Odwrócił się, chcąc odejść, jednak kątem oka dostrzegł w szybie ruch. Zmrużył oczy. Na szkle widoczne były budynki i znajdujące się po drugiej stronie ulicy drzewa. A między nimi…
Sungmin ruszył biegiem w tamtą stronę. Może jeszcze zdążę, myślał gorączkowo, może tym razem mi się uda… Nie zważając na panujące zimno zmusił swoje mięśnie do większego wysiłku, chcąc dotrzeć na czas.
Czarna, wysoka postać, stała oparta o ścianę budynku, trzymając w ramionach mniejszą, zdecydowanie kobiecą sylwetkę. Drzewo na moment przysłoniło Minowi widok, uniemożliwiając dostrzeżenie twarzy napastnika. Lee zatoczył niewielki łuk, omijając zamarzniętą kałużę…
Zatrzymał się gwałtownie, wpatrując się z niedowierzaniem w mężczyznę przed nim.
- Kyuhyun…?

2 komentarze:

  1. Gryyyy chcesz zginac xD ja chce kolejny rozdzial xD

    OdpowiedzUsuń
  2. kashashdasldkhaslkhdaslhkdlahsdhlasdhl ja chcę daleeeeej :C ;-;
    Trzeba się pokazać, masz nową czytelniczkę.
    Ficzek niezły, jeden z lepszych z SuJu, jakie czytałam. Trafiłam przez forum i cieszę się, bo wszystkie twoje opowiadania w jednym miejscu. Mam nadzieję, że wraz z tym "coś zacznie się dziać", stanie się coś między bohaterami, bo minęło 10 rozdziałów, a u nich tylko coś iskrzy. Historia przyjemna, zapamiętałam nawet nazwę jej, jak i bloga, co u mnie jest rzadkością.
    Skromnie zapraszam do siebie c:
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń