niedziela, 28 września 2014

S.P.Y- Rozdział 5

Pozdrowienia z Luksemburga :D










Kyuhyun już od kilkunastu minut stał w bezruchu, wpatrując się w skupieniu w rząd broni wiszących przed nim na ścianie. Studiował w milczeniu każdą z nich, biorąc je po kolei do ręki, ważąc w dłoni i przywołując w pamięci sytuacje, w których sprawdzały się najlepiej. Doskonale pamiętał, który model był odpowiedniejszy w mieście, który w buszu, jaki wybrałby snajper, a jaki osoba działająca w terenie.
Przed oczyma przewijały mu się numery seryjne, długości luf, kalibry naboi. Liczby, liczby i jeszcze więcej liczb. Na przekór większości populacji pałającej szczerą nienawiścią do wszelkich nauk ścisłych z matematyką na czele, Kyuhyun czuł się pewniej widząc wykonane przez siebie obliczenia, pomagające rozwiązać niemal każdy problem. Dzięki temu wahał się o wiele rzadziej niż inni agenci.
Oczywiście, Cho zdawał sobie sprawę, że podczas akcji nie będzie miał czasu na wyciągnięcie kartki i ołówka oraz rozwiania swych wątpliwości za pomocą odpowiednio ułożonych równań, ale jego mózg był na tyle rozwinięty, że potrafił w miarę trafnie oszacować odległość, jaka dzieliła go od celu, czy też dystans, jaki musi przemierzyć by nie dać się zabić.
Tym razem nie chodziło jednak o uniknięcie śmierci, poważnego uszkodzenia ciała lub o zatrzymanie akcji serca wrogiego szpiega. W tamtym momencie Kyu chciał się jedynie skupić, przypomnieć sobie każdą broń z osobna, pragnął pozwolić zimnemu wyrachowaniu wlać się do swego serca i umysłu. Chciał w pełni stać się agentem 013, mężczyzną, który pomimo krótkiego stażu szybko stał się profesjonalistą w swym fachu.
Odetchnął głęboko, w jednej chwili stawiając gruby mur, oddzielający uczucia od rozsądku.
- Kyuhyun-ah…
Młody agent odwrócił się powoli, słysząc za sobą znajomy głos. Obdarzył intruza beznamiętnym spojrzeniem, po chwili powracając do obserwowania udostępnionego na strzelnicy uzbrojenia. Nagle zachciało mu się postrzelać.
- Dawno nie widziałem cię w koszuli, Kyuhyunnie. Do twarzy ci w niej.
013 milczał, rozważając wykorzystanie kalibru 15mm. Ten rodzaj wydawał się być odpowiedni do ćwiczeń.
- Wyglądasz dzisiaj naprawdę elegancko, Kyu.
- Może ja, w przeciwieństwie do ciebie – przerwał mu młodszy mężczyzna, biorąc do ręki średniej wielkości pistolet – lubię okazywać szefowi szacunek, ubierając się do pracy odpowiednio.
- Nie jestem odpowiednio ubrany?
- Bynajmniej. – prychnął Kyu, przeciągając spojrzeniem po sylwetce Jongwoona.
- Kiedyś podobał ci się mój styl – 004 uśmiechnął się lekko, zadowolony z faktu, iż w jakiś sposób zmusił Kyuhyuna, by na niego spojrzał
- Styl rodem z lumpeksu z lat siedemdziesiątych – odszczekał, zanim zdążył się powstrzymać. Potrząsnął głową i przeszedł do szafy, w której znajdowała się amunicja – I nie podobałeś mi się.
Jongwoon oparł się bokiem o ścianę i wbił wzrok w swego dongsaenga, ponownie się uśmiechając.
- Kłamiesz. – powiedział pewnym siebie tonem – Kłamiesz jak z nut, Kyuhyunnie. Za dobrze cię znam, żebyś mógł to przede mną ukryć.
Kyuhyun ponownie chciał mu odpyskować, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Przecież przysiągł sobie, że nie pozwoli emocjom przejąć nad sobą kontroli. Nie da się wytrącić brunetowi z równowagi.
- Po co tu przyszedłeś? – spytał, wkładając magazynek ze ślepakami do broni
- Porozmawiać. – odparł Kim, podążając za młodszym agentem do jednego ze stanowisk strzelniczych.
- Nie wiem o czym mógłbym z tobą rozmawiać.
- Zignorowałeś mój liścik.
- Och, był od ciebie? Przepraszam, myślałem, że to jakiś śmieć, więc go wyrzuciłem – zakpił Kyuhyun, wkładając słuchawki. – Oczywiście wylądował w koszu na papier, trzeba dbać o środowisko.
Jongwoon zacisnął wargi w cienką linię, usiłując się uspokoić. Chwilę później roześmiał się cicho pod nosem.
- Zawsze taki byłeś, Kyuhyunnie. Prawie zapomniałem – starszy agent spojrzał na niego cieplej, jednak Kyu tego nie dostrzegł, wpatrzony w zbliżającą się ku niemu tarczę. – Co robiłeś, gdy mnie nie było?
Mógłbym cię zapytać o to samo, pomyślał Kyuhyun, jednak zamiast tego spytał:
- Przylazłeś tu na pogawędkę ze starym znajomym, Kim? Bo jeśli tak, to możesz już sobie stąd iść. Nie zamierzam z tobą dłużej rozmawiać.
004 westchnął ciężko. Odzwyczaił się od wszechobecnego w wypowiedziach młodszego sarkazmu, tak bardzo dla niego charakterystycznego. Trzy lata temu wielce go to bawiło, było wręcz powodem, dla którego Jongwoon się uśmiechał, a teraz… Teraz sprawiało mu to ból, wywoływało smutek, potęgowało wyrzuty sumienia, z którymi zmagał się przez te wszystkie lata.
- Tęskniłem – szepnął starszy agent.
Kyuhyun prawie się skrzywił, słysząc coś na kształt żalu w głosie szpiega. Prawie.
Stanął w lekkim rozkroku i skierował lufę pistoletu w kierunku tarczy. Trafi w sam środek. Wiedział, że trafi.
- A tobie?
- Co mi? – zmrużył oczy, koncentrując się na czerwonym punkcie w miejscu, gdzie znajdowałoby się serce.
- Brakowało ci mnie?
- Chciałbyś.
Jongwoon zamilknął na chwilę, lustrując wzrokiem pełną skupienia sylwetkę swego dongsaenga. Następnie powiedział cicho:
-Nie zbywaj mnie, Kyuhyunnie. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, pamiętasz? Byliśmy…
- Zamknij się – warknął 013, nagłym strzałem zagłuszając cichutki, irytujący głosik z tyłu swojej głowy, z jakiegoś powodu pragnący wysłuchać Kima.

~ 7 lat wcześniej ~


Młody student opierał się plecami o ścianę i ze splecionymi na piersi rękoma obserwował kłócących się ze sobą przyjaciół. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie i rozbawienie. Jeszcze kilka miesięcy temu, znalazłszy się w podobnej sytuacji, dyskretnie by się wycofał i zwiał gdzie pieprz rośnie, byleby nie być świadkiem podobnej dyskusji i nie brać udziału w tym, co stanie się później. Jednakże w tamtym momencie żałował jedynie, że nie wziął ze sobą popcornu. To, co właśnie oglądał, było lepsze niż wysokobudżetowa drama.
- Nie zgadzam się!
- Dlaczego?
- Bo nie!
- Odpowiedź godna opóźnionego w rozwoju sześcioletniego dziecka. Zaczynam wątpić w twoją inteligencję, Ryeo.
Ryeowook spojrzał z niedowierzaniem na swego hyunga.
- No wiesz co, hyung…! – nagle przeniósł wzrok na rozbawionego Kyu – Yah! Kyuhyun ma na ciebie zły wpływ!
Najmłodszy w towarzystwie uniósł brwi, udając wielce zaskoczonego.
- Że ja? – Kyuhyun położył sobie dłoń na piersi i drżącym głosem powiedział – Ja jestem aniołkiem, Ryeowook hyung, aniołkiem! Widzisz tę aureolę? – nakreślił palcem koło nad swoją głową – Widzisz?
- Aureolę…? Chyba podtrzymywaną przez diabelskie rogi.
- Uspokójcie się, obaj – uciął Jongwoon, wyraźnie znudzony przeciągającą się kłótnią – Robimy to, czy nie?
- Nie! – zaprotestował młodszy Kim
- Tchórzysz, Ryeowook? – zakpił najmłodszy, po czym zaśmiał się, widząc oburzony wzrok starszego kolegi.
Jongwoon uśmiechnął się pod nosem, obserwując podenerwowanego Wookiego i grającego mu na nerwach Kyuhyuna. Najstarszemu studentowi nie przeszkadzał złośliwy charakterek młodego Cho. Wręcz przeciwnie, z biegiem czasu czuł do niego coraz większą sympatię. Nowy uczeń sprawił, że jego życie stało się jakby… ciekawsze. Barwniejsze. Bardziej ekscytujące. Ryeowook był łagodny, spokojny, rzadko się denerwował. Kyu natomiast, pomimo bycia tym najmłodszym w ich świętej trójcy, nie bał się im odpyskować i często to robił.
- Dobra, wystarczy tych dyskusji. – zarządził najstarszy – Idziemy.
- Taak! – Kyuhyun potarł dłonie z satysfakcją.
Ryeo jęknął.
- No nie… Dajcie sobie spokój, chłopaki, proszę was.
- Zapomnij.
Dwaj przyszli agenci wywiadu ruszyli w stronę drzwi prowadzących do auli. Młodszy Kim, po chwili wahania, pobiegł za nimi.
- Niech wam będzie – poddał się – ale jak będą nam za to grozić wydaleniem z uczelni, to wszystkiego się wyprę!
Kyu zerknął przez ramię i uśmiechnął się do hyunga.
- Raczej nas nie wyleją za parę wiader budyniu pod drzwiami.
- Też tak myślę – zgodził się Jongwoon. – W końcu to nie pierwszy raz – chłopak zaśmiał się i przybił z młodszym przyjacielem piątkę.
Ryeowook stanął nagle jak wryty i z szokiem wpatrywał się w plecy towarzyszy, którzy nie słysząc za sobą jego kroków, odwrócili się i spojrzeli na niego pytająco.
- Co? – spytali jednocześnie.
- Powiedzcie mi jedną rzecz – rzekł powoli, jakby z obawy przed odpowiedzią na swoje pytanie – Od kiedy wy się tak dobrze dogadujecie, co?
Studenci zerknęli na siebie i naraz wzruszyli ramionami lekceważąco.
- A cholera wie. – skwitował Cho.
- Jakoś tak wyszło – dopowiedział starszy Kim, uśmiechając się tajemniczo.
Wookie jeszcze przez moment lustrował ich wzrokiem, niedowierzając temu, co usłyszał. Po chwili westchnął ciężko.
- Niech wam będzie. Chodźcie już rozlewać ten budyń.
Kilka godzin później na całym uniwersytecie rozległy się piski przestraszonych, ślizgających się na substancji o czekoladowym smaku dziewcząt i donośny śmiech obserwujących je, ukontentowanych tym widokiem mężczyzn.

* * *

Kyuhyun sięgnął do znajdującego się na blacie przycisku, wprawiając w ruch kolejną tarczę. Musiał się uspokoić, a obecność znienawidzonego hyunga mu w tym nie pomagała. Był skłonny twierdzić, że zdąży wystrzelić cały magazynek ślepych naboi, jeśli ten sobie zaraz nie pójdzie. Na to się, niestety, nie zapowiadało. 004 wyraźnie miał mu coś do powiedzenia, jednak najwidoczniej nie do końca wiedział, jak to zrobić.
Tarcza strzelnicza zbliżała się powoli w jego stronę. Agent ponownie wymierzył w nią lufą pistoletu, celując w sam środek. Zdawał sobie sprawę, że mógł strzelić dobre kilka sekund temu, jednak pragnął napawać się dotykiem broni w dłoniach, oczekiwaniem na cel. Oczyszczał wtedy umysł ze zbędnych myśli, wyciszał się. Stawał się głuchy na świat zewnętrzny.
No, może nie do końca.
- Przestań zachowywać się jak rozwydrzony bachor i wysłuchaj, co mam ci do powiedzenia.
Kyuhyun opuścił ręce i z gniewem wymalowanym na twarzy odwrócił się gwałtownie do rozmówcy.
- Ja się zachowuję jak rozwydrzony bachor? Ja? – w głosie młodszego agenta słychać było ledwo powstrzymywaną furię – Ty skurwy…
- Zanim zwyzywasz mnie od najgorszych – przerwał mu w pół słowa Jongwoon – wiedz, że w tej chwili chcę z tobą omówić kwestie służbowe. Sferę prywatną poruszymy innym razem, jak trochę ochłoniesz i przestaniesz mordować mnie wzrokiem.
Agent Cho prychnął lekceważąco, wznosząc oczy ku niebu. Ten człowiek jest niemożliwy, przemknęło mu przez myśl.
- Uduszę go we śnie. – mruknął pod nosem.
Starszy szpieg pokiwał głową, jakby ze zrozumieniem.
- Jasne, nie ma sprawy. A teraz jedź do domu i się pakuj
- Dlaczego? – Kyu zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
- Jutro z samego rana mamy samolot do Busan.
Jongwoon sięgnął za pazuchę, wyjął białą kopertę i wyciągnął rękę w stronę Kyuhyuna, podając mu ją. W środku znajdował się bilet lotniczy, w jedną stronę.
- Tak szybko?
Kim skinął głową i podszedł do drzwi. Wychodząc, dodał:
- Nie kłamałem, Kyunnie.
Kyu spojrzał na zamykające się za starszym drzwi. Zmrużył groźne oczy.
- Szkoda, że nie złamałem ci nosa, patafianie.

1 komentarz:

  1. Stanowczo za krótkie!
    Ale jednocześnie takie genialne. O dziwo tutaj toleruję Ryewooka ( Nie, nie lubię go. A zwłaszcza jak ktoś paringuje go z moim ukochanym Yesem ;-; Wybacz.) , co jest naprawdę zadziwiające.
    Serduszko boli na samą myśl, że znów muszę czekać na kolejny rozdział miesiąc ;-;.
    Ale - YESUNG NIE DAJ SIĘ! WALCZ O KYU! XD
    /Ryu

    OdpowiedzUsuń