piątek, 30 maja 2014

Immortuorum- rozdział 8

Hej!
Przepraszam, że czekaliście tak długo na ten rozdział. Sytuacja w szkole już mi się
naprostowała, będę miała teraz luźniej <3
Rozdział nie został zbetowany! 
Poprawioną wersję wrzucę, gdy moja beta się nią zajmie xD
Hope you like it~

* * * 

Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem za Cho, który natychmiast skierował swój wzrok na spieszącą w jego kierunku Marię. Kobieta poruszała się z niebywałą wręcz gracją. Zdawała się spływać po schodach, za nic mając krępujące ruchy większości kobiet fałdy długiej po samą ziemię sukni, której tren powiewał za nią lekko w locie.
Maria zatrzymała się przed swym panem. Dygnęła z szacunkiem, przytrzymując dwoma palcami wierzchnią warstwę okrywającej jej szczupłe ciało tkaniny. Wyprostowała się powoli i dopiero wtedy odważyła się spojrzeć mu w oczy. Rzadko to robiła, ostatnimi czasy niemal w ogóle- tak bardzo było jej wstyd. Nienawidziła, gdy coś wymykało jej się spod kontroli, nienawidziła, kiedy szlachcic wyznaczył jej jakieś zadanie, a ona notorycznie nie potrafiła się z niego wywiązać. Zawodziła go wtedy, co widoczne było jak na dłoni w jego oczach. Tego nie była w stanie znieść, dlatego wolała nie patrzeć. To za bardzo ją bolało- ciągłe rozczarowywanie osoby, która tak wiele dla niej zrobiła.
Tym razem kobieta mogła odetchnąć z ulgą, gdyż ciemne tęczówki Cho wyrażały jedynie osobliwą melancholię i ciekawość. Uśmiechnęła się lekko.
- Witaj z powrotem.- Zażartowała, chcąc rozluźnić nieco atmosferę, na co hrabia prychnął cicho pod nosem.
- Nie wiem, co cię tak cieszy.- Powiedział, ściągając płaszcz, który natychmiast przejęła od niego Maria.- Przerwałaś mi rozmowę.
- Wybacz, panie.- Odrzekła bez cienia skruchy w głosie ciemnowłosa, po czym dodała z zainteresowaniem- Konwersacje z głowami policji są aż tak zajmujące?
Kyuhyun skrzywił się nieco.
- Szczerze mówiąc, zawsze wytrzymywałem nie dłużej niż kwadrans, ci ludzie do złudzenia przypominają sępy. Przyglądają się człowiekowi z zainteresowaniem, jakby oceniając sytuację i czekając na odpowiedni moment do ataku.- Szlachcic wzdrygnął się.- Więc nie, rozmowy z nimi są raczej nieprzyjemne.
- Czego wyjątek stanowi inspektor Lee.- Wtrąciła konspiracyjnym szeptem Maria, wieszając na pobliskim stojaku wierzchnie odzienie swego pana.
Dracula rzucił jej dziwne spojrzenie.
- Dlaczego tak twierdzisz?
Kobieta wzniosła oczy ku niebu i skrzyżowała ramiona na piersiach, zastanawiając się głęboko.
- Wrócił pan wczoraj późno, był pan wyraźnie zdenerwowany, a opowiadając mi, co się stało, wyraźnie słyszałam w pana głosie zmartwienie- wyliczała-, które zniknęło bez śladu, gdy tylko pojawił się inspektor. Ach, i był pan zły, gdy przerwałam wam rozmowę.- Dodała.
Cho westchnął przeciągle i wolnym krokiem podążył do salonu, gdzie opadł na gustowną skórzaną sofę. Skinął głową, gdy gospodyni spojrzała na niego pytająco, dzierżąc w dłoni karafkę z czerwonawą cieczą. Po chwili trzymał w ręce kieliszek i upajał się zapachem ulubionego napoju. Przymknął powieki, zaciągając się lekko. Taki subtelny, a jednak dosadny. Uspokajający i wzbudzający grozę. Przytknął usta do naczynia, które następnie przechylił, chcąc wziąć łyk. Sycący, zarazem wywołujący jeszcze potężniejszy głód. Odetchnął głęboko, usatysfakcjonowany, po czym dopił resztę. Odłożywszy kieliszek na stolik, przetarł kciukiem kąciki ust i przeciągnął wolno językiem po dolnej wardze, zlizując z lubością resztki smakowitego płynu. 
- I co w związku z tym?- Spytał, spoglądając od niechcenia na stojącą przed nim kobietę.
- Jeśli mogę zadać hrabi śmiałe pytanie…
- Nie krępuj się.
- Ale takie bardzo śmiałe.- Uściśliła.
- Mów.
- Czy hrabia…- ze zdenerwowania zaczęła miętosić między palcami materiał sukni- lubi pana inspektora?
Kyuhyun sięgnął po karafkę i nalał sobie trunku do kieliszka. Jeszcze odrobinka nie zaszkodzi, uznał z pewną dozą rozbawienia.
- Inspektor Lee wydaje się być porządnym człowiekiem.- Odparł spokojnie, wpatrując się w ledwo widoczne krwistoczerwone refleksy na szkle i własnej dłoni, spowodowane wąską stróżką światła, której udało się wedrzeć do pomieszczenia między ciężkimi zasłonami zaciągniętymi na oknach.
Maria przysiadła ostrożnie na skraju stoliczka, nadal bawiąc się fałdem sukni.
- Ale czy nie lubi go pan za…- przełknęła głośno ślinę-…za bardzo?
Hrabia zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, do czego dąży kobieta.
- Co masz na myśli?- Pochylił się lekko w jej stronę, a gdy nie otrzymał odpowiedzi, chwycił ją za nadgarstek i powiedział stanowczo- Mario!
- Nie bądź lekkomyślny!- Wypaliła, patrząc mu hardo w oczy.
Kyuhyun zamrugał, zaskoczony, puszczając jej rękę. Maria rzadko odzywała się do niego w ten sposób. Przeważnie wysławiała się z charakterystycznym dla jej czasów i pozycji społecznej ogładą i głębokim szacunkiem. Inne zachowanie było niespotykane i zdecydowanie odbiegało od normy.
Mężczyzna wiedział, co to znaczy. Uśmiechnął się delikatnie.
- Martwisz się o mnie- powiedział- prawda?
Maria spuściła wzrok na swoje ręce, które nagle wydały jej się niezwykle zajmujące. Dopiero gdy ujrzała trzecią dłoń, większą, na swojej własnej, spojrzała na swego rozmówcę z przestrachem w oczach. Odezwała się do niego w taki sposób… Nie wolno jej tak mówić! On na pewno się zdenerwuje, znienawidzi ją, wyrzuci na bruk, pozbawi wszystkiego, co ongiś jej podarował, tym samym ratując życie…
Jednakże na jego twarzy nie było ani cienia urazy. Wręcz przeciwnie- malowała się na niej łagodność i wdzięczność.
- Martwię się.- Potwierdziła cicho.
- O co?
- Że popełni pan największy błąd swojego życia.- Kyuhyun uniósł brwi, zdziwiony.
- To znaczy?
- Proszę się nie spoufalać za bardzo.- Poprosiła ciemnowłosa z powagą wypisaną na twarzy.- To niebezpieczne.
Kyuhyun odsunął się, opadając ciężko na oparcie fotela.
- Spokojnie, Mario.
- Jeżeli coś się panu stanie…
- Nic mi nie będzie.
- Jeśli on coś odkryje…
- Nie dojdzie do tego.- Zapewnił hrabia.
- Będziemy skończeni, jeśli się dowie.- Maria spojrzała błagalnie na hrabiego.- Dlatego proszę, panie… Nie przywiązuj się.
- Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą… Co to ma znaczyć „nie przywiązuj się”?- Cho podniósł głos, wzburzony.
Kobieta skuliła się w sobie, gdy przez jej ciało przebiegł dreszcz strachu. Zazwyczaj była spokojna i opanowana, nie dając się wyprowadzić z równowagi, lecz z Draculą było inaczej. Mimo że mężczyzna wzbudzał w niej bezgraniczne zaufanie, choć była mu całkowicie oddana i wierna niczym bezpański, porzucony pies, którego nagle ktoś przygarnął, otaczając troskliwą opieką, to jednak…
 Maria się go bała. Bywały chwile, gdy całkowicie się przy nim rozluźniała, tak jak chwilę wcześniej. Pozwalała sobie na więcej- żartowała z nim, śmiała się, popijając wspólnie czerwonawy trunek. Bez skrępowania patrzyła mu w oczy. Jednakże zdarzały się momenty, w których baczyła na każde swoje słowo, każdy gest i każde spojrzenie, obawiając się wybuchu swego pana. Z czasem nauczyła się odczytywać symptomy nagłych zmian nastroju szlachcica- wiedziała, gdy miał dobry bądź zły nastrój. W drugim przypadku jego brwi ściągały się lekko ku sobie, oczy stawały się pozornie beznamiętne, w rzeczywistości skrywając całą gamę tlących się niczym nieugaszony płomień uczuć, a gdy przemawiał jego głos stawał się niski, głęboki, pełen grozy i taki…cichy. Jak burza, sunąca powoli i niespiesznie zza horyzontu, która pomimo znacznego dystansu od zamieszkanych przez człowieka terenów, wzbudza w nim przerażenie i chęć ucieczki.
Tak było i tym razem. Cho wpatrywał się w Marię przenikliwym wzrokiem, a ta widziała, że hrabia usiłuje powstrzymać powoli opanowujące go emocje.
- T-to znaczy…- przełknęła głośno ślinę-…że nie powinien pan…nic więcej ponad to, co obecnie…do inspektora c-czuć…- wyszeptała, odmawiając spojrzenia mu w twarz.
Kyuhyun przyglądał się gospodyni z niemałym zaskoczeniem. Całkowicie zapomniał o w połowie pełnej karafce na stoliku obok, o ponownie pustym kieliszku i chęci by wypić więcej. Zapomniał o pragnieniu, zapomniał o wszystkim innym poza szefem miejscowej policji i przestraszonej kobiecie, troszczącej się o niego jak o brata.
Westchnął cicho, opadając ciężko na oparcie fotela, na co Maria wzdrygnęła się lekko.
- Możesz być spokojna.- Odparł Cho, z delikatnym uśmiechem spoglądając w bok, na nieco odsłonięte okno.- Na pewno nie zakocham się w Lee Sungminie.
Czarnowłosa odetchnęła z ulgą, unosząc nieświadomie kąciki ust. Cieszyła się, że jej pan rozumiał zagrożenie.
- Mario.- Kobieta spojrzała na niego, wyrwana z rozmyślań.- Dlaczego zawołałaś mnie z powrotem?
- Ah, tak, oczywiście…- Maria dotknęła bladego policzka opuszkami palców, znów unikając spojrzenia Draculi.- Więc, uhm, mamy mały…problem.
- Jaki problem?
- W piwnicy.- Cho zamarł.- Ja przepraszam, panie, próbowałam, nawet przez większość czasu jakoś udawało mi się nad tym zapanować, ale…nieco wymknęło mi się to spod kontroli…ja próbowałam, ale…- nielogiczny bełkot wydostawał się niepowstrzymanym strumieniem z ust zdenerwowanej białogłowej, która zamilkła dopiero, gdy mężczyzna postanowił opuścić dotychczas zajmowane miejsce w miękkim fotelu, wolnym krokiem kierując się w stronę wyjścia z pomieszczenia.
- Podaj mi płaszcz.
Maria błyskawicznie znalazła się przy wieszaku, a po chwili u boku hrabi, podając mu okrycie.
- Chce pan udusić…?- Spytała z niedowierzaniem.
Kyuhyun prychnął.
- Bynajmniej. Do duszenia nie używałbym własnego płaszcza.- Wsunął ramiona w rękawy, naciągając na siebie wierzchnie odzienie.
- W takim razie, dlaczego…
- Odnoszę wrażenie, iż w płaszczu wzbudzam większy respekt.- Syknął, mrużąc złowieszczo oczy.- Najwyraźniej powoli przestaję stanowić ich autorytet.
Dracula spokojnie podążył do drzwi prowadzących do obszernych piwnic, znajdujących się pod należącą do niego posiadłością. Zawiasy skrzypnęły cicho w proteście, gdy szlachcic stanowczo pociągnął za klamkę. Chłodne, wilgotne powietrze uderzyło go w twarz, niosąc za sobą specyficzny, doskonale znany mu zapach. Mężczyzna odwrócił się do czarnowłosej, chcąc zażądać kaganka, jednak Maria uprzedziła go, szybko podając mu ów przedmiot. Bez słowa zanurzył się w ciemności i wilgoci, porzucając zmartwioną kobietę na progu piwnicy.
Lichy blask świecy rozświetlał mrok korytarza, którym Kyuhyun podążał wolnym, miarowym krokiem, odbijającym się echem od kamiennych ścian. Na ceglanym, wiekowym murze majaczył jego niematerialny, jakby widmowy, cień. Dół płaszcza sunął po wyciosanych w kamieniu schodach, szeleszcząc cicho, złowieszczo.
Hrabia oddychał głęboko, wciągając znajomą woń.
Z ciemności wyłoniły się kolejne odrzwia. Cho nacisnął klamkę i stanowczym, zdecydowanym ruchem otworzył drzwi, wkraczając do środka.
~*~
Słońce nadal znajdowało się stosunkowo wysoko na niebie, gdy inspektor niespiesznie wracał do swego domu, chcąc się jeszcze przespacerować. Uznał, że skoro otrzymał, chcąc nie chcąc, dzień wolny od pracy, to nic nie stoi na przeszkodzie, by go wykorzystał. I tu ponownie uderzyła go smutna, szara rzeczywistość, a mianowicie fakt, iż nie miał z kim owego dnia spędzić. Mimo że zaprosił do siebie Donghae, swego, de facto, jedynego przyjaciela, to jednak nie czuł się tą myślą usatysfakcjonowany. Uwielbiał młodszego Lee, ale to nie było to. Hae już jakiś czas temu przestał obdarzać go poczuciem bezpieczeństwa i przynależności, których Sungmin tak desperacko ostatnimi czasy potrzebował. Przyjaciel już nie stanowił jego ostoi. Policjant nadal zdawał sobie sprawę, iż nadal może na niego liczyć, jednakże już mu nie ufał, nie tak, jak przed laty, gdy obydwaj byli jedynie parą dzieciaków rządnych przygód.
Lee westchnął ciężko, wciskając dłonie głębiej w kieszenie płaszcza. Czuł się w tym momencie jak najżałośniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek kroczyło po tej ziemi. Dlaczego wątpił w Donghae, jedyną osobę w całej Mortenie, która chciała go wysłuchać?
Och, przemknęło mu przez myśl, to nie Hae. Nie on powiedział, że może z nim porozmawiać. To nie on mu uwierzył.
Nie Donghae. Cho Kyuhyun.
Sungmin przeciągnął wzrokiem po mijanym przez niego parku, w którym poprzedniego dnia odbyła się pamiętna rozmowa, na wspomnienie której uśmiech sam wpływał na jego twarz. Cieszył się, nie zaprzeczał, że go to uradowało. Praktycznie obca mu osoba uznała, iż może mieć rację, nie negując szalonych według reszty społeczeństwa przypuszczeń młodego inspektora. To było… Miłe. Po prostu miłe.
Gdy Lee stanął w końcu przed drzwiami prowadzącymi do jego domu, słońce chyliło się już ku zachodowi, na niebie pojawiały się ciemne, zapowiadające deszcz chmury, a na kamiennych schodach przycupnął młodszy Lee, zastygłszy w wyrażającej głębokie znudzenie pozie.
- Czemu tu siedzisz?- Sungmin kopnął lekko przyjaciela w stopę, chcąc wybudzić go z letargu.
- Sungmin!- Donghae poderwał się do pionu i rzucił na przyjaciela, zamykając go w morderczym uścisku.- Tęskniłem!
- P-puść mnie…!- Starszy wyrwał się z ramion podwładnego, wyciągając klucze.- Przecież nie było mnie na komendzie tylko przez jeden dzień… Nie mów mi, że już zdążyliście puścić wszystko z dymem!- Ming odwrócił się gwałtownie, spoglądając z przestrachem na brązowookiego, który kręcił głową, rozbawiony.
- Wszystko stoi, jak stało.- Zapewnił, po czym nagle westchnął- Otworzysz w końcu te drzwi? Jestem głodny!
- Powinieneś mówić wcześniej, nie przygotowałem się.- Mruknął inspektor, wpuszczając towarzysza do środka.
- Ale ja tak.- Wskazał na dzierżone w dłoniach pakunki.- Ugotujemy coś!
Sungmin jedynie skrzywił się lekko, pamiętając o wątpliwych zdolnościach kulinarnych przyjaciela. On sam także nie mógł się pochwalić umiejętnością ugotowania czegokolwiek bardziej ambitnego od jajecznicy z bekonem, dlatego ucieszył się, gdy młodszy wyjął gotowe do spożycia dania, prosząc jednocześnie o wino.
Wyciągając z kredensu wspomniany trunek, Ming przypomniał sobie o obietnicy złożonej przez hrabiego Draculę.
On również pragnął napić się z nim wina.
I za nic nie zamierzał z tego zrezygnować.
 

3 komentarze:

  1. hihi przeczytałam ;) i stwierdzam że mam niedosyt ;( ją chce wiecen ;* Unnie hwaiting !! pisz dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, wiem,ze mialam skomentowac wczoraj,ale jakos tak nie moglam zebrac mysli ><
    Ogolnie caly czas mam przed oczami Kyu wchodzacego do piwnicy w tym plaszczu * LIKE A BOSS*.Urzekaja mnie twoje opisy,naprawde malo czytalam opowiadan,w ktorych szczegolowe opisy nie sa nuzace i ktore zawsze czytam do konca ;) Jakos tak mi sie szkoda DongHae zrobilo...Min mowi,ze sie troche na nim zawiodl,a po chwili zastaje go czekajacego pod domem. Jeszcze z jedzeniem ♥ Ok,podsumowujac, oby wiecej takich cudnych rozdzialow i duzo weny ♡

    Kyu__Yeol ^°^

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę... Chyba mój komentarz się nie dodał. Wybacz mi proszę, że piszę go dopiero teraz, ale wyjąkowo trudno mi się ostatnio zabierać za to, co sprawia mi największą radość - czytanie. Piękny rozdział muszę Ci przyznać. Doskonały dobór słów, bogactwo opisów i wyobraźni. Piękne... Naprawdę. Czekam na więcej. !!

    OdpowiedzUsuń