Hej!
Przepraszam, że czekaliście tak długo na ten rozdział. Sytuacja w szkole już mi się
naprostowała, będę miała teraz luźniej <3
Rozdział nie został zbetowany!
Poprawioną wersję wrzucę, gdy moja beta się nią zajmie xD
Hope you like it~
* * *
Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem za Cho, który
natychmiast skierował swój wzrok na spieszącą w jego kierunku Marię. Kobieta
poruszała się z niebywałą wręcz gracją. Zdawała się spływać po schodach, za nic
mając krępujące ruchy większości kobiet fałdy długiej po samą ziemię sukni,
której tren powiewał za nią lekko w locie.
Maria zatrzymała się przed swym panem. Dygnęła z szacunkiem,
przytrzymując dwoma palcami wierzchnią warstwę okrywającej jej szczupłe ciało
tkaniny. Wyprostowała się powoli i dopiero wtedy odważyła się spojrzeć mu w
oczy. Rzadko to robiła, ostatnimi czasy niemal w ogóle- tak bardzo było jej
wstyd. Nienawidziła, gdy coś wymykało jej się spod kontroli, nienawidziła,
kiedy szlachcic wyznaczył jej jakieś zadanie, a ona notorycznie nie potrafiła
się z niego wywiązać. Zawodziła go wtedy, co widoczne było jak na dłoni w jego
oczach. Tego nie była w stanie znieść, dlatego wolała nie patrzeć. To za bardzo
ją bolało- ciągłe rozczarowywanie osoby, która tak wiele dla niej zrobiła.
Tym razem kobieta mogła odetchnąć z ulgą, gdyż ciemne
tęczówki Cho wyrażały jedynie osobliwą melancholię i ciekawość. Uśmiechnęła się
lekko.
- Witaj z powrotem.- Zażartowała, chcąc rozluźnić nieco
atmosferę, na co hrabia prychnął cicho pod nosem.
- Nie wiem, co cię tak cieszy.- Powiedział, ściągając płaszcz,
który natychmiast przejęła od niego Maria.- Przerwałaś mi rozmowę.
- Wybacz, panie.- Odrzekła bez cienia skruchy w głosie
ciemnowłosa, po czym dodała z zainteresowaniem- Konwersacje z głowami policji
są aż tak zajmujące?
Kyuhyun skrzywił się nieco.
- Szczerze mówiąc, zawsze wytrzymywałem nie dłużej niż
kwadrans, ci ludzie do złudzenia przypominają sępy. Przyglądają się człowiekowi
z zainteresowaniem, jakby oceniając sytuację i czekając na odpowiedni moment do
ataku.- Szlachcic wzdrygnął się.- Więc nie, rozmowy z nimi są raczej
nieprzyjemne.
- Czego wyjątek stanowi inspektor Lee.- Wtrąciła
konspiracyjnym szeptem Maria, wieszając na pobliskim stojaku wierzchnie odzienie
swego pana.
Dracula rzucił jej dziwne spojrzenie.
- Dlaczego tak twierdzisz?
Kobieta wzniosła oczy ku niebu i skrzyżowała ramiona na
piersiach, zastanawiając się głęboko.
- Wrócił pan wczoraj późno, był pan wyraźnie zdenerwowany, a
opowiadając mi, co się stało, wyraźnie słyszałam w pana głosie zmartwienie-
wyliczała-, które zniknęło bez śladu, gdy tylko pojawił się inspektor. Ach, i
był pan zły, gdy przerwałam wam rozmowę.- Dodała.
Cho westchnął przeciągle i wolnym krokiem podążył do salonu,
gdzie opadł na gustowną skórzaną sofę. Skinął głową, gdy gospodyni spojrzała na
niego pytająco, dzierżąc w dłoni karafkę z czerwonawą cieczą. Po chwili trzymał
w ręce kieliszek i upajał się zapachem ulubionego napoju. Przymknął powieki,
zaciągając się lekko. Taki subtelny, a
jednak dosadny. Uspokajający i wzbudzający grozę. Przytknął usta do
naczynia, które następnie przechylił, chcąc wziąć łyk. Sycący, zarazem wywołujący jeszcze potężniejszy głód. Odetchnął
głęboko, usatysfakcjonowany, po czym dopił resztę. Odłożywszy kieliszek na
stolik, przetarł kciukiem kąciki ust i przeciągnął wolno językiem po dolnej
wardze, zlizując z lubością resztki smakowitego płynu.
- I co w związku z tym?- Spytał, spoglądając od niechcenia
na stojącą przed nim kobietę.
- Jeśli mogę zadać hrabi śmiałe pytanie…
- Nie krępuj się.
- Ale takie bardzo śmiałe.- Uściśliła.
- Mów.
- Czy hrabia…- ze zdenerwowania zaczęła miętosić między
palcami materiał sukni- lubi pana inspektora?
Kyuhyun sięgnął po karafkę i nalał sobie trunku do
kieliszka. Jeszcze odrobinka nie zaszkodzi, uznał z pewną dozą rozbawienia.
- Inspektor Lee wydaje się być porządnym człowiekiem.-
Odparł spokojnie, wpatrując się w ledwo widoczne krwistoczerwone refleksy na
szkle i własnej dłoni, spowodowane wąską stróżką światła, której udało się
wedrzeć do pomieszczenia między ciężkimi zasłonami zaciągniętymi na oknach.
Maria przysiadła ostrożnie na skraju stoliczka, nadal bawiąc
się fałdem sukni.
- Ale czy nie lubi go pan za…- przełknęła głośno ślinę-…za
bardzo?
Hrabia zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, do czego dąży
kobieta.
- Co masz na myśli?- Pochylił się lekko w jej stronę, a gdy
nie otrzymał odpowiedzi, chwycił ją za nadgarstek i powiedział stanowczo-
Mario!
- Nie bądź lekkomyślny!- Wypaliła, patrząc mu hardo w oczy.
Kyuhyun zamrugał, zaskoczony, puszczając jej rękę. Maria
rzadko odzywała się do niego w ten sposób. Przeważnie wysławiała się z
charakterystycznym dla jej czasów i pozycji społecznej ogładą i głębokim
szacunkiem. Inne zachowanie było niespotykane i zdecydowanie odbiegało od
normy.
Mężczyzna wiedział, co to znaczy. Uśmiechnął się delikatnie.
- Martwisz się o mnie- powiedział- prawda?
Maria spuściła wzrok na swoje ręce, które nagle wydały jej
się niezwykle zajmujące. Dopiero gdy ujrzała trzecią dłoń, większą, na swojej
własnej, spojrzała na swego rozmówcę z przestrachem w oczach. Odezwała się do
niego w taki sposób… Nie wolno jej tak mówić! On na pewno się zdenerwuje,
znienawidzi ją, wyrzuci na bruk, pozbawi wszystkiego, co ongiś jej podarował,
tym samym ratując życie…
Jednakże na jego twarzy nie było ani cienia urazy. Wręcz
przeciwnie- malowała się na niej łagodność i wdzięczność.
- Martwię się.- Potwierdziła cicho.
- O co?
- Że popełni pan największy błąd swojego życia.- Kyuhyun
uniósł brwi, zdziwiony.
- To znaczy?
- Proszę się nie spoufalać za bardzo.- Poprosiła ciemnowłosa
z powagą wypisaną na twarzy.- To niebezpieczne.
Kyuhyun odsunął się, opadając ciężko na oparcie fotela.
- Spokojnie, Mario.
- Jeżeli coś się panu stanie…
- Nic mi nie będzie.
- Jeśli on coś odkryje…
- Nie dojdzie do tego.- Zapewnił hrabia.
- Będziemy skończeni, jeśli się dowie.- Maria spojrzała
błagalnie na hrabiego.- Dlatego proszę, panie… Nie przywiązuj się.
- Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą… Co to ma znaczyć
„nie przywiązuj się”?- Cho podniósł głos, wzburzony.
Kobieta skuliła się w sobie, gdy przez jej ciało przebiegł
dreszcz strachu. Zazwyczaj była spokojna i opanowana, nie dając się wyprowadzić
z równowagi, lecz z Draculą było inaczej. Mimo że mężczyzna wzbudzał w niej
bezgraniczne zaufanie, choć była mu całkowicie oddana i wierna niczym
bezpański, porzucony pies, którego nagle ktoś przygarnął, otaczając troskliwą
opieką, to jednak…
Maria się go bała. Bywały
chwile, gdy całkowicie się przy nim rozluźniała, tak jak chwilę wcześniej. Pozwalała
sobie na więcej- żartowała z nim, śmiała się, popijając wspólnie czerwonawy
trunek. Bez skrępowania patrzyła mu w oczy. Jednakże zdarzały się momenty, w
których baczyła na każde swoje słowo, każdy gest i każde spojrzenie, obawiając
się wybuchu swego pana. Z czasem nauczyła się odczytywać symptomy nagłych zmian
nastroju szlachcica- wiedziała, gdy miał dobry bądź zły nastrój. W drugim
przypadku jego brwi ściągały się lekko ku sobie, oczy stawały się pozornie
beznamiętne, w rzeczywistości skrywając całą gamę tlących się niczym
nieugaszony płomień uczuć, a gdy przemawiał jego głos stawał się niski,
głęboki, pełen grozy i taki…cichy. Jak burza, sunąca powoli i niespiesznie zza horyzontu,
która pomimo znacznego dystansu od zamieszkanych przez człowieka terenów,
wzbudza w nim przerażenie i chęć ucieczki.
Tak było i tym razem. Cho wpatrywał się w Marię przenikliwym
wzrokiem, a ta widziała, że hrabia usiłuje powstrzymać powoli opanowujące go
emocje.
- T-to znaczy…- przełknęła głośno ślinę-…że nie powinien pan…nic
więcej ponad to, co obecnie…do inspektora c-czuć…- wyszeptała, odmawiając
spojrzenia mu w twarz.
Kyuhyun przyglądał się gospodyni z niemałym zaskoczeniem.
Całkowicie zapomniał o w połowie pełnej karafce na stoliku obok, o ponownie
pustym kieliszku i chęci by wypić więcej. Zapomniał o pragnieniu, zapomniał o
wszystkim innym poza szefem miejscowej policji i przestraszonej kobiecie,
troszczącej się o niego jak o brata.
Westchnął cicho, opadając ciężko na oparcie fotela, na co
Maria wzdrygnęła się lekko.
- Możesz być spokojna.- Odparł Cho, z delikatnym uśmiechem
spoglądając w bok, na nieco odsłonięte okno.- Na pewno nie zakocham się w Lee
Sungminie.
Czarnowłosa odetchnęła z ulgą, unosząc nieświadomie kąciki
ust. Cieszyła się, że jej pan rozumiał zagrożenie.
- Mario.- Kobieta spojrzała na niego, wyrwana z rozmyślań.-
Dlaczego zawołałaś mnie z powrotem?
- Ah, tak, oczywiście…- Maria dotknęła bladego policzka
opuszkami palców, znów unikając spojrzenia Draculi.- Więc, uhm, mamy mały…problem.
- Jaki problem?
- W piwnicy.- Cho zamarł.- Ja przepraszam, panie,
próbowałam, nawet przez większość czasu jakoś udawało mi się nad tym zapanować,
ale…nieco wymknęło mi się to spod kontroli…ja próbowałam, ale…- nielogiczny
bełkot wydostawał się niepowstrzymanym strumieniem z ust zdenerwowanej
białogłowej, która zamilkła dopiero, gdy mężczyzna postanowił opuścić
dotychczas zajmowane miejsce w miękkim fotelu, wolnym krokiem kierując się w
stronę wyjścia z pomieszczenia.
- Podaj mi płaszcz.
Maria błyskawicznie znalazła się przy wieszaku, a po chwili
u boku hrabi, podając mu okrycie.
- Chce pan udusić…?- Spytała z niedowierzaniem.
Kyuhyun prychnął.
- Bynajmniej. Do duszenia nie używałbym własnego płaszcza.-
Wsunął ramiona w rękawy, naciągając na siebie wierzchnie odzienie.
- W takim razie, dlaczego…
- Odnoszę wrażenie, iż w płaszczu wzbudzam większy respekt.-
Syknął, mrużąc złowieszczo oczy.- Najwyraźniej powoli przestaję stanowić ich
autorytet.
Dracula spokojnie podążył do drzwi prowadzących do
obszernych piwnic, znajdujących się pod należącą do niego posiadłością. Zawiasy
skrzypnęły cicho w proteście, gdy szlachcic stanowczo pociągnął za klamkę.
Chłodne, wilgotne powietrze uderzyło go w twarz, niosąc za sobą specyficzny,
doskonale znany mu zapach. Mężczyzna odwrócił się do czarnowłosej, chcąc
zażądać kaganka, jednak Maria uprzedziła go, szybko podając mu ów przedmiot.
Bez słowa zanurzył się w ciemności i wilgoci, porzucając zmartwioną kobietę na
progu piwnicy.
Lichy blask świecy rozświetlał mrok korytarza, którym
Kyuhyun podążał wolnym, miarowym krokiem, odbijającym się echem od kamiennych
ścian. Na ceglanym, wiekowym murze majaczył jego niematerialny, jakby widmowy,
cień. Dół płaszcza sunął po wyciosanych w kamieniu schodach, szeleszcząc cicho,
złowieszczo.
Hrabia oddychał głęboko, wciągając znajomą woń.
Z ciemności wyłoniły się kolejne odrzwia. Cho nacisnął
klamkę i stanowczym, zdecydowanym ruchem otworzył drzwi, wkraczając do środka.
~*~
Słońce nadal znajdowało się stosunkowo wysoko na niebie, gdy
inspektor niespiesznie wracał do swego domu, chcąc się jeszcze przespacerować.
Uznał, że skoro otrzymał, chcąc nie chcąc, dzień wolny od pracy, to nic nie
stoi na przeszkodzie, by go wykorzystał. I tu ponownie uderzyła go smutna,
szara rzeczywistość, a mianowicie fakt, iż nie miał z kim owego dnia spędzić.
Mimo że zaprosił do siebie Donghae, swego, de facto, jedynego przyjaciela, to
jednak nie czuł się tą myślą usatysfakcjonowany. Uwielbiał młodszego Lee, ale
to nie było to. Hae już jakiś czas temu przestał obdarzać go poczuciem
bezpieczeństwa i przynależności, których Sungmin tak desperacko ostatnimi czasy
potrzebował. Przyjaciel już nie stanowił jego ostoi. Policjant nadal zdawał
sobie sprawę, iż nadal może na niego liczyć, jednakże już mu nie ufał, nie tak,
jak przed laty, gdy obydwaj byli jedynie parą dzieciaków rządnych przygód.
Lee westchnął ciężko, wciskając dłonie głębiej w kieszenie
płaszcza. Czuł się w tym momencie jak najżałośniejsze stworzenie, jakie
kiedykolwiek kroczyło po tej ziemi. Dlaczego wątpił w Donghae, jedyną osobę w
całej Mortenie, która chciała go wysłuchać?
Och, przemknęło mu przez myśl, to nie Hae. Nie on
powiedział, że może z nim porozmawiać. To nie on mu uwierzył.
Nie Donghae. Cho Kyuhyun.
Sungmin przeciągnął wzrokiem po mijanym przez niego parku, w
którym poprzedniego dnia odbyła się pamiętna rozmowa, na wspomnienie której
uśmiech sam wpływał na jego twarz. Cieszył się, nie zaprzeczał, że go to
uradowało. Praktycznie obca mu osoba uznała, iż może mieć rację, nie negując
szalonych według reszty społeczeństwa przypuszczeń młodego inspektora. To było…
Miłe. Po prostu miłe.
Gdy Lee stanął w końcu przed drzwiami prowadzącymi do jego
domu, słońce chyliło się już ku zachodowi, na niebie pojawiały się ciemne,
zapowiadające deszcz chmury, a na kamiennych schodach przycupnął młodszy Lee,
zastygłszy w wyrażającej głębokie znudzenie pozie.
- Czemu tu siedzisz?- Sungmin kopnął lekko przyjaciela w
stopę, chcąc wybudzić go z letargu.
- Sungmin!- Donghae poderwał się do pionu i rzucił na
przyjaciela, zamykając go w morderczym uścisku.- Tęskniłem!
- P-puść mnie…!- Starszy wyrwał się z ramion podwładnego,
wyciągając klucze.- Przecież nie było mnie na komendzie tylko przez jeden dzień…
Nie mów mi, że już zdążyliście puścić wszystko z dymem!- Ming odwrócił się
gwałtownie, spoglądając z przestrachem na brązowookiego, który kręcił głową,
rozbawiony.
- Wszystko stoi, jak stało.- Zapewnił, po czym nagle westchnął-
Otworzysz w końcu te drzwi? Jestem głodny!
- Powinieneś mówić wcześniej, nie przygotowałem się.-
Mruknął inspektor, wpuszczając towarzysza do środka.
- Ale ja tak.- Wskazał na dzierżone w dłoniach pakunki.-
Ugotujemy coś!
Sungmin jedynie skrzywił się lekko, pamiętając o wątpliwych
zdolnościach kulinarnych przyjaciela. On sam także nie mógł się pochwalić
umiejętnością ugotowania czegokolwiek bardziej ambitnego od jajecznicy z
bekonem, dlatego ucieszył się, gdy młodszy wyjął gotowe do spożycia dania,
prosząc jednocześnie o wino.
Wyciągając z kredensu wspomniany trunek, Ming przypomniał
sobie o obietnicy złożonej przez hrabiego Draculę.
On również pragnął napić się z nim wina.
I za nic nie zamierzał z tego zrezygnować.
hihi przeczytałam ;) i stwierdzam że mam niedosyt ;( ją chce wiecen ;* Unnie hwaiting !! pisz dalej ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, wiem,ze mialam skomentowac wczoraj,ale jakos tak nie moglam zebrac mysli ><
OdpowiedzUsuńOgolnie caly czas mam przed oczami Kyu wchodzacego do piwnicy w tym plaszczu * LIKE A BOSS*.Urzekaja mnie twoje opisy,naprawde malo czytalam opowiadan,w ktorych szczegolowe opisy nie sa nuzace i ktore zawsze czytam do konca ;) Jakos tak mi sie szkoda DongHae zrobilo...Min mowi,ze sie troche na nim zawiodl,a po chwili zastaje go czekajacego pod domem. Jeszcze z jedzeniem ♥ Ok,podsumowujac, oby wiecej takich cudnych rozdzialow i duzo weny ♡
Kyu__Yeol ^°^
Kurczę... Chyba mój komentarz się nie dodał. Wybacz mi proszę, że piszę go dopiero teraz, ale wyjąkowo trudno mi się ostatnio zabierać za to, co sprawia mi największą radość - czytanie. Piękny rozdział muszę Ci przyznać. Doskonały dobór słów, bogactwo opisów i wyobraźni. Piękne... Naprawdę. Czekam na więcej. !!
OdpowiedzUsuń