niedziela, 13 lipca 2014

S.P.Y- Rozdział 3

Udało mi się skończyć ten rozdział. W końcu.
Serdecznie dziękuję za komentarze pod HunHanem, naprawdę podniosły mnie na duchu i już
dziś mogę Wam zapowiedzieć kolejnego, tym razem fluffa :3
Tymczasem we wtorek wyjeżdżam na tydzień za granicę. Odpocznę, naładuję baterię. Trzeba mi tego, bo chociaż są wakacje, to moje nerwy są napięte do granic możliwości.
Rozdział zbetowany dodam jutro, teraz muszę zejść z lapka.

* * *

 
7 lat temu~
Mężczyzna, który prowadził wykład, zdecydowanie znał się na rzeczy. Sposób, w jaki omawiał różne rodzaje broni, wyjaśniając ich działanie i podpowiadając sytuacje wymagające konkretnego uzbrojenia, wywierał na studentach niesamowite wrażenie. Większość z nich siedziała wciśnięta w twarde siedzenia, na których przyszło im spędzić najbliższe kilkadziesiąt minut pozornie nudnego monologu profesora, którego sposób bycia i aparycja sugerowały, iż odbył wieloletnią służbę w terenie. Rozlewająca się z wolna pośród czerni jego kosmyków siwizna wraz z twardym wyrazem twarzy i ostrym spojrzeniem skutecznie ściągały wzrok uczniów na jego osobę. Nikt nie mógł przed tym uciec. Z jednym wyjątkiem.
Kyuhyun był wyraźnie rozproszony. Nie patrzył na emerytowanego agenta dłużej niż przez kilka sekund na raz, choć naprawdę starał się skupić na jego słowach. Zdawał sobie sprawę, iż ten wykład jest dla niego wielce istotny, może nawet bardziej niż wszystkie pozostałe. Mimo to, niemal natychmiast spoglądał w każde inne miejsce w zasięgu jego wzroku- w rogi sali, na krajobraz za oknem, na sylwetki obecnych w pomieszczeniu… Jednak myśli zaprzątało mu tylko jedno.
Co do cholery jest nie tak z tą dwójką?
Młody student od pamiętnego dnia w bibliotece wpadł na nich jeszcze kilkakrotnie.
Następnego ranka po przyjeździe ledwo zwlekł się ze swego nowego łóżka, które tak nawiasem mówiąc okazało się być o wiele wygodniejsze niż się tego spodziewał. Przecierając zaspane oczy, zdjął piżamę i wciągnął na siebie pierwsze czyste ubrania, jakie wpadły mu w ręce, dopiero po chwili orientując się, że ubrał dwie różne skarpetki, koszulkę tył na przód a spodnie na lewą stronę. Żeby było zabawniej, kolory kompletnie do siebie nie pasowały, przez co Cho wyglądał jak nieco skromniejsza wersja klauna. Naprawiwszy swój błąd, powędrował do znajdującej się w pokoju niewielkiej acz przytulnej łazienki. Obmył zimną wodą twarz i spojrzał w lustro.
- To mi się śniło, prawda?- Zastanowił się na głos- Przecież nikt normalny nie biega po bibliotece z pistoletem na wodę- skrzywił się lekko- tym bardziej wypełnionym kiślem.
Chłopak westchnął ciężko i potrząsnął głową, jakby chcąc pozbyć się dziwnych myśli.
- Nikt nie jest aż takim debilem.- Prychnął.
Pół godziny później uświadomił sobie, jak bardzo się mylił.
A pomylił się dosyć boleśnie. Dosłownie.
*
Schodził właśnie po schodach na dół, za cel obrawszy sobie stołówkę (w końcu od dziś był biednym, głodującym studentem!), gdy usłyszał jakieś wrzaski. Podszedł ostrożnie do drzwi jadalni, które po chwili wahania odważył się nieco uchylić, zaglądając do środka. Pod wpływem impulsu rozwarł je szerzej, chcąc wejść do pomieszczenia i dowiedzieć się, co się dzieje. I to był jego błąd.
Pierwszym, co dostrzegł, było latające we wszystkie strony jedzenie, lądujące na ścianach, meblach bądź uczniach, będących i strzelcami, i celami. Studenci poprzewracali stoły, tworząc z nich swego rodzaju okopy, w których mogli się schronić przed atakiem wroga. Rechoczące indywidua przemykały slalomami z jednej barykady do drugiej, przez co Cho nie mógł stwierdzić, czy była to zorganizowana bitwa, czy najzwyklejszy na świecie spontan. Nieświadomie postąpił krok naprzód i w następnej sekundzie leżał na pokrytym mąką skrawku podłogi, jęcząc cicho z bólu. Chwilę później wrzawa ucichła, a to za sprawą pełnego złości wrzasku:
- MÓWIŁEM, ŻE NIE RZUCAMY MEBLAMI, MORONY!
Kyuhyun otworzył oczy, spoglądając na leżące obok krzesło, a następnie na pochylającego się nad nim chłopaka z biblioteki.
- Nic ci nie jest, Kyuhyunnie?- Spytał Jongwoon.
Kyu przeniósł wzrok na mebel, który dosłownie zwalił go z nóg i pokręcił głową z niedowierzaniem. Czy on śnił? Dojmujący ból w lewym udzie przeczył tej tezie. To z pewnością nie był sen, tylko jakaś chora, równoległa rzeczywistość, w której poważni studenci atakowali się nawzajem produktami spożywczymi i krzesłami. Kyuhyunowi przeszło przez myśl, że może jednak wypadałoby odstawić na trochę Starcrafta. Ta gra miała na niego najwyraźniej zły wpływ.
- Kyuhyunnie?- Kim spojrzał na niego z troską w oczach.
- To twój kumpel, Jongwoon?- Zapytał stojący nieopodal chłopak, bawiący się trzymaną w dłoniach miską budyniu, prawdopodobnie chcąc go komuś wylać na głowę.
- Ni…- chciał zaprotestować Cho, w czym przeszkodziła mu dłoń Jongwoona, zasłaniająca jego usta.
- Owszem.- Potwierdził starszy.- A w moich przyjaciół się nie rzuca krzesłami.- Warknął, piorunując kulącego się pod ścianą osobnika, który pod wpływem jego spojrzenia wymamrotał ciche przeprosiny.
Po chwili studenci rozeszli się i zaczęli sprzątać jadalnię, postępując według niepisanej zasady, która mówiła, iż bajzel po wojnie sprzątają żołnierze. Jakkolwiek dziwny by nie był ten kampus, jego lokatorzy potrafili być porządnymi ludźmi. Czasami.
Kyuhyun odciągnął zawadzające mu palce od swojej twarzy, piorunując ich właściciela.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi. Nawet się nie znamy.- Zaoponował Cho.
- Kim Jongwoon.
- Wiem, jak masz na imię, ale…
- A ty jesteś Cho Kyuhyun- uciął Kim, wzruszając ramionami lekceważąco, po czym uśmiechnął się szeroko- więc, skoro już się poznaliśmy, mogę się nazywać twoim znajomym.
- Znajomym tak- potwierdził Kyu- przyjacielem nie.
- A co to za różnica?- Zdziwił się starszy.
Młodszy chłopak miał ochotę uderzyć się dłonią w twarz, niedowierzając głupocie swego, bo wszystko na to wskazywało, hyunga. Czy można być jeszcze dziwniejszą osobą?
Parę godzin później okazało się, że owszem, można.
*
Znowu szedł do jadalni, tym razem na kolację. Chcąc uniknąć ponownego uderzenia przez latające meble, ostrożnie uchylił drzwi i przez wąska szparę zajrzał do środka. Upewniwszy się, iż bitwa się skończyła a stołówka jest bezpieczna, wszedł do środka.
Tym razem studenci siedzieli przy stolikach, zajadając się kanapkami, sałatkami oraz mniej zdrowymi potrawami, wymieniając się między sobą spostrzeżeniami z pierwszego dnia spędzonego na uczelni. Co rusz z różnych zakątków sali słychać było głośne wybuchy śmiechu, kłótnie na temat wykładowców i jęki zawodu z powodu kończących się dni wolności. Mimo wszystko większość uczniów była nastawiona entuzjastycznie do kolejnego roku pełnego wrażeń. Bądźmy szczerzy- kto chociaż raz w życiu nie zapragnął wysadzić czegoś w powietrze i obserwować rosnącej kuli ognia?
Kyuhyun odprężył się i zaczął szukać wzrokiem wolnego miejsca. Jednak pierwszego dnia wolał nie siadać koło obcych mu osób. Nie chciał się narzucać. Postanowiwszy w duchu, iż jutro na zajęciach postara się zawrzeć nowe znajomości, ruszył w stronę obleganego przez głodną młodzież szwedzkiego stołu. Nie zdążył przejść nawet połowy drogi, gdy poczuł silne pociągnięcie za łokieć i uderzenie w bolącą łydkę. Stęknął cicho.
- Co do…
- Yah, Kyuhyunnie, zjedz z nami!- Uśmiechnął się Kim Jongwoon.
Cho spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Niby czemu miałbym z tobą jeść?- W złości zapomniał o dodaniu „hyung”.
- Bo jesteśmy przyjaciółmi?
- Nie jesteśmy.- Warknął nowy student, próbując wstać. Bezskutecznie.
- Hyung, nie przytrzymuj go tak.- Odezwał się towarzysz Jongwoona z biblioteki, obecnie zajadający się jajecznicą.
- Właśnie.- Przytaknął Kyu.- Puść mnie.
- Czemu?- Zdziwił się starszy Kim.- Chciałem, żeby z nami zdjadł.
- A widzisz, żeby miał talerz?- Westchnął Ryeowook.
Jongwoon zamyślił się głęboko, wpatrując się gdzieś w przestrzeń. Nagle krzyknął:
- Faktycznie! Ryeowook- chłopak poderwał się i podał przyjacielowi rękę zniewolonego Cho- pilnuj go.
W następnej sekundzie Kyuhyun obserwował plecy oddalającego się od nich Kima, zagarniającego po drodze pustą tacę.
- Nie przejmuj się nim.- Odezwał się młodszy Kim, puszczając jego nadgarstek.- Przywykniesz.
- Nie wiem, czy chcę.- Skrzywił się Kyu, odwracając się do towarzysza.- On jest dziwny.
- Wiem, że jest. Słuchaj…
- Kyuhyun.
- Kyuhyun. Jongwoon hyung jest dość specyficzną osobą, ale da się go polubić.- Uśmiechnął się Ryeo, widząc niepewne spojrzenie swego dongsaenga.- Zresztą nie wydaje mi się, żebyś miał inne wyjście.- Zachochotał.
Cho zmarszczył brwi, skonsternowany.
- Niby czemu?- Chciał wiedzieć.- Do niczego mnie nie zmusi.
- Nie, ale, mówiąc wprost, nie odczepi się od ciebie.
- Nie rozumiem…
Ryeowook westchnął ciężko i odłożył widelec. Pochyliwszy się w stronę Kyuhyuna, z wymalowaną na twarzy powagą powiedział:
- Tak naprawdę on nie ma zbyt wielu przyjaciół. Jest powszechnie lubiany i szanowany, jak miałeś okazję zauważyć dziś rano, ale mało osób dopuszcza do swego bliskiego otoczenia. To nie tak, że nienawidzi ludzi czy coś w tym stylu.- Zaoponował, widząc cień obawy w oczach młodszego.- Po prostu w dzieciństwie ktoś go bardzo skrzywdził i teraz ma ograniczone zaufanie. Starannie selekcjonuje swoich znajomych. Dlatego też pogratulowałem ci wczoraj przyjęcia do grona jego przyjaciół.- Uśmiechnął się.
- Skoro tak bardzo uważa na to, z kim się zadaje- zastanowił się Cho- to dlaczego tak szybko uznał mnie za przyjaciela?
Kim wzruszył ramionami, nieco rozbawiony.
- Nie wiem. Musiał zobaczyć coś w twoich oczach, co go przekonało.
- Wiem, co w nich dojrzał.- Prychnął chłopak.- Wątpliwości względem jego zdrowia psychicznego.
Ryeowook wybuchnął gromkim śmiechem, a po chwili dołączył do niego Kyuhyun. Mimo wszystko sytuacja, w której się znalazł, była dosyć zabawna.
- Yah, z czego się cieszycie?- Zapytał Jongwoon, zaskoczony wesołością, jaką zastał przy jego stoliku.- Coś przegapiłem?
- Nie, hyung.- Zaśmiał się Ryeo, ocierając łzę rozbawienia z kącika oka.- Po prostu sobie z Kyuhyunem troszkę poplotkowaliśmy.
- O kim?
- O tobie.- Wypalił Cho, patrząc mu prosto w oczy.- Chciałem wiedzieć, kim jest osoba, która nieustannie powoduje u mnie obrażenia cielesne.
- Obrażenia?
- Obite biodra z biblioteki i noga, w którą oberwałem krzesłem.- Przypomniał najmłodszy.
- To nie ja rzuciłem ciebie tym krzesłem.- Mruknął pod nosem Jongwoon.
- Dobra- Kyu wzniósł oczy do nieba w geście rezygnacji- za to cię nie obwinię.
Ryeowook ponownie się zaśmiał, widząc przekomarzającego się z jego przyjacielem nowego kolegę. Przeniósł wzrok na speszonego, ale uradowanego Kima. Kyuhyun dowiedział się później, iż Ryeo uznał, że ta znajomość wyjdzie ich hyungowi na dobre.
- Masz, jedz.- Najstarszy podsunął Kyu pod nos tacę z talerzem kanapek i kubkiem herbaty.- Rano nic nie zjadłeś, prawda?
Cho zmierzył chłopaka podejrzliwym spojrzeniem, jakby obawiając się, iż ten dodał do jedzenia arszenik, jednak po chwili zabrał się do jedzenia.
- Nie zdążyłem.- Potwierdził, żując kanapkę z serem i szynką.- Dzięki. Ale nie spodziewaj się, że zacznę nazywać cię hyungiem, bo dałeś mi jeść.
Jongwoon zaśmiał się cicho, wywołując tym lekki uśmiech na twarzach towarzyszy.
- Zobaczymy.
*
Kyuhyun potrząsnął głową, ponownie starając się skupić uwagę na wykładowcy. Bezskutecznie. Przed oczyma stanęły mu sceny z kolejnych dni, podczas których nieustannie wpadał na poznaną dwójkę. Studenci zaproponowali mu grę w podchody (Cho zastanawiał się, dlaczego oni w tym wieku chcą się jeszcze w to bawić, ale szybko przekonał się, że nie o takie podchody im chodziło. A przynajmniej nie na zasadach, które znał.), wspólne wyskoczenie na basen (w sensie dosłownym…). Wyrazili także niepokojący Kyuhyuna entuzjazm, gdy wpadli na pomysł, żeby podarować nowemu koledze jego własny pistolet na wod… kisiel. Cho oczywiście odmówił, zarzekając się, że nigdy nie weźmie udziału w czymś tak idiotycznym.
Kilka miesięcy później przekonał się, że jego odmowa została puszczona mimo uszu.

~*~

W mieszkaniu panowała względna cisza, przerywana przez dźwięk wydobywający się ze ściszonego, starego telewizora. Zasłony na oknach zaciągnięto, nie pozwalając przedostać się nawet najmniejszemu promykowi światła słonecznego. Na beżowych ścianach raz po raz ukazywała się kolorowa smuga, rzucana przez ekran telewizora. Leciała komedia, jednak mężczyzna leżący na kanapie nie oglądał jej już od dobrej godziny. To nie tak, że ich nie lubił, wręcz przeciwnie, uwielbiał umilać sobie w ten sposób czas, a ten film był szczególnie zabawny. Jednakże zaprzątające mu od kilku dni myśli nie pozwalały skupić się na fabule, która normalnie w przeciągu kilku minut spowodowałaby bolesne od śmiechu skurcze przepony.
Nie ważne, co robił i jak bardzo się starał, nie potrafił wyrzucić go z pamięci. Wcześniej jakoś mu się to udawało. Po roku zdawania sobie i innym pytań, obwiniania siebie, jego, całego świata i ogólnie rzecz biorąc po całych dwunastu miesiącach cierpienia był w stanie skupić myśli na czymś innym. Mógł szczerze się uśmiechnąć, normalnie funkcjonować, pracować jak każdy inny agent. Ba, od większości był nawet lepszy! Czuł dumę, wspominając zakończone sukcesem misje. Odpoczywał sam lub w gronie rodzinnym, niczym się nie przejmując. Tym razem było jednak inaczej, a to za sprawą Kima-Pierdolonego-Jongwoona i jego nagłego powrotu.
Kyuhyun starał się nie zastanawiać, gdzie był, co robił a także jak i dlaczego zniknął trzy lata temu. To już nie powinno go obchodzić. Nie teraz, kiedy on zdołał zacząć życie na nowo, bez tego kretyna, pałętającego się mu pod nogami. Tak, wmawiał sobie Cho, on mi tylko cały czas przeszkadzał, a tamto wtedy się nie liczy. Nie liczy….
Podskoczył gwałtownie, gdy z rozmyślań wyrwał go niespodziewany dzwonek do drzwi. Zwlókł się z kanapy i podszedł do drzwi, wyglądając przez wizjer. Zmarszczył brwi. Nikogo nie dostrzegł. Otworzył drzwi, wychylając się na zewnątrz i spoglądając na schody, które okazały się być puste.
Cofając się do mieszkania, kątem oka zauważył coś białego, leżącego na wycieraczce. Pochylił się, by podnieść kopertę i zatrzasnął drzwi.
Przyjrzał się swemu imieniu i nazwisku, zapisanymi starannie na białym papierze, który po chwili rozerwał, chcąc wyjąć list. Jego oczy zwęziły się groźnie, a z ust wydostał się złowieszczy syk:
- Chyba sobie, kurwa, kpisz!
Kyuhyun w złości rzucił kawałkiem papieru i szybkim krokiem podążył do kuchni. Czując narastającą furię, kopnął stojący pod ścianą kosz na śmieci, przewracając go z głośnym hukiem. Starał się wyrzucić z pamięci podrzucony mu liścik.
Kyuhyunnie, porozmawiaj ze mną. Tęskniłem za Tobą, tak bardzo tęskniłem. Cieszę się, że mogłem Cię znów zobaczyć i że będziesz moim partnerem w czekającej nas misji. Modliłem się, żebyś to był Ty i moja prośba została wysłuchana. Więc może teraz mi wybaczysz? Jongwoon.
- Nigdy w życiu.- Warknął Kyuhyun, wracając do przedpokoju, by podrzeć kartkę, wyrzucić i zapomnieć, jakby nigdy jej nie dostał.
I jakby nigdy nie rozdrapała starych, wciąż otwartych, ran.

1 komentarz:

  1. Cholera, znowu zaniedbałam Twój blog unni :( * możesz mi dać wpierdol* Ale myślę,że nie jest za późno na rehabilitację ;) No to do rzeczy :
    Najbardziej na świecie kocham Twoje opisy, nawet jeśli są długie to nie ucieka wątek, nie są nużące i powplatane tam gdzie potrzeba co tworzy naprawdę wspaniałą całość. Lubię również Twoje poczucie humoru, nie jest przesadzone, ale czasami naprawdę zwijam się ze śmiechu ><. Podoba mi się to, w jaki sposób przedstawiasz postacie, każda jest unikalna i ma jakaś swoja historię. Ciekawi mnie jak rozwinie się sprawa z Yesungiem i czy Kyu mu wybaczy, bo z nim to nigdy nic nie wiadomo ;)

    Piszesz naprawdę wspaniałe opowiadania, więc więcej wiary w siebie, bo ilość komentarzy czy wejść na bloga nie odzwierciedla Twojego potencjału <3 Jestem pewna, że ktoś niedługo doceni talent, który w sobie nosisz i nie cierpliwie na to czekam ^^

    Czekam na następne rozdziały, życzę ci duuuuuuuuuuuuużo weny i żeby wszelkie kryzysy poszły w pizdu daleko od ciebie <3

    Okropna dongsaeng
    Kyu__Yeol

    OdpowiedzUsuń