sobota, 5 września 2015

Gejmisja - rozdział 5

Niespodzianka! :D
Podejście do tego opowiadania mi się nie zmieniło, ale skoro Wam się podoba, 
to nie mam nic do powiedzenia xD

Wstawiam to dzisiaj, ponieważ to bardzo ważny dla mnie dzień. Dziś moja rok, odkąd
tak bliżej zaczęłyśmy się poznawać z moją beloved dongsaeng <3
Dziękuję ci za ten rok, kochana Soonkyu i mam nadzieję, że będziemy miały
jeszcze wiele takich rocznic. A że z jakiegoś dziwnego powodu lubisz Gejmisję,
to wstawiam przedostatnią jej część z dedykacją dla Ciebie akurat dzisiaj.

Także z pozdrowieniami dla szanownego pana Piotra! :D

* * *

PUNKT 4

UDOWODNIJ, ŻE NIE JESTEŚ AMEBĄ




Donghae straszliwie się nudziło. Nieustannie przemierzał dystans pomiędzy drzwiami, sofą, na której zalegał jego przyjaciel (zajmując się bezproduktywną wegetacją i byciem darmozjadem) a oknem, które mimo panującego wszem i wobec smrodu, w dalszym ciągu pozostawało zamknięte. Odpowiadając na pytanie, które jeszcze nie zostało zadane - nie, sprawcami nie były skarpetki Shindonga.
Tak więc Hae wydeptywał ścieżkę turystyczną w kształcie kojarzącego się z męską toaletą trójkąta, Hyukjae wyżerał jego spaghetti, brudząc osłaniający tapicerkę koc sosem bolognese, a skarpetki ich pulchnego przyjaciela nie zanieczyszczały powietrza, którego zanieczyszczać nie powinny. Dlaczego? Ponieważ smrodziły sobie radośnie w shindongowych szufladach. Jeśli zaś chodzi o egzystujących bez sensu kumpli, nie mogli wyjść na zewnątrz ze względu na fatalną pogodę. Od samego rana padał deszcz, sukcesywnie przekształcając ulice Seulu w dorzecza rzeki Han, a wiatr smagał jak bicz, urywając gałęzie i rzucając nimi o auta Bogu ducha winnych podatników. Choć z drugiej strony… służby porządkowe i mechanicy trochę zarobią…
Mniejsza.
Wracając do tematu - za oknem rozpętała się scena rodem z „2012”, pozbawiając mieszkańców możliwości wyjścia z domu i zaradzeniu nudzie w jakikolwiek sposób oraz uniemożliwiając otwarcie okien – no, chyba że czyimś największym marzeniem było posiadanie wodospadu na wyłączność.
Hyukjae wodził rozleniwionym wzrokiem za chodzącym nerwowo przyjacielem.
- Migrujesz jak zwierzaki z „Epoki Lodowcowej” – przerwał irytującą ciszę – Masz owsiki czy szukasz mleczyka?
Donghae podskoczył, zaskoczony. Obrócił się gwałtownie w stronę zwłok rozłożonych na jego najwygodniejszej na świecie sofie.
- Nie mam owsików! – oburzył się. – Odrobaczałem się w zeszłym tygodniu.
Eunhyuk uderzył się otwartą dłonią w twarz.
- Ta wiedza uratowała mi życie… - stęknął.
- Serio?! – zapytał rozpromieniony Hae.
- To był sarkazm, kretynie. Sarkazm. Mam ci to przeliterować?
Młodszy Lee prychnął, obrażony.
- Wiem, jak to się pisze, głupku.
- Przeliteruj.
- S… A… R… Nie, czekaj… S… A… L-M-O-N-E-L-L-A!
Hyukjae wstał, podszedł do ściany i uderzył w nią głową.
- Na litość boską, z kim ja się przyjaźnię…
- Hyukkie…?
Hyuk podniósł wzrok i napotkał wielkie, ciemne oczka, do złudzenia przypominające oczy psa, które wpatrywały się w jego własne. W ich tęczówkach odbijała się fascynacja i dozgonne oddanie.
- Donghae… - właściciel ślepek polizał go po nosie – Donghae!
- Co?
- Puść Choco.
- Aww, ale czemu? To taka puchata kuleczka!
Piesek zaszczekał krótko w ramionach przyjaciela swego pana.
- Postaw mojego psa na ziemi!
Donghae zrobił smutna minę, ale pochylił się, pozwalając wymachującemu łapkami zwierzątku wyrwać się z jego dłoni. Futrzak popędził na drugi koniec pokoju, na zakręcie wpadając w poślizg i wbijając się pod stojącą na podłodze doniczkę. Naczynie zachybotało się niebezpiecznie i w ułamku sekundy zwierzątko zostało przysypane warstwą ziemi, spod której widoczne były jedynie nosek i para błyszczących, czarnych oczek.
Hyukjae ruszył w stronę zwierzęcia, które zawarczało w proteście.
- Robi sobie maseczkę ziemną. Zostaw – pokręcił głową Hae.
- Nie przypominam sobie, żeby istniało coś takiego jak „maseczka ziemna” – skrzywił się starszy. – Prędzej błotna.
- Mogę oblać ją wodą, jak chcesz, wtedy będzie błotna…
- Wtedy to TY wykąpiesz Choco.
- Wiesz co? – Eunhyuk rzucił mu pytające spojrzenie. – Lepsze to niż nuda.
Obaj westchnęli ciężko i zrezygnowani opadli na kanapę. Musieli coś wymyślić, żeby się nie nudzić, musieli! Inaczej umrą z braku endorfin i adrenaliny we krwi.
Nagle dłonie starszego z głośnym plaskiem uderzyły w jego uda.
- Wiem!
- Co wiesz? – zapytał rybek.
- Zadzwonimy po chłopaków, żeby tu przyszli! Razem na pewno coś wymyślimy!
Donghae patrzył pustym wzrokiem na najlepszego przyjaciela. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Twój poker face działa mi na nerwy – parsknął Hyuk. – O co znowu chodzi?
- Stary – zaczął Hae – nawet ja nie jestem aż takim idiotą, żeby nie zauważyć tej ulewy na zewnątrz.
- No i?
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Nikt normalny nie wyjdzie w taką pogodę!
- Aaa, właśnie! – Hyukjae podniósł palec w geście triumfu. – Słowo klucz!
- Jakie słowo? –  Hae ściągnął brwi.
- Klucz.
- Co klucz?
- Słowo klucz. „Normalny”. Czy nasza paczka jest normalna?
Na moment zapadła grobowa cisza, wkrótce przerwana przez dźwięk trybików pracujących w czaszce Donghae. Chłopak odkopał w pamięci definicję normalności i po porównaniu jej z zachowaniem kolegów sprzed dwóch tygodni, kiedy to wbili mu do mieszkania przebrani za zakonnice, uznał:
- Normalność to pojęcie względne.
Hyuk spojrzał na niego, zaskoczony. Czyżby jego ukochany przyjaciel (tak, przyjaciel i tylko przyjaciel, przecież Eunhyuk był tak bardzo hetero, że bardziej się nie da) zaczął mądrzeć?
Nie, pomyślał, to jest niemożliwe.
- Nieważne. – Starszy Lee postanowił zapomnieć o nagłym przebłysku inteligencji swego kolegi. – Dzwonię po chłopaków.
Hae podszedł do Choco i pomógł jej wyjść spod zaczynającej ją już przyduszać warstwy ziemi, obserwując jednocześnie, jak kolega usiłuje dodzwonić się do członków ich paczki. Niee, nie kartelu narkotykowego – to domena Kyuhyuna, tylko i wyłącznie Kyuhyuna, reszta się w to nie mieszała. Cokolwiek ten gnojek by nie powiedział, był, jest i będzie dilerem i się od tego nie wykręci. Oni to wiedzą. Jego rodzina to wie. Policja to wie. Połowa szejków arabskich to wie. Właściciele okolicznego schroniska dla bezdomnych zwierząt też, więc dlaczego Kyu tak się tego wypierał?
- No dawaj, nie leje aż tak bardzo… - jeknął Hyukjae do słuchawki. – No stary, nooo, przecież masz kajaki, nie? No widzisz, że masz, to co się wykręcasz? Bierzesz kajak, bierzesz wiosła i płyniesz! … nie masz wioseł? To łopatą! Też się da!
- Kto ma wiosłować łopatą? – pytał półgłosem Donghae.
- Ryeowook – odszepnął Hyuk, po czym gestem nakazał młodszemu być cicho. – Halo? Jungsu hyung? Co robisz? … chowasz dobytek, tak? … ale wiesz, że ten komornik to był tylko jakiś głupi żart, prawda? … nie wiem, czyj, ale to nie było na serio… bo gdyby to było prawdziwe ostrzeżenie, to miałoby pieczątkę z urzędu, a jej tam nie widziałem!... no. To przyjdziesz do Donghae? Nudzi nam się.
Eunhyuk wykonał jeszcze kilka podobnych telefonów, usiłując zmusić przyjaciół do ruszenia dupy i wyjścia z domu w istną apokalipsę, po czym opadł na sofę, chwycił zaczęte spaghetti i wznowił jego konsumpcję.
 - Kogo zaprosiłeś? – Donghae zaczął dociekać po chwili ciszy.
- Wszystkich.
- CO?! – wydarł się mniej rozwinięty umysłowo chłopak, niechcący upuszczając psa, który w panice zwiał do przedpokoju. – Jak to wszystkich?!
- ZROBIŁEŚ KRZYWDĘ MOJEMU PIESKOWI?!
- Nie!
- Masz szczęście, inaczej poznałbyś smak mojej zemsty.
- Jeśli smakuje truskawkami, to nie mam nic przeciwko…
- Chryste, Hae…
Powietrze wokół starszego chłopaka stało się jakby cięższe. Frustracja wypełniła każdą najmniejszą szczelinkę między tlenem, azotem i innymi w mniejszym lub większym stopniu naturalnego (czytaj: nieludzkiego) pochodzenia gazami, sprawiając, że Hyukjae poczuł się przytłoczony i jakby… osaczony? Obserwowany? Tak, obserwowany był przez cały czas przez parę brązowych, wypełnionych strachem oczu.
Westchnął i przysiadł obok zestresowanego kolegi.
- Czego się boisz, Donghae? – zapytał łagodnie Hyuk.
- Zaprosiłeś Heechula hyunga? – wyszeptał.
- Jeszcze nie… - Eunhyuk zamilkł na moment, zbity z tropu przez nagłą zmianę samopoczucia przyjaciela. W jednej chwili radośnie upuszcza sobie jego psa, a w drugiej odczuwa egzystencjalny ból dupy. – Czemu pytasz?
- Mógłbyś… mógłbyś go tym razem nie zapraszać?
- Dlaczego? Nie widzieliście się już z dobry tydzień. Nie usychasz z tęsknoty?
- Usycham! Bardzo usycham! Jestem suchy jak twoja paprotka, która stoi w kiblu!
- Ale ja nie mam tam paprotki…
- Bo uschła!
Hyukjae potarł palcami skronie. To całe „love story” jego przyjaciela-geja kiedyś przyprawi go o migrenę.
Nagle rozległo się głośne walenie do drzwi, któremu towarzyszyły dzikie wrzaski i piski. Starszy pobiegł do wejścia do mieszkania i wpuścił do środka bandę przemoczonych do suchej nitki kolegów.
- Wyglądacie jak zmokłe kury! – zaśmiał się Eunhyuk.
- Tak to jest, jak się płynie przez Seul wpław – odparł zaskakująco spokojnie Zhou Mi.
- Wpław?
- Ano. Mi hyung płynął kraulem, a jestem prawie absolutnie pewien, że obok mojego kajaka przepłynęło coś dużego ze szpiczastą płetwą grzbietową – zadumał się Wookie.
- Stary – zwrócił mu uwagę Sungmin – prawie oblałeś w tym roku biologię. Daruj sobie wykłady na temat anatomii ryb.
- Ale to naprawdę miało płetwę grzbietową! Jak rekin! – upierał się Ryeowook.
Ming podszedł do młodszego kolegi, położył mu dłonie na ramionach i spoglądając chłopakowi głęboko w oczy, rzekł:
- Wookie-yah, ulicami Seulu nie pływają sobie od tak rekiny.
- No, ale…
- Nie.
W oczach Ryeowooka zaczęły zbierać się łzy. Sungmin już miał zacząć go pocieszać, ale z opresji wyratowało go głośne pukanie do drzwi, i do pokoju po chwili wkroczyła banda ociekających wodą homo sapiens.
- Przybyliśmy! Gdzie orangutany? – krzyknął Henry.
- Jakie, do cholery, orangutany? – dopytywał Kibum, odgarniając z czoła mokrą grzywkę.
- Hyukjae hyung powiedział, że mają w lodówce orangutany.
Wszyscy odwrócili się w stronę Eunhyuka, który był w trakcie taktycznego odwrotu w głąb mieszkania. Po chwili mierzenia się ze wszystkimi wzrokiem, wypalił:
- Ale ja nie wiem, o co chodzi!
- Powiedziałeś, że jak przyjdę, to dasz mi orangutana z lodówki.
Chłopak zmarszczył brwi. Faktycznie mówił, że da mu coś z lodówki, ale to nie była małpa, tylko…
- Oranżadę, kretynie! ORANŻADĘ, nie orangutana.
- Szkoda – westchnął młodszy. – Zamrożone truchło małpy byłoby świetnym pociskiem. Mógłbym zatapiać pontony i rzucać biednych, niewinnych ludzi rekinom na pożarcie.
- Widzicie! Mówiłem wam, że tu gdzieś pływa rekin! – zawołał Ryeowook.
- Mogę o coś spytać? – Shindong podniósł rękę do góry, chcąc zwrócić na siebie uwagę przyjaciół. – Co my tu właściwie robimy?
- Musimy wymyślić, jak Donghae ma przekonać Heechula, że jest mężczyzną – wyjaśnił Hyuk.
- Po co?
- Bo Hae hyung zakochał się w Heenimie hyungu. – wypalił Kyuhyun.
Zapadła cisza. Donghae po raz kolejny obleciał strach. Połowa z nich o niczym nie wiedziała! Chciał im powiedzieć dopiero, gdy sprawa z jego nieodwzajemnioną migdałową miłością zostanie rozwiązana. Przecież wtedy już musiałby im wszystko wyjaśnić. Byłby albo pijany ze szczęścia, gdyby Heechul go przyjął i pokochał, albo pogrążony w głębokiej otchłani rozpaczy po odrzuceniu i wyśmianiu przez rudowłose piękno.
Głupi Kyuhyun! Będzie musiał go uderzyć tą nową patelnią „Tefal” Ryeowooka!
- Jesteś gejem, Donghae? – odezwał się Kibum.
- Jestem…
- Aha. Fajnie. Co jemy?
- Donghae ma w lodówce tygodniową lazanię, częstuj się – rzekł Hyukjae, kładąc wspomnianą nieświeżą potrawę na stole.
Tymczasem chłopak, którego pewien prowadzący nieopodal knajpkę Włoch na spokojnie mógłby ochrzanić za marnowanie jego wyśmienitego dania, przylgnął do najbliższej ściany, starając się stopić z nią w jedno i wzmocnić konstrukcję budynku. Grzywka opadła mu na twarz, kilka włosów weszło do oka, jednak on zdawał się tego nie dostrzegać, pochłonięty własnymi myślami. Był rozdarty pomiędzy chęcią zapadnięcia się pod ziemię a wyrzuceniem swego dongsaenga przez okno w celu utopienia go w płynącej ulicą rzece.
W międzyczasie ociekająca wodą gromadka otrzymała od Hyuka ręczniki, po szklance soku o bliżej niezidentyfikowanym smaku i nieznanej dacie ważności oraz kanapce z czymś szynkopodobnym.
- Dobra, to może w końcu mi ktoś powie, czemu musieliśmy ruszać dupy z domów w taki deszcz?
Donghae podniósł wzrok na wyraźnie zirytowanego Henry’ego.
- To nie był mój pomysł! – krzyknął, unosząc dłonie w obronnym geście, gdy kilka par oczu zgodnie spoczęło na jego sylwetce, w dalszym ciągu skulonej pod ścianą.
- Ja na to wpadłem – przyznał się Hyukjae. – Siedzieliśmy sami z Hae i nam się nudziło…
- Musiałem wyciągać kajak z piwnicy, bo wam się nudziło? – spytał z niedowierzaniem Ryeowook.
- Próbowałem mu powiedzieć, że to idiotyczny pomysł, ale nie chciał słuchać…
- Ale to sytuacja kryzysowa, chłopaki! – oznajmił Hyuk. – Musimy pomóc Donghae!
- W czym?
- W zrobieniu geja z Heechula hyunga – wymamrotał Kyuhyun z ustami pełnymi kanapki. – Przecież już mówiłem!
Wszystkie spojrzenia po raz kolejny spoczęły na Hae, który już dobrą chwilę temu przestał liczyć, ile razy chciał zapaść się pod ziemię. Nie dość, że jego przyjaciele (musi się zastanowić, czy może ich tak dalej nazywać) wyautowali go przed resztą ich paczki, to jeszcze bez skrupułów wyjawili, kto jest jego miłością. Takie postępowanie powinno być karalne. Albo jeszcze gorzej. Prawdę mówiąc, nie miał pojęcia, co mogłoby być gorsze od wszystkich już istniejących kar, ale to było mało ważne, bo chciał tylko jakoś dać upust swojej złości.
Rybek już otwierał usta, żeby się jakoś obronić (względnie opluć Kyuhyuna z braku innych pomysłów), kiedy odezwał się człowiek, którego opinii bał się chyba najbardziej.
Choi Siwon był bardzo religijnym człowiekiem. Nikomu to oczywiście nie przeszkadzało, dopóki chłopak nie budził swoich dogorywających po kacu przyjaciół pieśniami religijnymi z samego rana, ale poza tym nikt nie miał z tym problemu. Ale Siwon był Koreańczykiem. Na dodatek głęboko wierzącym Koreańczykiem. TO w obliczu zaistniałych okoliczności stawało się potencjalnie problematyczne.
Nikt nie powiedział Wonniemu, że Donghae jest gejem i kocha się w jego dobrym przyjacielu, który już od czasów piaskownicy próbował sprowadzić go na złą drogę. Lee zachodził w głowę, jak jego kolega zareaguje. Do tej pory milczał, ale teraz…
- Więc to prawda? Jesteś homoseksualistą, tak? I podoba ci się Heechul hyung?
- Tak – odparł po prostu Hae.
- Dlatego przyszedłeś ostatnio z Heenimem do wesołego miasteczka? – upewnił się Siwon.
Czujący się jak na przesłuchaniu chłopak jedynie pokiwał głową, a reszta towarzystwa zamarła w oczekiwaniu na Sąd Boży.
- Trzeba było zadzwonić do mnie wcześniej, przygotowałbym dla was coś specjalnego!
Kangin zakrztusił się kanapką, Ryeowook opluł wodą Zhou Miego, który w wyniku szoku poderwał się z miejsca i wpadł na Leeteuka, którego wystający łokieć niemal spowodował utratę dziewictwa Henry’ego, przez co tamten, przerażony zaistniałą sytuacją, przewrócił stojącą obok doniczkę, wysypując znajdująca się w niej ziemię na Bogu ducha winną Choco.
- Ale jak to? – zawołał Eunhyuk. – Nie masz ochoty rzucić na Hae klątwy i wykluczyć go z Kościoła?
Choi pokręcił głową, składając ręce do modlitwy.
- Ponieważ Pan nasz wysoko w niebie kocha każdego i nie obraca miłości wniwecz.
- Stary – powiedział Sungmin – szacun.
Koledzy podali sobie ręce w milczeniu.
- Mogłeś mi powiedzieć, że idziecie na randkę, pomógłbym jakoś… – Siwon ponownie zwrócił się do Donghae, który wyraźnie się zmieszał.
- To nie do końca była randka… - wydukał. – To znaczy, hyung się załamał po zakupach z Mi hyungiem i chciał o tym zapomnieć, więc ja…
- Ej! – obruszył się starszy z obecnych Chińczyków. – Ja nic mu nie zrobiłem!
Towarzystwo postanowiło udawać, że mu wierzy.
- To jaki mamy plan? – zainteresował się Ryeowook.
- Dzwonimy po Heechula i swatamy go z Donghae. Proste – oznajmił Jungsu.
- Tak jak ta twoja sprawa z komornikiem? – zakpił Kyu, chwilę później poklepując siedzącego obok Kangina po plecach. – Hej, Youngwoon hyung, przestań się krztusić, zaświnisz cały dywan…
- Musimy mieć jakiś plan, inaczej wszystko weźmie w łeb – zastanawiał się Ming.
- Przede wszystkim, Heechul musi zobaczyć, że Donghae to facet, a nie… a nie jakaś… ameba czy coś. – Kyuhyun skończył walić kolegę po plecach w idealnym momencie, żeby zobaczyć, jak wszyscy się na niego gapią. – Co…?
- Dlaczego akurat ameba?
- Bo Hae jest takim fajtłapą, że wszędzie się wywali i powie coś dziwnego. A ameba ma nibynóżki i nibygębę…
- Dobra, skończ – uciął Leeteuk, po czym dodał – zaraz zadzwonię po Heenima, a ty Donghae…
- Po prostu nie bądź sobą – podpowiedział Eunhyuk, obejmując lekko przyjaciela.
Najstarszy z przyjaciół oddalił się nieco, by zadzwonić do wspomnianej ofiary przekrętu. Tymczasem reszta towarzystwa ponownie oddała się plądrowaniu zaczynającej świecić pustkami lodówki pewnej ryby, aktualnie wpatrującej się przestraszonym wzrokiem w rozmawiającego z jego miłością życia Jungsu. Czy Heechul przyjdzie? W jakim będzie humorze przez taką ulewę? Co będzie miał na sobie?
I przede wszystkim – jak on do jasnej cholery ma udowodnić, że nie jest amebą?
No cóż, pomyślał Donghae, wszystko w rękach Siwona… To znaczy Boga.
Podczas gdy Hae wysilał resztki szarych komórek w celu wymyślenia sposobu, w jaki ma pokazać, że nie jest jednokomórkowcem, reszta chłopców wywróciła jego kuchnię i szafę w sypialni do góry nogami w poszukiwaniu czegoś nadającego się do konsumpcji. Bez skutku. Już dawno wszystko zostało pożarte i właśnie przechodziło przez proces trawienia, o którym żaden normalny człowiek nie chce ani słuchać, ani czytać.
Po kilkunastu minutach całe towarzystwo zaczęło zgodnie narzekać na smród (Shindong ściągnął buty), głód i ubóstwo. Ryeowook zaproponował, że mógłby zrobić sushi.
- Ciekawe, skąd weźmiesz składniki – parsknął Sungmin – i rybę. Wyłowisz z tej rzeki na ulicy?
- Ktoś to powinien zrobić. I to już!
Wszyscy spojrzeli na stojącego w przejściu, ociekającego wodą Hangenga.
- Hankyung! Gdzie jest Heechul? – Leeteuk zerwał się ze swojego miejsca i podszedł do kolegi. – Dzwoniłem do niego, powiedział, że zaraz przyjdzie.
Shisusie świątobliwy, zląkł się Donghae.
- O co chodzi z tym wędkowaniem? – chciał wiedzieć Kangin.
Chińczyk jedynie wskazał dłonią na zewnątrz, wzdychając. Chłopcy spojrzeli po sobie i jak jeden mąż ruszyli w stronę okien, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodzi.
- Boże, co to? – szepnął Kibum, ale reszta była zbyt zszokowana, by mu odpowiedzieć. Sami nawet nie było do końca pewni tego, co widzą.
Wielogodzinny deszcz sprawił, że ulicami Seulu nieustannie płynęła woda. Nie dało się stwierdzić, czy to rzeka Han wylała, czy ocean jakimś cudem dotarł aż tutaj, ale z pewnością przynajmniej połowa miasta była pod wodą. Ludzie nie mieli możliwości wyjścia z domu, a jeżeli ktoś już musiał, to jedyną opcją, by się gdzieś dostać, było dopłynięcie na miejsce. O własnych siłach, łódką, kajakiem jak Ryeowook…
- Czy to jest…
- Heechul.
- Dlaczego on stoi na grzbiecie rekina?!
- Mówiłem wam, że po Seulu pływa rekin! – krzyknął Wookie, w dalszym ciągu wpatrując się w swego hyunga, spomiędzy którego stóp wystawała wielka płetwa grzbietowa.
Heechul nie wydawał się pojmować powagi sytuacji, w którą sam się wpakował. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, spomiędzy warg wydostawały się radosne okrzyki, a lewa ręka wymachiwała w powietrzu kowbojskim kapeluszem, podczas gdy prawa trzymała uczepioną czegoś w pobliżu pyska rekina liny.
Nagle rudowłosy chłopak pociągnął za sznur, zmuszając wielką rybę do zmienienia kierunku. Kilka sekund później puścił linę i wskoczył do wody.
- Chryste, on go zeżre! – wydarł się Siwon. – Niech go ktoś wyciągnie!
Donghae natychmiast ruszył do wyjścia, ale zamarł, gdy usłyszał dzwonek. Podszedł do drzwi i otworzył je z lekkim wahaniem.
- Dongie! – przywitał się Heenim. – Miło cię widzieć! Dostanę ręcznik?
Hae poczuł, jak serce najpierw zatrzymuje mu się w piersi, a potem stara się wybić dziurę w żebrach. Oczywiście jako wzorowy gospodarz natychmiast spełnił prośbę swego, dla odmiany, wyczekiwanego gościa.
Cały salon trwał w ciszy, gdy Heechul wycierał twarz i włosy, czekając na wyjaśnienia.
- Co się tak gapicie?
- Chcą wiedzieć, dlaczego płynąłeś na rekinie – wyjaśnił Hangeng.
- To nie jest jakiś tam rekin! – obruszył się Kim. -  To żarłacz biały! Ma na imię Krystyna!
- Dlaczego Krystyna? – Kangin zaczął się poważnie zastanawiać nad wezwaniem psychiatry.
- To na pewno ona – uznał Hee. – Samiec na sto procent by mnie zjadł, a ja dalej żyję i mam wszystkie kończyny! To na pewno kobieta, skoro uległa moim wdziękom. I pozwoliła na sobie surfować! I włożyć sobie kaganiec z koszyka!
- Ja nie wnikam, jak ty to zrobiłeś, hyung – wtrącił nieco zniecierpliwiony Ryeowook – chcę po prostu wiedzieć, czy mam przygotować coś do jedzenia, czy nie?
- A co chciałeś zrobić?
- Sushi.
- No i super! Heechul przywiózł nam rybę! – ucieszył się Shini i już zacierał łapki na myśl o swojej mega porcji surowego rekina.
- Ale… Krystyna… - chciał protestować Heenim.
- Hyung, nie ma nic do jedzenia, a wszyscy jesteśmy głodni – Sungmin wytłumaczył mu sytuację, a Hee jedynie westchnął ciężko, poddając się.
Ostatecznie wszystko na tej ziemi żyje po to, żeby ktoś inny mógł to zjeść. No, chyba że zdecydujesz się poddać kremacji, wtedy żaden parszywy robal cię nie dopadnie.
- Ale jak ją złapiemy?
- Ktoś musi zapolować, nie ma innej opcji.
Kyuhyun zamyślił się głęboko. Zerknął najpierw na Heechula, potem na Donghae, a na koniec na pływającą w kółko Krystynę. I wtedy go olśniło.
- Donghae hyung na pewno da radę ją upolować – rzucił niby od niechcenia.
Nikt już nie liczył, ile razy wszyscy zgodnie tego dnia umilkli z jego powodu (i nie tylko).
- No co? Przecież hyung jest taki dzielny – Cho spojrzał znacząco na Jungsu, który w mig pojął, o co chodzi młodszemu.
„Udowodnij, że nie jesteś amebą”.
- Masz rację, Kyu! Donghae ubije rybę! – Teuk popchnął przyjaciela do drugiego pokoju, z którego było można wyjść na balkon, gdy ten cały czas próbował zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
- Co ja mam niby…
- Zabij rekina, żeby Hee mógł coś zjeść – szepnął mu do ucha Henry. – Przez żołądek do serca, hyung.
To Donghae już zrozumiał.
Chłopak otworzył przeszklone drzwi i bez wahania wyszedł na balkon. Myśl o nakarmieniu swego crusha skutecznie wypędziła z jego świadomości jakikolwiek strach. Stał się dzielny niczym Superman.
Pochylił się nad barierką i spojrzał w pluskającą się radośnie Krystynę. Nagle wyciągnął rękę za siebie, wołając, by ktoś podał mu łopatę Ryeowooka. Żądany przedmiot szybko znalazł się w jego posiadaniu. Zacisnął palce na rączce narzędzia. Uniósł rękę w górę, zmrużył jedno oko, celując i szybkim ruchem cisnął łopatą w rekina.
- Aish, pudło – zasmucił się któryś z chłopaków.
Donghae rozejrzał się dookoła i dostrzegł doniczkę z fikusem, którą także rzucił w żarłacza. Kiedy i to nie zadziałało, Lee zaczął atakować rekina leżącymi z boku cegłówkami, które parę dni wcześniej znalazł gdzieś na podwórku i uznał, że mogą mu się przydać. Niestety, celu żadna nie trafiła, a niedoszły posiłek piętnastu nastolatków odpłynął w siną dal, niezwykle przestraszony nagłym zamachem na jego życie.
- Pa, Krystyno. Było miło na tobie surfować – pomachał rybie Heenim. – Chociaż szkoda, że nie mogłem cię zjeść.
Hae spojrzał na swą miłość i nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, która przywraca ludziom rozum a artystom daje natchnienie, położył dłoń na jego ramieniu i rzekł:
- Myślę, że rozsądniej było puścić ją na wolność, hyung. Niech cieszy się życiem.
Wszyscy obecni dosłownie zdębieli, słysząc tak głęboką wypowiedź swojego przyjaciela. Nikt nie potrafił na to w jakikolwiek sposób zareagować, stali więc z opadniętymi szczękami i oczami okrągłymi jak spodki.
Heechul przeniósł wzrok na swego dongsaenga i uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie masz rację, Hae. – Odwrócił się z zamiarem opuszczenia balkonu, gdy nagle rzucił przez ramię coś, przez co wszyscy jeszcze bardziej zdębieli.
- Ale wyglądałeś bardzo męsko, rzucając tą łopatą, wiesz? – po czym puścił mu oczko i wszedł do mieszkania.

* * *

A na koniec... Krysia :D
 
Przepraszam, musiałam xDDD

2 komentarze:

  1. KYYAAAA, UNNIE WRÓCIŁAŚ!!! Po pierwsze, bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. *Ostatnio czułam się jak jakiś chory stalker, wchodząc co drugi dzień na twojego bloga, wybacz* ;-; XD. I co do opowiadania - Krysia <3333. Już miałam ci zrobić spam, że jak Dong mógł ją zabić ;---;. Ale oboje mieliście szczęście XD. I to wszysko, zwierzaki z epoki lodowowej, komornik Teuka, Dong jako ameba, zalany Seul, zachowanie chłopaków, Heechul pływający na grzbiecie rekina - co drugie słowo płakałam ze śmiechu. Wszyscy mówili, że nie mogę być już większym pojebem, a tu proszę, dzięki tobie jestem XDDD. Życzę dużo weny, żebyś dalej mogła pisać takie super opowiadania.
    Ps, ta Krysia na końu powala XDD.
    Tsuki~

    OdpowiedzUsuń
  2. Okay, przeczytałam wczoraj, lekko umarłam i poszłam spać z obrazem surfującego Heechula przed oczami /pedoface/
    Dwa słowa.
    YESSU, ZDECHŁAM
    Po pierwsze: Donghae wydeptujący ścieżkę w dywanie, Hyuk jedzący spaghetti i shindongowe skarpetki... to nie może być normalne ff xDD Tak bardzo jebłam z konwersacji Eunhae, oezu salmonella xD\
    '- Migrujesz jak zwierzaki z „Epoki Lodowcowej” – przerwał irytującą ciszę – Masz owsiki czy szukasz mleczyka?' JAK MOŻESZ< HYUKKIE XDDD
    Choco jako swoisty rodzaj kreta pod ziemią, czemu nie. Masekcza ziemna - mój brzuch, rly.
    '- Zadzwonimy po chłopaków, żeby tu przyszli! Razem na pewno coś wymyślimy!' OBORZE, NIE RÓB TEGO XDD Pls, Wookie i kajak, czemu xDDD /ten komentarz to bełkot połączony z 'XDDDD'/ Oranngutan mnie rozwalił serio x.x *zbiera się z ziemi*
    '- Szkoda – westchnął młodszy. – Zamrożone truchło małpy byłoby świetnym pociskiem. Mógłbym zatapiać pontony i rzucać biednych, niewinnych ludzi rekinom na pożarcie.'
    Henry, bro, same... Też bym tak zrobiła XDDD
    '
    Głupi Kyuhyun! Będzie musiał go uderzyć tą nową patelnią „Tefal” Ryeowooka!'
    JEBŁAM XDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    Wszechmocny Siwon akceptuje Donghae, NO BA xD
    '- Ale jak to? – zawołał Eunhyuk. – Nie masz ochoty rzucić na Hae klątwy i wykluczyć go z Kościoła?' /swoją drogą - wszyscy księża powinni być tacy ;~; hmm, mój zabrania noszenia zeszytów ze Spidermanem . . ./
    I DUUM DUUUM DUUUUUM ~~~KRYSTYNA W CAŁEJ SWEJ OKAZAŁOŚCI <33333
    '- To na pewno ona – uznał Hee. – Samiec na sto procent by mnie zjadł, a ja dalej żyję i mam wszystkie kończyny! To na pewno kobieta, skoro uległa moim wdziękom. I pozwoliła na sobie surfować! I włożyć sobie kaganiec z koszyka!' Nie wiesz, może ten rekin był homo xDDD
    Przecież wszyscy kochają Heechula xDDD
    Polowanie na Krysię; Hae jak możesz, pls xDD
    '- Ale wyglądałeś bardzo męsko, rzucając tą łopatą, wiesz? – po czym puścił mu oczko i wszedł do mieszkania.' TAKI FINAŁ, CHCĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ ^^
    Chyba wywnioskowałaś z tego bełkotu, jak bardzo mi się podobało xD Nawet jeśli nie lubisz GM, ona zawsze poprawia mi humor, a to jest coś xD
    Wiesz na co czekam ~~~ więc weny życzę, powodzenie z GM, a Immortu . . . <3
    Nie mam mózgu, dziękuję ~~~~ <3
    *rzucam sarang i znikam* *pewnie pełno tu jakiś literówek, przecinków etc, przepraszam ;;;*
    Pegasus

    OdpowiedzUsuń