poniedziałek, 7 września 2015

Immortuorum - rozdział 12

Miałam to zostawić, dopóki nie skończę S.P.Y.
Wiem, ale zatęskniłam bardzo za tym opowiadaniem, co więcej,
dziś mijają dokładnie dwa lata od publikacji pierwszego rozdziału.
Niechętnie wrzucam dwie notki prawie dwa dni pod rząd, wolałabym jedną
zatrzymać na następny tydzień albo i później, ale skoro wczoraj były
drugie urodziny Immortuorum...
Trzeba świętować ^^"
Jest mi smutno, że przez te wszystkie blokady nie byłam w stanie pisać częściej i szybciej.
Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie za to źli...
W dalszym ciągu nie wiem, czy to mój comeback.
Jestem teraz, że tak powiem, na fali, ale dużo zależy od Was,
bo w tym momencie nie mam już nic gotowego.

Rozdział z dedykacją dla Ryu a.k.a Pegasusa, której entuzjazm w czwartek 
zmotywował mnie na tyle, że byłam w stanie od razu skończyć tę część.

Enjoy~

* * * 

Niewielki, biały płatek śniegu opadł z wolna na wyłożoną brukiem ulicę. Kamień chętnie przyjął jego obecność; był na tyle chłodny, by umożliwić drobince dalszą egzystencję. Za chwilę los pierwszego śmiałka podzielili jego pobratymcy, jakby z nutą zaciekawienia opuszczając szybujące wysoko pod niebem obłoki. Zainteresowane życiem na powierzchni śnieżynki rzucały się odważnie z chmur, miarowo i spokojnie szybując ku zmarzniętej już ziemi. Witając się mroźnym pocałunkiem z zimnym podłożem uświadomiły sobie jednak, że same nie są w stanie wiele ujrzeć, dlatego poczęły krzyczeć ku ciemnym kształtom w górze, ku swym braciom i siostrom, ażeby zeszły do nich na dół, a ich wiadomość niósł budzący się ze snu wiatr. Chodźcie, śmiały się małe puszki, świat jest piękny, musimy zwiedzić go razem! Wkrótce przybrany w szarość świat porzucił swą dotychczasową barwę i stał się biały jak te śnieżynki, które, coraz liczniejsze, przykryły go niczym ciepły, puchowy koc.
Noc nadała temu zjawisku niezwykłą aurę. Mrok uwydatniał biel, ciemność pozwalała śniegowi być jeszcze jaśniejszym niż w dzień; małe, cicho wołające o uwagę śnieżynki łączyły się ze sobą w zimowym uścisku, skrząc się delikatnie w lichym świetle ulicznych lamp. Po niedługiej chwili chętnych do oglądania świata przybyło, jednakże nowi odkrywcy nie powitali powierzchni w tak pokojowy sposób jak ich poprzednicy. Coraz bardziej porywisty wicher porywał lśniące drobinki, protestując przeciw obranemu przez nie celowi, zupełnie jakby chciał powiedzieć, że szybciej i łatwiej zwiedzą okolicę podróżując razem z nim. Śnieg zaczął miotać się bezwładnie, nieustannie wirując w powietrzu i dopiero, gdy odnalazło się godne zastępstwo w tej pogoni za nieznanym celem pozwalając sobie na odpoczynek,. Wkrótce każde drzewo, dom i ulica zostały pokryte bielą, a szalejąca wokół śnieżyca przesłoniła Kyuhyunowi widok na Mortenę.
Cho westchnął cicho, przeklinając w duszy pogodę. To nie tak, że nie lubił zimy, wręcz przeciwnie. Ta pora roku niezmiennie kojarzyła mu się z wieczorami spędzonymi przy rozpalonym kominku i pucharze wina, z sycącą strawą na stole przygotowaną zawczasu przez matkę.
Hrabia zaśmiał się pod nosem. Strawa, puchar! Jakże dawno temu wypowiadał tego typu słowa, nawet w myślach! Ponownie zerknął przez okno i skrzywił się, niezadowolony. Naprawdę kochał zimę, ale śnieżyca oznaczała zamknięte drogi, które zostaną odśnieżone nie prędzej niż za kilka godzin, rankiem, a on nie mógł tyle czekać. Cóż, może i mógł, ale zdecydowanie nie chciał. Pragnął wyjść ze swego gabinetu, włożyć płaszcz i przemierzyć miasto piechotą. Nie potrzebował wozu, żeby znaleźć się na drugim końcu miejscowości i zobaczyć się z przyjacielem.
Dracula potrząsnął głową, chcąc zapomnieć o osobie, która dosłownie przed sekundą zaprzątała jego myśli.
Nie widział się z Sungminem od przeszło dwóch tygodni. Inspektor musiał opuścić miasteczko i udać się na konferencję, która miała miejsce wiele mil stąd. Min niechętnie się tam wybierał i Kyuhyun miał ochotę roześmiać się na wspomnienie przerażenia wymalowanego na twarzy policjanta, gdy ten uświadomił sobie, że będzie musiał zostawić komisariat w rękach Donghae. Miał nadzieję, że mimo wszystko Lee dobrze się bawi i jest bezpieczny. Cho uśmiechnął się pod nosem, choć nie bez widocznego w oczach smutku. Za jego sprawą Mortena stała się jednym z najmniej, ale i najbardziej niebezpiecznych miejsc na Ziemi. Sungmin miał dobrą intuicję, lecz na jego szczęście nie na tyle dobrą, by domyślić się, co tu się tak naprawdę działo przez ostatnie miesiące. Źle się stało, że Kyuhyun musiał sprowadzić do miejscowości najpierw swoją świtę, a potem siebie. Maria nie potrafiła zapanować nad nimi w każdej sytuacji, a on nie miał serca jej za to winić. Ostatecznie to on jest ich panem, a nie ona. Kobieta słusznie zwróciła mu uwagę wiele tygodni temu – gdyby był bardziej ostrożny, nigdy nie doszłoby do pamiętnego incydentu z Lee Chaerin. Szlachcic zdążyłby jej wymazać pamięć i zostawić w jakimś w miarę osłoniętym od wiatru, ale w dalszym ciągu widocznym dla ludzi miejscu. Jak zawsze.
Gdyby tylko przyjechał wcześniej i zapanował nad tą bandą złaknionych krwi głupców, nie musiałby wtedy ratować tej dziewczyny od niechybnej śmierci, a Sungmin ani na moment nie zwątpiłby w jego dobre intencje…
Kyuhyun uderzył lekko czołem o framugę okna, na nosie odnotowując niewyczuwalną dla człowieka falę zimnego powietrza. To nie o tej znajomości miał teraz rozmyślać. Ponownie spojrzał na szalejącą za oknem wichurę i jego myśli powędrowały do jego najlepszego przyjaciela, tego pierwszego, z bardzo odległego w czasie dzieciństwa.
Kierowany nagłym impulsem, zbiegł po schodach. Po drodze chwycił płaszcz i już miał go założyć, lecz zamarł, dostrzegając drgnięcie klamki. Zmarznięte zawiasy zajęczały po cichu w odpowiedzi na ruch otwieranych drzwi. Cho otworzył szeroko oczy, widząc, kto pojawił się w jego progach.
- Zamierzasz tak stać, zamiast przywitać gościa? Co z ciebie za gospodarz? – nowoprzybyły strząsnął irytujące go płatki śniegu z włosów.
Hrabia, nie tracąc ani chwili, podszedł do drzwi i zamknął przyjaciela w mocnym uścisku.
- Tęskniłem za tobą, wiesz? – powiedział Kyuhyun, nie kryjąc wzruszenia.
Mężczyzna zaśmiał się i objął wyższego, poklepując go lekko po plecach.
- Też mi ciebie brakowało, Kyu.
Dracula odsunął się i uśmiechnął szeroko, następnie zapraszając go do salonu, gdzie Maria odebrała ich płaszcze i zostawiła samych, pozwalając na swobodną wymianę myśli.
- Naprawdę miło cię w końcu zobaczyć, Jongwoon – odezwał się gospodarz – Zbyt długo pozostawaliśmy osobno.
- Stanowczo zbyt długo – zgodził się Jongwoon. – Ile czasu minęło od naszego ostatniego spotkania? Pięć lat? Dziesięć?
- Tak, co najmniej pięć. Co robiłeś przez ten czas? Rzadko dostawałem od ciebie jakiekolwiek wiadomości.
- Podróżowało się tu i tam, zwiedzało nieznane wcześniej zakątki świata, poznawało nowych ludzi – Kim uśmiechnął się. – Wookiemu się podobało.
Do Kyuhyuna nagle dotarło, że nie widzi drugiego ze swoich przyjaciół.
- Właśnie, gdzie jest Ryeowook? – zapytał. – Przecież zawsze byliście nierozłączni.
- Ah… — Jongwoon przeczesał palcami swoje czarne włosy – nie tym razem.
- Coś się stało? – zdziwił się Cho. – Chyba się nie pokłóciliście…?
- Nie, nie! – zaprzeczył starszy z nich. – Wookie po prostu uznał, że zostanie jeszcze trochę u rodziny w Szwajcarii…
- To on ma tam rodzinę?! – Jongwoon jedynie pokiwał głową. – Och… To dopiero nowina.
- Tak, bardzo to przeżył.
- A czy oni wiedzą, że Ryeo… Wiedzą?! – krzyknął coraz bardziej zdumiony Kyuhyun. – Skąd?
- Powiedział im. Uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie, nie rzucili się na niego z krzyżem. Paradoksalnie, bardziej zdziwiła ich wiadomość, że ich krewny jest w stałym związku z innym mężczyzną.
Hrabia parsknął śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- To ci dopiero. Przytaknęli temu, że jest wampirem, ale jego homoseksualizmowi już nie?
- Nie powiedziałbym, że przytaknęli, ale obydwaj odnieśliśmy wrażenie, że łatwiej było im przełknąć to, że Wook nie jest człowiekiem – Jongwoon odwzajemnił uśmiech. – Chociaż przekonanie się, że wcale nie mamy zamiaru wyssać ich krwi zajęło im parę dni. Potem było już w porządku.
- Cieszę się.
Jongwoon zaśmiał się cicho i przechylając nieco głowę na bok, przyjrzał się swemu młodszemu przyjacielowi z ciekawością, który zmrużył oczy, reagując na ten gest.
- Słucham.
- Ależ ja nic nie mówię.
- Ale chcesz. Słucham – powtórzył.
- Jak to wygląda u ciebie, Kyuhyun? Dobrze się tutaj czujesz? Słyszałem, że zdobywasz kontakty, w dodatku  tych wysoko postawionych.
Cho machnął lekceważąco ręką.
- Tylko te niezbędne. Sam wiesz, że nie przepadam za towarzystwem.
- Do mnie dotarły inne informacje.
- Na przykład…?
- Doszły mnie słuchy, że masz nowego przyjaciela w policji – wyjaśnił Jongwoon, na co Kyuhyun jedynie machnął ręką.
- Trzeba myśleć zapobiegawczo, Woon, szczególnie w czasach, gdy ludzie wymyślają coraz to nowsze sposoby na zabijanie. Poza tym Sungmin jest interesującą osobą i…
- Oho! – przerwał mu Kim, rozbawiony tym, co właśnie usłyszał i wyrazem twarzy przyjaciela. – Powinienem być zazdrosny?
- O kogo? O Sungmina? – obruszył się Dracula. – To tylko interesująca osoba, z którą miło spędza mi się czas, nic poza tym!
Jongwoon zaplótł ręce na piersiach i wpatrywał się w młodszego, odnajdując w jego zachowaniu swego rodzaju rozrywkę. Już dawno nie widział takiego Kyuhyuna – zawstydzonego, zdenerwowanego jego dociekliwością i własnymi reakcjami na samo brzmienie czyjegoś imienia. Och, czarnowłosy bardzo dobrze wiedział, co to znaczy. Już miał mu to uświadomić, gdyż był pewien, że sam zainteresowany nie zdaje sobie z tego jeszcze sprawy, kiedy nagła myśl przeszyła jego umysł.
- Czy ten Sungmin wie o twoich… innych nawykach żywieniowych? – hrabia wyraźnie unikał jego spojrzenia, co odebrał jako jednoznaczną odpowiedź. – Zgaduję, że nie.
- Nie powiem mu.
- Dlaczego?
- Nie mogę?
- Dlaczego? – powtórzył Jongwoon.
- Dobrze wiesz, czemu – sarknął Kyuhyun. – To policjant. Ba, to inspektor. Bardzo dobrze wiem, co by mi zrobił, gdyby się dowiedział. Na dodatek depcze mi po piętach, choć sam tego nie wie.
Kim w jednej chwili spoważniał.
- Co to znaczy? Jest na twoim tropie? – Woon pochylił się w jego stronę, wbijając uważne spojrzenie w sylwetkę swego długoletniego przyjaciela. – Zostawiłeś za sobą ślady? Ty? Jak mogłeś być tak nieostroż…
- To nie ja – przerwał mu szlachcic – tylko kilka moich wychowanek. Są jeszcze dość młode, ja musiałem wyjechać do Transylwanii, a Maria w pewnym momencie straciła nad nimi kontrolę.
Zapadła cisza, przerywana jedynie cichym i miarowym tykaniem zegara. Każda kolejna sekunda zdawała się trwać wieczność, jednak te niewielkie odłamki nieskończoności, choć ciche, nie były wypełnione bezczynnością. Obydwaj obecni w salonie mężczyźni myśleli intensywnie nad powstałą sytuacją, szukając w milionach prawdopodobnych scenariuszy tego jednego, zawierającego odpowiedzi na wszystkie pytania jak i sposób, w jaki można by rozwiązać tę jakże kłopotliwą sytuację. Jedyne, co przyszło Kyuhyunowi do głowy to przeprowadzka, jednakże pewien dosyć istotny szczegół mu to uniemożliwiał. Chociaż Jongwoon wiedział, na co czeka Kyu, dostrzegł kolejny problem. O tyle istotny, że z biegiem czasu z pewnością przybrałby na znaczeniu tak mocno, że sprawa z Transylwanii usunęłaby się na drugi plan. I nie wątpił, że tak się stanie. Zbyt dobrze znał swego towarzysza, żeby nie móc wychwycić tak jasnego i klarownego przekazu. Hrabia może i miał twarz pokerzysty i trudno było cokolwiek z niej wyczytać, jednak jego oczy zawsze mówiły Jongwoonowi prawdę. Tym razem wręcz wykrzykiwały do niego opowieści o rodzących się w tym chłodnym sercu uczuciach. Kim ponownie zastanowił się nad powiedzeniem Kyuhyunowi prawdy o nim samym, jednak szybko się zreflektował. Jego młodszy przyjaciel nie był jeszcze gotowy, by przyjąć na swe barki taki ciężar. Starszy z radością obserwował, jak na samo wspomnienie pewnego stróża prawa w oczach Kyu tli się maleńki płomyk. Ileż to czasu upłynęło, odkąd widział go takiego! Chętnie zobaczyłby, jak ten niewielki język ognia zmienia się w potężny pożar, który stopi lód jego serca i pochłonie całe jestestwo hrabiego, jednak wiedział, że muszą być ostrożni. Inspektor nie dość, że badał sprawę podopiecznych Kyuhyuna, to jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że jego nowy znajomy nie jest człowiekiem.
Muszę go koniecznie poznać, pomyślał Jongwoon, muszę się dowiedzieć, jaką jest osobą, skoro był w stanie aż do tego stopnia zająć myśli mojego przyjaciela.
- Cóż – odezwał się w końcu Kim, ściągając na siebie spojrzenie Draculi – to będzie dla ciebie nauczka, żeby nie stwarzać aż tylu wampirów. Co więcej, jestem przekonany, że zrobiłeś to nie w taki sposób, w jaki przemieniłeś Marię.
- Gdybym to zrobił tak samo, jak jej – odparł Cho – to nie miałbym nad nimi aż takiej kontroli.
- Właśnie widzę, jak wielką masz nad nimi kontrolę – zakpił Jongwoon – skoro atakują i zabijają jak popadnie.
- Zajmę się nimi – obiecał Kyu. – Tymczasem, nie zechciałbyś czegoś zjeść? Po podróży na pewno jesteś głodny. Jechałeś długo i to w taką pogodę… prawdopodobnie nie miałeś możliwości zatrzymać się na posiłek.
Brunet pokiwał głową, oblizując spierzchnięte wargi czerwonym językiem.
- W istocie – potwierdził. – Jednak nie mam ochoty na ludzkie jedzenie.
- A kto powiedział o normalnym jedzeniu? – Kyuhyun wstał i uśmiechnął się. – Chodź, pójdziemy na polowanie.
- Kto w taką pogodę wystawia z domu choć czubek nosa?
- Zaufaj mi, są tu tacy wariaci.
Wkrótce obaj mężczyźni dla niepoznaki otuleni płaszczami, które w rzeczywistości były im całkowicie zbędne nawet podczas zamieci, opuścili posiadłość hrabiego. Wiatr ciął bezlitośnie, starając się zmusić ich do powrotu i opuszczenia otwartej przestrzeni, opanowanej przez zimę. Nie posłuchali, tylko uparcie podążali dalej. Zdawali się w ogóle nie odczuwać działania niskiej temperatury. Ich twarze nie były zarumienione od zimna, oczy nie mrużyły się, odporne na wściekłość poruszającego się w chaosie powietrza i śniegu.
Jongwoon podążał za młodszym wampirem, ciekaw, czy faktycznie ktoś odważy się opuścić ciepłe domostwo i wyjść na zewnątrz tak, jak oni. Szczerze w to wątpił, ponieważ ostatnio był świadkiem tak srogiej zimy w tych okolicach przynajmniej kilka dekad wcześniej. Mimo wszystko ufał swemu przyjacielowi, który nie wyprowadziłby go w głąb miasta, gdyby nie był pewny, że na kogoś trafią, chociaż taka pogoda stanowiła dla nich jedynie delikatną niedogodność.
Po kilkunastu minutach obydwaj dostrzegli skuloną, przemykającą uliczkami postać. Mężczyzna – bo na to wskazywała postura ciała nieznajomego – trzymał kurczowo materiał swego kożucha, chroniąc się tym samym przed przejmującym zimnem. Czapkę naciągnął aż na uszy, chcąc osłonić je przed wiatrem. Nie zauważył ukrytego w mroku szlachcica, który gestem dłoni pozwolił swemu towarzyszowi posilić się pierwszemu.
Jongwoon był szybki. W mgnieniu oka pojawił się przed swą ofiarą, kładąc jej dłoń na karku i przyciągając do siebie. Nieznajomy nawet nie zdążył jakkolwiek zareagować, gdy wampir odsunął okrywający jego szyję szalik.
Ślina napłynęła mu do ust, gdy zobaczył poruszającą się miarowo tętnicę. Węch także zareagował, wychwytując ulotną, ale w dalszym ciągu intensywną woń, która niezmiennie nęciła zmysły.
Kły przebiły cienką skórę. Ciepła krew wypływała z rany nieustającym strumieniem, tak pyszna, cudownie wyborna niczym najznakomitsze danie. Kubki smakowe szalały, czując ten metaliczny posmak, który przez te wszystkie lata stał się bardzo, niemalże nieznośnie słodki. Każda komórka ciała wampira wołała o swoją porcję, a on sam ponownie poczuł to rozkosznie rozprzestrzeniające się ciepło, rozgrzewające go od stóp do głów. Jongwoon pił powoli, uśmierzając męczące go od wielu dni pragnienie, ale gdy poczuł, że serce jego ofiary zwolniło pracę, zignorował swój instynkt, który nieprzerwanie wołał o więcej i odsunął się, wcześniej zasklepiając rany językiem.
Kyuhyun podszedł do przyjaciela i poczekał, aż ten zmodyfikuje wspomnienia mężczyzny, następnie zanieśli go w miejsce, gdzie bardzo szybko odnaleziono nieznajomego i wniesiono do ciepłego i bezpiecznego budynku, w którym mógł spokojnie odzyskać siły. Dopiero gdy upewnili się, że trafił w ręce ludzi, którzy mu pomogą, oddalili się w stronę posiadłości Drakuli. Dlaczego?
Ponieważ ani Cho Kyuhyun, ani Kim Jongwoon nie zabijali dla krwi. Nigdy.
 

3 komentarze:

  1. Dwa rozdziały w dwa dni, Unnie, jestem dumna i mam nadzieję, że to nie ostatni raz i nie będę musiała się dowiadywać gdzie mieszkasz, jak to ostatnio pisałam XDD. I oczywiście, Sto lat Immortuorum!!! Troszkę spóźnione (spłoń szkoło ;-;), ale lepiej późno niż wcale XD. A więc. "Niewielki, biały płatek śniegu opadł z wolna na wyłożoną brukiem ulicę. Kamień chętnie przyjął jego obecność; był na tyle chłodny, by umożliwić drobince dalszą egzystencję. Noc nadała temu zjawisku niezwykłą aurę. Mrok uwydatniał biel, ciemność pozwalała śniegowi być jeszcze jaśniejszym niż w dzień; małe, cicho wołające o uwagę śnieżynki łączyły się ze sobą w zimowym uścisku, skrząc się delikatnie w lichym świetle ulicznych lamp." - Kocham twoje opisy. Naprawdę, zazwyczaj jak coś czytam i są tam opisy to wolę je ominąć, ale w twoich jest coś tak... no po prostu pięknego, nie wiem jakiego innego określenia mogłabym tu użyć XD i czyta się to z przyjemnością. Kyunnie ogarnia że z Mingiem to jednak nie jest taka zwykła znajomość, ciekawa jestem jak Sungmin zareaguje gdy dowie się, że nasz hrabia jest marwy XDDD. " - Tęskniłem za tobą, wiesz? – powiedział Kyuhyun, nie kryjąc wzruszenia.
    Mężczyzna zaśmiał się i objął wyższego, poklepując go lekko po plecach.
    - Też mi ciebie brakowało, Kyu." TE FEELSY AWWWWWW <333 XDD "Powiedział im. Uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie, nie rzucili się na niego z krzyżem. Paradoksalnie, bardziej zdziwiła ich wiadomość, że ich krewny jest w stałym związku z innym mężczyzną." Ryeo ma ciekawą rodzinę XDDDD. Ponieważ ani Cho Kyuhyun, ani Kim Jongwoon nie zabijali dla krwi. Nigdy." Ja wiedziałam zę Kyu to jednak porządny gość a nie diler jak to było w GM XDDD.
    Moim ulubionym ff jest S.P.Y, ze względu na pairing, ale to opowiadanie sprawia, że chyba zapoznam się bliżej z Kyusungiem XDD. No i oczywiście jak zawsze życzę ci dużo weny i zero jakichkolwiek problemów.
    Fighting, Unnie!
    Tsuki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o Kyumina z tym zapoznawaniem, nie Kyusunga, wybacz ;-;

      Usuń