wtorek, 22 września 2015

Gejmisja - rozdział 6


I tak oto kończymy "Gejmisję".
Dziękuję wszystkim tym, którzy mimo ewidentnego braku sensu tej historii
nie porzucili czytania GM (chociaż było to jak najbardziej wskazane xD)
Bardzo się cieszę, że mam to już za sobą xDD
Mam nadzieję, że nie zepsułam za bardzo końcówki xd
Do zobaczenia przy czymś bardziej ambitnym!

* * *

PUNKT „NIKOGO JUŻ NIE OBCHODZI KTÓRY” – CIESZ SIĘ SUKCESEM ALBO IDŹ SIĘ POWIESIĆ NA KLAMCE, JEŚLI ZRYPAŁEŚ

Kolejny tydzień minął w miarę spokojnie. Poziom wody w Seulu wrócił do normy i służby porządkowe z pomocą poczuwających się do obowiązku obywateli zajęły się sprzątaniem miasta. Specjaliści mieli ręce pełne roboty, ponieważ w każdym zakątku stolicy znajdowało się coś, co wymagało naprawy i domostwo wręcz krzyczące o remont. Ludzie starali się, w miarę możliwości, przejść nad powodzią do porządku dziennego. Zaczęli ponownie wychodzić z domów, spacerować po ulicach, chodzić do pracy, przekonani, że wraz z przeprowadzoną generalną renowacją ich życia wrócą do normy.
Ktoś jednak nie potrafił się tym wszystkim cieszyć.
Od tamtego pamiętnego spotkania nie było chwili, by Lee Donghae nie myślał o tym, co powiedział mu Heechul. Słowo "męski" nieustannie obijało mu się o ściany czaszki, nieznośnie raniąc jego biedny, rybi móżdżek niczym wredny szerszeń, który nie ma nic lepszego do roboty niż wkurzanie niewinnych ludzi. Hae chciałby mieć coś na kształt sprayu na owady, którym mógłby się choć na chwilę opędzić od nie dających mu spokoju wspomnień. Nie zrozumcie go źle, chłopak był w siódmym niebie. Kto by się nie cieszył, gdyby jego crush w końcu spojrzał na niego jak na potencjalnego partnera? Chłopak latał pod sufitem. Na początku. Potem emocje opadły i choć radość pozostała, do głosu doszedł rozsądek. Co najbardziej zaskakujące, nie w postaci Hyukjae. Tym razem był to zdrowy rozsądek należący do Lee Donghae. Albo raczej chłodna kalkulacja pomieszana z nagłą irytacją.
Donghae z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zniecierpliwiony. Całą sytuację pogarszało to, że codziennie gdzieś z Heechulem wychodził, który wyraźnie traktował go inaczej niż wcześniej. Chętniej go dotykał i często rzucał mu długie, w mniemaniu Hae dwuznaczne, spojrzenia. Ale nic poza tym i chłopak już zaczynał mieć tego wszystkiego dość. Któregoś wieczora sięgnął po "Gejmisjowy" zeszyt Kyuhyuna i zaczął przeglądać plan działania. Utknął na punkcie czwartym, a projekt młodszego przewidywał jeszcze kilka etapów, między innymi wybadanie stosunku Hee do homoseksualistów (i ewentualne udowodnienie mu plusów należenia do takiej społeczności) oraz pokazanie się jako dobry i troskliwy partner. Było tego jeszcze więcej, Cho się przyłożył, ale Lee nie miał w sobie tyle cierpliwości, by przebrnąć przez całość.
Ostatnim katalizatorem, który popchnął go do działania, był film "Titanic". Chłopak obejrzał go z Hyukjae i miał totalnie w dupie, że i kumpel i jego pies patrzą się na niego jak na debila, kiedy ten ryczał przez pół filmu jak bóbr. Jak mógłby zwracać na nich uwagę, skoro oczyma wyobraźni na miejscu Jacka widział Heechula, a siebie jako Rose?
Tego samego wieczora, kiedy pojawiły się napisy końcowe a Hae wydmuchał nos, Lee Hyukjae usłyszał coś przerażającego.
- Chcę powiedzieć Heechulowi hyungowi.
Ręka Eunhyuka, dumnie dzierżąca kanapkę, zamarła w połowie drogi do jego ust.
- Co mu chcesz powiedzieć?
- Że go kocham.
Pomidor zsunął się z powrotem na talerz z wrażenia.
- Ale jak to? Przecież jeszcze nie doszedłeś nawet do połowy tych punktów od Kyuhyuna! Chcesz wszystko zepsuć?
- Mam już dość czekania, Hyukkie - westchnął Donghae - jestem już zmęczony.
- Ale... - próbował protestować Hyuk, jednak przyjaciel przerwał mu, kręcąc głową.
- Nie, Hyukkie. Wystarczy już czekania. Teraz albo nigdy.
- Wiesz, że możesz się rozczarować, prawda? - spytał starszy chłopak. - Może się okazać, że tym pośpiechem wszystko zepsujesz.
- Wiem, ale nawet jeśli, to trudno. Co mi hyung zrobi? Wyrzuci przez okno?
Żaden z nich tego nie skomentował, ponieważ obydwaj wiedzieli, że jest to jak najbardziej możliwe.
- Dobra - skapitulował Hyukjae - idź. Powodzenia. Ale nie myśl sobie, że będę potem wysłuchiwał twoich ryków, jak zjebiesz całą sprawę.
- Po prostu trzymaj kciuki, Hyukkie – rzucił Donghae i opuścił mieszkanie najlepszego przyjaciela.
Chłopak następne parę godzin snuł się bez celu po mieście, usiłując zebrać jakoś myśli i znaleźć sposób na powiedzenie wszystkiego Heenimowi bez ryzyka dostania kosza. Był tak pogrążony we własnych rozmyślaniach, że nie dostrzegał panującego dookoła bałaganu po powodzi, pracujących mimo późnej pory robotników i gigantycznego truchła Krystyny, której wielkie cielsko zablokowało jeden z największych skrzyżowań w Seulu. Zresztą co w tym dziwnego? Kim Heechul był ważniejszy od jakiejś wielkiej, śmierdzącej już ryby.
Było już bardzo późno w nocy (o ile dziesiątą wieczorem można nazwać późną nocą, ale nie wchodźmy zbyt głęboko w psychikę naszego głównego kretyna tej opowieści), gdy nogi same zaprowadziły go pod drzwi mieszkania. Donghae z zaskoczeniem odnotował fakt, iż znalazł się nie przed wejściem do swojego domu, lecz przed drzwiami Heechula. Stał tam chwilę, niepewny co zrobić - czy zapukać, czy uciec z krzykiem… albo bez krzyku, żeby starszy się nie zorientował, że tu był?
Ostatecznie chłopak wziął głęboki wdech i podniósł swą drżącą dłoń, by zapukać do drzwi.
Teraz albo nigdy…!
Kilka sekund później stanął przed nim facet jego marzeń. Na dodatek…
- Donghae? Co tu robisz o tej porze? – spytał Heechul, a widząc spojrzenie swego ulubionego dongsaenga wbite w jego mokre włosy, dodał – właśnie brałem prysznic.
- Uhm… Nie chcę przeszkadzać, hyung – wymruczał pod nosem nagle speszony Hae.
Hee machnął ręką lekceważąco.
- Daj spokój, już skończyłem. Właź.
Młodszy z przyjaciół przekroczył próg mieszkania i skierował się do salonu, gdzie obydwaj usiedli na dużej kanapie.
Donghae zapatrzył się na kroplę wody, która subtelnie gładziła heechulowy policzek, potem szyję, następnie musnęła jego prawy obojczyk i zniknęła pod koszulką, skrywającą górne partie ciała Kima. Chłopak pomyślał, że chciałby tak jak ta kropelka móc badać fakturę skóry Heenima. Pragnął dowiedzieć się, czy jest tak gładka i nieskazitelna, jak się wydawała, czy…
- Hae?
Młodszy potrząsnął głową, starając się nie pozwolić rumieńcowi wpłynąć na jego lico, gdy ujrzał badawczy wzrok swego hyunga.
- T-tak?
- Co się stało? – chciał wiedzieć Heechul. – Nigdy nie przychodziłeś do mnie na noc.
- Dlaczego myślisz, że zostanę na noc? – zapytał drżącym głosem Hae.
- Cóż… - kącik ust Hee uniósł się nieznacznie – nazwijmy to przeczuciem.
Donghae spuścił wzrok i zaczął bawić się rąbkiem swej koszulki z uśmiechniętą rybą Nemo. Heechul miał jednak inne plany. Chwycił swego dongsaenga dwoma palcami za brodę i zmusił go do spojrzenia sobie w oczy.
- Powiedz mi, o co chodzi – rzekł w domyśle pokrzepiającym głosem, który jednak sprawił, że drugiego ze strachu przeszedł dreszcz.
Jak miał mu wyznać, że od kilku miesięcy jest w nim zakochany po uszy? Przecież te wszystkie objęcia i muśnięcia dłoni mogły nic nie znaczyć, Heechul jest dotykalski. A przeszywający go na wylot wzrok? Od zawsze tak na niego patrzył, więc to nic niezwykłego!
Ale Donghae sobie obiecał. Przyrzekł samemu sobie, że dzisiaj mu powie, że nie wycofa się, cokolwiek by się nie działo.
- Jesteś moim ukochanym hyungiem – wypalił, a Hee uśmiechnął się na te słowa.
- Wiem o tym.
- Nie, nie rozumiesz – pokręcił głową Lee. – Jesteś moim ukochanym hyungiem. Dosłownie. – podkreślił ostatnie słowo coraz bardziej trzęsący się chłopak.
Zapadła cisza, której nie przerywało nawet tykanie stojącego w rogu pokoju zegara. Czy był zepsuty? A może tak jak Hae czekał na odpowiedź Heechula?
Ten moment był zwieńczeniem wielotygodniowego wysiłku Donghae. Właśnie ta chwila miała stać się końcem dotychczasowej katorgi ukrywającego swe uczucia licealisty, bądź początkiem kolejnej, tym razem znacznie dotkliwszej tortury, jaką było życie ze złamanym sercem.
Nagle chłopak poczuł dotyk drugiej dłoni, tym razem na swoich włosach. Brązowe pasma przesuwały się swobodnie między palcami siedzącego obok Heenima. Starszy spoglądał na niego z wyraźną czułością w oczach, której nawet tak tępy osobnik jak Lee Donghae nie mógł przeoczyć czy źle zinterpretować.
- Ja ciebie też, Hae – powiedział cicho Heechul
- A-ale jak to…? – zająknął się Donghae, nie wierząc własnym uszom.
- Po prostu – odparł Kim, po czym przysunął się do oniemiałego towarzysza, by złożyć na jego ustach delikatny pocałunek.

* * *
Ranek nadszedł stanowczo zbyt szybko. Jednak to nie budzik wyrwał Donghae z krainy snów, a trzy zupełnie niezwiązane ze sobą rzeczy.
Po pierwsze, promyki słońca postanowiły zatańczyć sobie kankana akurat na jego powiekach. Cholerna gwiazda, niech ją szlag.
Po drugie, zimno. Najwidoczniej złośliwość przedmiotów martwych jest wyjątkowo prawdziwa, kiedy chodzi o kołdry, gdyż ta Heechula jakimś cudem znalazła się po drugiej stronie pokoju, skazując ubrane inaczej ciało Hae na zamarznięcie.
Po trzecie, hałas. Zupełnie jakby w salonie siedziała jakaś zgraja bandytów, urządzająca sobie after party po napadzie na sklep całodobowy z chemią gospodarczą.
Ostatecznie Donghae zdecydował się wstać, nie mogąc dłużej zdzierżyć wszystkich tych rzeczy, które uniemożliwiały mu dalszy sen.
Poruszając się wyjątkowo ostrożnie, czego powód był chyba bardziej niż oczywisty, ubrał się w pierwsze rzeczy, które wpadły mu w łapki i poczłapał do salonu, gdzie wbrew swoim oczekiwaniom w postaci świętujących rabusiów zastał…
Całą swoją paczkę.
- O, Donghae! – zawołał Heechul. – W końcu wstałeś!
- Uhm… - on jednak jedynie wodził bezmyślnie wzrokiem po kilkunastu siedzących na wszelkich obecnych w pomieszczeniu meblach i podłodze chłopakach.
- Chodź do mnie, skarbie. – Hee przywołał do siebie go gestem dłoni, a ten, jeszcze bardziej odurzony przez słowo na „s”, posłusznie usiadł swemu nowemu kochankowi na kolanach.
- Nie sądziłem, że dożyję tego dnia. – Eunhyuk pokręcił głową z niedowierzaniem, na co jego najlepszy przyjaciel oblał się rumieńcem
- Jakiego dnia? – spytał Heechul, gładząc wolnymi ruchami plecy Hae.
- Tego, w którym Donghae sprawi, że zmienisz orientację.
- Nie zmieniłem orientacji – prychnął Chul. Wyciągnął rękę w kierunku leżącego na stole zeszytu i, przeczytawszy tytuł, spojrzał na Kyuhyuna – Serio, Cho? „Gejmisja”? Myślałem, że stać cię na więcej.
Kyu oczywiście, jak to on, natychmiast rzucił jakąś ripostą, przez co zdecydowana większość towarzystwa nie zauważyła pełnego lęku spojrzenia Donghae wbitego w rękę Hee, która machała wte i wewte gejmisjowym notatnikiem. Czy Chul będzie na niego zły i go zostawi, skoro o wszystkim się dowiedział?
- Zamknij mordę, gówniarzu – warknął Heechul – powinieneś był wymyślić coś ambitniejszego, a nie jakąś z dupy wziętą „Gejmisję”!
- Wal się, musiałem działać spontanicznie! Nie myśl sobie, że skoro kazałeś mi to zrobić, to ja będę ślęczał całe dnie i noce, próbując spełnić twoje zachcianki!
- Tak właśnie myślałem!
- Czekajcie, stop. – Sungmin przerwał sprzeczkę. – Jak to „kazałeś”?
Heenim oparł się wygodnie i odetchnął głęboko, zanim odpowiedział:
- Normalnie kazałem. Poza tym – tu pomachał zeszytem – mission failed, panowie.
- Jak to? – chciał wiedzieć Hyukjae. – Tłumacz się, hyung!
Zamiast niego odezwał się Kyu, który już nie mógł dłużej wytrzymać:
- Hyung mnie szantażował i kazał ułożyć „Gejmisję”, żeby Donghae hyung się o niego postarał, bo jaśnie księciuniowi nie chciało się ruszyć dupy. – Widząc pytające spojrzenia przyjaciół, dodał. – No kurde no, ludzie! Heechul od cholera jedna wie, kiedy ma mega crusha na Hae, ale mu się palcem nie chciało kiwnąć, więc gdy ukradłem mu karmę dla kota, on dał mi bana w grze i powiedział, że mi go nie cofnie, póki czegoś z tym nie zrobię.
- Tak pokrótce. – Przytaknął Chul. – A tak gwoli ścisłości – mission failed, bo nie jestem gejem, tylko bi. Ale dosyć o wspaniałym mnie!  Jungsu – zwrócił się do najstarszego, który w dalszym ciągu przetwarzał otrzymane informacje – jak tam twój komornik?
Leeteuk zamrugał kilkukrotnie oczyma, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Cóż – zaczął wolno – chyba dał mi spokój, bo już ni dostaję żadnych wiadomości…
Siedzący obok Kangin zgiął się nagle wpół i krzyknął:
- Nie mogę już dłużej…! – podniósł przesłonięte łzami spojrzenie na najstarszego – Przepraszam, Jungsu hyung!
- Za co?
- To ja jestem komornikiem. – Wszyscy przyjaciele jak jeden mąż odwrócili się w stronę Kangina z zaskoczenie wymalowanym na twarzy. – To ja wysyłałem te listy i wszystko…
- Ale dlaczego? – zapytał zszokowany Teuk.
- Od jakiegoś czasu mi się podobasz… Poza tym słyszałem, że dostałeś w spadku fermę arbuzów…
- A nie przypadkiem plantację…? – wtrącił Zhou Mi, za co natychmiast został zamordowany spojrzeniem Youngwoona.
- FERMĘ, ONE CZUJĄ! ARBUZY ŻYJĄ, CZEMU TY TEGO NIE ROZUMIESZ?!
Tymczasem Donghae i Heechul, kompletnie olewając resztę towarzystwa, obdarzali się czułymi spojrzeniami, uściskami i wyznaniami.
- Naprawdę mnie kochasz? – uśmiechnął się Hae.
- Oczywiście – potwierdził Heenim, przyciągając drugiego chłopaka bliżej siebie. – Przepraszam za tę całą intrygę, ale kiedy zobaczyłem, jak na mnie patrzysz, to przyszło mi do głowy, że byłoby ciekawiej, gdybyś to ty miał się o mnie starać, a nie na odwrót.
Donghae zaśmiał się jedynie i cały szczęśliwy, wtulił się mocno w migdała swego życia.

* * *

Podczas pisania opowiadania nie ucierpiały żadne migdały, żarłacze białe, obywatele
Korei Południowej czy grające w Pou w krzakach ninja – jedynie umysł autorki i jej bety.

2 komentarze:

  1. Biedni mieszkańcy Seulu XDDD. HAHAHAHAHA BOŻE WYOBRAZIŁAM SOBIE HAE OGLĄDAJĄCEGO TITANICA I HYUKA PATRZĄCEGO NA NIEGO JAK NA DEBILA XDDDDD.
    " Nigdy nie przychodziłeś do mnie na noc.
    - Dlaczego myślisz, że zostanę na noc? – zapytał drżącym głosem Hae.
    - Cóż… - kącik ust Hee uniósł się nieznacznie – nazwijmy to przeczuciem." Heechul mistrz, on już ma wszystko zaplanowane z góry XDDD. "Ja ciebie też, Hae – powiedział cicho Heechul
    - A-ale jak to…? – zająknął się Donghae, nie wierząc własnym uszom.
    - Po prostu – odparł Kim, po czym przysunął się do oniemiałego towarzysza, by złożyć na jego ustach delikatny pocałunek." AWWWWW To było przesłodkie <3 *-----*. Biedny Kyu, Heechul powinien bardziej docenić jego wyobraźnię XDD. HHAHAHHAAHA LEE I SPADEK W FORMIE ARBUZÓW XDDDD. O Boże, jebłam z Kangina, w końcu każdy sposób jest dobry XDDD. I końcówka oczywiście przeurocza <3. Oky, rozdział skomentowany to czas na inną sprawę. A więc, rozumiem, że wkurza cię brak odzewu z strony czytelniczek (Tak, weszłam sobie wczoraj na twojego Twitta, przepraszam jeśli tego nie lubisz ;-;). Jedyne o czym mogę cię zapewnić to to że czytają, tylko może po prostu nie lubią pisać komentarzy. Ja też nie lubiłam, ale napisałąm jeden a skoro to jest taki motywujący kopas w dupas dla autorek, to się zoobowiązałam przed samą sobą napisać choć kilka słow. Więc decyzja należy do ciebie. Osobiście nie chciałąbym żebyś usuwałą/przestała dodawać rodziały. Bo ja i kilka moich przyjaciółek bardzo je lubimy. Wiem jak trudno napisać yaoi, sama przez to przechodziłam, ale twoje śą naprawde świetne. Ale jak pisałąm wcześniej, to ty tu decydujesz czy nadal chcesz pisać. Dobra, koniec mojego przynudzania XDD. Trzymaj się, unnie, Fighting! :*
    Tsuki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, cieszę się, że się podobało <3
      Niczego usuwać nie będę ani porzucać opowiadań. Pisać będę dalej, to na pewno, ale w swoim tempie. Skończę Immortu i S.P.Y, tego wszyscy mogą być pewni. Kiedy - to się okaże, bo zaczynam studia.
      A stalczenie TT mnie nie denerwuje xD Przeglądaj go sobie, ile chcesz, to najlepsze źródło informacji o postępach moich ficzków xDD
      Co do komentarzy to masz rację, to jak mocny kopniak w stratosferę, szczególnie dla autorów, którzy trochę w siebie wątpią. Pisząc choćby głupie "podobało mi się, czekam na kolejny part", co zajmuje max 5s, pokazuje się, że chociaż trochę docenia się te godziny, które ktoś spędził na pisaniu.
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz :) I pozdrów koleżanki :3

      Usuń